Niepełnosprawni na Łazienkowskiej - fot. Legia LIVE!
REKLAMA

"Nigdy nie zostaniesz sam" - cz. II

Qbas, źródło: własne - Wiadomość archiwalna

Przed Wami druga część pracy pod tytułem "Nigdy nie zostaniesz sam!". Tydzień temu poznaliście historię niełatwych początków grupy niepełnosprawnych kibiców. Dziś dowiecie się, jak chłopaki radzą sobie z organizacją wyjazdów, a także przekonacie się, że Warszawa w umysłach niektórych niekoniecznie jest tylko jedna. Ponadto poznacie praktykę postępowania z niepełnosprawnymi fanami w KP Legia, a także spojrzenie na sprawę byłego dyrektora ds. bezpieczeństwa Stefana Dziewulskiego. Zapraszamy do lektury!


"Z której Warszawy wy jesteście?"

Od tamtej pory Bartek "wkręcił się" w organizację wyjazdów na mecze. Najpierw pomagał, a potem wziął na swoje barki pozyskiwanie środków finansowych: – Na początku dużo pomagało miasto, potem również firma Dominium Pizza. Układ był taki, że wyjazd opłacał sponsor, a w wypadku, gdy było więcej chętnych, z pomocą spieszył Ratusz. Mieliśmy stałe wpływy i cała operacja była bardzo prosta. Wystarczyło zamówić busy, dogadać się w sprawie miejsc z władzami klubu, przeciwko któremu grała Legia, i... ruszać w drogę.

Bartek załatwia wszystko, co wiąże się z organizacją wyjazdu i wejścia na stadion. Gdy finansowo pomaga Stowarzyszenie Kibiców, grupa co do złotówki rozlicza się z powierzonych jej środków. To również należy do obowiązków Bartka. Chętni kibice mogą zadeklarować swoją chęć wzięcia udziału w wyjeździe przez Internet. Na stronie SKLW jest adres mailowy, pod który można pisać. Tą drogą, a także poprzez pocztę pantoflową, uformowała się grupa stałych "wyjazdowiczów". Dołączają do nich czasem podopieczni domów dziecka, kibice niedowidzący, czy też inni niepełnosprawni. Wszyscy ci, którzy nie są w stanie poruszać się o własnych siłach, jeżdżą z opiekunami, przynajmniej teoretycznie. Są to najczęściej rodzice, ale również znajomi kibice. Niestety, zdarza się i tak, że rodzina interesuje się wyprawą osoby niepełnosprawnej jedynie wówczas, gdy trafia się atrakcyjny wyjazd, najczęściej zagraniczny. Oczywiście najlepiej za darmo.

Wsiadanie i wysiadanie z busa stanowi dla opiekunów pewien problem. Kibicami nie są dzieciaki. Najmłodsi mają po 26 lat. Z tym jednak grupa także sobie radzi. Przede wszystkim może liczyć na pomoc rodziców: nieocenione są mamy, które same podnoszą swych synów albo przynajmniej podpowiadają jak to bezpiecznie zrobić. Do tego zazwyczaj pod ręką są kibice podróżujący z niepełnosprawnymi. Bartek stopniowo uczy się w jaki sposób pomagać wsiąść, tak by jego podopiecznym nie stała się krzywda:
- To nie jest proste. Z początku jest strach. Ale im bliżej jestem z chłopakami, tym lepiej sobie z nimi radzę.

Gospodarze spotkania przeznaczają dla nich specjalne miejsca. Siedzą zazwyczaj albo przed trybuną główną, albo już na płycie boiska. Architektura polskich stadionów, niestety, nie pozwala im obejrzeć meczu z wysokości trybun, nie mówiąc nawet o sektorze, który zajmują pozostali kibice Legii (goście otrzymują zazwyczaj miejsca o najgorszej widoczności). Mimo tego nikt nie narzeka. Gdy siedzą wśród miejscowych, wolą ich nie drażnić i nie afiszują się z przywiązaniem do Legii. Są jednak stadiony w Polsce, gdzie bez problemu mogą nieskrępowanie manifestować swą miłość do warszawskiego klubu.
Zazwyczaj na meczach nie mają większych problemów, a jeśli zdarzają się nieprzyjemne sytuacje, to nie chcą do nich wracać. Bywa za to bardzo zabawnie: - Kiedyś w Krakowie podchodzi do nas ochrona i pyta: "Skąd jesteście?" Odpowiadamy, że z Warszawy. Na co pan rezolutnie dopytał: "A z której Warszawy?" – wspominają – A w Zabrzu na Bartka Ciołka zaczaili się górnicy, bo wszyscy kupowali słonecznik, a tylko on karkówkę – wybuchają śmiechem. Są radośni. Widać, że przebywanie razem sprawia im dużą frajdę. Lubią wspominać i mają o czym. Tak jak każda szanująca się wyjazdowa ekipa.

Chętnie rozmawiają na temat organizacji wyjazdów przez Stowarzyszenie. Kwitują to krótko: - Jest super! W całej Polsce jesteśmy jedynymi, którzy jeżdżą za drużyną. A może i w Europie? – zastanawia się Marta Mrozowska, mama Bartka. Grupa na każdym kroku podkreśla wdzięczność Stowarzyszeniu. Przemek Plata dodaje tylko żartem, że za mało alkoholu jest na wyjazdach. Bartek Pawlisiak dba o dyscyplinę.

Bezpieczeństwo najważniejsze

Paradoksalnie najwięcej pretensji niepełnosprawni zgłaszają pod adresem... Legii, a dokładniej władz klubu. Kiedyś na sesji Rady Warszawy prezes klubu Leszek Miklas obiecał, że wszyscy niepełnosprawni będą wpuszczani na mecze przy Łazienkowskiej za darmo. Niestety, z obietnic się nie wywiązał. Klub określił za to zasady wejścia osób niepełnosprawnych na stadion w sezonie 2007/08. W meczach nieodpłatnie mogą uczestniczyć osoby niepełnosprawne ruchowo (na wózkach inwalidzkich) oraz ich opiekunowie. Warunkiem koniecznym jest zgłoszenie chęci oglądania meczów KP Legia i przedstawienie aktualnych zaświadczeń o stopniu niepełnosprawności. – Osoby z orzeczeniem o znacznym stopniu niepełnosprawności również kwalifikujemy do darmowego wstępu. Pozostali płacą preferencyjne kwoty: karnet kosztuje 100 zł za rundę. A pojedynczy bilet ledwie 10 zł – mówi dyrektor do spraw bezpieczeństwa KP Legia Warszawa Stefan Dziewulski. Z twierdzeniami dyrektora nie zgadza się Przemek Plata. Jest prawdziwym fanatykiem sportu. W swoim profilu na Naszej klasie wpisał: sport to całe moje życie. Od wielu lat, praktycznie codziennie, przebywa w klubie. Przygląda się treningom, rozmawia
z piłkarzami. Jest znany wśród pracowników Legii. Przemek cierpi na dziecięce porażenie mózgowe i mimo najwyższego stopnia niepełnosprawności, nie dostał zgody na darmowe wejścia. – Stefan spytał "Przemek, to nie chcesz pomóc klubowi"? Odpowiedziałem, że chętnie pomogę, ale nie w ten sposób - wspomina. Przez pół roku płacił za bilety, a jego głównym źródłem utrzymania jest renta. Dopiero po interwencji kierownika drużyny Ireneusza Zawadzkiego i piłkarza, ulubieńca niepełnosprawnych kibiców, Wojciecha Szali udało się tę sprawę pozytywnie rozwiązać. – To niepoważne. Zanim pomogli "Kiero" i Wojtek, byłem mniej niepełnosprawny? – pyta retorycznie Przemek. Na szczęście w obecnym sezonie sprawy uległy poprawie i chłopaki nie muszą płacić za bilet.

Z dyrektorem Dziewulskim rozmawiam w budynku klubowym. Dziewulski to były milicjant i policjant. Sprawia wrażenie człowieka zdecydowanego, wiedzącego czego chce. Przede wszystkim wydaje się być specjalistą w swojej dziedzinie, chociaż zupełnie inne opinie krążą o nim w środowisku kibicowskim. Fani zarzucają mu nieporadność, bezpodstawne karanie kibiców na zasadach odpowiedzialności zbiorowej i autorytaryzm w działaniach. Nie lubią go. W rozmowie jest ostrożny, mówi w sposób wyważony. Do tego nieodłączny praktycznie papieros. Tłumaczy, że Legia nie może pozwolić sobie na wpuszczanie na stadion wszystkich niepełnosprawnych za darmo. Kiedy bowiem informacja o takiej możliwości trafiła do szerokiego grona ludzi, pojawiło się sporo niepełnosprawnych chętnych do udziału w meczach na stadionie Wojska Polskiego. – Władze klubu musiały wobec tego przyjąć pewne zasady wpuszczania owych osób, gdyż klub jest przedsiębiorstwem komercyjnym i nie może tracić pieniędzy wpuszczając dziesiątki ludzi za darmo – mówi dyrektor. Miejsca, w których zasiadają niepełnosprawni kibice znajdują się na płycie boiska. Na przygotowanej dla nich platformie mieści się 15 wózków. Dla pozostałych, poruszających się o własnych siłach, klub przewidział miejsca na trybunie Przed Krytą, w sektorze F. W sumie jest 66 miejsc przeznaczonych dla niepełnosprawnych. Co ważne, nie są oni zobligowani do posiadania karty kibica, która jest obowiązkowa dla pozostałych. Jednakże dyrektor Dziewulski namawia do tego, realizując swą politykę ewidencjonowania fanów. Oficjalnie: w celach bezpieczeństwa.

Klub zapewnia miejsca parkingowe pod samym stadionem opiekunom stałych niepełnosprawnych gości. Następnie, grupa zajmuje swoje miejsca pokonując bramę pożarową. – Przyznam, że chłopcy mogliby spokojnie zajmować miejsca na trybunie. Ale oni chcą być jak najbliżej piłkarzy, czuć atmosferę. Móc się z nimi przywitać czy pożegnać – mówi Dziewulski - Wprawdzie miejsca, w których się znajdują nie są bezpieczne, bo mogą oberwać piłką czy też może wpaść na nich któryś z piłkarzy, ale nie mam serca zmienić im lokalizacji.
Podobnie wygląda organizacja meczów na stadionie największego rywala Legii – krakowskiej Wisły. Grupa niepełnosprawnych liczy tam 47 osób, z czego około 30 bywa regularnie na meczach. Przeznaczono dla nich miejsca w dolnej części sektora B. Podobnie jak w Warszawie jest to wybetonowana platforma dla wózków, jednakże znajduje się ona za płotkiem. Tym samym jest niższy komfort oglądania meczu. Podstawowa różnica polega jednak na tym, że niepełnosprawni wiślacy nie płacą za bilety. Przed sezonem zgłaszają się do klubu z podaniami o nieodpłatne wejściówki. Następnie otrzymują identyfikatory upoważniające do wstępu dla siebie i opiekuna. W Krakowie z tego powodu nikt nie rozdziera szat, a budżet klubu ma się dobrze, co najlepiej widać po sportowych sukcesach piłkarzy "Białej Gwiazdy".
Stadion na Łazienkowskiej jest już obiektem starym, zupełnie nie przystosowanym do potrzeb niepełnosprawnych. Wszystkie "ułatwienia", które powstały są prowizoryczne. To widać choćby po toaletach dla niepełnosprawnych, w których brakuje światła. Nowy obiekt, którego budowa ma się wkrótce rozpocząć, ma spełniać wszystkie standardy europejskie. Będzie sektor, windy, catering i podjazdy. Dyrektor chwali się, że nowy stadion Legii zostanie jednym z najlepiej przystosowanych do potrzeb niepełnosprawnych na świecie.

cdn.

Nigdy nie zostaniesz sam - cz. I

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.