Ekstraklasa
1. kolejka

18000
Szczecin
1.08.2004
19:00
Pogoń Szczecin
Legia Warszawa
Pogoń Szczecin
1-2
Legia Warszawa
6' Matlak (k)
(1-1)
Włodarczyk 31'
Sokołowski I 63'
80 Krzysztof Pilarz
11 Grzegorz Matlak
27 Mariusz Masternak
13 Julcimar
0 Mauro Sergio da Silva
18 Przemysław Kaźmierczak
9 Maciej Terlecki 67'
7 Rafał Grzelak
25 Sergio Batata 80'
0 Giuliano Marinho dos Santos 46'
78 Olgierd Moskalewicz
29 Waldemar Grzanka
30 Artur Bugaj 80'
3 Michał Probierz 46'
6 Łukasz Trałka 67'
33 Paweł Magdoń
15 Nascimento Rodrigo
2 Michał Łabędzki
Artur Boruc 1
Marek Jóźwiak 4
Dickson Choto 2
Wojciech Szala 3
84' Bartosz Karwan 14
Łukasz Surma 8
Jacek Magiera 18
91' Tomasz Sokołowski I 22
Tomasz Kiełbowicz 11
Piotr Włodarczyk 9
93' Marek Saganowski 10
Andrzej Krzyształowicz 12
91' Dariusz Dudek 20
Jakub Rzeźniczak 25
Mirko Poledica 17
84' Tomasz Sokołowski II 7
Leo Kurauzvione 19
93' Anatolij Dorosz 23
Trener: Pavel Malura
Asystent trenera: Bogusław Baniak
Kierownik drużyny: Ryszard Mizak
Lekarz: Dariusz Lejman
Masażyści: Dariusz Dalke, Radosław Pacuła
Trener: Dariusz Kubicki
Asystent trenera: Krzysztof Gawara
Kierownik drużyny: Ireneusz Zawadzki
Lekarz: Stanisław Machowski
Masażyści: Jerzy Somow, Zbigniew Sęktas
Sędziowie
Główny: Antoni Fijarczyk
Asystent: Katarzyna Nadolska
Asystent: Tadeusz Gandarz
Relacja

Na początek 3 punkty

Inaugurację mamy już za sobą. Po zaciętym meczu Legia pokonała Pogoń 2-1. Zaczęło się bardzo nieciekawie, bo Marek Jóźwiak spowodował rzut karny, a Grzegorz Matlak pewnie zamienił go na gola. Jednak w 31 minucie po błędzie obrony gospodarzy Piotr Włodarczyk doprowadził do wyrównania. W drugiej połowie oglądaliśmy szybkie akcje z jednej i drugiej strony, ale decydujący cios w 63 minucie zadała Legia, a konkretnie Tomasz Sokołowski. Ale po kolei...

Gdy zespoły wychodziły na boisko, na wysokiej trybunie szczecińskiego stadionu ukazała się ułożona z kartonów podniesionych przez fanów wspólna flaga z barw obu klubów. Chwilę później przyszedł czas na przedmeczowe uroczystości. Pierwszą było ogłoszenie przez spikera, że pięć dni temu Rada Miasta Szczecina stadionowi Pogoni nadała nazwę im. Floriana Krygiera. Nestor szczecińskiej piłki, 94-letni dziś Krygier nie krył wzruszenia, gdy prawie 20 tysięcy gardeł odśpiewało mu "sto lat". To dzięki niemu 40 lat temu Pogoń po raz pierwszy awansowała do ekstraklasy i po raz pierwszy na szczecińskim stadionie gościła warszawską Legię.
Chwilę później na stadionie zaległa głucha cisza dla uczczenia 60. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Na tę okazję drużyna Legii wychodząc na boisko ubrana była w czarne stroje z białym napisem na piersiach "Godzina W". Natomiast na płocie okalającym trybuny pojawił się transparent, także czarnego koloru z napisem "1944-2004 - pamiętamy". Ciszę przerwał któryś z kibiców intonując Mazurka Dąbrowskiego i chwilę później cały stadion odśpiewał hymn narodowy.
Sam mecz także stał na bardzo wysokim poziomie. Przez pierwsze 20 minut ambitnie grająca Pogoń nie pozwalała legionistom na skonstruowanie skutecznej akcji pod własną bramką. Portowcy przerywali akcje gości już w połowie boiska. Największe zagrożenie ze strony Pogoni powstawało na lewej stronie, gdzie brylował pozyskany z Lecha Poznań Rafał Grzelak. To on najczęściej podawał do wysuniętych Sergia Bataty i Olgierda Moskalewicza.

Brazylijczyk, który przed meczem otrzymał puchar dla najlepszego zawodnika poprzedniego sezonu, w niedzielnym meczu aż trzykrotnie nie wykorzystał znakomitych sytuacji. Ale to właśnie po faulu na nim sędzia w 5. min podyktował rzut karny. Batata, wbiegający w pole karne, został złapany za rękę przez Marka Jóźwiaka. Legionista ujrzał za to żółty kartonik. Pewnym egzekutorem "jedenastki" był Grzegorz Matlak, strzelając mocno w prawy róg bramki Artura Boruca. Pierwszą skuteczną akcję goście przeprowadzili w 22 min, ale Krzysztof Pilarz obronił najpierw silny strzał z daleka Tomasza Sokołowskiego I, a chwilę później zdążył jeszcze złapać dobitkę Piotra Włodarczyka. 3 min później powinno być 2:0 dla Pogoni, ale Batata, który dostał idealne podanie od kapitana Pogoni Olgierda Moskalewicza, mając przed sobą tylko pustą bramkę, kompletnie się pogubił. W 31 min Pogoń sama sprokurowała wyrównanie. Mauro da Silva nie zauważył, ze z bramki wychodzi Pilarz i chcąc mu podać przelobował własnego bramkarza. Piotrowi Włodarczykowi pozostało już tylko wepchnąć piłkę do pustej bramki.
Od tej pory obie drużyny stwarzały dogodne sytuacje. Wśród legionistów strzelali najczęściej Sokołowski I, Saganowski i Włodarczyk, z drugiej strony na bramkę Boruca strzelali Batata, Kaźmierczak i Moskalewicz. Jednak w pierwszej połowie wynik nie uległ zmianie.

Zmienił się za to w 62 min, kiedy to ponownie błąd obrońców gospodarzy wykorzystali legioniści. Na polu karnym pozostali nie pilnowani Sokołowski I i Marek Saganowski. Sokołowski dwukrotnie strzelał z 10 metrów. Za pierwszym razem Pilarz odbił piłkę przed siebie, ale przy dobitce już nie miał szans. Na kwadrans przed końcem Legia powinna strzelić trzeciego gola, ale Saganowski, mając przed sobą leżącego Pilarza, trafił w niego i skończyło się na rzucie rożnym. W ostatniej minucie Grzegorz Matlak próbował zmienić wynik meczu, ale jego strzał z 20 m minimalnie minął słupek.

Żródło: PAP

Minuta po minucie










Relacja z trybun

Nadrabianie zaległości

Po rocznej przerwie, w tym roku ponownie mogliśmy odwiedzić naszych przyjaciół ze Szczecina na meczu Pogoń-Legia. Termin tego spotkania nie był jednak najszczęśliwszy, bowiem 1 sierpnia obchodziliśmy 60. rocznicę Powstania Warszawskiego. Wielu legionistów z tego powodu została w stolicy, by brać udział w obchodach PW. Nie zabrakło jednak chętnych do wyjazdu na Pomorze. Część z nas przyjechała do Szczecina sporo wcześniej, aby połączyć przyjemne z pożytecznym, czyli wypoczynek z meczem. Byli też tacy, którzy do Szczecina jechali z miejscowości typowo wypoczynkowych oraz Kostrzynia, gdzie odbywał się coroczny Przystanek Woodstock. Najliczniejsza grupa wyruszyła oczywiście z Warszawy.
Podróż, w zależności od miejsca startowego zajmowała nam od kilku do kilkunastu godzin. Setki samochodów, przystrojonych w barwy obu drużyn zmierzały w kierunku stadionu "Portowców". 300 kibiców Legii już w Warszawie otrzymało darmowe bilety na stadion. Reszta musiała się w nie zaopatrzyć w kasach. Niestety, bilety za 15zł szybko się skończyły i warszawianie musieli nabyć wejściówki po 30zł. Tłok przed wejściem był spory. Było widać, że zainteresowanie spotkaniem jest olbrzymie. Ostatecznie na stadionie im. Floriana Krygiera zebrało się nas ponad 500 osób. Dokładniejszą ilość kibiców gości ciężko podać, gdyż siedzieliśmy wymieszani z Portowcami.
Ultrasi Pogoni dobrze przygotowali się do meczu przyjaźni. Ten otworzyła kartoniada z napisem "TC TB". Minutą ciszy uczciliśmy pamięć o wydarzeniu sprzed 60 lat. Na płocie wywiesiliśmy transparent "Polska Walcząca 1944-2004 Pamiętamy!". Po kilkudziesięciu sekundach ciszy, cały stadion odśpiewał hymn Polski. Wiele osób miało w tym momencie łzy w oczach.
Sam mecz rozpoczął się dla nas nieciekawie. Już w siódmej minucie gospodarze objęli prowadzenie po bramce z rzutu karnego. Stadion eksplodował! Początkowo nasi piłkarze nie radzili sobie najlepiej, ale z minuty na minutę rozkręcali się. Doping na trybunach był niezły. Pieśni o Pogoni, przeplatały się z legijnymi szlagierami. Kozacko wychodziło klaskanie całego młyna - równiusieńkie. Była również fala, która dwukrotnie okrążyła cały stadion.
Po pół godzinie gry do bramki trafił Piotrek Włodarczyk. Bramka ta padła zaraz po zdarzeniu, które nie powinno mieć miejsca. Jeden z kibiców, siedzących na płocie, spadł z niego. Ochrona tymczasem postanowiła zawinąć kibica. Wywołało to niepotrzebne emocje. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1-1. W przerwie większość z nas udała się po zimne napoje, które przy prażącym słońcu były konieczne. Ultrasi Pogoni więcej atrakcji pokazali po przerwie, niż w I odsłonie spotkania. Było kilka tysięcy serpentyn w barwach, sektorówka z racami, jednobarwne flagi w barwach Pogoni, a także folie aluminiowe oraz saletra. Do tego głośny doping przez pełne 90 minut. Warszawiacy również lepiej pokazali się po przerwie. Nasz doping w końcu był równy i donośny. "Legiaaa Warszawaaa" niosło się z naszego sektora przez dobre kilkanaście minut. Innym przebojem było "Jesteśmy zawsze tam...". Wielokrotnie pozdrawialiśmy Pogoń i informowaliśmy o tym, że "Nasza zgoda najlepsza w Polsce jest".
Inna sprawa, że sielankową atmosferę psuły gwizdy piknikowej części widowni. Niecałe 20 minut drugiej połowy potrzebowali legioniści, by wyjść na prowadzenie. Po strzele Tomka Sokołowskiego, piłka zatrzepotała w siatce Pogoni. Z jednej strony radość 500 fanów, z drugiej nieco mniej uradowane miny gospodarzy. Ci liczyli na remis. Do końca jednak, mimo pomocy publiczności, nie udało się "granatowo-bordowym" pokonać Boruca po raz drugi. Końcówka meczu była nerwowa. Udało się nam jednak dowieźć wynik do końca i zapisać pierwsze w tym sezonie 3 punkty na swoim koncie.
Po końcowym gwizdku kibice podziękowali zawodnikom za grę. Ci długo jednak nie mogli się zdecydować, czy podejść pod nasz sektor. Ostatecznie, po interwencji Boruca, cała drużyna przybiła z nami piątki. Przyjaciół ze Szczecina pocieszaliśmy, że z taką grą, jeszcze wiele razy w tym sezonie będą świętowali zwycięstwa. Po meczu miało miejsce wiele imprez umacniających zgodę. Legioniści na pewno jeszcze długo bawić się będą w okolicach Szczecina. Ale po roku przerwy, trzeba przecież nadrobić zaległości ;-).
Teraz czeka nas kolejny wyjazd. W piątek legijna brać wyruszy w kierunku Wronek. Tam, oprócz frekwencji, możemy spodziewać się dobrej oprawy.

Autor: Bodziach

Komentarze (0)

© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.