Ważna wygrana!
Legia Warszawa wygrała ważne spotkanie w hali przy ul. Obrońców Tobruku. W meczu z OSSM Warszawa gospodarze zdobyli 90 punktów, a goście 84. Pierwsze dwie kwarty były wyrównane, dopiero w trzeciej legionistom udało się odskoczyć na 12 punktów i mimo słabszej postawy w ostatniej części gry dowieźli zwycięstwo do końca.
Spotkanie z ostatnim w tabeli OSSM-em Warszawa z jednej strony zapowiadało się jako spacerek dla Legii, z drugiej zaś mając w pamięci ambitną postawę młodzieży OSSM-u oraz słabsze występy naszej drużyny, trzeba było podchodzić ostrożnie. Na szczęście spotkanie zakończyło się naszą wygraną, choć łatwo nie było. Po raz kolejny na parkiecie zabrakło Piotra Nawrota, który został przedstawiony przez spikera jako trener Legii. Faktycznie uwagi zawodnikom przekazywał oprócz Nawrota, Robert Pacocha. Ten zagrał niespełna 30 minut, a jego wejścia pod kosz, były nie do zatrzymania dla młodej drużyny gości.
Na trybunach kibice stworzyli naprawdę gorącą atmosferę, dopingując przez całe spotkanie na wysokim poziomie. Frekwencja na meczu może nie powalała na kolana, ale liczba decybeli wydobywająca się z gardeł legionistów, była odpowiednia.
Spotkanie od początku było w miarę wyrównane. W pierwszej kwarcie goście osiągnęli najwyższą przewagę, prowadząc 15-11. Jeszcze w pierwszej kwarcie Legia wyszła na prowadzenie, a wysoki wynik po pierwszych 10 minutach (33-29) zwiastował przekroczenie bariery 100 punktów. Tak się jednak nie stało. W całym meczu prowadzenie zmieniało się 16 razy, a 15-krotnie na tablicy wyników widniał remis. Po raz kolejny dobrze punktował rozgrywający, Artur Kijanowski, zdobywca 28 punktów. "Kijek" tym razem zagrał również wyjątkowo czysto - mając zero fauli na koncie. W końcu jednak nasz "ulubieniec", sędzia Procek odgwizdał Kijanowskiemu faul techniczny (no, może tym razem miał rację), po którym OSSM wykonywał dwa rzuty wolne i miał piłkę z boku. Tylko na chwilę na parkiecie zobaczyliśmy zmiennika Kijanowskiego, Szymona Złomańczuka, który ostatnio miał problemy z kostką.
Kiedy wydawało się, że w II kwarcie Legia powiększy przewagę, ta zaczęła topnieć. Młodzieżowcy z Konwiktorskiej grali ambitnie, wykorzystując błędy Legii w obronie i na przerwę schodzili minimalnie prowadząc. Na szczęście po zmianie stron było już lepiej. W III kwarcie nasi zawodnicy w końcu osiągnęli ponad 10-punktową przewagę, która w szczytowym momencie na początku IV kwarty wyniosła 14 punktów (80-66).
W końcówce nasi zawodnicy jakby poczuli się zbyt pewni siebie. Przemysław Kotynia w sytuacji sam na sam z koszem, próbując zakończyć akcję efektownym wsadem, zaliczył tzw. "gwoździa". W końcówce nasza przewaga zmalała do 4 oczek (88-84). Na szczęście legioniści na więcej nie pozwolili rywalom, a i czasu do końca spotkania było już niewiele i ostatecznie mecz zakończył się naszym zwycięstwem 90-84. Po meczu fani, tak jak ostatnio, wbiegli na parkiet, by świętować razem z drużyną zwycięstwo.
Warto odnotować, że po raz pierwszy od dłuższego czasu w kadrze meczowej pojawił się Michał Kowalik. Rozgrywający całe spotkanie spędził jednak na ławce.
Kolejny mecz dokładnie za tydzień - w środę, 7 kwietnia o godzinie 18 na Bemowie. Naszym rywalem będzie pewne gry w play-off KS Piaseczno. Będzie to ostatnie w tym sezonie spotkanie naszej drużyny przed własną publicznością.
Autor: Bodziach