Transparent z meczu Legia 1-0 Ruch, 18 maja 2001 rok - fot. Pior Kucza
REKLAMA

Felieton: Pajacyki

Qbas - Wiadomość archiwalna

Piłkarz jest jak dziwka, pójdzie tam, gdzie mu więcej zapłacą – to stare, futbolowe porzekadło. Ale piłkarz to przede wszystkim pajac, dostarcza ludziom za pieniądze rozrywki. Widz płaci, a pacynka ma skakać, biegać i kopać. I tak samo jak w cyrku, teatrze, na koncercie czy w ZOO, klient płaci i wymaga. Jeżeli coś mu się nie podoba, to ma nie tylko prawo, ale i obowiązek wyrażać swą dezaprobatę dla tandety i mierności. Tak to mniej więcej funkcjonuje, przynajmniej w ostatnim czasie, na Legii. Tymczasem pacynki się obraziły.

Zarabiający krocie niesiatkarze i niekoszykarze Maciej Iwański i Bartłomiej Grzelak wymownymi gestami wyrazili swe niezadowolenie z faktu, że ktoś śmie krytykować ich boiskowe wygibasy. Przypadek Grzelaka jest beznadziejny, bo ten niemalże 30-latek, od początku swej "kariery" zachowuje się i myśli, jak 15-latek (z całym szacunkiem dla 15-latków). Poza tym kończy mu się kontrakt i najwyraźniej chce się przypodobać fanom Widzewa, do których wkrótce powróci i których, prędzej czy później, także będzie obrażał. Natomiast zaskakuje Iwański vel. Pressing, który jeszcze rok w tej Legii pomęczy kibiców i kolegów z drużyny. Facet, który już rozmontował Zagłębie Lubin, teraz, jak twierdzi trener Tarasiewicz, zaczął jątrzyć w Warszawie. Nie wiem ile prawdy jest w tym, że część grajków doprowadziła do zwolnienia Jana Urbana, który zresztą sam sobie na to zapracował. Wystarczy jednak spojrzeć na stałe fragmenty gry. Za czasów Urbana Iwański nie potrafił dokopać do pola karnego, a w dwóch ostatnich meczach zanotował 3 asysty po zagraniach z rzutów rożnych i wolnych. Przypadek? A skoro zaczęło się już robić porządki w zespole, to teraz przyszedł czas na kibiców.

Pacynki postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce i "zamanifestować". Bo są tacy wspaniali, że trzeba ich jedynie chwalić. Grzelak zasłużył na to swym końskim zdrowiem i bajeczną skutecznością, a Iwański niewyobrażalnym wręcz zaangażowaniem w mecze. Problem w tym, że nie jest dobrze, gdy za rządzenie biorą się błazny. Oni przede wszystkim mają dostarczać rozrywki, a nie urządzać cuda na kiju. A skoro nie potrafią zadowalać widzów, czy też jak wolą władze klubu – klientów, to po prostu nie wykonują swych kontraktowych obowiązków, za które dostają ciężkie pieniądze. Idąc dalej, nie zasługują na swe gaże. Swoją drogą, obie pacynki nie zauważyły chyba transparentu na meczu ze Śląskiem, o tym, że jedziemy na tym samym koniu. Oni z tego konia właśnie spadli i dalej już nie pojadą.

Zdaję sobie sprawę, że perspektywa zarabiania ogromnych pieniędzy w Warszawie przesłoniła obu pacynkom inne aspekty pobytu przy Łazienkowskiej. Tu kibic się nie pieści, tu kibic płaci wysokie sumy za bilety i żąda przynajmniej zaangażowania, skoro nie może otrzymać spotkań wysokich lotów. "Bohaterowie" tego tekstu chyba nie zdają sobie sprawy z tego, że na mecz z Ruchem, rozgrywany o absurdalnej porze, przyszli najwierniejsi z wiernych, najbardziej oddani. Zapłacili za drogie bilety i mieli oczekiwania wprost proporcjonalne do tej ceny. Tymczasem w zamian otrzymali żenujące widowisko, a na dokładkę wyszydzono ich i obrażono.

Debilne tłumaczenia Grzelaka czy potem Jarzębowskiego tylko pogarszają sytuację i pogrążają autorów. Drodzy gamonie, czy Wy naprawdę myślicie, że po czymś takim będzie Wam w Legii lepiej? I dalej, jakim matołem trzeba być by wierzyć, że relacje na linii zawodnicy – kibice poprawi coś innego niż triumfy tych pierwszych? Kibic, gdy już przyjdzie na stadion, naprawdę nie musi Was dopingować, zwłaszcza, gdy ogląda taką żenadę jaka ma miejsce ostatnio, a tak naprawdę od dawna. Nic nie musi. Może siedzieć i obżerać się kiełbaskami, a jeżeli ma ochotę Was powyzywać, to zrobi to. W myśl zasady "Zapłaciłem, to się bawię" z "Ziemi obiecanej". Wy tymczasem hańbicie klub, który kochamy i jeszcze macie pretensje, że ktoś Wam śmie zwrócić uwagę z tego powodu. Kibice nigdy nie pogodzą się z bylejakością i brakiem profesjonalizmu, a Wy jesteście najgorsi od lat. Na szacunek trzeba sobie zapracować, on nie należy się z urzędu, tylko dlatego, że zakładacie koszulki z naszą eLką. Problem w tym, że Wy jesteście zbyt zmanierowani, by to wszystko zrozumieć.

Tak na zakończenie warto wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy. Grzelak całkiem niedawno "sfisiował" po raz pierwszy i nawrzucał jednemu z dziennikarzy, grożąc, że ten ma "przejebane na Legii". Widocznie wraz z "Iwankiem" uznali, że to za mało. Niestety, jeżeli ktoś ma teraz "przejebane na Legii" to właśnie oni. Parę lat temu warszawska publiczność zniszczyła "karierę" Pawłowi Kaczorowskiemu za to, że grając w barwach Lecha obrażał pieśnią Legię. Zrządzeniem losu, "Chórzysta" pół roku później zasilił nasze szeregi i to był jego koniec. Jak się potem okazało, nie tylko w Warszawie. Grzelak i Iwański zachowali się jeszcze gorzej, bo obrazili fanów reprezentując nasze ukochane barwy. Już podczas najbliższego meczu przekonają się na własnej skórze co to oznacza i trochę się nasłuchają. Smutne to wszystko...

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.