REKLAMA

Statystyki legionistów: linia pomocy

Mishka i Tomek Janus - Wiadomość archiwalna

We wtorek zaprezentowaliśmy statystyki legijnych obrońców. Dziś pora na pomocników Legii i wyjaśnienie ich tajemnic. Dlaczego Ariel Borysiuk rzadko spędza na boisku cały mecz? Jak kontuzje odbijały się na karierze Sebastiana Szałachowskiego? Czy Miroslav Radović traci zaufanie Jana Urbana? I dlaczego Marcin Smoliński mógłby bez problemu narysować sinusoidę? A to tylko niektóre z pytań, na które odpowiadamy poniżej.

Ariel Borysiuk
"Borys" to jedno z odkryć Jan Urbana, który nie bał się postawić na młodych piłkarzy. Analizując dotychczasowe osiągnięcia Borysiuka w Legii, niepokój wzbudzać musi przynajmniej jedna rzecz. Choć z roku na rok sukcesywnie wzrasta liczba meczów, a co za tym idzie i czas spędzony na boisku przez 18-latka, to na podobnym poziomie pozostaje liczba spotkań rozegranych przez niego od pierwszej do ostatniej minuty.


Początkowo można było tłumaczyć to faktem, że Borysiuk jest tylko zmiennikiem i na boisku pojawia się dopiero w drugiej połowie. W sezonie 2008/2009 "Vizir" 18 razy wybiegał jednak na boisko w podstawowym składzie, a tylko raz (ok. 5,5 proc.) był na murawie, gdy sędzia kończył mecz. Trener tłumaczył, że nie może przeciążać młodego gracza. Dysproporcja jest jednak zastanawiająca. Nieco lepiej było jesienią 2009 r. "Borys" rozegrał w pełnym wymiarze czasowym cztery z dziesięciu meczów (40 proc.), które rozpoczął w pierwszej jedenastce.




Piotr Giza
Można pokusić się o stwierdzenie, że Giza to piłkarz, którego Jan Urban ocenia skrajnie inaczej niż kibice. Fanów z równowagi wyprowadzają straty piłki 29-letniego pomocnika. Szkoleniowiec konsekwentnie broni jednak swojego piłkarza. Postawę Urbana dobrze widać w statystykach. Giza gra cały czas niemal tak samo często. Co więcej, gdy wiosną 2009 r. urodzony w Krakowie zawodnik zaczął grać naprawdę dobrze, trener stawiał na niego bez wahania.


Przez 2,5 sezonu Giza rozegrał w barwach Legii 86 spotkań. 67 z nich (78 proc.) rozpoczynał w pierwszej jedenastce. Jednak tylko 35 razy (40 proc.) pozostawał na boisku do ostatniego gwizdka sędziego. Najwyraźniej nawet mocna wiara Urbana w dobrą postawę "Gizmo", nie zawsze znajdowała swoje potwierdzenie na boisku.




Maciej Iwański
W Legii jest dopiero od 1,5 roku, ale nigdy jego pozycja w drużynie nie podlegała dyskusji. Jan Urban lubi stawiać na Iwańskiego i widać to w meczowych statystykach. W sumie trudno dziwić się trenerowi, bo "Iwan" nie daje mu pretekstu do zmiany zdania. Do tej pory Iwański rozegrał w barwach Legii 63 spotkania. Aż 58 z nich (ponad 92 proc.) rozpoczynał w wyjściowym składzie. 44 spotkania rozegrał w pełnym wymiarze czasowym.

Dla Urbana Iwański jest niemal niezastąpiony. Co więcej, jego pozycja w Legii jest jeszcze mocniejsza niż w debiutanckim sezonie 2008/2009. W połowie obecnych rozgrywek statystyki "Iwanka" są lepsze niż rok temu. A trzeba wziąć pod uwagę fakt, że zlikwidowany został Puchar Ekstraklasy, w którym Iwański też grał.




Tomasz Jarzębowski
Jarzębowski to jeden z nielicznych legionistów, który z "eLką" na piersi biegał w ubiegłym tysiącleciu. Choć "Jarza" pierwszy występ w barwach Legii zanotował w sezonie 1997/1998 – dla porównania inny legionista Michał Żyro miał wówczas niespełna 6 lat – to jego statystyki nie są imponujące. Wszystko przez kontuzje, które wykluczały "Jarzę" z gry.



Najchętniej wspomnieniami Jarzębowski może wracać do sezonu 2000/2001. Choć Legia nie wywalczyła wówczas żadnego trofeum, niespełna 23-letni wówczas pomocnik miał swoje powody do zadowolenia. Wystąpił w 24 meczach. 22 z nich rozpoczynał w wyjściowym składzie. Aż 20 razy nie był zmieniany przez trenera. W całym sezonie na boisku spędził 1948 minuty. To prawie 25 procent czasu, który "Jarza" w ogóle rozegrał w barwach Legii w całej karierze.

W obecnych rozgrywkach Jarzębowski ma dużo słabszą pozycję w oczach trenera Jana Urbana. Jesienią "Jarza" wystąpił w zaledwie sześciu meczach. Na boisku spędził mniej czasu, niż w sezonie 2004/2005. Wówczas konsekwencją były przenosiny do GKS-u Bełchatów. Jak będzie teraz?




Jakub Kosecki
Po cichu liczy, że uda mu się powtórzyć wyczyn nie tylko Macieja Rybusa, ale także swojego ojca. Póki co Kosecki junior musi zadowolić się debiutem w Legii i pierwszym meczem na boiskach ekstraklasy. Wiosną może się okazać czy talent jest w rodzinie Kosecki dziedziczny.




Miroslav Radović
Pojawienie się Radovicia przy Łazienkowskiej latem 2006 r. przyjęto z dużymi nadziejami. Po słabym początku Serb zaczął udowadniać, że warto było sprowadzić do Warszawy. Jednak tak dobrze jak w sezonie 2006/2007 "Rado" nie zagrał już chyba nigdy. W pierwszym roku pobytu nad Wisłą Radović osiem razy wpisywał się listę strzelców. Przez kolejne dwa lata zdobył zaledwie o jedną bramkę więcej.


Patrząc na statystyki czasu spędzonego na murawie w każdym sezonie, można jednak dojść do wniosku, że "Miro" cieszy się niesłabnącym zaufaniem trenera. Taki pogląd okazuje się mylny, gdy przyjrzeć się liczbie meczów, które Serb rozegrał od pierwszej do ostatniej minuty. Coraz częściej "Rado" ma problemy z załapaniem się do wyjściowej jedenastki. Gdy już uda mu się ta sztuka, trener często zdejmuje go z boiska przed końcowym gwizdkiem sędziego. Jesienią 2009 r. "Miro" rozegrał w pełnym wymiarze czasowym tylko osiem z dwudziestu jeden spotkań, w których wziął udział. To tylko niespełna 40 procent meczów. Dla porównania w sezonie 2006/2007 takich meczów było ponad 60 procent.




Maciej Rybus
Najbardziej przebojowe wdarcie się na piłkarskie salony przy Łazienkowskiej ostatnich lat. Bo jak inaczej określić zawodnika, który z dnia na dzień awansuje ze szkółki w Szamotułach do pierwszej drużyny Legii i na dzień dobry 12 razy wychodzi w wyjściowym składzie?

Z każdym sezonem "Ryba" ma coraz pewniejsze miejsce w kadrze "wojskowych". Początkowo musiał rywalizować o miejsce na lewej pomocy z Edsonem. Po odejściu Brazylijczyka nie ma zbyt wielu konkurentów. Sukcesywnie zwiększa się liczba meczów i czas spędzany na murawie przez Rybusa. W całym ubiegłym sezonie 20-letni zawodnik 17 razy grał od pierwszej do ostatniej minuty. W obecnym sezonie ma na swoim koncie już 15 całych meczów. A przed nim jeszcze cała wiosna.




Marcin Smoliński
Pobyt "Smoły" w Legii przypomina przejażdżkę wysokogórską kolejką. Po wdrapaniu się na wzniesienie, następuje błyskawiczny spadek. Dla Smolińskiego spadki najczęściej kończyły się wypożyczeniami do Odry Wodzisław i ŁKS-u Łódź. Statystyki wyraźnie pokazują, że pochodzący z Bródna pomocnik swoją przygodę z "wojskowymi" rozpoczął z wysokiego C.


W debiutanckim sezonie 2004/2005 "Smoła" rozegrał najwięcej meczów w jednym sezonie. To wtedy najwięcej razy rozpoczynał mecz w wyjściowym składzie. Także wtedy spędził najwięcej minut na boisku i strzelił najwięcej goli. Najbliżej pobicia swoich wyczynów Smoliński był w sezonie 2007/2008.
Jeżeli 25-letni zawodnik zostanie w Warszawie, wiosną będzie miał okazję świętować swój setny występ w barwach Legii. Do jubileuszu brakuje mu tylko dwóch spotkań.




Sebastian Szałachowski
Kariera "Szałacha" na pewno potoczyłaby się inną drogą, gdyby nie kontuzje, które z zadziwiająca regularnością dopadały 25-letniego piłkarza. O ile u Smolińskiego statystyczne "dołki" to efekt słabszej postawy, to u Szałachowskiego gwałtowny spadek liczby minut spędzonych na boisku zawsze wskazywał na kolejny poważny uraz.


Choć "Szałach" jest w Legii od pięciu sezonów, to zaledwie jeden z nich można uznać za pełen sezon. Mowa o rozgrywkach w latach 2005/2006. Już rok później zaczęły się pierwsze problemy Szałachowskiego. Znalazło to swoje odzwierciedlenie w statystykach, bo zawodnik nie mógł pojawiać się na boisku. Powrotu "Szałacha" do gry oczekiwali chyba wszyscy. Radość z gry nie trwała jednak długo.

Jesienią 2009 r. Szałachowski rozegrał więcej meczów niż w poprzednich dwóch sezonach. Jeżeli nie będzie miał problemów ze zdrowiem, a Legia nie odpadnie z walki o Puchar Polski, to "Szałach" ma szansę zanotować najbardziej okazały statystycznie sezon od początku swojej gry przy Łazienkowskiej.




Michał Żyro
Jego sukcesem był już sam występ w pierwszej drużynie Legii. To także chwila triumfu dla Akademii Piłkarskiej Legii, której wychowankiem jest Żyro. Na razie na oceny i zaglądanie do statystyk jest jeszcze za wcześnie. Podczas 57 minut spędzonych na boisku 17-latek pokazał, że potrafi walczyć o każdą piłkę. Ale potrafi też tracić ją w zadziwiająco łatwy sposób.



Statystyki legionistów: linia obrony

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.