REKLAMA

O tym jak Legia szuka piłkarzy

Fumen, źródło: Gazeta Wyborcza - Wiadomość archiwalna

Zarówno w letniej, jak i zimowej przerwie na Łazienkowską trafiają piłkarze, którzy w bliższej lub dalszej przyszłości mają stanowić o sile stołecznej jedenastki. Na łamach "Gazety Wyborczej" odpowiedzialny za wyszukiwanie talentów Marek Jóźwiak, opowiada o tym, jak to się robi w Legii.

Jednak, aby młody piłkarz trafił do Warszawy niezbędne są obserwacje. Były obrońca legionistów w weekendy zwykle stara się obejrzeć do pięciu ligowych spotkań. Wiadomo, że gdy trafi się talent, o którego starają się inne kluby z krajowej czołówki, wówczas trzeba podejść do niego indywidualnie. "Wtedy wsiadam w samochód i sam jadę go oglądać, a potem zapraszamy go do Warszawy, żeby zobaczył, jak funkcjonuje klub i czy mu się tutaj spodoba" – wyjaśnia Marek Jóźwiak. Oprócz obserwacji ważny jest również tzw. wywiad środowiskowy. "Staramy się zebrać jak najwięcej wiadomości, które stworzą nam profil piłkarza. Od trenerów, kolegów, z którymi grał w jakichkolwiek rozgrywkach czy reprezentacjach, z PZPN. Kilkunastu ludzi w Polsce pracuje tylko dla Legii. Każdy z nich jest przypisany do konkretnego regionu. Selekcjonują grupę piłkarzy, których oceniają na podstawie specjalnego arkusza" – kontynuuje "Beret".

Bywa tak, że zapraszani do Warszawy piłkarze sami szybko rezygnują. Jednym z powodów jest brak pewności w swoje umiejętności, obawa, że sobie nie poradzi w lepszym zespole. Aczkolwiek są piłkarze o zupełnie odmiennym profilu. "Jeśli więc przyjeżdża chłopak, który nie boi się rywalizacji, zapewniamy mu szkołę, internat, wyżywienie i sprzęt. Oczywiście najpierw o wszystkim dowiadują się rodzice i macierzysty klub. Nic za ich plecami. Rodzice też są do nas zapraszani. Zwykle mama interesuje się szkołą, a tata tym, na jakim poziomie będą treningi. Staramy się utrzymywać wysoki poziom jednego i drugiego" – mówi Jóźwiak.

Odwiedzanie polskich boisk w poszukiwaniu talentów to jedno, ale równie ważne są zagraniczne rynki. Główne kierunki to Francja, Bałkany, wschód Europy, ale zdarza się warszawskim skaut wybrać także do Portugalii. W tych przypadkach procentują znajomości zawarte w przeszłości, kiedy to obecni pracownicy Legii grali w europejskich ligach. Równie pomocni są menedżerowie, którzy akurat działają w danym regionie. "We Francji np. nie mam problemów ze sprawdzeniem piłkarza, bo nawet, jeśli ja go nie znam, to dzwonię do jednego czy drugiego znajomego i on mówi mi o nim to, co jest interesujące. Poza tym są menedżerowie, którzy dają nam znać o piłkarzach. Ale w danym okresie warto mieć kilka rynków sprawdzonych. Wsiada się wtedy w samochód lub samolot i leci obejrzeć dwa-trzy mecze. Na miejscu można się dowiedzieć dużo więcej" – zdradza Marek Jóźwiak.

Ostatnim owocem pracy Marka Jóźwiaka jest podpisana umowa ze słowackim piłkarzem. "To Marko Lukac z rocznika 93., który do pierwszej drużyny może wejść za dwa-trzy lata. Zobaczymy, jak się zaaklimatyzuje. Jeździłem na Słowację dość często. Mamy tam ludzi, którzy pomagają nam w pracy. Oglądałem mecze Spartaka Trnava, Slovana Bratysława ale też czeskiego Liberca z roczników 90-94. To efekt tych poszukiwań" – kontynuuje Jóźwiak.

Kłopotem w przypadku tak młodych piłkarzy jest... brak odpowiednich rozgrywek. Pierwszy zespół, to jeszcze za wysokie progi. W drużynie juniorów poziom jest już niższy, a aby grać w Młodej Ekstraklasie trzeba być zgłoszonym do pierwszej drużyny.

A jak wygląda poszukiwanie piłkarzy, którzy od razu mają wskoczyć do składu zespołu Jana Urbana? Ze względu na pieniądze, jakie są brane pod uwagę, danego piłkarza ogląda kilku ludzi. Jeżeli sztab szkoleniowy stwierdzi, że obserwowany zawodnik będzie przydatny do Legii to... "Zwykle wszystko rozbija się o pieniądze. W Portugalii byłem dwa razy, potem był Jacek Magiera, potem pojechał ze mną Kibu. Rozmowy z Portugalczykiem Paulao były zaawansowane, ale Sporting Braga zaoferował mu dużo wyższy kontrakt. Polska nie dla wszystkich jest wymarzonym miejscem do gry w piłkę. Nie jesteśmy też w stanie zaoferować zarobków np. na poziomie 1,5 mln euro. A kupować piłkarzy, którzy mają umiejętności, jak ci, których mamy w składzie, nie ma sensu".

Oczywista oczywistość, ale co z piłkarzami, którzy już trafią do Legii, a gdy klub decyduje się na ich pozbycie, to zdarza im się błyszczeć w nowych klubach? Hugo Alcantara grał w Lidze Mistrzów, Elton sięgnął po koronę króla strzelców w Brazylii. Do tego dochodzą niechciani przy Łazienkowskiej Andriejew, Radosław Majewski czy Robert Lewandowski.
"Ja ich tylko sprowadzam. Dalszym rozwojem ich kariery zajmują się inni. Wielu obserwatorów przyznawało, że Alcantara potrafi grać w piłkę. Ale pomyłki się zdarzają. W Polsce nie jest łatwo grać piłkarzowi, który nie ma wystarczająco dużo siły. Majewski poszedł do Dyskobolii, bo tam miał szansę grać od początku. Zapraszaliśmy go do Warszawy, ale nie wyrażał chęci przyjazdu. W Legii był wtedy Roger, Vuković, Surma, Burkhardt. Więc gdzie miał grać? Z Lewandowskim nie poszło to tak, jak mogło. Ale to była decyzja sztabu szkoleniowego, a nie moja" – tłumaczy Jóźwiak.

Zatem, w czym tkwi droga do sukcesu, aby w przyszłości zminimalizować ryzyko pomyłek? "W Polsce chcielibyśmy mieć minimum 16 skautów - po jednym w każdym województwie. Wspomagaliby ich trenerzy Akademii Piłkarskiej. W każdym roczniku jest dwóch, z czego jeden jedzie na mecz, by obserwować innych zawodników. Za granicą jest nieco inaczej, bo ogląda się konkretnych piłkarzy. Chciałbym mieć jednego człowieka w Brazylii, jednego w Serbii itd." – kończy były obrońca, a obecnie skaut Legii.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.