Rafał Piesio w walce o piłkę z Grzegorzem Jankowskim - fot. Hagi
REKLAMA

17 minut wyrównanej gry, później grała już tylko Noteć

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Miało być świętowanie awansu, a zamiast tego była pogrzebowa atmosfera w szatni Legii po drugim meczu finałowym play-off o I ligę. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że decydujące spotkanie rozegrane zostanie w hali, w której jesteśmy niepokonani od dawna. Tak, czy inaczej, legioniści potwierdzili, że w fazie play-off grając na wyjeździe tracą wszystkie atuty, z których znani są grając na Bemowie.

W Warszawie legioniści grają przede wszystkim doskonale w obronie, co potwierdzili m.in. w meczach z Polonią, Kaliszem, czy Notecią. Tak samo było w zeszłorocznym finale z Jaworznem. Na wyjazdach w fazie play-off w poprzednim i obecnym sezonie wygrali tylko z Polonią i Piasecznem. W obecnych rozgrywkach Legia przegrała mecz w Kaliszu (w samej końcówce) i właśnie w Inowrocławiu. Statystyki Legii w obcych halach są bardzo słabe - nasi gracze zdecydowanie gorzej prezentują się zarówno w obronie, jak i ataku.

Koszykarze do Inowrocławia ruszyli o godzinie 13, efektownym autokarem piłkarzy Legii, dzięki uprzejmości klubu z Łazienkowskiej. Dla koszykarzy była to niespodzianka. Po drodze nasz zespół zjadł obiad w okolicach Płocka, a na miejsce dotarł na godzinę przed rozpoczęciem meczu. Zdecydowanie później niż ma to w zwyczaju.

Początek spotkania wyglądał jednak bardzo przyzwoicie w wykonaniu naszej drużyny. Legia rozpoczęła tą samą piątką, co pierwszy mecz z Notecią. Gra legionistów, mimo kilku niecelnych rzutów, w pierwszej fazie pojedynku mogła się podobać. Po trójce Kobusa (niestety jedynej w meczu) i trafieniu Zaperta, prowadziliśmy 7-3. W ciągu kilku kolejnych minut przewaga wzrosła do sześciu oczek (18-12), a gdyby nasi gracze skuteczniej wykonywali rzuty wolne, mogło być jeszcze lepiej. Niestety nie pierwszy już raz Legia raziła nieskutecznością z osobistych. Na dwie minuty przed końcem pierwszej kwarty, po trójce Paszkiewicza, nasz zespół objął najwyższe prowadzenie w tym meczu (21-12). Wydawało się, że będzie jeszcze lepiej, bo w kolejnej akcji gospodarzy Wierzbickiego zablokował Paszkiewicz, a kilkanaście sekund później "Czarny" rzucał za 3... niestety niecelnie. Chociaż Noteć odrobiła minimalnie straty, pierwsza kwarta zakończona wynikiem 23-16 na naszą korzyść, mogła się podobać. Wydawało się, że wszystko zmierza we właściwym kierunku.

W drugiej kwarcie Noteć szybko doszła jednak do głosu. Na trójkę Jankowskiego, z czystej pozycji, odpowiedział bardzo szybko tym samym Paszkiewicz, ale kolejne punkty zdobywali regularnie gospodarze. Z linii rzutów wolnych, bowiem nasi gracze już w ciągu 1,5 minuty tej kwarty złapali aż 4 przewinienia (w tym faul niesportowy Holnickiego). Noteć nie tylko dogoniła legię, ale i wyszła na prowadzenie w 23. minucie za sprawą kolejnej trójki "Jankesa". Nasi gracze nie wyciągali wniosków i nadal kryli rozgrywającego Noteci na obwodzie na radar. Jankowski już do końca spotkania wykorzystywał niezrozumiałe decyzje legionistów, a że miał swój dzień, trafiał raz za razem. W całym meczu 5 na 7 prób. Legia dotrzymywała kroku inowrocławianom mniej więcej do 17 minuty. Po dwóch celnych osobistych Kobusa, było 35-35. Do końca pierwszej połowy gospodarze punktowali jednak z linii rzutów wolnych (każdy faul Legii oznaczał osobiste dla rywali), a do tego Jankowski dołożył dwie trójki. Wynik do przerwy (46-39) stawiał oczywiście w lepszej sytuacji drużynę KSK, ale legioniści mieli szansę na odrobienie strat.

Na początku trzeciej kwarty, zamiast tego Michałek i Grod powiększyli przewagę swojego zespołu do 11 punktów. Legioniści nie tylko w obronie pozwalali Noteci na wiele. W ataku popełniali kardynalne błędy - wysocy dostając piłkę pod kosz, odgrywali ją na obwód, często niedokładnie, prowokując kontry rywali. Do tego rzuty naszych graczy z dystansu wołały o pomstę do nieba. Skuteczność z linii rzutów wolnych nadal była zatrważająca (w całym meczu 14/28!), a do tego do kosza nie wpadło kilka "setek", w sytuacjach 1-0. Gdy w końcu udało się dojść rywali na 8 punktów, Zapert spudłował drugi rzut wolny, a w kolejnej akcji zamiast jeszcze zmniejszyć przewagę, pogubił się Koźluk, oddając piłkę przeciwnikom. Ci grali walecznie i tylko czekali na niedokładne zagrania, wymuszając straty. Do tego skutecznie atakowali. Na koniec trzeciej kwarty sytuacja Legii nie wyglądała najlepiej. 48-62 i strata 14 oczek była spora. Losy meczu mogła odmienić tylko drastyczna zmiana w grze Legii. Nie doczekaliśmy się jej jednak.

Trenerzy Legii rotowali składem, szukając gracza, który odpali. Nie udało się ani Motelowi, ani bohaterowi meczu w Warszawie, Ornochowi. Z dystansu nie trafiali ani "Pepe", ani "Świder", "Czarny", czy Kobus. Próbowano wejść pod kosz, ale te zbyt rzadko kończyły się punktami. Rywale wykorzystali to bezlitoście, po efektownym wsadzie Michłka, wyprowadzając swój zespół na 19-punktowe prowadzenie w 32. minucie. Zanosiło się na ostre "lanie". Trójka Ornocha mogła jeszcze zmniejszyć ból, ale i tym razem legioniści nie poszli za ciosem. Dwie straty zaperta wykorzystali Michałek i Jankowski, doprowadzając do stanu 78-57.

W tym momencie można było zapomnieć o wywalczeniu awansu tego dnia. Liczyło się już tylko wyjście z twarzą. Niestety za takie na pewno nie można uznać końcowego wyniki 79-59. Legia wyglądała po prostu bardzo słabo. Nie takiej gry spodziewaliśmy się po naszym zespole, który miał przecież zmazać plamę po laniu, jakie otrzymał od Noteci w sezonie zasadniczym. Teraz jednak, choć porażka boli, o środowym spotkaniu trzeba jak najszybciej zapomnieć. Rozpamiętywanie nie ma najmniejszego sensu. Trzeba zareagować tak, jak po porażce w drugim półfinale w Kaliszu. Wtedy, w decydującym meczu na Bemowie, legioniści wytrzymali presję i zagrali jeden z lepszych meczów w obecnym sezonie, gromiąc rywali na Bemowie 84-59. Oby tak samo było i tym razem.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.