Liga polska
III runda play-off, 2. mecz
900
Inowrocław
16.04.2014
19:00
KSK Noteć Inowrocław
Legia Warszawa
KSK Noteć Inowrocław
79-59
Legia Warszawa
Grzegorz Jankowski 22 (5)
14. Mikołaj Grod (k) 17
4. Karol Michałek 9
5. Hubert Wierzbicki 9 (2)
19. Karol Koper 7
7. Bartosz Pochocki 7 (1)
9. Daniel Korólczyk 5 (1)
12. Brtosz Królikowski 2
8. Przemysław Milak 1
11. Aleksander Filipiak 0
16. Piotr Wiśniewski 0
trener: Dariusz Sikora
14. Arkadiusz Kobus 13 (1)
6. Rafał Holnicki-Szulc 8
21. Paszkiewicz 9 (3)
24. Damian Zapert 9
7. Paweł Podobas (k) 7
8. Bartłomiej Ornoch 5 (1)
10. Damian Cechniak 4
12. Bojko 2
30. Mikołaj Motel 2
4. Rafał Piesio 0
9. Krystian Koźluk 0
15. Michał Świderski 0
trener: Piotr Bakun, as. Robert Chabelski
Sędzia główny Grzegorz Adamkiewicz, Tomasz Borowiak ; Komisarz: Przemysław Lipka
Relacja

Rywale dotrzymali słowa

Szkoleniowiec Noteci Inowrocław obiecywał, że jeszcze wróci ze swoimi zawodnikami do Warszawy na trzeci mecz finałowy i słowa dotrzymał. Legioniści zaprezentowali się z dobrej strony jedynie w pierwszej kwarcie. Na gospodarzy to było dziś zdecydowanie za mało. Tym samym kwestia awansu do I ligi pozostaje otwarta.
Miało być świętowanie awansu, a zamiast tego była pogrzebowa atmosfera w szatni Legii po drugim meczu finałowym play-off o I ligę. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że decydujące spotkanie rozegrane zostanie w hali, w której jesteśmy niepokonani od dawna. Tak, czy inaczej, legioniści potwierdzili, że w fazie play-off grając na wyjeździe tracą wszystkie atuty, z których znani są grając na Bemowie.
W Warszawie legioniści grają przede wszystkim doskonale w obronie, co potwierdzili m.in. w meczach z Polonią, Kaliszem, czy Notecią. Tak samo było w zeszłorocznym finale z Jaworznem. Na wyjazdach w fazie play-off w poprzednim i obecnym sezonie wygrali tylko z Polonią i Piasecznem. W obecnych rozgrywkach Legia przegrała mecz w Kaliszu (w samej końcówce) i właśnie w Inowrocławiu. Statystyki Legii w obcych halach są bardzo słabe - nasi gracze zdecydowanie gorzej prezentują się zarówno w obronie, jak i ataku.

Koszykarze do Inowrocławia ruszyli o godzinie 13, efektownym autokarem piłkarzy Legii, dzięki uprzejmości klubu z Łazienkowskiej. Dla koszykarzy była to niespodzianka. Po drodze nasz zespół zjadł obiad w okolicach Płocka, a na miejsce dotarł na godzinę przed rozpoczęciem meczu. Zdecydowanie później niż ma to w zwyczaju.

Początek spotkania wyglądał jednak bardzo przyzwoicie w wykonaniu naszej drużyny. Legia rozpoczęła tą samą piątką, co pierwszy mecz z Notecią. Gra legionistów, mimo kilku niecelnych rzutów, w pierwszej fazie pojedynku mogła się podobać. Po trójce Kobusa (niestety jedynej w meczu) i trafieniu Zaperta, prowadziliśmy 7-3. W ciągu kilku kolejnych minut przewaga wzrosła do sześciu oczek (18-12), a gdyby nasi gracze skuteczniej wykonywali rzuty wolne, mogło być jeszcze lepiej. Niestety nie pierwszy już raz Legia raziła nieskutecznością z osobistych. Na dwie minuty przed końcem pierwszej kwarty, po trójce Paszkiewicza, nasz zespół objął najwyższe prowadzenie w tym meczu (21-12). Wydawało się, że będzie jeszcze lepiej, bo w kolejnej akcji gospodarzy Wierzbickiego zablokował Paszkiewicz, a kilkanaście sekund później "Czarny" rzucał za 3... niestety niecelnie. Chociaż Noteć odrobiła minimalnie straty, pierwsza kwarta zakończona wynikiem 23-16 na naszą korzyść, mogła się podobać. Wydawało się, że wszystko zmierza we właściwym kierunku.

W drugiej kwarcie Noteć szybko doszła jednak do głosu. Na trójkę Jankowskiego, z czystej pozycji, odpowiedział bardzo szybko tym samym Paszkiewicz, ale kolejne punkty zdobywali regularnie gospodarze. Z linii rzutów wolnych, bowiem nasi gracze już w ciągu 1,5 minuty tej kwarty złapali aż 4 przewinienia (w tym faul niesportowy Holnickiego). Noteć nie tylko dogoniła legię, ale i wyszła na prowadzenie w 23. minucie za sprawą kolejnej trójki "Jankesa". Nasi gracze nie wyciągali wniosków i nadal kryli rozgrywającego Noteci na obwodzie na radar. Jankowski już do końca spotkania wykorzystywał niezrozumiałe decyzje legionistów, a że miał swój dzień, trafiał raz za razem. W całym meczu 5 na 7 prób. Legia dotrzymywała kroku inowrocławianom mniej więcej do 17 minuty. Po dwóch celnych osobistych Kobusa, było 35-35. Do końca pierwszej połowy gospodarze punktowali jednak z linii rzutów wolnych (każdy faul Legii oznaczał osobiste dla rywali), a do tego Jankowski dołożył dwie trójki. Wynik do przerwy (46-39) stawiał oczywiście w lepszej sytuacji drużynę KSK, ale legioniści mieli szansę na odrobienie strat.

Na początku trzeciej kwarty, zamiast tego Michałek i Grod powiększyli przewagę swojego zespołu do 11 punktów. Legioniści nie tylko w obronie pozwalali Noteci na wiele. W ataku popełniali kardynalne błędy - wysocy dostając piłkę pod kosz, odgrywali ją na obwód, często niedokładnie, prowokując kontry rywali. Do tego rzuty naszych graczy z dystansu wołały o pomstę do nieba. Skuteczność z linii rzutów wolnych nadal była zatrważająca (w całym meczu 14/28!), a do tego do kosza nie wpadło kilka "setek", w sytuacjach 1-0. Gdy w końcu udało się dojść rywali na 8 punktów, Zapert spudłował drugi rzut wolny, a w kolejnej akcji zamiast jeszcze zmniejszyć przewagę, pogubił się Koźluk, oddając piłkę przeciwnikom. Ci grali walecznie i tylko czekali na niedokładne zagrania, wymuszając straty. Do tego skutecznie atakowali. Na koniec trzeciej kwarty sytuacja Legii nie wyglądała najlepiej. 48-62 i strata 14 oczek była spora. Losy meczu mogła odmienić tylko drastyczna zmiana w grze Legii. Nie doczekaliśmy się jej jednak.

Trenerzy Legii rotowali składem, szukając gracza, który odpali. Nie udało się ani Motelowi, ani bohaterowi meczu w Warszawie, Ornochowi. Z dystansu nie trafiali ani "Pepe", ani "Świder", "Czarny", czy Kobus. Próbowano wejść pod kosz, ale te zbyt rzadko kończyły się punktami. Rywale wykorzystali to bezlitoście, po efektownym wsadzie Michłka, wyprowadzając swój zespół na 19-punktowe prowadzenie w 32. minucie. Zanosiło się na ostre "lanie". Trójka Ornocha mogła jeszcze zmniejszyć ból, ale i tym razem legioniści nie poszli za ciosem. Dwie straty zaperta wykorzystali Michałek i Jankowski, doprowadzając do stanu 78-57.

W tym momencie można było zapomnieć o wywalczeniu awansu tego dnia. Liczyło się już tylko wyjście z twarzą. Niestety za takie na pewno nie można uznać końcowego wyniki 79-59. Legia wyglądała po prostu bardzo słabo. Nie takiej gry spodziewaliśmy się po naszym zespole, który miał przecież zmazać plamę po laniu, jakie otrzymał od Noteci w sezonie zasadniczym. Teraz jednak, choć porażka boli, o środowym spotkaniu trzeba jak najszybciej zapomnieć. Rozpamiętywanie nie ma najmniejszego sensu. Trzeba zareagować tak, jak po porażce w drugim półfinale w Kaliszu. Wtedy, w decydującym meczu na Bemowie, legioniści wytrzymali presję i zagrali jeden z lepszych meczów w obecnym sezonie, gromiąc rywali na Bemowie 84-59. Oby tak samo było i tym razem.


Autor: Bodziach

Pomeczowe wypowiedzi

Piotr Bakun: Co się stało? Też chciałbym to wiedzieć. Katastrofa, co tu dużo mówić? To był bardzo dziwny mecz, bo z jednej strony - weszliśmy w niego dobrze. Mieliśmy dobry zarówno atak, jak i obronę. Po pierwszej kwarcie Noteć zebrała się w sobie powiedziała sobie "Teraz ich napier....!". I nas bili, a my nie reagowaliśmy.
Dostaliśmy pięć fauli w 1,5-minuty i coś się zepsuło. Zacząłem próby rotacji, szukania odpowiedzi. Do przerwy była strata 7 punktów do gospodarzy, czyli nie koniec świata. Powinniśmy się podnieść i grać dalej. To, że zmarnowaliśmy drugą kwartę, nie oznaczało, że mamy się położyć w trzeciej i czwartej.

Cóż, jak nie idzie, to nie idzie. Co rzut z naszej strony, to pudło. Diabeł położył ogon na obręczy. Gdyby było w tym więcej siły, gdyby od tablicy, to pewnie by wpadło. To samo tyczy się rzutów wolnych.

Chciałem postawić mocniej na doświadczonych zawodników, ale Bojko złapał szybko trzy faule, "Hol" - to samo i do tego jeszcze Zapert. To są ludzie doświadczeni i oni mieli stanowić o grze. Trzeba było szukać tego "czegoś". Trzeba było szukać Piesia, "Czarnego" na rozegraniu, kogoś z układu Motel - Ornoch. Te faule pokrzyżowały nam plany, bo to bardzo zachwiało rotacją.

Sytuacja jest taka, że gra się obronę przez atak albo atak przez obronę. Jeśli dobrze ci dobrze w jednym, to i drugi jakoś wychodzi. Nam nie szło nic! Kompletnie! Chcieliśmy grać, a dostawaliśmy faule, rozdawaliśmy osobiste. Natomiast w ataku odbijaliśmy się po pierwszym strzale. Jak nie "siądzie", to się kończy minus 20. Nas nigdzie nie było! Ani w ataku, ani w obronie. Nie wykonywaliśmy prostych zadań! W drugiej połowie w ogóle nie było miejsca ani na wyjście po piłkę, ani na blok, ani na dobry rzut. Rzucaliśmy kamieniami do kosza.

Nie chcę tego powiedzieć, że przyjechaliśmy po awans. Aczkolwiek mam wrażenie, że przyjechaliśmy niestety po pierwszą ligę, a nie po to, żeby wygrać zawody. Awans jest po wygranym meczu, a my musimy wyjść i odnieść zwycięstwo. Chcę myśleć i wierzyć, że tak nie było. Niemniej jednak mam wątpliwości...

Psychika to bardzo ważna rzecz. Podniesiemy się, bo jesteśmy mocnym zespołem i wierzę w nich, że oni to zrobią. Wydaje mi się, że będzie jak po meczu w Jaworznie w zeszłym roku. Pierwszy mecz rywale nas przejechali, w drugim dostali od nas w pysk, a w trzecim ponownie wygrali. Teraz będzie podobnie. Już ograliśmy z Notecią, teraz dostaliśmy po głowie, więc teraz czas na ponowne zwycięstwo. Wiem, że będziemy gotowi, choćby nie wiem co!


Autor: Bodziach i Gacek

Dodatki
Zapowiedź

Po awans do Inowrocławia

W środę w Inowrocławiu koszykarze Legii zagrają drugi mecz finałowy o awans do I ligi. W przypadku wygranej naszej drużyny, będzie można otwierać szampany. Porażka spowoduje konieczność rozegrania trzeciego meczu w hali na Bemowie 26 lub 27 kwietnia. Środowy pojedynek w Inowrocławiu rozpocznie się o 19:00. Wstęp kosztuje 5 złotych (bilet normalny).


Autor: Bodziach

© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.