Oprawa Pogoni na finale Pucharu Polski - fot. Mishka
REKLAMA

Relacja z trybun: W pogoni za pucharem

Bodziach - Wiadomość archiwalna

Około półtora tysiąca kibiców Legii pojechało w sobotę na finał Pucharu Polski do Bydgoszczy. Sama liczba nie byłaby może imponująca, gdyby legioniści udawali się na mecz swojej drużyny, a nie zaprzyjaźnionej Pogoni. Warszawiacy wykorzystali wszystkie bilety, jakie Pogoń przysłała do stolicy. Na stadionie Zawiszy pojawiło się ponad 7 tysięcy Portowców i legionistów oraz 4,5 tysięczna grupa Jagiellonii. Niestety nie pomogła łatwo wpadająca w ucho pieśń "Puchar jest nasz", a także okazjonalne koszulki z tym hasłem. Puchar powędrował w ręce Jagiellonii.

Fotoreportaż z trybun - 40 zdjęć Mishki

Fotoreportaż z trybun - 39 zdjęć Piotra Galasa

Fotoreportaż z trybun - 61 zdjęć Hagiego

Już sporo przed finałem rozpoczęto targi z PZPN-em odnośnie podziału biletów. Niestety tradycyjnie jak zwykle najwięcej do powiedzenia miała policja, która najchętniej rozegrałaby mecz na księżycu. Ostatecznie stanęło na tym, że spośród 22.500 miejsc znajdujących się na stadionie Zawiszy, dla kibiców dostępnych będzie 15 tysięcy, a dla zainteresowanych drużyn tylko 9,5 tysiąca. Takie rzeczy to tylko w Polsce.

Pogoń domagała się 10 tysięcy biletów i patrząc na zainteresowanie meczem w Szczecinie można założyć, że taka pula wejściówek znalazłaby nabywców. Niestety Portowcy otrzymali 5,5 tysiąca biletów, a dodatkowo część z nich kupiła bilety na tak zwane sektory neutralne. Jak się okazało w dniu meczu, także z takimi wejściówkami można było się dostać na łuk, gdzie zasiedli kibice MKS-u. Około 1200 biletów Pogoń przesłała do Warszawy i te sprzedały się bardzo szybko. Dodatkowo paruset legionistów bilety kupiła przez Internet. Legioniści na wyjazd ruszyli pociągiem specjalnym z dworca Warszawa Gdańska. Specjalami do Bydgoszczy przyjechała Jagiellonia, zaś Pogoń wybrała transport mieszany - był pociąg specjalny, autokary oraz sporo samochodów. Trzeba przyznać, że zdecydowanie dalej na ten wyjazd mieli białostoczanie. Oni też zdecydowanie później skończyli sprzedaż biletów na mecz.

Podróż pociągiem z kibicami Legii przebiegała bardzo sprawnie i nadzwyczaj kulturalnie. Praktycznie wszyscy zastosowali się do zakazu spożywania alkoholu. Na trasie pociągu było sporo policji. Podobnie jak na drogach dojazdowych do Bydgoszczy, gdzie na większości stacji policjanci pilnowali, by nie doszło do spotkania legionistów z "Jagą".

Bramy stadionu otwarto o godzinie 11:30. Wtedy ultrasi obu klubów rozpoczęli rozkładanie elementów oprawy. W drodze na stadion widać było grupy kibiców obu klubów, których na odpowiednie sektory kierowali mundurowi. Tych było od groma. Kolejki do wejścia na sektory Pogoni były spore, ale wpuszczano sprawnie. Kontrola osobista raczej w stylu preferowanym ostatnio przez prezesa Cracovii - prawie bez macania. Godzinę przed meczem trudno było znaleźć wolne miejsce w sektorze Pogoni. Portowcy na środku sektora zrobili gniazdo, gdzie dopingiem kierował gniazdowy oraz zamocowano bębny. Gniazdowego wspierali z boków kolejni kibice. I tak "instrukcje" legionistom przekazywał "Staruch". Dwa najbliższe sektory neutralne zostały zdominowane przez Pogoń. Pozostałe osoby, które miały bilety na te miejsca, weszły bez problemu na sektory 19-24. W sektorze Pogoni obecni byli także fani Floty Świnoujście oraz kilkadziesiąt osób z Falubazu Zielona Góra, w charakterystycznych zielonych koszulkach.

Przed meczem kibice obu klubów rozpoczęli śpiewy. W momencie wymiany uprzejmości, organizatorzy podkręcali muzykę na tyle, by nie słychać było bluzgów. Muzyka była mocno oldschoolowa; brakowało tylko Dr. Albana. Jagiellonia początkowo na płocie nie wieszała flag, pozostawiając jedynie transparent "Zwyciężą ci z wyJątkowym darem". Była to część oprawy, na którą składała się również malowana sektorówka z hasłem "W Pogoni za pucharem". Portowcy swoje sektory udekorowali wieloma flagami - właściwie każdy skrawek ogrodzenia był nimi ozdobiony. Nie zabrakło miejsca na kilka legijnych płócien. Na początek meczu Pogoń zaprezentowała folie aluminiowe w barwach klubu oraz trzy sektorówki. 7 tysięcy osób miało na sobie jednakowe, granatowe koszulki z hasłem "Puchar jest nasz".

To właśnie ta pieśń była hitem tego meczu - śpiewana już długo przed wejściem na stadion. Pod względem dopingu, w tak licznej grupie można się było jednak pokusić o lepszy efekt. Portowcy dopingowali przez cały czas, ale pieśni rzadko były ciągnięte dłużej niż minutę-dwie. Doping Jagiellonii w naszych sektorach był słyszalny, ale bez szału; prawdopodobnie tak samo było z dopingiem Pogoni po drugiej stronie boiska. Obie ekipy miały ze sobą parędziesiąt flag na kiju, które przytwierdzone zostały na górze obu sektorów. Białostoczanie na meczu zaprezentowali również parędziesiąt rac oraz sektorówkę "The best fans Białystok". Jagiellonia rozciągnęła również sektorówkę przedstawiającą żubra z pikseli oraz hasło "Podlaskie". Pogoń pirotechniki nie odpaliła, co miało związek z zapowiedzianymi karami dla klubu ze Szczecina. Po ostatnich meczach Portowcom groziło zamknięcie stadionu i odpalenie rac na finale PP było równoznaczne z zamknięciem obiektu przy ul. Twardowskiego. Warto dodać, że organizatorzy meczu tak bardzo obawiali się zniszczenia bieżni lekkoatletycznej, że co kilka minut polewali ją wodą, by w razie rzucania pirotechniki, zniszczenia były jak najmniejsze.

Obie ekipy w czasie spotkania nie omieszkały pozdrowić się, ale liczba bluzgów była niewielka. Sektor Pogoni kilka razy pozdrawiał legionistów i raz skandował "ITI sp...". Sporo uwagi poświęcono natomiast sędziemu Małkowi, który tego dnia wyraźnie sprzyjał Jagiellonii. W 49. minucie padł gol dla żółto-czerwonych, po której w sektorze białostoczan zapłonęło kilkanaście rac. Choć szczecinianie wierzyli do końca w to, że uda się wyrównać, to właściwie poza jednym, atomowym strzałem w poprzeczkę, okazji ku temu nie było. Sam wynik z pewnością nie był krzywdzący dla Pogoni, ale praca sędziego mimo wszystko pozostawiała wiele do życzenia.

Fani Jagiellonii po golu rozpoczęli fiestę, pytając Pogoń czemu jest tak cicho. Po końcowym gwizdku sędziego Jagiellonia mimo błagalnych okrzyków spikera, przeskoczyła na bieżnię by wraz z zawodnikami świętować puchar. Kibice tańczyli wzdłuż płotu i ochrona nie reagowała. Pod nasz sektor podeszli piłkarze ze Szczecina, by podziękować za wsparcie. Niestety nie mieliśmy okazji zaprezentować kartoniady w barwach klubu z pucharem - ta miała być pokazana po zwycięskim meczu. Niestety, nie tym razem. Oby na kolejny finał Pogoń nie musiała czekać tak długo. Dla fanów Legii porażka przyjaciół ze Szczecina oznacza, że w nowym sezonie nie pojeździmy sobie po Europie.

Po meczu fani Pogoni i Legii jako pierwsi opuścili stadion. Jagiellonia tymczasem miała okazję by świętować trochę z piłkarzami przed drogą powrotną.

P.S. Jako ciekawostkę należy dodać, że legioniści na tyle dobrze umacniali zgodę z Pogonią, że kilka osób pomyliło specjala i zamiast do Szczecina, pojechało z nami do Warszawy. Szykuje się gruby melanż ;)

Frekwencja: 13.000
Kibiców Pogoni: 7000 (w tym 1500 Legii)
Kibiców Jagiellonii: 4700

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.