fot. Julek Wieczorkiewicz
REKLAMA

Na stadionach świata: Derby Algieru

Julek Wieczorkiewicz - Wiadomość archiwalna

W kolejnym odcinku "Na stadionach świata" zapraszamy Was do Algierii. Julek Wieczorkiewicz wybrał się na derby stolicy między MCA Algier a CRB Algier. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem, a na żywo obserwowało je "zaledwie" 50 tysięcy kibiców.

Fotoreportaż z derbów Algieru

Jeśli i Ty masz ochotę podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat innych aren piłkarskich (i nie tylko) - pisz koniecznie na ultras@legialive.pl.

MCA Algier 0-0 CRB Algier

Z związku z pracą, jaką wykonuję, znalazłem się w stolicy Algierii, Algierze. Po przejściu szybkiej aklimatyzacji, stwierdziłem, ze koniecznością będzie udanie się na mecz jednego z miejscowych klubów. W końcu na algierskiej ziemi rodzili się rodzice Zinedine Zidane'a, Samira Nasriego czy Karima Bezemy ;-). Traf sprawił, że akurat miały się odbyć derby między MCA Algier a CRB Algier. Pikanterii derbom dodawała sytuacja w tabeli. W przypadku zwycięstwa, MCA (potocznie nazywany "Mouloudią"), mógł na jedną kolejkę przed końcem sezonu zapewnić sobie mistrzowski tytuł. Zaś CRB, chcąc zachować szanse na utrzymanie się w I lidze, nie mógł przegrać tego spotkania.

Mouloudia jest najstarszym algierskim klubem piłkarskim. MCA został utworzony w 1921 roku, i w pewnym sensie odzwierciedla historię tego kraju. Po drugiej wojnie światowej wszyscy jego piłkarze brali udział w wojnie o Niepodległość Algierii (w latach 1954 – 1962). Wielu z nich zginęło w czasie walk. Klub urósł do miana symbolu, co szybko przełożyło się na jego popularność wśród młodych Algierczyków urodzonych już w wolnym państwie. Dziś MCA jest najpopularniejszym klubem w 35-milionowej Algierii, a jego kibice zapewniają, że pod względem swojej liczby zajmują 10. pozycję na świecie. Z tego względu fani Mouloudii nazywani są w Algierii "Chińczykami".
MCA zdobył m.in. po 6 mistrzostw i pucharów Algierii. Natomiast na scenie międzynarodowej dwa puchary Maghrebu i trofeum afrykańskiej Ligi Mistrzów, co czyni go drugim najbardziej utytułowanym klubem w historii tego kraju.

Na stadion udałem się samochodem, z zaprzyjaźnionym Algierczykiem. Od momentu wyjazdu napotykaliśmy na swojej drodze samochody, z których wystawały czerwono-biało-zielone barwy Mouloudii. Można było zauważyć szaliki, flagi, co ciekawe – często w towarzystwie sztandarów Barcelony. Na latarniach, balkonach również rozwieszono flagi w klubowej kolorystyce. Podróż na stadion trwała pół godziny i w miarę zbliżania się do obiektu liczba kibiców MCA rosła w oczach, robiąc na mnie niemałe wrażenie. Pomimo nie najlepszej aury, długi, gęsty, strumień ludzi mknął w kierunku stadionu już w odległości 10 minut jazdy od samego obiektu. Wszyscy ubrani byli w wymyślne czapki oraz klubowe koszulki i szaliki. Szczególnie ubawił mnie widok grupki kibiców noszącej charakterystyczne "chińskie" nakrycia głowy. Czasem można było dostrzec zbratanych z Mouloudią fanów algierskiej USMA ubranych w biało-czarne stroje. Z uwagi na podobieństwo barw spora część kibiców przemieszczała się z flagami Włoch czy nawet Portugalii. Z dużym zaciekawieniem obserwowałem fanów MCA podróżujących na stadion w bagażnikach (!) samochodów czy na dachach autobusów. Zwykle bardzo sroga policja, tego dnia przymykała na to wszystko oko.

Nie mając własnego stadionu, Mouloudia od lat dzierżawi stadion narodowy "5 Lipca 1962 roku", nawiązującej do daty uzyskania przez Algierię niepodległości. Obiekt, który został wybudowany w 1972 roku robi ogromne wrażenie. Może przyjąć 80 000 tysięcy kibiców, co czyni go jednym z największych tego typu obiektów w Afryce. Co ciekawe, według oficjalnych statystyk mecz Algieria – Nigeria obejrzało na tej arenie 105 000 osób! Trzeba przyznać, iż nie jest to typowy obiekt piłkarski. Murawę okala bieżnia lekkoatletyczna, trybuny mają owalny kształt, a trzy z nich są dwupiętrowe. Ponadto stadion nie jest zadaszony.

Bilety na każdy sektor kosztują 300 dinarów algierskich, co w przeliczeniu na naszą walutę daje około 12 zł. Okazało się, że tak jak Łazienkowskiej, tak i na stadionie Mouloudii również panuje protest kibiców. Fani bojkotują mecze klubu, który przed rozpoczęciem sezonu trzykrotnie podniósł ceny wejściówek. Jeszcze rok temu kosztowały 100 dinarów – 4 zł. Pomimo protestu, tłum pod stadionem był imponujący. Kilkusetmetrowy wjazd pod bramę stadionowego parkingu zajął nam pół godziny. Po drodze minęliśmy dosłownie dziesiątki osób próbujących wyżebrać darmową wejściówkę. Po wjechaniu na teren stadionu znajomy poprosił mnie o chwilę cierpliwości, gdyż musiał o czymś "porozmawiać z sąsiadem". Rzeczą bardzo charakterystyczną dla tego kraju jest fakt, że każdy ma tu przynajmniej kilkudziesięciu sąsiadów, których autentycznie dobrze zna i może z nimi załatwić każdą sprawą. Jak się okazało, mając na uwadze nie najlepsza aurę, zaznajomiony Algierczyk uzyskał od swojego "sąsiada" pracującego w klubie dwie wejściówki na trybunę honorową, nie pytając mnie nawet czy mam na to ochotę.
Po przejściu szybkiej kontroli policyjnej znaleźliśmy się w pomieszczeniach klubowych. Jako że do rozpoczęcia meczu pozostawało jeszcze kilkadziesiąt minut, wypiliśmy kawę po turecku, a mój znajomy przedstawił mi swojego sąsiada pracującego w klubie. Ten opowiedział mi nieco o historii Mouloudii, a także przedstawił klubowego piosenkarza (rzecz charakterystyczna dla tutejszych klubów). Podkreślił też wagę rozgrywanego meczu i ze smutkiem powiedział, że ze względu na protest kibiców na trybunach zasiądzie "tylko" 50 000 osób. Życzyłbym sobie choć połowy tej publiki na Legii w dobie protestu! Ponadto z dumą podkreślał, ze Mouloudia jest jednym z najpopularniejszych klubów w Afryce. Na koniec dodał, że drużyna MCA przygotowania przedsezonowe odbyła w Polsce.

Po miłej rozmowie zasiadłem wreszcie na trybunie mieszczącej się pod trybuną główną. Na obu piętrach jednego z łuków za bramką zasiedli miejscowi ultrasi i wywiesili swoja flagę "Cape Verde". Część bardziej pasywnych kibiców dość szczelnie zapełniła sektory stadionu znajdujące się nade mną. Vis a vis, na najmniejszej i najniżej położonej z trybun też było tłoczno. Warto dodać, że fani zajmowali miejsca na stadionie aż do 70 minuty meczu! Stadion był też dość gęsto zawieszony flagami w barwach klubu, sławiącymi, tak jak u nas, dzielnice lub miasta popierające Mouloudię. Na dolnym piętrze przeciwległego łuku gościli kibice CRB ubrani w biało-czerwone barwy klubu. Wywiesili jedną flagę. Chwile przed meczem upłynęły spokojnie, w rytmach algierskiej muzyki puszczanej ze stadionowych głośników. Część fanów wyciągała odbiorniki radiowe, by nasłuchiwać wieści z mającego rozpocząć się w tym samym czasie meczu w Sétifie.

Wybiegających na murawę piłkarzy CRB przywitała gorąca porcja gwizdów i zapewne, z uwagi na ton formułowanych okrzyków, sterta niecenzuralnych słów. Graczy MCA witały zaś głośne brawa i bojowe okrzyki. Na wyjście piłkarzy ultrasi Mouloudii przygotowali malutką i dość chaotyczną oprawę. Z łuku poleciały serpentyny, fani podnieśli cztery malutkie transparenty układające się w napis "MCA ALGER". Odpalili też kilka różnokolorowych rac. Warto w tym miejscu dodać, że odpalając pirotechnikę na stadionie w Algierii kibic może zostać skazany na nawet dwa lata wiezienia. Jedną racą odpalili też kibice CRB.

Każdy kontakt piłkarzy CRB z piłką przyjmowany był głośnymi gwizdami. Ton dopingowi narzucali kibice z "Cape Verde", prowadząc w miarę wyrównany doping przez całe spotkanie. Spontanicznie do zabawy włączali się kibice z pozostałych trybun. Doping robił wtedy wrażenie, piorunująco musiałoby to wszystko brzmieć na zadaszonym obiekcie. Kibice zajmujący miejsca na górnym piętrze trybuny głównej okazyjnie głośno tupali nogami w ziemię, co sprawiało, że sufit nad moją głową drżał. Pieśni było bardzo melodyjne i – rzecz charakterystyczna – część była śpiewana zarówno po arabsku, jak i po francusku. Największą popularnością cieszyła się przyśpiewka o "Chińczykach mających dziś zdobyć mistrzostwo". Nie obyło się też bez wzajemnej wymiany "uprzejmości" między kibicami obu klubów. Warto przy tym zaznaczyć, iż praktycznie przez cały mecz fani nie wstawali z krzesełek. W dopingu wspomagała ich jedna (!) trąbka, przy pomocy której nadawano rytm oklaskom, a także kilka bębnów.

Piłkarsko mecz stał na przyzwoitym poziomie. Trenerem MCA jest François Bracci, były szkoleniowiec m. in. Olympique Marsylia czy Bordeaux. W kadrze Mouloudii jest dwóch reprezentantów Algierii, w tym m. in. obrońca Babouche. Na kilku graczy ostrzą sobie zęby kluby europejskie (głównie z Francji). Ich karty nie mogą dużo kosztować, gdyż budżet transferowy klubu zamyka się w kwocie 1,5 miliona euro. Kto wie, może kiedyś i nasza Legia doczeka się własnego Algierczyka? Tamtejszy futbol opiera się głównie na technice. Dzięki temu miałem okazję zobaczyć kilka niezłych sztuczek technicznych. Myślę, że nasz Roger by się ich nie powstydził. Gorzej było z dyscypliną taktyczną zawodników.

Do przerwy świetne wieści płynęły z Sétifu, gdzie o nic nie walcząca już Batna wbiła gospodarzom dwa gole. Kibice Mouloudii już zaczynali święto. W przerwie meczu doznałem szoku cywilizacyjnego. Jakież było moje zdziwienie, gdy w korytarzu budynku klubowego kilkudziesięciu kibiców rozkładało dywaniki i z głową skierowaną na wschód odprawiało modlitwy - mecz miał miejsce w piątek, który jest dniem świętym dla muzułmanów.
Druga połowa wyglądała tak samo - doping w czasie prowadzenia gry przez Mouloudię, gwizdy, gdy przy piłce utrzymywali się rywale. Tuż po przerwie na trybunie ultras rozpoczęła się bójka pomiędzy dwiema grupkami fanów. Szczególnie groźnie wyglądał upadek jednego z kibiców, który przetoczył się przez kilka stromych rzędów krzesełek w dół. Nastroje szybko uspokoiła miejscowa policja. Na moje pytanie czy bójki wśród kibiców Mouloudii są czymś częstym, powiedziano mi, że tak, nawet bardzo. Cóż, co kraj, to obyczaj - pomyślałem.

Tymczasem na boisku bezdyskusyjnie dominujące MCA wciąż nie było w stanie strzelić CRB gola. Napastnicy Mouloudii dali koncert nieskuteczności, nie umiejąc zdobyć trafienia na wagę mistrzostwa. Tymczasem Setifowi udało się doprowadzić do remisu. W miarę upływu minut atmosfera na trybunach zaczęła robić się coraz gęstsza. Kibice MCA zaczęli wyzywać trenera i zawodników, posądzając ich o sprzedanie meczu. Gdy jeden z kibiców zasiadających na trybunie honorowej stanął w obronie prezesa klubu wywiązała się szamotanina, w której wzięło udział kilkanaście osób. Fani skierowali też swoją agresję przeciwko interweniującym policjantom. Szczęśliwie, po paru minutach nastroje się uspokoiły. Informacje o żywo reagujących fanach nie były przesadzone. Tymczasem na murawie trwał popis nieskuteczności zawodników MCA. Gdy w 88. minucie meczu Sétif strzelił w równolegle rozgrywanym meczu zwycięskiego gola, część fanów Mouloudii zaczęła ostentacyjnie opuszczać stadion. Inni donośnie dawali wyraz swojemu niezadowoleniu. Mecz MCA – CRB zakończył się bezbramkowym remisem.

Po meczu pod bramami stadionu doszło do spotkania fanów obu drużyn, skończyło się tylko i wyłącznie na utarczkach słownych. Wszyscy opuszczali obiekt w grobowych nastrojach ze świadomością zmarnowanej szansy. By zapewnić sobie mistrzowską koronę, Mouloudia musiała wygrać ostatni mecz w sezonie. Humoru algierskim kibicom nie poprawiła tez drużyna narodowa, która przegrała tego dnia w Dublinie z Irlandią (0-3).

Fotoreportaż z derbów Algieru - 15 zdjęć Julka Wieczorkiewicza

Poprzednie relacje z tej kategorii znajdziecie w dziale Na stadionach.

Masz ciekawą historię z meczu europejskich (i nie tylko) klubów lub Mistrzostw Europy, czy Świata?
Wychodząc naprzeciw Waszym pomysłom, zachęcamy do przesyłania nam relacji i zdjęć! Wy również możecie mieć swój wkład w tworzenie materiałów na LegiaLive!

Relacje prosimy nadsyłać na specjalnie przeznaczonego maila ultras@legialive.pl.




fot. Julek Wieczorkiewicz

przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.