REKLAMA

Historia stadionu Legii: Wchodzenie na gapę, piwo pod stadionem i przeładowany trolejbus

Bodziach - Wiadomość archiwalna

Dziś przedstawiamy kolejną część dotyczącą historii obiektów Legii. Znajdziecie w niej informacje odnośnie działalności sekcji jeździeckiej, która swoją bazę miała w Starej Miłośnie. Ponadto publikujemy informacje dotyczące... sposobów wchodzenia na nasz stadion w latach 50. i 60. - niekoniecznie uiszczając wcześniej opłatę za bilet.
Przypominamy także o zajezdni trojelbusowej w pobliżu stadionu i lokalu "U Adelki", gdzie w przerwie meczu można było się napić piwa.

W 1967 roku powstała sekcja Jeździecka Wszechstronnego Konkursu Konia Wierzchowego w ramach WKS Lotnik, która następnie została przejęta przez Legię. Znajdowała się w Starej Miłosnej, 15 kilometrów od centrum Warszawy. Wybór tego obiektu nie był przypadkowy - teren był bowiem urozmaicony, co odpowiadało wymaganiom uprawianej tam dyscypliny.

Kolejne lata działalności sekcji to ciągła rozbudowa bazy sportowej i socjalno-bytowej. Wybudowano krytą ujeżdżalnię, trzy stajnie dla 62 koni, budynek koszarowy, hotel, budynek mieszkalny dla kadry, tor steeplowy, czworoboki ujeżdżeniowe, parcours, wysięgi dla koni, ambulatorium weterynaryjne, dwie maszyny do treningu koni oraz w już w latach 90. tor crosowy, na którym w latach 1993-94 rozegrano Międzynarodowe Mistrzostwa Polski.

Obecnie wejścia na stadion są monitorowane, a aby przekroczyć bramy należy do czytnika przyłożyć bilet z kodem kreskowym oraz okazać Kartę Kibica ze zdjęciem. Jeszcze kilka lat temu nie brakowało osób, które na mecze próbowały wchodzić za darmo. Jeszcze popularniejsze "wchodzenie na gapę" było parędziesiąt lat temu. "Jak na wszystkie stadiony w Polsce, także i na Łazienkowską młodzi ludzie wchodzili na gapę. Było kilka sposobów. Przy wejściach zawsze staliśmy w grupkach, i zawsze znalazł się ktoś starszy, kto wpychał nas przed siebie, mówiąc - "ten mały jest ze mną". Nie trzeba było zresztą nic mówić. Bileterzy w przejściach wykazywali życzliwość, bo w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych mało komu się przelewało, na drewnianych ławkach ludzie upychali się bez przeszkód, numerami miejsc nikt się nie przejmował. Małe dzieciaki brano na kolana. Tak było w stolicy i na Śląsku. Na Legii nie stosowano słynnej poprzeczki, jaka pojawiała się w Krakowie i na Śląsku. Wisiała na wysokości niewiele ponad metr i kto przechodził pod nią wyprostowany, ten nie musiał płacić" - wspomina na łamach książki "Moja historia futbolu" Stefan Szczepłek.

"Gdy byliśmy starsi, wchodziło się na gapę od strony kanałku Piaseczyńskiego lub boisk treningowych. Po pokonaniu żywopłotu i parkanu, wejście na trybunę nie stanowiło problemu. Można było zresztą dość swobodnie przechodzić między sektorami, które tak naprawdę nigdy na Legii nie zostały wyznaczone. Przejście z trybuny odkrytej (jeszcze wtedy nie nazywano jej Żyletą, reklama, od której wzięła nazwę, pojawiła się dopiero w latach siedemdziesiątych) na krytą równało się przechytrzeniu jednego porządkowego (ochroniarzy też nie było) na łuku za zegarem. Na ogół polegało to po prostu na szybkości nóg. Jeśli jednak porządkowym pomagali czasami młodzi żołnierze, a trafił się jakiś ambitny, można było przegrać. Porażka oznaczała sprzątanie wartowni, czyli budki strażniczej przy wejściu głównym. Tej, w której do czasu awantury w Wilnie mieścił się sklepik "Bosmana". Sprzątanie było symboliczne. Trwało 5 minut, po których żołnierze wpuszczali nas na mecz.

Zresztą ceny biletów dla uczniów na łuki były niewysokie i jeśli ktoś chciał uniknąć emocji związanych z wejściem nielegalnym, mógł sobie taki bilet kupić. Tyle że było ich niedużo. Kiedy zabrakło, Legia stosowała coś wyjątkowego, na czym wszyscy mogli skorzystać. W kasach były tzw. roczne sprawozdania klubu. Wydane bardzo ładnie, w formie książkowej, na ponad 300 stronach, powstawały w drukarni Sztabu Generalnego Wojska Polskiego , stanowiły znakomite źródło informacji o klubie. Nie było ich w sprzedaży, ale można je było kupić właśnie w kasie za 5 złotych, a więc równowartość ceny biletu na łuk. Tyle że kupienie rocznika upoważniało do wejścia 3 osoby. Robiliśmy zrzutkę, wśród znajomych lub obcych, którzy natychmiast stawali się znajomymi, wchodziliśmy razem, jedna osoba brała rocznik. Dziś to już rarytasy" - wspomina w swojej książce Szczepłek.

Warto przypomnieć także lokal znajdujący się przy stadionie, gdzie można było wypić piwo, a także zajezdnię trolejbusową, znajdującą się nieopodal.

"Okolice stadionu Legii też są ważne. Naprzeciw bramy głównej, tam, gdzie teraz są parkingi i Torwar II, znajdowała się zajezdnia autobusowa. Legia walczyła o ten teren, ale nawet jej nie udało się go przejąc. Architekt Jerzy Hryniewiecki sporządził projekt hali sportowej, którą Legia chciała tu postawić. Kiedy wojsko miało najwięcej do powiedzenia - nie udało się, a potem powstała Trasa Łazienkowska i plany stały się nieaktualne. nie zrealizowano też innych. W Bieszczadach, obok posiadłości generała Zygmunta Berlinga, miał powstać wielki ośrodek szkoleniowo-wypoczynkowy dla sportowców Legii. Ale w klubie zmienili się ludzie, na górze zaś władze i nic z tego nie wyszło.

Na parking obok boisk treningowych wjeżdża się otwartą niedawno bramą przy kasach. Na tym miejscu w latach 60. stała zielona budka z napojami i słodyczami, nazywana lokalem u Adelki. Można było wyjść w przerwie meczu i wrócić. Ilu kibiców w ten sposób weszło na drugą połowę, mówiąc, że wychodzili tylko na piwo? Z tej budki korzystali też piłkarze. Jeśli trenowali rano i po południu, to jedli obiad w klubowej stołówce, mieszczącej się w głównym budynku, po prawej stronie od schodów do loży, a potem szli na piwo. Ale grac umieli.

Na stadion jeździliśmy trolejbusami. Najpopularniejszy miał numer 53. Po zwycięskich meczach nie bujaliśmy go, nie śpiewaliśmy "małego walczyka". Jedyna rozrywką było zdejmowanie pałąków z przewodów, co uniemożliwiało dalszą jazdę" - wspomina w "Mojej historii futbolu" Stefan Szczepłek.

"Kibice z sentymentem wspominają pętlę trolejbusową przy Łazienkowskiej (za terenem basenów) i przystadionową pijalnię piwa, położoną przy wejściu na trybunę Krytą. "Do niezapomnianych chwil należały podróże przeładowanym trolejbusem nr 52... Z reguły trajluś był tak przepełniony, że ledwo się turlał" - wspominał dawne dzieje jeden z kibiców rodem z Ochoty. Czasem dla żartów w przepełnionym trolejbusie zdejmowano pałąki. Gdy na stadionie brakowało biletów, wielu, zwłaszcza młodszych kibiców, dostawało się na stadion, składając uprzednio porządkowym... korupcyjną propozycję" - czytamy na łamach albumu "Warszawa i Legia. 90 lat razem".

Jako ciekawostkę podajemy trasę trolejbusa linii 52 w tamtych latach: PL. ZAWISZY – Koszykowa – Piękna – Myśliwiecka – Łazienkowska – Czerniakowska – CHEŁMSKA oraz 53: DW. GDAŃSKI – Bonifraterska – Miodowa – Krakowskie Przedmieście – Traugutta – Kredytowa – Jasna – Zgoda – Krucza (powrót: Krucza – Szpitalna – pl. Powstańców Warszawy – Mazowiecka – Traugutta) – Piękna – Myśliwiecka – Łazienkowska – Czerniakowska – CHEŁMSKA.

CDN

Historia stadionu Legii: 1965-68
Historia stadionu Legii: 1961-63
Historia stadionu Legii: 1960 cz.V
Historia stadionu Legii: 1960 cz.IV
Historia stadionu Legii: 1960 cz.III
Historia stadionu Legii: 1960 cz.II
Historia stadionu Legii: 1960 cz.I
Historia stadionu Legii: 1950-1959
Historia stadionu Legii: 1948-1949
Historia stadionu Legii: 1946-1947
Historia stadionu Legii: 1937-1945
Historia stadionu Legii: 1933-1936
Historia stadionu Legii: 1930-1932
Historia stadionu Legii: 1928-1929
Historia stadionu Legii: 1926-1927
Historia stadionu Legii: 1924-1925
Historia stadionu Legii: 1917-1922

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.