Tomasz Andrzejewski - fot. Legionisci.com
REKLAMA

Andrzejewski: Z moim zdrowiem wszystko dobrze

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

W czwartek Legia podpisała kontrakt z doświadczonym skrzydłowym, Tomkiem Andrzejewskim. W rozmowie z LL!, nasz nowy zawodnik mówi m.in. o tym co zdecydowało o jego przenosinach do Warszawy, a także sytuacji zdrowotnej po odniesionej w kwietniu kontuzji.

Długo trwały Twoje rozmowy z Legią? Już wcześniej w mediach Twoje nazwisko wymieniane były przy okazji Legii, Anwilu i innych. Co zdecydowało o tym, że właśnie Legia, pierwsza liga i ambitne cele?
Tomasz Andrzejewski: Kontakt z prezesem Jankowskim utrzymywałem dość długo. Dlaczego Legia? Były od razu konkrety, ambitne cele - klub chce awansować do ekstraklasy. Mam nadzieję, że moja osoba pomoże w tym. Rozmowy były naprawdę krótkie i rzeczowe.

W minionym sezonie wywalczyłeś ze Stalą Ostrów awans do ekstraklasy. Były szanse, żebyś został w Ostrowie Wielkopolskim?
- Wcześniej tak, przed odniesieniem kontuzji. Później to poszło w niepamięć. Były jeszcze później rozmowy ze Stalą, ale to już jest historia. Mam nadzieję, że w swoim życiorysie zapiszę teraz najlepsze mecze z Legią i awans.

Jak wspominasz rywalizację Legii ze Stalą z minionego sezonu. Chyba dość niespodziewanie Legia postawiła Wam aż tak trudne warunki, decydowało piąte spotkanie, w którym wszystko mogło się zdarzyć.
- My się tego spodziewaliśmy. Jeżeli jakaś drużyna awansuje do play-off, to nie ma znaczenia, czy weszła tam z miejsca ósmego, czy pierwszego. Nie przypadek decyduje o tym, że 8 najlepszych drużyn bije się o awans. Legia była najcięższym dla nas przeciwnikiem, najtwardszym. Do rozstrzygnięcia rywalizacji potrzebny był piąty mecz, który decydował o wszystkim. Mieliśmy przewagę parkietu i to wykorzystaliśmy. Nie ma jednak co ukrywać, że mecze z Legią były bardzo zacięte i kosztowały nas dużo zdrowia.

Śledziłeś na pewno sytuację na rynku transferowym. Wiadomo, że Legia ma postawiony ambitny cel, ale o jego osiągnięcie może być nawet trudniej niż przed rokiem. Wzmocniły się bowiem nie tylko zespoły z czołówki, ale także te z dalszych miejsc I ligi.
- Każdy buduje drużynę w miarę swoich możliwości. Trzeba jednak pamiętać, że nie grają podpisy na kontraktach, tylko zawodnicy. Liga wszystko zweryfikuje. To, że któraś drużyna składać się będzie z samych gwiazd, nie znaczy, że ten zespół awansuje. Przerabiałem to już w swojej karierze - ze Stalą Stalowa Wola udało się nam awansować do ekstraklasy z siódmego miejsca. Sezon dopiero przed nami, droga jeszcze daleka, ale dopiero mecze ligowe pokażą, w jakim jesteśmy miejscu. Podchodzę do wszystkiego bardzo pozytywnie, nie wybiegać myślami zbyt daleko do przodu. Skupiam się na tym co będzie dziś i jutro. Jestem dobrej myśli, człowiekiem pozytywnie nastawionym do życia.

Jak Twoja sytuacja zdrowotna - czy już od początku przygotowań będziesz mógł trenować na maksymalnych obrotach, czy raczej trenerzy będą musieli oszczędzać Cię trochę.
- To pytanie zadał mi już pierwszy trener. Mogę uspokoić, że z moim zdrowiem, a także z moją nogą jest już wszystko w porządku. Zaczynam przygotowania z drużyną na pełnych obrotach. Byłbym zdziwiony, jakby mnie w tym wieku i po tylu sezonach biegania za piłką nic nie bolało. Wtedy byłbym bardziej zaniepokojony. A, że gdzieś czasem "strzyka", znaczy że wszystko dobrze funkcjonuje. Jestem zdrowy, dobrej myśli i pozytywnie nastawiony.

Przygotowania do sezonu zaczynacie za kilkanaście dni. Masz już upatrzone mieszkanie w Warszawie, kiedy przeprowadzka?
- Powiem szczerze, że jeszcze nie. Prezes zapewnił mnie, że w najbliższym czasie to zostanie załatwione. Odnośnie przeprowadzki to w moim przypadku nic skomplikowanego. Po prostu pakuję jedną torbę, wsiadam w samochód i przyjeżdżam. To będzie dla mnie szósty rok, który spędzę sam bez rodziny. Oczywiście kontakt z rodziną będę miał cały czas. Można powiedzieć, że jestem do tego przyzwyczajony, nie jest to dla mnie nowa sytuacja.

W Ostrowie mogliście liczyć na doping przez całe mecze. Podobnie jak z pewnością wiesz, jest w Warszawie. Jak wspominasz warszawską publiczność, którą na razie mogłeś poznać "z drugiej strony barykady", bo jako zawodnik drużyny gości?
- Muszę się przyznać, że uwielbiam takich kibiców, którzy dopingują cały mecz. Legia ma takich kibiców, wszyscy dopingują na stojąco, cały mecz jest głośno, pełna mobilizacja. Uwielbiam taki doping pełną parą, to dodaje skrzydeł i otuchy. Będzie to nasz szósty zawodnik.

Kilka razy wywalczyłeś już awans do ekstraklasy. Masz jakiś przepis na sukces, jakiś patent?
- Wydaje mi się, że trzeba przede wszystkim zdrowia, cierpliwości i wytrwałości. Wiadomo, że meczów do rozegrania jest sporo, a jak wszystko dobrze "zatrybi", to można świętować awans. Wszyscy chcieliby go od razu, ale zazwyczaj jest tak, że najpierw trzeba przegrać kilka meczów. Charakter pokazuje się właśnie tym, że drużyna potrafi się podnieść.

Rozmawiał Bodziach

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.