Ekstraklasa
6. kolejka

5000
Łęczna
19.09.2004
17:00
Górnik Łęczna
Legia Warszawa
Górnik Łęczna
1-2
Legia Warszawa
39' Jezierski
(1-2)
Poledica 28'
Surma 44'
96 Robert Mioduszewski
17 Mariusz Pawelec
3 Artur Bożyk
14 Bartosz Jurkowski
2 Grzegorz Bronowicki 82'
8 Paweł Bugała
4 Ireneusz Kościelniak 78'
19 Sławomir Nazaruk
9 Sebastian Szałachowski
8 Sylwester Czereszewski 53'
19 Remigiusz Jezierski
0 Artur Sejud
4 Dawid Sołdecki
20 Mirosław Budka 53'
7 Janusz Wolański
4 Veljko Nikitović 82'
70 Tomasz Brzyski 78'
Artur Boruc 1
Mirko Poledica 17
Wojciech Szala 3
Marek Jóźwiak 4
Tomasz Kiełbowicz 11
78' Dariusz Dudek 20
Łukasz Surma 8
92' Tomasz Sokołowski I 22
46' Bartosz Karwan 14
Marek Saganowski 10
Piotr Włodarczyk 9
Andrzej Krzyształowicz 12
46' Jakub Rzeźniczak 25
92' Tomasz Sokołowski II 7
Marcin Smoliński 13
78' Leo Kurauzvione 19
Trener: Bogusław Kaczmarek
Asystent trenera: Marek Kostrzewa
Kierownik drużyny: Ryszard Majewski
Lekarz: Krzysztof Bojarski
Masażyści: Maciej Kołodziejczyk
Trener: Dariusz Kubicki
Asystent trenera: Krzysztof Gawara
Kierownik drużyny: Ireneusz Zawadzki
Lekarz: Stanisław Machowski
Masażyści: Zbigniew Sęktas, Jerzy Somow
Sędziowie
Główny: Robert Małek
Relacja

Plan wykonany

Legia wygrała w Łęcznej z Górnikiem 2-1. Bramki na wagę zwycięstwa zdobyli Mirko Poledica oraz Łukasz Surma. Dzięki tej wygranej Legia nie traci kontaktu z ligową czołówką, a nawet lepiej odrobiła 2 punkty do prowadzącej Wisły.
Piłkarze obydwu drużyn stworzyli w niedzielę interesujące widowisko. Gospodarze przystąpili do gry z chęcią rehabilitacji za fatalny przed tygodniem występ w Katowicach i od pierwszych minut podjęli otwartą walkę.

W pierwszym kwadransie dwukrotnie w 2 i 10 minucie strzelał Remigiusz Jezierski, ale Artur Boruc nie dał się pokonać. W 20 minucie pod bramką Górnika groźną sytuację zażegnał Piotr Bronowicki, wślizgiem wybijając piłkę Piotrowi Włodarczykowi, kiedy ten wychodził na tzw. czystą pozycję strzelecką. W 23 minucie tuż nad bramką główkował Dariusz Dudek, ale dwie minuty
później po dośrodkowaniu z kornera wykonywanego przez Tomasza Sokołowskiego I precyzyjną "główką" popisał się Mirko Poledica, nie dając szans obrony Robertowi Mioduszewskiemu. Niezrażeni gospodarze dążyli do wyrównania, co przyniosło efekt w 37 minucie, kiedy Remigiusz Jezierski po indywidualnej akcji pokonał Artura Boruca. W 40 minucie golkiper Legii z trudem wybił na róg piłkę po strzale Ireneusza Kościelniaka. Tuż przed przerwą kapitalnie kopnął piłkę z 20 metrów Łukasz Surma, umieszczając ją tuż pod spojeniem słupka z poprzeczką.

Po zmianie stron nadal prowadzona była otwarta gra i obydwie drużyny miały sytuacje dogodne do zdobywania goli. Wśród gospodarzy bliscy szczęścia byli w 56 minucie Paweł Bugała, w 62 Sławomir Nazaruk i w 64 Ireneusz Kościelniak, ale najlepszej okazji nie wykorzystał w 78 minucie Artur Bożyk, który będąc kilka metrów od bramki Boruca, nie potrafił opanować piłki. W 61 minucie po zaskakującym strzale Tomasza Sokołowskiego I z ponad
30 metrów gospodarzy uratowała poprzeczka. W 78 minucie na boisku pojawił się Leo Kurauzvione i szybko błysnął ładnym strzałem. Piłka po rykoszecie niemalże przelobowała Mioduszewskiego, ale ten końcówką palców podbił futbolówkę i ta trafiła tylko w poprzeczkę.

W końcówce nie wydarzyło się już nic godnego uwagi i Legia wywiozła 3 punkty z Łęcznej. Teraz "Wojskowych" czeka kolejny mecz wyjazdowy. Tym razem w ramach Pucharu Polski zagramy ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki. Spotkanie odbędzie się w środę o godzinie 18.

Autor: Woytek

Minuta po minucie










Relacja z trybun

Niech żyje nam prezes naszego klubu

"Łubu dubu łubu dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu" śpiewało kilkunastu kibiców, którzy zajęli sektor dla gości w Łęcznej. Dzięki uprzejmości naszego prezesa, ponad 100 fanów nie mogło wejść na stadion. Dziękujemy, prezesie!
Sprzedaż biletów na mecz z Górnikiem Łęczna rozpoczęła się w czwartek, kiedy 4000 kibiców dopingowało Legię w Wiedniu. Sporo osób do stolicy wróciło w sobotę, czyli ostatniego dnia sprzedaży wejściówek na dzisiejszy wyjazd. Nie bacząc na brak biletu, wiele osób udało się do nieodległej miejscowości, licząc że na miejscu uda się kupić bilety. Trasa z Warszawy na Lublin była patrolowana przez policję. Już ok. 100 km przed Kozim Grodem stały pierwsze patrole, zatrzymujące wszystkie samochody na warszawskich blachach i spisujące ich pasażerów. Kolejne nieproszone patrole stały tuż przed samą Łęczną. Pierwszy transporter "obczajał" samochody i nadawał kolejnemu te, które trzeba zatrzymać. Tutaj miała miejsce dokładniejsza rewizja pojazdów. W Łęcznej parkowaliśmy nasze pojazdy w innym miejscu, niż przy ostatniej naszej wizycie - tuż pod sektorem dla gości [ten zmienił się trochę - obecnie nad nim znajduje się dach]. Byli też tacy, którzy dojechali na mecz pociągiem. 25-osobowa grupa, wysiadając z pociągu w Lublinie, dalszą drogę pokonała busem zza wschodniej granicy ;-)
Na sektor mogli wejść jedynie posiadacze naładowanych kart chipowych. Organizatorzy zawodów poinforomowali, że takich osób jest 96. Początkowo udawało się wchodzić po 2-3 osoby na jedną kartę. Później już nie było tak różowo. Na sektorze było niewiele ponad 100 osób, na płocie zawisło 7 flag. Cały czas trwały rozmowy z prezesem Górnika, obeserwatorem PZPN oraz policją. Wszyscy wykazywali dobrą wolę - chcieli, aby kibice Legii weszli na stadion. Zgodę na to musiał "tylko" wyrazić prezes Zygo. Nie wyraził... Próbowaliśmy zachęcić "kochanego wujka", aby przyszedł do nas porozmawiać, śpiewając "Bądź mężczyzną - podejdź do nas". Na nic się to zdało. Prezes nie opuścił wygodnego fotelika na trybunie honorowej i nie pofatygował się, aby porozmawiać z kibicami. Nie pomogły prośby działaczy Górnika, którzy chcieli nakłonić Zygo do podejścia pod "klatkę". Wobec tego zdecydowaliśmy, że skoro nasi ziomale nie mogą obejrzeć meczu, to my też go nie obejrzymy. Gdy flagi zostały zdjęte z płotu, a wszyscy kibice Legii szykowali się do opuszczenia sektora... ochrona zamknęła bramę na kłódkę, tym samym uniemożliwiając nam wyjście z trybun. Jeszcze przed meczem zdesperowani kibice chcieli siłą wedrzeć się na sektor. Ochrona za pomocą gazu poradziła sobie jednak z nimi. Tak więc byliśmy w kropce. Jednych nie chcieli wpuścić na sektor... innych z niego wypuścić.
Na początek spotkania śpiewamy nasz hymn. Później już tylko hasła skierowane do prezesa oraz PZPN. Do tych drugich przyłączyli się miejscowi. Młyn Górnika skandował również "Wpuśćcie kibiców" oraz "Piłka nożna dla kibiców", za co otrzymali od nas brawa. Jak można się było spodziewać, nic to nie dało. "Zygo frajerze, nam Legii nikt nie odbierze" - to już przerabialiśmy na początku sezonu... jak widać to nie koniec walki z działaczami.
Gospodarze prezentowali się nie najgorzej. Doping ich stał na średnim poziomie, ale przynajmniej się starali. Ponadto zaprezentowali kartoniadę [jakie hasło przedstawiała - nie rozszyfrowaliśmy - prawdopodobnie GKS], szarfy, wulkany sceniczne, bengale i stroboskopy. My, ze względu na opisane wcześniej zajścia, rezygnujemy z oprawy [fan club Legii - EastFront przygotował kilka atrakcji]. Po bramce Poledicy w naszym sektorze chwilowa radość. Niedługo później okazuje się, że część niewpuszczonych kibiców nie odpuściła zupełnie. Łąkami i polami, udało im się przedostać na trybunę gospodarzy, sąsiadującą z naszym sektorem. Okazało się, że takich osób było kilkadziesiąt. Na trybunach było nas łącznie ok. 180 osób, ale cały czas ponad setka stała przed wejściem. Niestety do końca meczu.
Nie tracąc humoru, kibice ci zaczęli prowadzić doping zza płotu. Odpalili nawet racę, po czym miał miejsce dialog fanów wpuszczonych i niewpuszczonych - na pytanie "Kto wygra mecz?!" odpowiedź mogła być jedna. Legia! Tak też się stało... wynik 2-1 utrzymał się do końca meczu. Wcześniej kilkakrotnie głośniej zaśpiewaliśmy, ale nie było to to, co pokazaliśmy w Wiedniu. Powodem oczywiście solidarność z ziomkami, którzy jadąc parę godzin na mecz... powąchali klamkę. Jeszcze raz prezesie, dziękujemy! Przed końcowym gwizdkiem odpalone zostały 4 race i kilka stroboskopów. Po nim piłkarze podeszli pod nasz sektor i podziekowali za wsparcie. Gdy część zawodników kierowała się już do szatni... Wojtek Szala podbiegł pod płot, gdzie stali niewpuszczeni kibice. Jakież było ich zdziwienie, gdy Szala zaczął przybijać z nimi piątki. Przykładem Szali poszli inni. I takim miłym akcentem zakończyliśmy ten wyjazd.
Niestety, gdy wydawało się, że wojna z działaczami jest zakończona, wszystko zaczyna się na nowo. Najpierw nieprawdziwe wypowiedzi prezesa na temat naszego wyjazdu do Wiednia, a teraz jego zachowanie poniżej krytyki w Łęcznej. Tego Pan chciał?
W środę czeka nas wyjazd do pobliskiego Nowego Dworu Mazowieckiego. Tym razem nie będzie obowiązku posiadania kart wyjazdowych, bowiem te nie obowiązują na spotkania Pucharu Polski. Do legijnego miasteczka z pewnością pojedzie spora rzesza kibiców z Warszawy.

Autor: Bodziach

Komentarze (1)

© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.