Ekstraklasa
15. kolejka

7000
Warszawa
19.03.2005
18:15
Legia Warszawa
Amica Wronki
Legia Warszawa
1-1
Amica Wronki
11' Saganowski (k)
(1-0)
Kryszałowicz 90+3'
1 Artur Boruc
7 Tomasz Sokołowski II
25 Jakub Rzeźniczak
3 Wojciech Szala
11 Tomasz Kiełbowicz
14 Bartosz Karwan 73'
21 Aleksandar Vuković
8 Łukasz Surma
13 Marcin Smoliński 67'
9 Piotr Włodarczyk 82'
10 Marek Saganowski
12 Andrzej Krzyształowicz
17 Dariusz Zjawiński 82'
18 Jacek Magiera
19 Marcin Rosłoń 67'
22 Tomasz Sokołowski I 73'
24 Ireneusz Kowalski
26 Paweł Kaczorowski
Arkadiusz Malarz 1
Paweł Skrzypek 2
Maris Smirnovs 3
Dariusz Dudka 15
Jarosław Bieniuk 6
Marcin Burkhardt 18
91' Jaroslav Simr 24
65' Karol Gregorek 7
64' Rafał Murawski 6
Mateusz Bartczak 18
Jacek Dembiński 10
Radosław Cierzniak 33
Dawid Kucharski 4
Piotr Dziewicki 5
65' Dawid Banaczek 8
64' Paweł Kryszałowicz 14
Grzegorz Wojtkowiak 23
91' Filip Burkhardt 87
Trener: Jacek Zieliński
Asystent trenera: Lucjan Brychczy
Kierownik drużyny: Ireneusz Zawadzki
Lekarz: Stanisław Machowski
Masażyści: Jerzy Somow, Zbigniew Sęktas
Trener: Maciej Skorża
Asystent trenera: Waldemar Fornalik
Kierownik drużyny: Marek Pogorzelczyk
Lekarz: Tomasz Piontek
Masażyści: Maciej Łopatka, Andrzej Kasprzak
Sędziowie
Główny: Tomasz Pacuda (Częstochowa)
Asystent: Patryk Podwysocki
Asystent: Dariusz Wardak
Techniczny: Tomasz Witkowski
Relacja

Stracone dwa punkty

Remis po takim meczu jest bardzo bolesny... Jeszcze gorszy wydaje się gdy spojrzymy na minutę, w której goście wyrównali. Przez ostatnich kilka lat to Legia dobijała Amikę w końcówkach. Tym razem stało się odwrotnie. Legioniści przeważali przez cały mecz. Stwarzali sporo groźnych sytuacji. Dwie z nich zakończyły się rzutami karnymi – wykorzystany został tylko jeden. Goście nie pokazali nic ciekawego poza skuteczną grą destrukcyjną. Jakby jednak na to nie patrzeć, swój cel osiągnęli. Teraz Legii pozostaje liczyć na jutrzejszy cud na Konwiktorskiej. Dzisiejszy remis to jednoznacznie porażka, jak to trafnie ujął po meczu Artur Boruc. Piłkarze Legii zasłużyli na zwycięstwo, ale nie od dziś wiadomo, że piłka nożna nie należy do najsprawiedliwszych sportów.

Do tego spotkania Legia przystępowała osłabiona brakiem Jarzębowskiego, Choto i Djokovicia. W drużynie Amiki najwięcej zamieszania zrobił niespodziewany spóźniony start ligi. Pomieszało to nieco szyki trenerowi Maciejowi Skorży. W dzisiejszym meczu miał nie zagrać Paweł Kryszałowicz, ale ostatecznie znalazł się na ławce rezerwowych.

Punktualnie o 18:15 sędzia Tomasz Pacuda z Częstochowy rozpoczął mecz między Legią Warszawa a Amiką Wronki. Już w 2. minucie mogło być 1:0 dla gości! Jaroslav Simr znalazł się sam przed bramką Legii, ale jego strzał kapitalnie obronił Artur Boruc. W 5. minucie Piotr Włodarczyk także mógł wpisać się na listę strzelców, jednak jego uderzenie z pola karnego trafiło w obrońcę. Chwilę później ponownie Włodarczyk został minimalnie wyprzedzony przez bramkarza gości Arkadiusza Malarza. Legia cisnęła coraz bardziej i nie trzeba było długo czekać na tego efekty – w 10. minucie karny! Bartosz Karwan po świetnej akcji dograł na czystą pozycję do Włodarczyka, a ten został ewidentnie podcięty przez Malarza. "edenastkę" pewnie wykorzystał Marek Saganowski strzelając w dolny róg bramki! 1:0 dla Legii! W 22. minucie Karwan ładnie rozegrał piłkę z Włodarczykiem, a ten pierwszy uderzył ostatecznie w boczną siatkę. 120 sekund później Jakub Rzeźniczak uderzył piłkę mocno głową, tak że bramkarz gości wypuścił ją z rąk! Dopiero obrońca Amiki uratował całą sytuację. W 28. minucie zagrożenie pod bramką Legii stworzył ponownie Simr. Tym razem uderzył głową niewiele nad poprzeczką. W odpowiedzi Łukasz Surma brzydko od tyłu sfaulował Simra. Za to przewinienie został upomniany przez arbitra żółtą kartką. W 30. minucie Simr uderzył w zamieszaniu podbramkowym prosto w Boruca. Legia miała w tej sytuacji mnóstwo szczęścia. Kolejna groźna sytuacja, tym razem pod bramką Malarza, miała miejsce w 30. minucie, gdy Smoliński został sfaulowany przez Bieniuka tuż pod polem karnym. Obrońca Amiki ujrzał za to żółty kartonik. Wykonawcą rzutu wolnego był Kiełbowicz, ale jego strzał okazał się niecelny. Na pięć minut przed końcem Karwan niewiele się pomylił strzelając głową tuż obok prawego słupka. W odpowiedzi Karol Gregorek strzelił w dobrej sytuacji prosto w Boruca.

Druga część meczu rozpoczęła się od ataków Amiki. Już na początku Rafał Murawski starał się zaskoczyć z 20 metrów Boruca. Skończyło się tylko na strachu – strzał młodego piłkarza Amiki nie był zbyt groźny. W 53. minucie (w momencie, gdy nad "Żyletą" rozpostarta była Wielka Flaga) arbiter tego spotkania dopatrzył się faulu na Saganowskim i podyktował drugi w tym meczu rzut karny dla Legii! "Sagan" podszedł pewnie do piłki i... przestrzelił! A wydawało się, że już jest po meczu! Dobitki próbował jeszcze Vuković, ale jego strzał poszybował wysoko ponad bramką. W 56. minucie strzelał z rzutu wolnego - jednak wprost w bramkarza. W kolejnej akcji Włodarczyk uderzał głową w stojącego w bramce Malarza. Po chwili Sagan podał do Smolińskiego, a ten ze środka pola karnego uderzył wysoko nad poprzeczką. W 69. minucie po ładnym dośrodkowaniu Bieniuk znalazł się sam przed Borucem, jednak jakimś cudem minął się w powietrzu z piłką! Na dośrodkowanie zdecydował się także Jacek Dembiński i tutaj ogromne problemy miał Boruc, który wypuścił z rąk piłkę! Całą sytuację uratował bardzo dobrze grający Wojciesh Szala. Na 4 minuty przed końcem szczęścia głową próbował jeszcze Saganowski, ale bezskutecznie. W doliczonym czasie gry stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Po błędzie Marcina Rosłonia w środku pola piłka trafiła do Kryszałowicza, a ten bez problemu minął Boruca i umieścił ją pod poprzeczką! 1:1 w 93 minucie! Na pewno duże brawa za dzielną postawę należą się Amice, która do końca nie spasowała. Jednak uczciwie należy stwierdzić, iż Legia była dzisiaj drużyną lepszą i tylko przypadek (oraz fatalne w skutkach zmiany) zadecydował o wyniku remisowym.

Autor: Szmiciu

Minuta po minucie










Relacja z trybun

Aniu, walcz!!!

Trzeci mecz tej wiosny Legia rozgrywała przed własną publicznością. Podobnie jak w przypadku pierwszych dwóch spotkań, mimo bliskości astronomicznej wiosny, było mroźno. Na stadionowym termometrze przez większość meczu widniała liczba zero. Pod zegarem zasiadło tymczasem ok. 30 fanów Amiki, którzy zostali wpuszczeni na stadion bez kart wyjazdowych. Przypomnijmy, że było to możliwe tylko dzięki interwencji Stowarzyszenia Kibiców Legii "Sekcja Sympatyków".
Frekwencja na Łazienkowskiej po raz kolejny nie zachwyciła. Jak poinformował nas spiker oraz stadionowy zegar, na trybunach zebrało się jedynie 6800 fanów. Na stadionie tym razem pojawiły się reklamy sponsora ekstraklasy, firmy Idea. Mniejszym powodzeniam niż zakładali właściciele klubu, cieszą się miejsca reklamowe na nowej "tablicy ogłoszeń" nad trybuną odkrytą. Zaledwie pięć reklam [i tak o dwie więcej niż przed tygodniem] na wielometrowej blaszanej powierzchni, raczej nie najlepiej świadczy o naszych specach od marketingu.
Klubowi działacze starają się pamiętać o byłych legionistach i z meczu na mecz powiększa się nasza "galeria sław". Na meczu z Pogonią upominki i koszulkę ze swoim nazwiskiem otrzymał Lesław Ćmikiewicz. Tym razem przyszła kolej na Władysława Stachurskiego, który otrzymał koszulkę z numerem 2.
Wśród płócien wywieszonych przez legionistów pojawił się transparent skierowany do naszej koleżanki, legionistki, która w bardzo ciężkim stanie przebywa w szpitalu. "Aniu, walcz!!!" - nic dodać, nic ująć... Niestety Ania nie mogła razem z nami wspierać dopingiem zawodników. My początkowo robiliśmy to niemrawo, ale szybko się rozkręcaliśmy. Już w 11. minucie piłkarze strzelili bramkę, która pozwoliła nam wyjść na prowadzenie. Wydawało się wtedy, że wszystko idzie zgodnie z planem. Ani na moment nie daliśmy zaistnieć kibicom Amiki, których ani razu nie dało sie usłyszeć w czasie meczu. W przerwie cała wroniecka wycieczka prawdopodobnie udała się na posiłek [sponsorowany przez klub?], zostawiając flagę "Amikowcy" bez opieki. Przyjmujemy zakłady kiedy owa flaga zmieni właściciela ;-)
W drugiej połowie obie trybuny bardzo dobrze współpracowały ze sobą. Przez ponad 20 minut śpiewaliśmy nieprzerwanie hit z Wiednia - "Legiaaa Warszawaaa, Legiaaa Warszawaaa aejaejaeja Legiaaa Warszawaaa" - śpiewał cały stadion. Bardzo pozytywnie mobilizował wszystkich do większego wysiłku "Staruch". Niestety nie wszyscy równomiernie zdziewali gardła, co nie pozostało bez reakcji. "Serdeczny ch... w d... tym, którzy nie przyłączają się do dopingu, bo tutaj wiele osób daje z siebie naprawdę wszystko" - może te słowa, które w amoku wypowiedział nasz wodzirej, trafią do niektórych osób. Nie jest Wam wstyd, że parę tysięcy ludzi zdziera gardło, daje z siebie wszystko, aby atmosfera była niesamowita, aby o Legii mówiono w samych superlatywach, a Wy siedzicie cicho i nie chce Wam się otworzyć jadaczki?! Mimo olewki ze strony pewnej części osób, która powinna zmienić albo podejście albo trybunę, było naprawdę nieźle. Widać było, że akcja "Przywróćmy blask Żylecie" nabiera wyrazu. W drugiej połowie pojawiła się szansa na podwyższenie prowadzenia. Niestety Marek Saganowski nie wykorzystał drugiej "jedenastki" i cały czas na zegarze widniał wynik 1-0 dla gospodarzy. Karny ten przeszedł niemal bez echa... gdyż większość trybuny odkrytej była... przykryta wówczas sektorówką. To jedyna atrakcja, oprócz dopingu... i stroboskopów na Krytej, którą podziwiać mogli wronczanie. "Oni już są w szatni" - takie głosy dało się słyszeć na temat piłkarzy Legii, już kilka minut przed końcem spotkania. "Trzy godziny marzniemy, a na koniec wbiją nam gola" - taką czarną wizję parokrotnie powtarzał jeden z doświadczonych kibiców. Niestety, miał rację. Po akcji gości w doliczonym czasie gry można się było jedynie chwycić za głowę i zastanowić, co w tym czasie robili nasi obrońcy. Chyba faktycznie byli już w szatni. Przynajmniej myślami. "Jesteśmy z Wami, hej Legio jesteśmy z Wami" - śpiewali kibice. Ale czasu było już za mało, aby odmienić losy meczu. Niestety remis stał się faktem i świętować mogła nieliczna i mało fanatyczna grupa z Wronek. My tymczasem ze smutkiem musieliśmy pogodzić się z niekorzystnym wynikiem. Po meczu był czas na ustalanie szczegółów wyprawy do Lubina. Ta nastąpi za dwa tygodnie. Po raz pierwszy od dawna Wielką Sobotę spędzimy... z rodziną. Niektórzy nieswojo czuć się będą bez legijnego wyjazdu w ten właśnie dzień. Do zobaczenia w Lubinie!

Autor: Bodziach

Komentarze (0)

© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.