Ekstraklasa
22. kolejka

4000
Grodzisk Wielkopolski
14.05.2005
17:00
Dyskobolia Grodzisk Wlkp.
Legia Warszawa
Dyskobolia Grodzisk Wlkp.
3-2
Legia Warszawa
39' Sikora
45+4' Sikora
69' Radzewicz
(2-2)
Saganowski 9'
Saganowski 34'
33 Sebastian Przyrowski
2 Radek Mynar
5 Marcin Łukaszewski
77 Michał Goliński
20 Piotr Piechniak
8 Andrej Porazik
10 Marek Sokołowski 18'
11 Adrian Sikora 84'
6 Mico Vranjes 34'
20 Marcin Radzewicz
18 Bartosz Ślusarski
21 Mariusz Liberda
4 Sasza Cilinszek 34'
14 Radim Sablik
8 Rafał Kaczmarczyk 84'
20 Duszan Sninsky
24 Vadim Boret
11 Marcin Nowacki 18'
Artur Boruc 1
Wojciech Szala 3
Jakub Rzeźniczak 25
Dickson Choto 2
Tomasz Kiełbowicz 11
Jacek Magiera 18
Tomasz Sokołowski II 7
Aleksandar Vuković 21
78' Paweł Kaczorowski 26
71' Piotr Włodarczyk 9
Marek Saganowski 10
Andrzej Krzyształowicz 12
Veselin Djoković 16
71' Marcin Smoliński 13
Marcin Rosłoń 19
78' Tomasz Sokołowski I 22
Dariusz Zjawiński 17
Trener: Dušan Radolsky
Asystent trenera: Jaroslav Belejcak
Lekarz: Jacek Kruczyński, Jacek Jaroszewski
Masażyści: Wojciech Spałek, Paweł Bamber
Trener: Jacek Zieliński
Asystent trenera: Lucjan Brychczy
Kierownik drużyny: Ireneusz Zawadzki
Lekarz: Stanisław Machowski
Masażyści: Jerzy Somow, Zbigniew Sęktas
Sędziowie
Główny: Tomasz Mikulski
Asystent: Piotr Sadczuk
Asystent: Konrad Sapela
Techniczny: Adam Konarski
Relacja

Wicemistrzostwa nie będzie

Sobotnie spotkanie Legii z Dyskobolią Grodzisk Wlkp. zapowiadane było jako pojedynek o wicemistrzostwo Polski. Niestety, ciężko powiedzieć, żeby określenie to choć trochę mijało się z prawdą. Zwycięstwo Groclinu raczej definitywnie przekreśliło nasze szanse na drugie miejsce w ekstraklasie.

Mecz rozpoczął się dla Legii tak, że lepszy początek właściwie ciężko sobie wymarzyć. Po kilku niezłych akcjach naszego zespołu (m.in. próbie odważnego wejścia Vukovicia w pole karne) i zaledwie jednej sytuacji rywali, kiedy głową uderzał Ślusarski w 8. minucie gry bramkę dla Legii zdobył Marek Saganowski. Po zaskakującej, szybko przeprowadzonej akcji do Saganowskiego doszło dalekie podanie z naszej połowy boiska, ten natomiast znakomicie przyjął piłkę i pięknym strzałem pokonał przysypiającego nieco w tej sytuacji bramkarza gospodarzy. Pięć minut później groźnie było w polu karnym warszawian. Boruc nie trafił w piłkę podawaną przez Choto, a gdy w końcu udało mu się dogonić futbolówkę wybił ją tak nieszczęśliwie, że od razu musiał interweniować, gdyż w sytuacji szybko połapał się Sikora. Chwilę po tym wydarzeniu efektownym dryblingiem popisał się Tomasz Sokołowski II, niestety dośrodkowując tylko w boczną siatkę bramki Przyrowskiego. Wyrównana gra toczyła się głównie w środku pola, a na następną ciekawą, a do tego bramkową sytuację kibice czekać musieli do 33. minuty. Po faulu na Włodarczyku do piłki podszedł Kiełbowicz, dośrodkowując ją na długi słupek, gdzie czekał Marek Saganowski. Legia prowadziła 2:0 i wydawało się, że już nic złego nie może naszych zawodników spotkać. Niestety, złudzenia te rozwiał po zaledwie pięciu minutach Adrian Sikora, który wykorzystał długie (a zarazem celne) podanie Golińskiego. W 44. minucie gry pod naszym polem karnym znów, mimo dość kiepskiej pogody, zrobiło się gorąco. Dobrze przyjmującego piłkę Ślusarskiego na szczęście pilnował Choto. Gdy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że pierwsza połowa zakończy się, mimo groźnych ataków Groclinu, prowadzeniem Legii, kolejne długie podanie gospodarzy bez trudu znalazło swego adresata, a Sikora pokonał bezradnego Boruca.

Tracąc gola w trzeciej minucie doliczonego czasu gry można się, najdelikatniej rzecz ujmując, załamać. Naszych piłkarzy jednak to nie spotkało i już dwie minuty po rozpoczynającym drugą część meczu gwizdku sędziego z rzutu wolnego ładnie uderzył Kiełbowicz, ale niezgorszą interwencją popisał się także Przyrowski. W 60. minucie meczu Magiera doskonale podał do Saganowskiego, ten jeszcze lepiej przyjął piłkę i... nie wykorzystał stuprocentowej okazji do ponownego objęcia prowadzenia przez „wojskowych”. Jako, że niewykorzystane sytuacje lubią (a na graczach Legii chyba wprost uwielbiają) się mścić, dziewięć minut później, po jednym nielicznych kontrataków grodziszczan wynik spotkania ustalił Radzewicz. Zaraz potem legioniści mogli wyrównać po błędzie Przyrowskiego, który interweniując przy rzucie rożnym niefortunnie wypuścił futbolówkę z rąk. Od 73. minuty spotkania Legia grała w osłabieniu, bowiem drugą żółtą kartkę obejrzał Rzeźniczak. W 80. minucie Ślusarski mógł doszczętnie pogrążyć zespół gości. Ten właśnie zawodnik, otrzymawszy podanie od Golińskiego ruszył w stronę naszej bramki, a po błędzie, starającego się bronić daleko poza polem bramkowym Boruca, zmierzającą do siatki piłkę wybił Dickson Choto. Do końca meczu legioniści starali się zmienić niekorzystny rezultat, jednak wszelkie, momentami (91. minuta – Boruc biegnie w pole karne rywali i po rzucie rożnym niecenie główkuje) desperackie starania ku temu spełzły na niczym.

Szkoda... Chyba tylko tyle napisać można, podsumowując to spotkanie. Legia grała ambitnie i naprawdę dobrze. Zabrakło trochę szczęścia, oraz może nieco większej koncentracji przy grze defensywnej. Poza tym piłkarzom Jacka Zielińskiego nie można nic zarzucić. Oprócz tego, że kolejny mecz przegraliśmy.

Autor: Konrad

Minuta po minucie










Relacja z trybun

Deszczowy Grodzisk

Wyjazdy do Grodziska nigdy nam nie "leżały". Tym razem wypad do tego wielkopolskiego miasteczka odbył się w sobotę, parę dni po wizycie w Poznaniu. "Mecz o wicemistrzostwo" - tak spotkanie Legii z Groclinem określała prasa. Nie było w tym wiele przesady, bowiem wygrana którejś z drużyn, znacznie przybliżała ją do drugiego miejsca w tabeli. Dla warszawian ten mecz był ważny także z innego powodu. Wygrana, bądź remis Legii, przy jednoczesnej wygranej Wisły z Odrą, dawały Wiślakom mistrzostwo Polski. Dzięki temu moglibyśmy uniknąć świętowania mistrza przez Krakusów na...Łazienkowskiej.
Przez całą drogę do Wielkopolski towarzyszyła nam przyjemna, słoneczna pogoda. Dopiero 30 minut przed meczem zaczęło padać. Pod sektor dla przyjezdnych zajechało tego dnia parę busów i kilkanaście samochodów osobowych. Kilka osób zdecydowało się także na podróż pociągiem. Sektor gości początkowo świecił pustkami. Zaledwie około 100 fanów i parę flag na płocie, oznaczało że nie wszyscy chętni dojechali do Grodziska na czas. Praktycznie przez całą pierwszą połowę dołączali do nas kolejni kibice z Warszawy. Ostatecznie zebrało się nas 160, a na płocie zawisło 7 legijnych płócien.
Gospodarze nie zapełnili trybun do ostatniego miejsca. Na stadionie zebrało się ich około 4000 kibiców. Trybuna położona bezpośrednio przy naszym sektorze wyróżniała się gąszczem parasoli ;-) Młyn "Szczunów z Landu" pod względem liczebności prezentował się nieźle, choć doping grodziskich kibiców pozostawiał sporo do życzenia. Gospodarze wielokrotnie w czasie meczu pozdrawiali Polonię i bluzgali na nasz klub. Nie odpowiadaliśmy na zaczepki KSD. Skupiliśmy się na dopingu dla Legii. Już po ośmiu minutach mogliśmy cieszyć się z bramki "Sagana". Gdy ten sam zawodnik po raz drugi pokonał Przyrowskiego, fani z sektora gości odetchnęli z ulgą. "Dobrze, że Wisła nie będzie świętowała majstra na naszym stadionie" - mówili zgromadzeni kibice. Jak się później okazało, były to słowa wypowiedziane zdecydowanie za wcześnie. Jeszcze przed przerwą Groclin wyrównał, a w drugiej połowie zdobył trzecią bramkę i sprawa mistrzostwa przedstawia się dla nas mało interesująco. Po tegorocznych wyczynach naszych piłkarzy już dawno przestaliśmy się przejmować grą zawodników, więc nie zraziła nas ona do głośnego, jak na naszą liczbę, dopingu.
W przerwie część legionistów skorzystała z cateringu. Powodzeniem cieszyły się specjały grodziskiej kuchni - niedopieczone kiełbaski i niedoparzona herbata ;-) Dobrze, że Coca-cola miała bąbelki. Kibice, którzy do Grodziska zajechali pociągiem, szukali w tym czasie miejsc w samochodach. Z powodzeniem. Deszcz cały czas nie ustawał i stąd różne "deszczowe piosenki" śpiewane przez nas w przerwie. Gdy jednak sędzia wznowił grę, wróciliśmy do normalnego dopingu. "Legia, Legia Warszawa" - przez około pół godziny non-stop śpiewaliśmy tę właśnie pieśń. Ze strony ultras nie zaprezentowaliśmy nic. W przeciwieństwie do gospodarzy, którzy jednak wcale się nie przemęczyli. Do góry podnieśli szarfy w biało-zielonych barwach, wraz ze świecami dymnymi. Później machali jeszcze małymi flagami na kijach. Podsumowując - "Szczuny" bez rewelacji.
W ostatniej minucie na pole karne Groclinu udał się Artur Boruc, za co otrzymał od kibiców sporo oklasków. Mimo, iż nie był to najlepszy mecz w wykonaniu golkipera Legii, fani doceniali jego waleczność. Mecz zakończył się wygraną gospodarzy. Piłkarze w niepełnym składzie (bez Kaczorowskiego) nieśmiało podeszli pod nasz sektor, w celu przybicia piątek. Tu musieli wysłuchać wielu krytycznych uwag ze strony kibiców. Vuković, którego fani przywitali dosyć chłodno, chciał coś wyjaśnić legionistom. "Wyp... do Wisły" - rzucili w jego kierunku fani, którzy nie chcieli słuchać co do powiedzenia ma "Judasz". Serb wysłuchał jeszcze kilka innych mało sympatycznych uwag, po czym ze spuszczoną głową skierował się do szatni. Jak długo jeszcze wstydzić się będziemy za naszych piłkarzy? Najpierw mieliśmy walczyć o mistrza, później celem było zajęcie drugiego miejsca. Obecnie piłkarze zgodnie twierdzą, że sukcesem będzie dla nich utrzymanie miejsca gwarantującego im grę w pucharach. Aż strach pomyśleć, jakie będą ich "ambicje" po kolejnych meczach...
Stadion przy ul. Sportowej opustoszał szybko. Po 20 minutach bramy za sektorem gości zostały otwarte i mogliśmy ruszyć do stolicy. Abyśmy nie narzekali na nudę, kibice Widzewa postanowili uatrakcyjnić nam przejazd przez Sochaczew. W wyniku akcji łodzian, jeden z naszych samochodów miał niegroźny na szczęście wypadek.

Frekwencja: 4000
Kibiców gości: 160
Flagi gości: 7

Autor: Bodziach

Komentarze (0)

© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.