REKLAMA

W Legii drzemią jeszcze spore rezerwy

Jakub Wawrzyniak, źródło: Polska the Times - Wiadomość archiwalna

W czterech ostatnich meczach Legia strzeliła dziesięć bramek, nie tracąc ani jednej. Jak Pan wytłumaczy tak nagłą metamorfozę, przecież na początku nie szło Wam tak dobrze?

Jakub Wawrzyniak: Trudno wskazać jakiś jeden powód. Może po prostu wyrównał się poziom naszego wytrenowania. Wiadomo, że wielu z nas wznowiło zajęcia w różnym terminie. Już przed pierwszym meczem tej serii z Jagiellonią Białystok (2:0) czuliśmy, że jest poprawa. Kolejne spotkania jedynie to potwierdziły. Te cztery wygrane z rzędu mogą robić wrażenie, ale ja wiem, że w naszym zespole, w każdym piłkarzu, drzemią spore rezerwy. Stać nas na jeszcze bardziej widowiskową grę.



Podobno bardzo Pana denerwuje pytanie o to, czy w tych meczach Legia dobrze grała, czy może przeciwnicy byli słabi? Więc jak to jest?

- Nie to, że się wkurzam. Po prostu chcę zwrócić uwagę na fakt, że nasze zwycięstwa nie biorą się ze słabej postawy przeciwników, a tylko my zaczęliśmy grać dobrze. Nie dajemy się rozbujać rywalom, grając wysoko pressingiem, starając się odzyskać piłkę natychmiast po stracie. Tak właśnie wyglądały te ostatnie mecze.



Wielu ekspertów podkreśla, że na dobrą grę w defensywie kluczowy wpływ miał powrót do zespołu Inakiego Astiza. Zgadza się Pan?

- Inaki to bardzo dobry obrońca. Jego powrót na pewno miał pozytywny wpływ na grę zespołu, ale też nie wyolbrzymiajmy tego. We współczesnej piłce w obronie gra cały zespół i też w tym elemencie nastąpiła znaczna poprawa u wszystkich piłkarzy.



Nie martwi Pana, że marnujecie mnóstwo okazji?

- Owszem, w tych czterech meczach zdobyliśmy dziesięć bramek, a mogliśmy znacznie więcej. Jednak, spokojnie, nie przesadzajmy. Wygrywamy po 3:0 i nie ma co narzekać.



Był Pan rozczarowany, że Leo Beenhakker pominął Pana przy rozsyłaniu powołań na eliminacyjne mecze ze Słowenią i San Marino?

- Nie. W pierwszych tygodniach po powrocie do treningów po finałach Euro wyglądałem fatalnie. Moja forma nie upoważniała mnie do reprezentowania kraju.



Teraz pewnie byłby Pan rozczarowany, gdyby trener Beenhakker zapomniał o Panu przed spotkaniami z Czechami i Słowacją, bowiem wrócił Pan do dyspozycji sprzed Euro?

- Od trzech tygodni czuję się naprawdę bardzo dobrze, nawet lepiej niż w poprzednim sezonie, przede wszystkim pod względem fizycznym. Przekłada to się na postawę w meczach. Nie będę jednak mówił, że oczekuję na powołanie, bo nigdy nie myślałem w takich kategoriach.



Przyzna Pan jednak, że gra naszej reprezentacji, w tym bocznych obrońców, ostatnio nie rzucała na kolana?

- Nie wyglądało to okazale, lecz może trener ma inną koncepcję. Na pewno ma świetne rozeznanie, co do formy piłkarzy. Trener Jan Urban był w sztabie kadry i na pewno Beenhakker jest z nim w kontakcie. Jeśli powołanie przyjdzie, to bardzo się ucieszę.



Niespodziewanie za miedzą wyrósł Wam poważny konkurent do mistrzostwa Polski.

- Tak, Polonia to bardzo zgrana i zżyta ekipa. Podejrzewam, że większość piłkarzy jest w stanie podać imiona żon swoich kolegów. Jednak i my coraz lepiej się rozumiemy, rośnie wiara we własne możliwości. Jak trzeba, to w szatni potrafimy sobie powiedzieć "dobra, panowie, sprężamy się" i w ciągu dziesięciu minut rozstrzygamy losy spotkania. Mam dziwne przekonanie, że na koniec sezonu to my będziemy świętować mistrzostwo.



Rozmawiał Piotr Wierzbicki


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.