Polonia wyeliminowana!
W rozegranym w spobotę przy Konwiktorskiej drugim meczu I rundy play-off koszykarze Legii po zaciętym meczu pokonali Polonię jednym punktem 76-75. Wyniki poszczególnych kwart: 21-19 12-22 20-16 22-19. Kolejny mecz legioniści zagrają w kolejną sobotę, 29 marca o 19:30 w hali na Bemowie.
Mecz na Bemowie i ten rozgrywany przy Konwiktorskiej znacznie różniły się od siebie. W pierwszym legioniści szybko wypracowali sobie odpowiednią przewagę, której nie byli w stanie roztrwonić, a jedynie powiększali, zaś w drugim pojedynku, 10-punktowa przewaga została szybko roztrwoniona i gospodarze wyszli w końcówce meczu na 6-punktowe prowadzenie. Trzeba przyznać - tym razem wygrana nie przyszła nam łatwo.
Mecz przy Konwiktorskiej zaczął się po myśli legionistów, którzy już w trzeciej minucie objęli prowadzenie 7-2, po skutecznej akcji Podobasa 2+1 i skutecznych rzutach Cechniaka i Zaperta. Pod koniec pierwszej partii gry legioniści dwukrotnie, po trafieniach Kobusa, prowadzili różnicą siedmiu punktów. Niestety po sześciu punktach z rzędu Kijanowskiego (z czego czterech z linii rzutów wolnych), nasza przewaga stopniała. W końcówce tej partii nasi zawodnicy popełniali błędu - najpierw Kobus stracił piłkę na rzecz Jurkiewicza, a akcję Polonii celną trójką wykończył Popiołek, a następnie Mikołaj Motel zbyt szybko oddał rzut, po którym piłkę z tablicy zebrał Kijanowski, zagrał długą piłkę do Popiołka, a ten równo z syreną wyprowadził swój zespół na prowadzenie 21-19.
Minimalna przewaga gospodarzy została powiększona w 12. minucie do sześciu punktów, ale w rewanżu skutecznie naszą akcję wykończył Bojko, a chwilę później Paszkiewicz trafił za 3. Poloniści co prawda efektownym wsadem zakończyli kolejną akcję, kiedy podanie Kordalskiego z góry wykończył Pietkiewicz, ale chwilę później celnie za 3 rzucił Kobus i po 15. minutach był remis 29-29. Kilka nieskutecznych akcji z obu stron, przerwał efektowną akcją 2+1 Damian Zapert, a kolejna trójka "Czarnego" wyprowadziła nas na prowadzenie 35-31. Legioniści w końcu złapali wiatr w żagle, celnie trafiając w ataku (dwukrotnie Cechniak i raz Zapert), a gospodarze nieudanie próbowali szczęścia z dystansu (Kijanowski i Popiołek). Efektem tego było 10-punktowe prowadzenie naszej drużyny, zmniejszone o dwa oczka w ostatniej akcji KSP, kiedy z linii rzutów wolnych nie pomylił się faulowany przez Holnickiego Kober.
Po zmianie stron, szybciej dobre tempo złapali poloniści, zmniejszając straty do pięciu punktów. Później po trafieniach Nieporędzkiego i Pawlaka (szczęśliwa dobitka po bloku Paszkiewicza na Kijanowskim), różnica wynosiła już tylko cztery oczka, ale szybkie ataki legionistów i trójki Podobasa (dwie) i dobre dogranie "Pepego" do Kobusa, znów wyprowadziły nasz zespół na 10 punktowe prowadzenie (w 25. minucie było 55-45 na naszą korzyść). Niestety ostatnie dwie minuty trzeciej kwarty należały do gospodarzy, którzy za sprawą Kobera i Popiołka, wrócili do gry, zmniejszając straty do czterech oczek (53-57 na koniec III kwarty).
Już początek ostatniej części gry zwiastował problemy. Gospodarze zmniejszyli straty do jednego punktu, zaś Arek Kobus w odpowiedzi trafił tylko jeden rzut wolny. Przestój legionistów w czwartej kwarcie wykorzystali gospodarze, którzy pomiędzy czwartą a piątą minutą tej części, zdobyli aż 8 punktów z rzędu, wychodząc na prowadzenie 67-63. A wszystko zaczęło się od przewinienia technicznego, jakim sędzionie ukarali legionistów. Trzeba przyznać, że jeden z arbitrów ostrzegał chwilę wcześniej trenera Bakuna, że na ławce ma być cisza, zaś w przypadku niesubordynacji, będzie "dach". Po trafieniu Motela (na 63-59), "Świder" tak głośno fetował zdobycz punktową, że sędziowie natychmiast zareagowali przewinieniem technicznym. Od tego momentu zaczęła się dobra passa KSP.
Legioniści długo nie mogli wykorzystać tego, że poloniści już po 2:30 min. tej kwarty mieli pięć przewinień i każde kolejne skutkowało rzutami osobistymi. Polonia tymczasem rozkręcała się - po trójce Popiołka było 70-64 na korzyść gospodarzy, a po kolejnej trójce tego samego zawodnika, z czystej pozycji dodajmy, na 3,5 minuty przed końcem poloniści prowadzili 73-69. W odpowiedzi "Czarny" spudłował trójkę, a dobitka Zaperta nie została zaliczona z powodu błędu kroków. Od tego momentu nasi gracze zdecydowanie lepiej grali w obronie, nie pozwalając rywalom na łatwe rzuty. W efekcie, do końca meczu KSP trafiło już tylko raz. Legia powoli odrabiała straty, z linii rzutów wolnych. Szkoda tylko, że tak słabo wykonywali je nasi zawodnicy, szczególnie w decydujących momentach. W ostatnich dwóch minutach, Zapert trafił 2/4, zaś Arek Kobus - najczęściej wchodzący pod kosz i zatrzymywany faulami przez Polonię 4/6. Niezwykle isotna okazała się gra na deskach - po niecelnych rzutach wolnych Kobusa, najpierw zebrał on sam, a chwilę później Damian Cechniak. Chwilę później Popiołek popełnił błąd połowy i wtedy Legia ponownie wyszła na prowadzenie (74-73). Spotkanie było zacięte do samego końca. Po tym jak Kijanowski z bliskiej odległości, na 40 sekund przed końcem był remis 75-75. Przy wejściu na kosz Polonii, faulowany był Cechniak. Nasz środkowy wykorzystał tylko jeden rzut osobisty. Gospodarze mieli czas do końca meczu (23 sekundy), żeby rozegrać skuteczną akcję. Pierwsza próba wejścia Kijanowskiego, została zatrzymana faulem przez "Hola". Wtedy nastąpiła przerwa na żądanie i obaj trenerzy rozrysowali swoim graczom rozwiązanie ostatniego ataku (Polonia) i obrony (Legia). Poloniści chcieli dograć piłkę do Popiołka, ten jednak dobrze kryty przez Podobasa nie miał miejsca, więc Kijanowski zdecydował się na zejście do prawej strony i atak z zerowego kąta. Jego wejście zostało jednak zablokowane przez Zaperta i Cechniaka, legioniści oddali piłkę do boku, by uniknąć faulu ze strony gospodarzy i po chwili rozbrzmiała końcowa syrena, oznaczająca awans Legii do drugiej rundy play-off. Bez dwóch zdań, wygrana przy Konwiktorskiej nie przyszła łatwo. Raziły przede wszystkim słabe rozwiązania legionistów, szczególnie w ostatniej partii oraz słabo wykonywane rzuty wolne. Warto zauważyć, że w IV kwarcie Legia zdobyła tylko 4 punkty z gry, dokłądając kolejnych 15 z linii osobistych.
Autor: Bodziach