Waldemar Kijanowski - fot. Woytek
REKLAMA

Kijanowski: Pieniądze to nie wszystko

Bodziach i Fumen - Wiadomość archiwalna

Wraz z decyzją o inwestowaniu w koszykarską Legię przez firmę Unibet, odżyły nadzieje kibiców na powrót na Obrońców Tobruku basketu przez wielkie "B". Jednak w rozmowie LL! z Waldemarem Kijanowskim okazuje się, że proces ten może potrwać kilka lat. Obecnie klub nie płaci zawodnikom za grę, zapewniając podstawy egzystencji w koszykówce. Zapraszamy do lektury obszernego wywiadu z pełnomocnikiem prezesa Stowarzyszenia Koszykówki Legii Warszawa.

O co walczy Legia w obecnych rozgrywkach ligowych?
Waldemar Kijanowski:
Jeżeli wszystko dobrze się ułoży, to naszym celem jest zajęcie miejsca w pierwszej trójce.

Jak przedstawiają się finanse klubu?
- Wymagalny budżet klubu w tych rozgrywkach, który zresztą spełniliśmy, to 200 tysięcy złotych. Chcę zauważyć, że budżet nie ma żadnego wpływu na to, co się dzieje w klubie, bo żadnych zawodników nie kontraktujemy. Te finanse nie są w stanie zapewnić umów koszykarzom. Wspomniana kwota jest niezbędna Legii do zorganizowania zawodów i do niczego więcej. Dodam, że po reorganizacji rozgrywek [inny podział na grupy - przyp. LL!], koszty owszem wzrosły, ale nie są one zbyt wysokie, aby znacząco obciążały klubową kasę. Owszem, obecnie częściej będziemy jeździć do Trójmiasta, ale są też zespoły z Warszawy i okolic, co się w pewien sposób równoważy.

Wspomniane 200 tysięcy złotych pochodzi w całości z firmy Unibet?
- Nie. W tym sezonie również firma Pawła Gmocha wykłada pieniądze na działalność Legii. Ponadto pierwszy raz otrzymaliśmy dotację z urzędu miasta. W tym celu złożyliśmy stosowne dokumenty, przystąpiliśmy do konkursu, i przyznano nam dodatkowe fundusze. W zeszłym roku nie było takiego gestu ze strony miasta i finansowaliśmy klub z własnych środków.

Jednak czy fakt, że koszykarze grają w zasadzie za darmo, nie wpływa negatywnie na samych graczy? Chyba każdy chciałby być nagradzany za swoją pracę, a przecież wiadomo, że pieniądze są jednym z czynników motywacyjnych.
- Nie zgodzę się z tym stwierdzeniem. Zawodników nie motywuje się pieniędzmi. W Legii grają tylko tacy, którzy chcą w niej występować i, którym koszykówka sprawia przyjemność. Jeżeli mielibyśmy motywować 20-letniego gracza w sposób finansowy, to wówczas mielibyśmy do czynienia z chorą sytuacją.

Tylko, że brak pieniędzy powoduje, że z klubu odchodzą wyróżniający się gracze. Wystarczy wspomnieć Grzejszczyka, Piotrowskiego, Wojtyńskiego, czy Holnickiego...
- Niestety, zasady są jakie są i nikt do tej pory nie wyciągnął ręki, aby Legię finansować. Obecne środki wystarczają na egzystencję klubu i na nic więcej. Aczkolwiek cały czas trwają poszukiwania sponsora.

Czy względy finansowe wpłynęły na dość późne rozpoczęcie przygotowań do nowego sezonu [pod koniec sierpnia - przyp. LL!]?
- Przede wszystkim czekaliśmy na decyzję w sprawie przyznania "dzikiej karty". Czy nasz wniosek będzie rozpatrywany przez związek czy też nie i czy będziemy spełniać wszystkie warunki.

Za nami już kilka spotkań nowego sezonu, a Legia nadal pozostaje bez trenera. Jak długo jeszcze?
- Przyznam, że cały czas szukamy trenera. Jednak to musi być taki szkoleniowiec, który wniesie coś do zespołu, a nie będzie tylko obecny podczas zawodów. Ze swojej strony chcę zapewnić, że są środki na pozyskanie trenera i nie musiałby on pracować w klubie za darmo.

Zatem aspekty finansowe nie były powodem odejścia Pana Roberta Chabelskiego z tego stanowiska?
- O powody odejścia należy pytać Pana Roberta. Z informacji jakie otrzymaliśmy wynika, iż zdecydował się na ten ruch z powodów rodzinnych. Obecnie zespołem opiekuje się Robert Pacocha. Jednak oficjalnie licencję posiada Piotr Nawrot ponieważ posiada ku temu odpowiednie dokumenty. Niestety takie rozwiązanie generuje utrudnienia w czasie samej gry, jak choćby korzystanie z przerw. To z kolei wynika z przepisów i specyfiki koszykówki. Aczkolwiek nie ma problemu mentalnego w tym zakresie. Niewątpliwie trener by się przydał, ale na chwilę obecną jest tak jak jest.

Jak długo może trwać ta sytuacja?
- Nie chcę składać deklaracji, że nowy trener przyjdzie w najbliższym czasie. Praktycznie zwróciliśmy się do wszystkich trenerów działających na terenie Warszawy. Część ma inne priorytety i zobowiązania wobec innych zespołów, niektórzy podjęli pracę niezwiązaną z koszykówką. Niewykluczone, że jeśli finanse pozwolą, to zostanie zatrudniony szkoleniowiec spoza Warszawy, który będzie miał odpowiednie kwalifikacje.

Podczas konferencji prasowej, kiedy prezentowano firmę Unibet jako inwestora koszykarskiej Legii, mówiło się, że klub będzie stawiał na młodzież, która wywalczyła brązowe medale MPJ. Efekt jest taki, że czterech wyróżniających się graczy z tego grona, odeszło z Legii.
- Legia będzie stawiała na młodzież. Część zespołu jest nadal młodym zespołem. Jeżeli się mówi o Piotrku Nawrocie, czy kimkolwiek innym, to są to gracze, których wiek dochodzi do 24 lat. To są młodzi zawodnicy, którzy mają szansę coś udowodnić i niewykluczone, że trafią na najlepsze parkiety. Jeżeli chodzi o wspomnianą czwórkę, to ich intencje były takie, że chcieli znaleźć nowego pracodawcę. W żadnym wypadku nikt im nie zamykał drogi na granie w koszulce z "eLką" na piersi. Było wręcz odwrotnie, na każdego z nich, czekało miejsce.

Dlaczego w tym roku nie ma zespołu juniorów starszych, który mógłby ponownie powalczyć o najwyższe cele?
- Dotychczas w klubie nie była prowadzona praca z młodzieżą. W związku z tym, w tej chwili Robert Chabelski ma dwa roczniki 1995 i 1996 pod swoimi skrzydłami, więc powstawała pewnego rodzaju przepaść. Robert założył dwa młodzieżowe roczniki, i to nie jest tak, że tymi chłopakami nikt się nie zajmuje. Aczkolwiek trzeba przyznać, że przerwa jest olbrzymia.

Czy odejście wspomnianej czwórki juniorów przyniosło chociaż finansowe korzyści?
- Żaden z tych koszykarzy nie był wychowankiem Legii. Obecnie jest tylko jeden wychowanek, którym jest Piotr Nawrot. Pozostali mają za sobą występy w Polonii lub są z UKS Pułaskiego W-wa.

Zatem nie dość, że Legia straciła perspektywicznych graczy, to i nie miała z tego tytułu żadnych pieniędzy.
- Dokładnie tak. Każdy, kto gra obecnie w tym zespole, robi to dla przyjemności! Chcę podkreślić bardzo ważną rzecz. Zawodnicy dostają bardzo dużo od klubu, czego wiele osób nie zauważa. Wszyscy się domagają płacenia koszykarzom za to, że grają. Jednak na tym poziomie nie powinno się płacić, bo oni mają szansę i muszą udowodnić, że mogą coś zrobić w tym sporcie. Dostają możliwość trenowania, grania, opieki, egzystowania w koszykówce. To jest dla ich przyjemności. To wszystko. Jedynie Robert Pacocha, który jest obecnie jednocześnie i zawodnikiem, i trenerem jest wynagradzany.

Na pierwszym treningu powiedział Pan zawodnikom, że będą grali za darmo i powinni się z tego cieszyć, bo będą tworzyć historię tego utytułowanego klubu. To prawda?
- Zgadza się. Uważam, że zaszczytem jest granie w tym zespole, a nie np. w Żyrardowie, Piasecznie, czy gdziekolwiek indziej. Na przejście do historii mają szansę tylko ci, którzy reprezentują barwy dobrych klubów. Oni poczują olbrzymią wartość Legii, klubu z bogatą historią, gdy za kilka, kilkanaście lat odnajdą zapiski o sobie, jako zawodnikach tej drużyny. A to nie jest raczej możliwe w przypadku zespołów z peryferii. To co powiedziałem na pierwszym treningu, miało być mobilizujące, aby gracze dowartościowali to, że grają z "eLką" na koszulce, a nie w barwach innego zespołu. Sądzę, że to powinni rozumieć, bo w Warszawie są tylko dwa liczące się kluby z historią.

Jednak w ten sposób trudno konkurować z innymi zespołami z II ligi.
- Cóż, takie jest życie. My nie mamy środków finansowych. Jeżeli takowe się znajdą, to niewykluczone, że sprowadzimy innych graczy. Jednak obecni zawodnicy, którzy mają okazję się rozwijać, wówczas zostaną zahamowani, gdyż nie będzie dla nich miejsca.

Czy urząd Dzielnicy Bemowo w jakikolwiek wspiera legijną koszykówkę, która obecna jest tu od lat?
- Nie. Płacimy normalne stawki za wynajem sali na treningi oraz mecze.

Bierna postawa ze strony urzędu zmusiła działaczy Legii do poszukiwania nowej hali, gdzie koszta byłyby niższe? Podobno w grę wchodziły przenosiny na Konwiktorską.
- Owszem, dostaliśmy propozycję od miasta, że możemy rozgrywać swoje spotkania na Konwiktorskiej. Jednak w żaden sposób nie było to atrakcyjne finansowo. Różnice były niewielkie. Zresztą nastrój hali na Bemowie i przynależność wzięła górę nad pieniędzmi. W efekcie nawet nie braliśmy pod uwagę tamtej opcji.

Dawno na trybunach nie widzieliśmy wspomnianego Pana Pawła Gmocha. Jaka jest jego rola w Legii?
- Jest prezesem sekcji i przez ostatnie trzy lata, w zasadzie jedynym sponsorem. Jednak to nie jest tak, że Pan Paweł będzie poszukiwał potencjalnych inwestorów. Tym zajmuje się moja firma [Bonivest - przyp. LL!] i efektem tego jest wsparcie ze strony Unibet. Chcę podkreślić, że jest to olbrzymi gest ze strony tej firmy, bo wyciągnięto do nas rękę w naprawdę ciężkiej sytuacji. W tym momencie, w grę wchodzą tak duże pieniądze, które trzeba wyłożyć na II ligę.

A jak było dotychczas?
- Do tej pory klub utrzymywał głównie Paweł Gmoch, o którym krążą różne niepochlebne opinie. Naprawdę czapki z głów, że po tym, jak się sparzył na zespole z Pruszkowa, nadal chciał wspierać koszykówkę. A wiem, że nie było to specjalnie akceptowane w środowisku.

Tylko dlaczego Pan Gmoch był nieuchwytny, kiedy Stowarzyszenie Grupa 1916 wyszło z inicjatywą ratowania sekcji?
- Czy trzeba chodzić na mecze, żeby pomagać sekcji? Wystarczy dawać pieniądze. On wspierał Legię finansowo. Można się spierać, można oczerniać, ale proszę pokazać dziesięć osób, które zrobiły tyle co Paweł Gmoch. Wybierzmy tego jednego i niech klub sobie egzystuje. Środowisko jest bardzo duże, ale nikogo nie ciągnie, żeby wyłożyć rocznie kilkadziesiąt tysięcy złotych, aby ten klub istniał.

Wobec tego należy rozumieć, że skoro jest Pan Paweł Gmoch, jest firma Unibet, to nie powinno dojść do sytuacji, że koszykarze będą z własnej kieszeni opłacać wyjazd na mecz do Trójmiasta? Można być spokojnym, że Legia dokończy sezon?
- Zawodnicy nie robią takich rzeczy. Jeżeli chodzi o obecne rozgrywki, to żaden z koszykarzy nie musi do niczego dokładać. Wszystkie koszty są zbilansowane, aby na wszystko starczyło. I nie ma również takiej możliwości, aby oddawać mecze walkowerem. Chyba, że inne zespoły podkupią nam zawodników i nie będziemy mieli kim grać, bo taka sytuacja może mieć miejsce.

W takim razie o obecny sezon możemy być spokojni, ale czy istnieje szansa na przedłużenie współpracy z firmą Unibet [ta podpisana została do końca sezonu 2009/10 - przyp. LL!]?
- Myślę, że jak najbardziej. Uważam, że taki klub jak Legia powinien egzystować i Unibet wyciągnął do nas pomocną dłoń. Sądzę, że z czasem pojawi się sponsor, który będzie gospodarował większym budżetem, który zostanie przeznaczony na tę drużyną. Może będą marzenia o ekstraklasie, o Eurolidze. Ku temu potrzebne są tylko i wyłącznie środki finansowe. To jest jedyny element, bo cała reszta jest w zasadzie łatwa do zrealizowania.

I koszykarze nie muszą już jeździć na wyjazdy własnymi samochodami?
- Absolutnie nie. W mojej ocenie, zawodnicy jeżdżą na mecze bardzo luksusowymi autokarami marki Mercedes. Pojazdy są wyposażone w DVD i z pewnością dają komfortowe warunki przemieszczania się z miasta do miasta. Ponadto są środki, aby gracze mieli zagwarantowany posiłek podczas rozgrywania meczu na wyjeździe. Wkrótce będą też nagrody dla zawodników w postaci butów.

Na zakończenie minionego sezonu zorganizowano grilla dla kibiców. Fani mieli możliwość wygrania karnetów. Jakich akcji marketingowych możemy spodziewać się w tym roku?
- Myślę, że tak, bo są już produkowane pewne gadżety, które mają uatrakcyjnić zawody. Przykładem są koszulki, które legioniści mieli na sobie podczas rozgrzewki. Od najbliższego spotkania u siebie, czyli z AZS-em Olsztyn, fani będą mogli je wygrać. Jednocześnie chciałbym uprzedzić kolejne pytanie, że w związku z tym nie będzie żadnego konfliktu z Grupą ITI. Posiadamy wszelkie uprawnienia do wykorzystywania znaku Legii. Generalnie jesteśmy otwarci na każdą akcję promocyjną z kibicami. Uważam, że Legia jest nielicznym zespołem w II lidze, który posiada kibiców i to z pewnością cieszy.

Tylko, że z frekwencją na Obrońców Tobruku różnie bywa. Ilu musiałoby przyjść fanów do hali, aby zbilansować koszta związane z organizacją meczu?
- Na obecną chwilę koszta jednego meczu u siebie, to wydatek około 2500 złotych. W zależności od sędziów, którzy przyjeżdżają do Warszawy, gdyż są ustalone widełki w płacach dla arbitrów. Zresztą uważam, że kibice i tak nas mocno wspierają, bo jakby nie patrzeć, są od pewnego czasu drugim sponsorem klubu. Kupują bilety, z których dochód pozwala na opłacenie różnego rodzaju wydatków.

Planowana akcja z produkowaniem koszulek dla kibiców, to mimo wszystko jednak mało. Były zapowiedzi wydania albumu przedstawiającego historię legijnej koszykówki.
- Zgadza się. Obecnie są zebrane dość pokaźne archiwa, szczególnie zdjęciowe. Na razie trudno mi powiedzieć jak dalej potoczy się ten temat. Zawsze na końcu ktoś musi podjąć decyzję o wydaniu pieniędzy na publikację albumu. Tak czy inaczej, uważam, że mamy dużo materiałów, aby coś takiego zaistniało. Tym bardziej, że została uruchomiona strona, której celem jest archiwizowanie spotkań koszykarskiej Legii sprzed lat. Nie będzie to w żadnym wypadku witryna zawierająca codzienne informacje o zespole. Taki jest zamysł.

Może warto pomyśleć o utworzeniu specjalnych biletów, które pozwolą wejść na kilka spotkań Legii, choćby w przerwie zimowej, kiedy sezon piłkarski pauzuje.
- W tej chwili klub nie posiada organizacyjnej struktury i trudno wprowadzać nowe pomysły, które są w pewien sposób skomplikowane. Na dzień dzisiejszy, na każdym meczu będą losowane karnety. Kto będzie miał chęć, to zakupi bilet. Kwestia chęci i wyboru. Tak jak fani mają wybór nabycia wejściówek w różnych cenach – od 5 do 15 złotych. Jeśli się okaże, że 5 złotych to mimo wszystko jest za duży wydatek, to zastanowimy się nad obniżeniem cen wejściówek.

Z racji pełnionej przez Pana funkcji w klubie i faktu, że mamy możliwość oglądania Pana syna na boisku, mówi się, że naciska Pan na trenerów, aby dawali Arturowi więcej minut na parkiecie.
- To jest chore i to jest moje podsumowanie tych komentarzy. Nawet nie próbuję mieć żadnego wpływu. Dywagowanie tego typu rzeczy, ogólnie w sporcie, jest idiotyczne. Włączenie takich spraw, jak powiązania rodzinne, nie dość, że jest bezpodstawne, to i przede wszystkim krzywdzące dla samego gracza. Kibice czy dziennikarze sami mogą ocenić grę. Z pewnością oglądali Państwo wiele spotkań i wydaje mi się, że to co robi na boisku powoduje, że ma prawo występować w tym zespole i być poprawnie oceniany. Zresztą potrafię syna skrytykować nawet gdy wydaje mu się, że rozegrał dobre zawody.

Rozmawiali Bodziach i Fumen



Waldemar Kijanowski podczas meczu z Basketem Kwidzyn - fot. Gacek
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.