REKLAMA

Kibice? Zbyt wielkie słowo

Maciej Szczęsny, źródło: Sport - Wiadomość archiwalna

W obozie Legii jeszcze nie opadł tuman kurzu po starciu Jana Muchy z Dicksonem Choto. Gdyby gospodarz obiektu w Łodzi zapomniał schować widły, doszłoby do rozlewu krwi...

Maciej Szczęsny: Na szczęście nie było czym uderzyć. Nie sądzę jednak, żeby ten incydent miał zmienić na trwałe relacje między tymi zawodnikami. Bardzo fajnie, że w obcojęzycznej drużynie obaj potrafią porozumiewać się w języku swojego pracodawcy, nawet w sytuacjach stresowych. Podobno przekleństwami miota się w języku, który jest najbliższy sercu. W Europie chłopaki na pewno daliby sobie radę. To również nauka dla polskich piłkarzy. Jeśli wyjeżdżasz za granicę, pomyśl, że pracodawca być może będzie chciał ocenić twoją zdolność do przyswojenia obcego języka.



A który bramkarz dostarcza panu więcej wzruszeń tych czysto sportowych: Mucha czy Pawełek?

- Tych pozytywnych chyba jednak Mucha. Ale Pawełkowi totalna krytyka na pewno się nie należy. Te wszystkie głosy, że niby trzeba go zmienić, bo kończy się cierpliwość kibiców, są grubo przesadzone. W wielu polskich miastach chcieliby mieć takiego bramkarza. Jeśli jednak, ktoś miałby się od kogo czegoś uczyć, to Mariusz od Janka, a nie odwrotnie.



Czego konkretnie?

- Zamiast wyliczać, wystarczy spojrzeć na ich kolegów. Jankowi partnerzy z zespołu wierzą absolutnie. I mojego zdania wcale nie zmienia jego scysja z Choto. Z kolei na każdą interwencję Pawełka koledzy z pola patrzą... z pewną taką nieśmiałością.



Przejdźmy na linię pola karnego. Którą obronę wolałby pan mieć przed sobą - wiślacką czy legijną?

- Chyba bardziej przypada mi do gustu formacja z Krakowa. Może dlatego, że tworzą ją ludzie z bardziej rozwiniętym zmysłem do futbolu. Po prostu piłka przeszkadza im w życiu nieco mniej niż legionistom.



To znaczy, że nie zgadza się pan z opinią, że Baszczyński i Głowacki to najwięksi saperzy ligi? Jak się już mylą, to od razu jest wielkie bum!

- Jeśli mam ująć temat delikatnie, to powiem, że obaj nie są w najwybitniejszym momencie swojej kariery. Nie chciałbym nazywać ich szkodnikami, ale jednego i drugiego widziałem grającego przynajmniej o klasę lepiej. Z racji doświadczenia mogą być jednak spokojni o miejsce w drużynie.



Mecz odbędzie się w Warszawie. Jeśli chodzi o kibiców, to...

- Powoli, powoli. Nie używajmy wielkich słów...



???

- Że niby od razu "kibice".



To jaki wyraz będzie pasował?

- Sam bym chciał wiedzieć. Ma pan jeszcze trzy dni, żeby wymyślić jak toto nazwać.



Koncern ITI nie wymyśla, tylko kupuję Legię w całości.

- Musi być wyjątkowo przykro uratować klub od katastrofy, a mimo to być lżonym i poniżanym. W pewnym momencie właściciel poszedł na wojnę z... tym czymś i zrobił trzy kroki do przodu. I miał wtedy poparcie społeczne - nie ilościowe, ale to mierzone w IQ. Wytrzymał w swej konsekwencji niespodziewanie długo. Ale nagle robił cztery kroki w tył. Szkoda. Sam sobie nagrabił. Jak się chce zadeptać brzydkiego robaka, to trzeba mocno przycisnąć i chwilę przytrzymać.



Jak ten konflikt potoczy się dalej?

- Jeżeli właściciela stać, żeby przetrzymał to wszystko finansowo - w nadziei, że toto samo zdechnie - to może się niczym nie przejmować. Toto nie zdaje sobie jednak sprawy, że jak się pan właściciel wkur..., to w każdej chwili może sprzedać klub i toto będzie chodzić na czwartą ligę. Bo nie wiem, czy dzisiaj znajdzie się ktoś, kto zechce kupić to zjawisko z ulicy Łazienkowskiej.



Wróćmy na boisko. Zarówno Maciej Skorża, jak i Jan Urban, chyba nie należą do najbardziej charyzmatycznych trenerów polskiej ekstraklasy...

- Absolutnie się nie zgodzę. Janek był fantastycznym piłkarzem, jednym z najlepszych przeciwko którym grałem. Kiedy on był gwiazdą reprezentacji, ja byłem tam trzecim gatunkiem piłkarza. Poziomem gry i sposobem zachowania zasłużył sobie na wielki szacunek - na boisku i w szatni. Byłem na kilku treningach Legii i wiem, że jego podopieczni nie dorównają mu do końca swoich dni. Zresztą, sami to rozumieją, kiedy przegrywają z nim w siatkonogę. Właśnie kunsztem, i umiejętnością noszenia się z nim, zdobywa się charyzmę.



No dobrze. A co ze Skorżą?

- Potrafi zarządzać zespołem, jest dobrym taktykiem, bezbłędnie umie ocenić siłę swojego zespołu i rywala. Gdyby tak pomacać obu czarodziejską różdżką i z dwóch zrobić jednego, powstałby trener idealny. Piłkarsko Skorżę od Urbana dzieli przepaść, ale ten pierwszy wiedzę o futbolu ma ogromną. To tak, jak z Kasperczakiem - o piłce wie wszystko, więc nikt mu nie zarzuci, że dzisiaj ma słabą koordynację ruchową.



Wielokrotnie grał pan w takich klasykach, jak ten na który czekamy...

- Znowu klasyk? To pojęcie uległo totalnej dewaluacji. Dzisiaj nazywa się tak każde derby i wszystkie mecze z udziałem dwóch niezłych drużyn. Wychodzi na to, że mamy ligę tak klasykową, jak żaden inny kraj w Europie. W czasach mojej młodości klasykiem to był Jeremi Przybora, Wojciech Młynarski albo Agnieszka Osiecka...



W młodości bronił pan też barw i Legii, i Wisły. Prywatnie komu pan życzy wygranej?

- Być może emocjonalnie bliżej mi do Wisły. Pracowałem kiedyś ze Skorżą, a z dyrektorem Jackiem Bednarzem łączą mnie więzy przyjacielskie. Z paroma wiślakami grałem w jednym zespole, podczas gdy spośród legionistów mógłbym wskazać tylko Tomka Kiełbowicza. Ale jeśli po meczu na wysokim poziomie zwycięży Legia, to też będę zadowolony. Obawiam się jednak, że żaden z tych zespołów nie jest w stanie wspiąć się na poziom, jaki w ostatnich tygodniach prezentował momentami Lech Poznań.



To ciekawe, na kogo postawiłby pan u bukmachera 1000 złotych...

- Nie bawię się w hazard. Goście mogą w tym meczu polec, ale gdybym mógł czarować rzeczywistość, to postawiłbym jednak na Wisłę i dobry występ Pawła Brożka. Patrząc na jego formę, życzę mu tego - tak po koleżeńsku i jako kibic...



Rozmawiał Łukasz Żurek


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.