Zoran Mijanoić tylko 4 razy wystąpił w bramce Legii - fot. Mishka
REKLAMA

Byli legioniści: Zoran Mijanović

Fumen - Wiadomość archiwalna

Nie da się ukryć, że na Łazienkowskiej potrafią pracować z bramkarzami. Wystarczy wymienić, że nie tak dawno w świat z Warszawy ruszyli Artur Boruc, a po nim Łukasz Fabiański. Teraz swymi umiejętności między słupkami popisuje się Jan Mucha zbierając zewsząd słowa uznania. Jednak jak się okazuje, jeszcze kilka lat temu do Legii trafił obcokrajowiec, który nie powalił na kolana Krzysztofa Dowhania. Tym zawodnikiem był Zoran Mijanović.

W ostatniej chwili

Mijanović urodził się w Nowym Sadzie i tam też zdobywał bramkarskie doświadczenie. Mając 24 lata postanowił opuścić miejscową Vojvodinę i ruszył na podbój Portugalii. W SC Farenese spędził cztery sezony zaliczając łącznie niespełna 50 ligowych występów. Dorobek może nie powalał na kolana, ale zimą 2003 roku Legia w zasadzie... nie miała wyjścia. To właśnie w przerwie między rundami z Warszawą pożegnał się Radostin Stanew, który zmienił czerwono-biało-zielone barwy na rzecz rosyjskiego Szinnika Jarosław. W efekcie „Drago” miał do dyspozycji w zasadzie młodego Artura Boruca, a okno transferowe nieuchronnie się zamykało. Próbowano w awaryjnym trybie zatrudnić Andrzeja Krzyształowicza, ale ten zdecydował się na występy w Zagłębiu Lubin. Wobec takiego obrotu spraw sięgnięto po wspomnianego Zorana, który akurat był bezrobotny.

„Nie wiedziałem, kogo zobaczę na piątkowym treningu, ale wiedział to mój szef pan Zarajczyk. Przedstawiłem mu dwie kandydatury - Mijanovicia oraz Aleksandara Saricia, swego czasu rezerwowego w Crvenej Zvezdzie Belgrad, zawodnika klubów niemieckich i izraelskich. Dlaczego tamten bramkarz do nas nie przyjechał? Ten był szybszy” - żartował na łamach prasy Dragomir Okuka.

Zmiennik Boruca

Po wspomnianym treningu Mijanović podpisał umowę obowiązującą do końca sezonu 2002/2003 z opcją przedłużenia na dwanaście miesięcy. „To bardzo dobry bramkarz. Znam go z czasów, gdy prowadziłem Obilić Belgrad, a on grał w Vojvodinie. Od tej chwili minęło trochę czasu, ale z tego co słyszałem, zachował formę” - zachwalał swego krajana opiekun Legii. Jednak szybko się okazało, że widzieć, a słyszeć to dwie różne sprawy. Rozpoczęła się runda wiosenna i do bramki wskoczył Artur Boruc.

Kto wie, a być może fani z Łazienkowskiej w ogóle nie zobaczyliby Serba w akcji, gdyby nie uraz „Borubara”. W efekcie Zoran Mijanović zadebiutował 5 kwietnia 2003 roku w zremisowanym bezbramkowo spotkaniu z Górnikiem Zabrze. „Niesamowitej rzeczy dokonał za to nowy bramkarz Legii – Zoran Mijanovic. Jego wybicie piłki zakończyło się na tyle niefortunnie, że futbolówka prawie wylądowała w bramce” - pisaliśmy wówczas w relacji meczowej. Jednak zdaniem Okuki jego rodak pewnie wykorzystał swoją szansę między słupkami. Ostatecznie serbski bramkarz zagrał w koszulce Legii jeszcze trzykrotnie. Wkrótce do zdrowia powrócił Artur Boruc, który brylował „na budzie” już do końca sezonu.

Przez Rumunię, Portugalię i Norwegię do Serbii

Tym samym licznik występów Mijanovicia z „eLką” na piersi zatrzymał się na liczbie 4. Z zawodnikiem nie przedłużono umowy, a w jego miejsce skutecznie ściągnięto wspomnianego Krzyształowicza. A Serb? W swej przygodzie z futbolem zaliczył jeszcze epizody rumuńskim Bihor Oradea, portugalskim SC Olhanense, serbskim FK Bezanija, a do niedawna występował w norweskim Nybergsund IL-Trysil. Jednak mając 35 lat na karku Zoran postanowił zamienić chłodny klimat północnej Europy i od przyszłego sezonu będzie reprezentował barwy rodzimego FK Metalac Gornji Milanovac, które wywalczyło awans z piątego miejsca do serbskiej Superligi. Powodzenia!


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.