Legioniści w drodze do Wiednia
REKLAMA

"Nigdy nie zostaniesz sam" - cz. IV

Qbas - Wiadomość archiwalna

Czwarta część historii o niepełnosprawnych fanach spod znaku "eLki" opisuje ich kontakty z Ratuszem, problemy ze zorganizowaniem środków finansowych na opłacenie wyjazdów na mecze i poszukiwaniu sponsora. Dowiecie się również, że nasi bohaterowie, to prawdziwi patrioci i kibice całego polskiego sportu. Ponadto przeczytacie nieco o ich kibicowskiej solidarności, a także o udaremnionej próbie akcji... "chuligańskiej" :-) Zapraszamy do lektury!
"Miasto pokazało nam plecy"

Po pewnym czasie główny sponsor z - nie do końca jasnych przyczyn - wycofał wsparcie. Urząd Miasta natomiast, po chuligańskich wybrykach pseudokibiców Legii w Wilnie, uznał, że grupa musi przystąpić do konkursu z wnioskiem o dotację. Stowarzyszenie oczywiście w nim wystartowało, ale bez powodzenia. Gdy Bartek Pawlisiak o tym opowiada, w jego głosie da się wyczuć rozgoryczenie. Jak mówi, hasło "niepełnosprawni" nie znajduje już takiego odzewu jak kiedyś. Teraz wyjazdy organizowane są po części ze składek kibiców. Do ceny biletu na mecz wyjazdowy dorzucają ile kto może i z tych środków opłaca się przewoźnika. To wspaniały dowód na solidarność warszawskich sympatyków. Niestety, środków czasami nie starcza i niektóre mecze trzeba odpuścić. Parokrotnie, w takich przypadkach, na wysokości zadania stanęli zawodnicy z Warszawy i wsparli grupę finansowo, organizując zrzutki czy z własnej kieszeni opłacając wyjazd niektórym niepełnosprawnym kibicom.

Aby było sprawiedliwie, stosowany jest rotacyjny system wyjazdów. Jeśli ktoś był na jednym meczu, a na następny budżet przewiduje mniej miejsc, to zostaje w domu. Oczywiście najczęściej jeżdżą ci, którzy są stałymi bywalcami meczów Legii, a nie chętne osoby z zewnątrz: - Gdy jest jakiś prestiżowy mecz np. z Wisłą Kraków, a do tego dobra pogoda, to mamy masę chętnych. Gdy natomiast jedziemy na koniec świata, do jakiegoś Wodzisławia, w śniegu albo błocie, to zostaje tylko stała ekipa. Oni bardziej zasługują na pomoc niż niedzielni kibice. Być może w ten sposób grupa nieco się hermetyzuje, ale na to już nic nie poradzimy - kończy wątek Bartek.
W tej chwili podstawowym problemem i celem na przyszłość jest znalezienie stałego sponsora. Grupa byłaby wówczas bardziej niezależna i o wiele łatwiej, i z dużym wyprzedzeniem można by organizować wyjazdy.

W celu wyjaśnienia sprawy pomocy z Urzędu Miasta, rozmawiam z panią Joanną Skoczek, p.o. naczelnika w Wydziale ds. Osób Niepełnosprawnych Biura Polityki Społecznej. Jest sympatyczną kobietą i chętnie podejmuje temat. Potwierdza, że Stowarzyszenie Kibiców Legii Warszawa na potrzeby osób niepełnosprawnych, za pośrednictwem BPS otrzymywało do dyspozycji busa od Biura Administracyjno - Gospodarczego. Szczerze przyznaje też, że pomoc skończyła się po zajściach w Wilnie, gdyż w Urzędzie uznano, że wraz z niepełnosprawnymi mogli podróżować chuligani. Dowodów na to nie było oczywiście żadnych. Pani naczelnik nie jest też w stanie określić, kto podjął taką decyzję i skąd ta absurdalna argumentacja. Natomiast wniosek o dofinansowanie zadań z zakresu aktywizacji osób niepełnosprawnych, złożony przez SKLW, zawierał braki formalne: nie został dotrzymany termin jego złożenia i brakowało wielu, niezbędnych dokumentów (m.in. sprawozdania finansowego, statutu organizacji). Pani Skoczek z uśmiechem dodaje, że nie interesuje się sportem i nie ma żadnych uprzedzeń jeśli chodzi o kibiców Legii: - To, że są kibicami nie miało wpływu na negatywne rozpatrzenie ich wniosku.

Prawdziwi kibice

Chłopaki w większości interesują się wynikami, pilnie śledzą tabelę i są na bieżąco z rozgrywkami. Uczą się terminarza, dobrze wiedzą, gdzie i w której kolejce zagra Legia. Prawdziwym omnibusem piłkarskim jest dwudziestosześcioletni Łukasz Domarski. Nie chodzi od urodzenia. W domu korzysta z wszystkich dostępnych kanałów sportowych, mnóstwo czyta i ma rewelacyjną pamięć. To żywa skarbnica wiedzy statystycznej. Na wyjazdach pojawił się jako jeden z pierwszych. Za Legią podążał dzięki pomocy mamy, pani Małgorzaty, która woziła syna autem. Z czasem pasja Łukasza przeszła również na nią, do czego z uśmiechem się przyznaje.

W grupie są też tacy, do których nie dociera za bardzo, to co się dzieje. Stopień niepełnosprawności nie pozwala im w pełni partycypować w otaczającej ich rzeczywistości. Jednak właśnie ich emocje są najpiękniejsze. Radośnie reagują na sam symbol, klubową "eLkę", mocno przeżywają porażki, na równi ciesząc się z sukcesów. To daje siłę do pracy, udowadnia, że wszelkie zabiegi czynione na rzecz grupy mają sens. Chłopcy z grupy są bardzo radykalnymi kibicami. Elektryzują się na sam dźwięk słów "Wisła Kraków" czy "Polonia Warszawa". Gdy kiedyś w klubie padła propozycja by, przy okazji meczu z Wisłą, koło nich zasiedli niepełnosprawni fani z Krakowa, dyrektor Dziewulski stanowczo odmówił: - A jeszcze czego! Łukasz z Maćkiem by ich na tych wózkach jeszcze poprzetrącali i po co to komu? - śmieje się.

Grupa niepełnosprawnych to nie tylko zagorzali zwolennicy Legii, ale również patrioci. W związku z tym, można ich spotkać na meczach piłkarskiej reprezentacji Polski, gdzie żywiołowo dopingują naszych orłów. Chłopcy znają również kadrowiczów. Parę lat temu, Bartek Mrozowski wraz z mamą zostali ugoszczeni w Rotterdamie przez Euzebiusza Smolarka. Piłkarz zapewnił im przelot, hotel, lożę honorową na meczu Feyenoordu i... wspaniałe wspomnienia.

Gdy chłopakom głowy się nieco zagotują, ciągnie ich na różne inne wydarzenia sportowe. Ostatniej zimy przedstawili pomysł wyjazdu na puchar skoków narciarskich w Zakopanem z udziałem Adama Małysza. Niestety, tym razem przeciwko nim były siły natury. Z eskapady trzeba było zrezygnować: wózki ugrzęzłyby w śniegu i błocie, a osoby poruszające się o kulach miałyby problemy z utrzymaniem równowagi. Bywają za to na meczach kadry siatkarzy i siatkarek.Zdarza się, że nie mogą pojechać na mecz z Legią. Wówczas czasami spotykają się na wspólne oglądanie. Tak było przy okazji meczu z Wisłą w Krakowie, jesienią ubiegłego roku. Wprawdzie grupa miała uzgodnione, że zostanie wpuszczona na stadion, ale gdy okazało się, że zabraknie na nim miejsc dla innych kibiców "wojskowych", solidarnie zrezygnowali z wypadu do Grodu Kraka. Ich koleżeńska postawa została zauważona nawet w ogólnopolskich gazetach. Za to umówili się w pubie i z wypiekami na twarzy śledzili losy spotkania, choć przyznają, że to nie to samo, co wizyta na stadionie.

cdn.
Nigdy nie zostaniesz sam - cz. III
Nigdy nie zostaniesz sam - cz. II
Nigdy nie zostaniesz sam - cz. I

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.