Piotr Bakun - fot. Kasia / Legionisci.com
REKLAMA

Bakun: To był bardzo dobry sezon

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Piotr Bakun w minionym sezonie zrealizował założony przed sezonem cel, ale mimo wszystko w kolejnym sezonie będzie drugim trenerem Legii. O zmianie stanowiska, pozostaniu w klubie, a także bardzo udanym sezonie, w którym Legia jako beniaminek była o krok od finału, rozmawiamy z Piotrem Bakunem.

Zrealizował trener cel na miniony sezon, czyli miejsce w czołowej czwórce, ale mimo to, doszło do zmiany na stanowisku pierwszego szkoleniowca koszykarskiej Legii. To spore zaskoczenie?
Piotr Bakun: Tak, to niespodzianka i nic więcej na ten temat nie będę mówił.

W czwartek została podjęta decyzja, że będzie trener asystentem Michała Spychały w kolejnym sezonie. Potrzeba było dużo czasu na zastanowienie?
- Na pewno potrzebowałem trochę czasu, żeby się nad tym wszystkim zastanowić - rozważyć wszystkie za i przeciw. Były dwa główne powody, dla których chciałem zostać - chęć wsparcia klubu i zespołu w awansie do ekstraklasy i na pewno będę z przyjemnością pracował z Michałem Spychałą.

Mieliście już okazję współpracować ze sobą w Legionowie, chociaż minęło od tego czasu 10 lat. Pewnie mało kto spodziewał się, że do takiej współpracy dojdzie w konfiguracji trener-asystent, biorąc pod uwagę, że obaj samodzielnie prowadziliście już różne zespoły w tym czasie.
- To nie do końca tak. Za pierwszym razem rzeczywiście współpracowaliśmy ze sobą w Legionowie. Wtedy najpierw Michał był pierwszym trenerem, później ja byłem tym pierwszym. Później mieliśmy bardzo owocny sezon w reprezentacji Polski do lat 18, kiedy zajęliśmy 5. miejsce w Europie. Następnie przez parę miesięcy pracowaliśmy razem w OSSM-ie Warszawa. Znamy się dobrze, a nasza dotychczasowa współpraca układała się bardzo dobrze. Mogliśmy się wielokrotnie kłócić i spierać, ale chodziło o merytoryczną sprawę, związaną tylko i wyłącznie z koszykówką. Nie wiem jak Michał, najlepiej jakby on sam się wypowiedział, ale ja bardzo dobrze wspominam tamten czas.



W Internecie pojawiły się już komentarze w stylu - jak to możliwe, żeby pogodzić na ławce dwa różne temperamenty? Da się to pogodzić, bo faktycznie patrząc z boku, inaczej reagujecie na sytuację na boisku?
- Na pewno się da. Będziemy myśleć o tym co się dzieje na boisku. Michał będzie rządził zespołem, ja będę mu pomagał, zobaczymy jak to wyjdzie, ale jestem pełen optymizmu.

Miniony sezon był z pewnością dla Legii bardzo dobry - zajęcie miejsca w czołowej czwórce, świetne mecze o finał ze Stalą. Rozkręcaliście się fantastycznie. Szkoda tylko tych meczów o 3. miejsce, bo te porażki z Krosnem mogą nieco zaburzyć postrzeganie dobrego wyniku, jaki bez wątpienia osiągnął trener z drużyną.
- Na ten sezon należy spojrzeć nie tylko pod kątem suchych wyników meczów, statystyk, czy miejsca w tabeli. To był bardzo ciężki sezon, gdyż jak już mówiłem wielokrotnie - kontuzje nas nie oszczędzały. Praktycznie cały czas mieliśmy kogoś "zepsutego" i wchodził ktoś nowy. Zespół rotował się cały czas. Wiele razy było tak, że na treningach nie mieliśmy więcej niż 8 osób do gry. Tu podziękowania z mojej strony dla Miłosza Wareckiego, naszego skautera, który brał czynny udział w treningu jako zawodnik, pomagał też nam Holnicki-Szulc, byśmy mogli dopiąć skład, by móc grać pięciu na pięciu. Patrząc na koniec sezonu, na play-off, jak rozgrywane były mecze ze Spójnią i Stalą, w mojej ocenie to był bardzo dobry sezon. Trzeba pamiętać, że niewiele zabrakło, a to my byśmy grali w finale. Można powiedzieć, że jednym rzutem "Żurka" z rogu, Stal zapewniła sobie to zwycięstwo. W piątym meczu w Ostrowie już nie daliśmy rady, albo psychicznie, albo fizycznie i wtedy zespół Stali był ewidentnie od nas lepszy. Jeśli chodzi o mecze z Krosnem o 3. miejsce, tu dotknęła nas sytuacja związana z naszym kapitanem, Arkiem Kobusem. Pozdrawiam jego, i jego rodzinę z całego serca. On wtedy nie mógł grać, a choćby play-off pokazał jak ważnym jest dla nas zawodnikiem. Byliśmy bardzo rozbici po meczach ze Stalą, nie podnieśliśmy się po nich. O ile jeszcze do przerwy w Krośnie, do czasu gdy starczyło nam zdrowia, siły i szczęścia, to biliśmy się, ale w drugiej połowie zabrakło nam mocy.

W rywalizacji ze Stalą, kiedy Legia zagrała świetne cztery spotkania, bardzo brakowało Marcela Wilczka. Stal tłumaczyła się po każdym meczu, że grali bez Andrzejewskiego, ale chyba jednak strata Marcela, pod kątem przydatności dla danej drużyny, była większa. Z nim ten finał pewnie dałoby się osiągnąć.
- W ogóle nie obchodzi mnie to, co straciła Stal. Jak już mamy rozmawiać w kwestii kontuzji i strat personalnych, powinniśmy rozmawiać o całym sezonie - ile Stal miała kontuzji przez cały sezon, a ile my - może wtedy mecze inaczej by się ułożyły i kto inny byłby na czołowych miejscach po sezonie zasadniczym. Rzeczywiście Marcela nam brakowało, i nie obchodzi mnie, że w Stali nie mógł grać ktokolwiek. Ich zespół, ich sprawa. Gdyby był Marcel, pewnie byśmy grali w finale i kto wie, o czym byśmy dzisiaj rozmawiali...

Stal była najlepszą drużyną w obecnym sezonie? Wiemy już, że awansowali, ale przed play-off wiele osób stawiało na Krosno.
- Stal była najlepsza, bo wygrała i nie ma co dorabiać do tego jakiejś ideologii. Cieszę się, że byliśmy jedynym zespołem, który aż tak się tej Stali postawił i naprawdę niewiele nam zabrakło, żebyśmy przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. Stal była najlepszym zespołem.



Na razie nie wiadomo, czy Stal dostanie licencję na grę w ekstraklasie. Dla Legii, wydaje się, że lepiej gdyby dostali - wtedy mniej będzie tak trudnych przeciwników w walce o awans. A cel na kolejny sezon jest chyba dojść jasny.
- Jeżeli Michał zbuduje zespół w taki sposób, że będzie to zestaw walczaków, talentu i będzie dobra chemia w zespole, to uważam, że nie powinniśmy się nikogo bać. Niech ta Stal będzie w rywalizacji z nami, to zlejemy ich mocniej niż 3-2. Większe znaczenie będzie miała zmiana zasad w ekstraklasie - Polaków może być mniej i migracja dobrych zawodników może zejść trochę niżej - do I ligi. Nie jest powiedziane, że ten, czy inny zespół, który w tym roku nie bił się w play-off, w kolejnym nie będzie dużo mocniejszy. W Tychach już teraz jest Piechowicz, a to jest jedna z lepszych opcji na swojej pozycji w tej lidze.

Będziecie się interesowali tymi "spadami" z ekstraklasy? One raczej nastąpią w wakacje, kiedy już część składu będzie ustalona?
- Mając w pamięci doświadczenia z ostatniego sezonu - okno transferowe już trwa. Można już teraz podpisać umowę z wartościowym zawodnikiem i można to samo zrobić tuż przed rozpoczęciem ligi. Różne rzeczy mogą się przydarzyć, trzeba tylko mieć pomysł na budowę tego zespołu i mieć kilka opcji w zanadrzu, żeby nikt nas nie mógł zaskoczyć.

Wiadomo, że cel drużyny się zmienia - teraz liczy się tylko awans. Co za tym idzie, zmiany kadrowe będą nieuniknione. Dużo ich będzie i które pozycje najbardziej będą wymagały wzmocnienia?
- Nie chcę wypowiadać się w tym temacie, bo to jest sprawa Michała. Na pewno będziemy się konsultować w tej kwestii. Jesteśmy dziś [rozmawialiśmy wczoraj - przyp. B.] umówieni na spotkanie i pewnie między innymi o tym będziemy dyskutować. Wszystko zależy od wizji Michała. Jeśli będzie chciał, żeby zostali wszyscy z obecnego składu, to zostaną. Jeśli będzie chciał coś zmieniać, będziemy prowadzić rozmowy.

Kto w zakończonym już sezonie zaskoczył pozytywnie, a kto negatywnie?
- Nie chciałbym zbyt dużo mówić, bo ostatnie moje szczere wypowiedzi, odbiły się straszną burzą w Internecie. Naszą siłą była zespołowość, mimo że byliśmy przetrzebieni kontuzjami. Mimo, że w decydujących meczach brakowało nam Marcela, to jednak byliśmy wszyscy razem i byliśmy dobrym zespołem.

Kibice, choćby na Żylecie, co mecz pytają mnie o to, dlaczego Czarek Trybański tak mało daje drużynie, jakby licząc, że to będzie taki "Shaq", który w pojedynkę wygra mecz, albo będzie dawał o wiele więcej - i zbiórek, i przede wszystkim punktów drużynie. Tego zabrakło choćby w decydującym meczu w Ostrowie. Jest szansa, że Czarek będzie lepiej wykorzystywany?
- Nie uważam, żeby Czarek był źle wykorzystywany, on miał dużo możliwości do grania. Trzeba pamiętać, że to nie jest dobra liga dla niego. Przeciwnicy stający naprzeciwko niemu, to byli dwumetrowi, stukilogramowi wielcy mężczyźni, którzy słysząc tylko nazwisko Trybański - NBA, chcieli mu dopierdzielić.

Może trzeba zrobić masę?
- Może tak, ale wydaje mi się, że w tym wieku już tego nie zrobi. Na jego grę złożyła się specyfika ligi oraz fakt, że Czarek był wielokrotnie okładany przez rywali, na co staraliśmy się zwracać uwagę sędziom. No i, co chyba najważniejsze, on przez 8 miesięcy sezonu, miał 3 miesiące kuracji antybiotykowej. Tego chyba nikt nie zniesie, to zostawiło odcisk na jego mocy z całą pewnością. Nie chcę powiedzieć, że jemu się nie chciało, czy źle się prowadził, bo tak na pewno nie jest i ja w to nie wierzę. Na pewno aspekt zdrowotny Czarka miał jednak duże znaczenie.

Kto był MVP całego sezonu w I lidze?
- Wydaje mi się, że najlepszym graczem był Tomek Ochońko, bo choćby z nami miał lepsze i gorsze mecze, ale tych lepszych miał dużo więcej. Wiem że "specjaliści" pisali, że słabo podawał, czy punktował, ale on punktował w ważnych momentach. W trudnych momentach brał ciężar gry na siebie i z tego co wiem, w finale również to zrobił. Uważam, że takim cichym bohaterem tego zespołu jest także Adrian Mroczek-Truskowski. To inteligentny gracz, który umie mądrze bronić, który umie w ważnym momencie zdobyć punkty, pomóc zespołowi, on rozumie grę i wydaje mi się, że był też takim zawodnikiem w tej lidze.

Taki król awansów, bo chyba w I lidze, wywalczył ich z różnymi klubami najwięcej.
- Coś w tym jest. Play-off to jest czas weteranów i ludzi, którzy znają się na koszykówce. Wydaje mi się, że "Mroku" właśnie taki jest.



Bartek Ornoch przez większość sezonu zasadniczego grał niewiele, natomiast więcej szans otrzymał od trenera w decydujących meczach play-off. Myślicie o tym, żeby Bartek dalej rozwijał się w Legii?
- Bartek bardzo poprawił się w obronie i dlatego zaczął grać. On był wiele razy próbowany w trakcie sezonu zasadniczego, ale źle wyglądał pod kątem obrony. To był jego mankament. Szacunek dla niego, bo on się rozwija i staje się lepszym obrońcą, jest dobrze usposobiony w ataku, bo potrafi trafić trudne rzuty z daleka, dołożył do tego obronę i dlatego grał. Tu nie ma jakiejś specjalnej tajemnicy - na jego pozycji nie było akurat większych kontuzji, po prostu wydaje mi się, że Bartek idzie w dobrą stronę.

Czy jest trener zadowolony ze współpracy z trenerem przygotowania motorycznego, który dołączył do sztabu w końcówce sezonu? Zawodnicy wypowiadali się o Michale bardzo pozytywnie. Czy on zostanie na kolejny sezon?
- Jestem bardzo zadowolony. To kolejna sprawa, o której musi zdecydować Michał Spychała, ale ja wystawię mu jak najlepszą opinię. On się zna na tym co robi, jest lubiany przez zespół, ten go słucha, mimo, że jest to chłopak w ich wieku, a od niektórych z zawodników nawet młodszy, widać że zna się na swoim fachu, a specyfika koszykówki nie jest mu obca. Na pewno będę sugerował, żeby Michał został, ale wszystko zależy od pierwszego trenera.

Który mecz Legii w minionym sezonie był najlepszy?
- Mi się najbardziej podobał drugi mecz w Ostrowie, który wygraliśmy. Tam była ogromna walka, świetna obrona, dobry atak, ogromna dramaturgia i bardzo smakowało to zwycięstwo. Podobny mecz mieliśmy w Łańcucie - też mecz walki, rozwiązań w ataku. Mam wrażenie, że gdybyśmy mieli więcej możliwości w rotacji, przez kontuzje, to kilka meczów u nas - z Łańcutem, czy Stalą, wyglądałoby zupełnie inaczej. Część tych meczów graliśmy naprawdę dobrze. Na wyjeździe zagraliśmy świetny mecz w Tychach, tak samo mecz kończący serię I rundy play-off ze Spójnią w Stargardzie. Tam Czarek wiele wniósł do naszej gry. Kilka meczów było dobrych, ale najlepsze to jak wspomniałem - ten zwycięski w Ostrowie i Łańcucie.

Zauważyłem zależność, że gdy Bierwagen i Kobus nie są w formie strzeleckiej i ciułają po kilka punktów, Legia przegrywała. Natomiast, gdy przynajmniej jeden z nich odpali na dobrym poziomie, nie ma porażek.
- To są ludzie bardzo dobrze usposobieni w ataku, z trochę inną specyfiką. To są liderzy punktowi - oni nie boją się oddawać rzutów. Na pewno też są troszkę różni. Jakby ich złączyć w jednego gracza, to chyba mielibyśmy jakiegoś Jordana, czy Le Brona.

Bez przesady, Arek ponoć sam jest już kompletnym zawodnikiem.
- Chyba nie do końca tak powiedział, ale to dobry żart. Gdyby Arek by bronił tak jak Mateusz, a Mateusz myślał i rzucał tak jak Arek, to na pewno wyszedłby z tego fajny zawodnik.

Rozmawiał Bodziach


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.