REKLAMA

15 lat LM: Legia 3-1 Rosenborg

Tomek Janus - Wiadomość archiwalna

Latem 1995 r. po wyeliminowaniu mistrza Szwecji IFK Goeteborg Legia awansowała do Ligi Mistrzów. Tam czekały na nią drużyny z Norwegii, Anglii i Rosji. W debiucie legioniści zmierzyli się na własnym stadionie z Rosenborgiem Trondheim. Forma z eliminacji nie zniknęła i przybysze z Północy do domu wracali bez punktów, ale za to z bagażem trzech bramek.

W eliminacjach Norwegowie stoczyli ciężki bój z Besiktasem Stambuł. O ile w pierwszym meczu u siebie gładko pokonali Turków 3-0, to nad Bosforem musieli się nieźle namęczyć, by przegrać tylko 1-3 i zapewnić sobie awans do Ligi Mistrzów. Gola na wagę wstępu do europejskich salonów zdobył Harald Brattbakk. Do Warszawy Brattbaakk nie przyjechał, bo w nocy przed wyjazdem do Polski rozchorował się na wirusowe zapalenie żołądka.

Legia też miała swoje problemy, a wiązały się one z Cezarym Kucharskim. Przed meczami eliminacyjnymi z IFK Goeteborg 23-letni napastnik został wypożyczony ze szwajcarskiego FC Aarau. Okres wypożyczenia obejmował tylko miesiąc i na początku września 1995 r. "Kucharz" nie mógł grać w barwach Legii. Działacze z Łazienkowskiej chcieli zatrzymać Kucharskiego u siebie, ale z grupą menadżerską, która była właścicielem piłkarza porozumieli się dopiero w dniu meczu. Jeszcze godzinę przed debiutem w Lidze Mistrzów nie było pewne czy "Kucharz" będzie mógł grać. Ostatecznie napastnik usiadł na ławce rezerwowych, a na boisku pojawił się po przerwie.

To jednak i tak nic w porównaniu z pechem, który dopadł Jerzego Podbrożnego. Napastnik Legii nie mógł wystąpić w meczu z Norwegami, bo zatruł się bananem podczas zgrupowania reprezentacji Polski przed meczem z Rumunią. "Gumiś" skarżył się na bóle wątroby oraz nerek i musiał być przebadany w szpitalu. W ataku zagrali więc Andrzej Kubica i Ryszard Staniek.

Zanim rozpoczął się mecz, Legia musiała spełnić szereg wymagań postawionych przez UEFA. I tak na "Krytej" wyrwano ławki i zamontowano krzesełka. Program meczowy musiał być sporządzony zgodnie z projektem przesłanym przez UEFA. Stworzono studio telewizyjne i strefę wywiadów. Kibice nie mogli wywieszać flag na płocie, ale i tak płótno "Warriors" zawisło na stadionie. Problemem było oświetlenie, którego moc 600 luksów była zbyt słaba dla potrzeb transmisji telewizyjnej. UEFA kręciła też nosem na szatnie dla zawodników, które znajdowały się w budynkach za "Żyletą" i dlatego były za daleko od stadionu. Klub musiał zorganizować salę dla 250 gości i przedstawić UEFA menu z pięciu najlepszych warszawskich restauracji. Wszystko po to, by na pomeczowym przyjęciu oficjele mogli zajadać się zupą borowikową z łazankami czy polędwicą w sosie dijon popitą winem Saove rocznik 1993.

Przygotowania do meczów w Lidze Mistrzów uznano za największe przedsięwzięcie organizacyjne w historii polskiej piłki. Klub nie miał jednak powodu do narzekań, bo bilety w cenie 30 i 50 zł rozeszły się szybko. Zysk z wejściówek wyniósł 2,5 miliarda starych złotych. Kolejne 900 tys., tym razem franków szwajcarskich, pojawiło się na koncie "wojskowych" po pokonaniu pierwszego rywala. Zanim do tego doszło, legioniści musieli jednak stoczyć prawdziwy bój o wygraną.

Rosenborg przyjechał do Warszawy jako lider norweskich rozgrywek. Po 20 kolejkach miał na swoim koncie tylko dwie porażki i aż piętnaście wygranych. Legia co prawda spisywała się w lidze dobrze, ale kibiców martwiły mecze z ŁKS-em Łódź i Rakowem Częstochowa, w których "wojskowi" tracili po dwie bramki. Przed debiutem w Lidze Mistrzów Paweł Janas zabrał drużynę na trzydniowe zgrupowanie do Konstancina, gdzie piłkarze mieli w spokoju przygotować się do meczu. "Po awansie do Ligi Mistrzów wszyscy oczekują od nas wysokich zwycięstw w każdym spotkaniu. Udziela się nam ta presja" – przyznawał Jacek Zieliński. Janas koncentrował się zaś na rozpracowaniu rywala. "Grają inaczej niż IFK. Spokojnie, rozważnie wyprowadzają piłkę. Nie grają długimi podaniami, rzadko walczą w powietrzu. Ich atutem jest kontratak" – oceniał trener Legii.

Na gole w meczu z Rosenborgiem kibice musieli czekać do drugiej połowy. Przed przerwą najbliżej szczęścia był Zbigniew Mandziejewicz, który w 20. minucie trafił piłką w słupek. Okazje do strzelenia gola mieli także Leszek Pisz i Ryszard Staniek. Najgroźniej pod bramką Macieja Szczęsnego było zaś po strzale głową Steffana Iversena. Bramkarz Legii odbił jednak piłkę.

Po przerwie piłkarze rozstrzelali się na całego i w ciągu dziesięciu minut padły aż cztery bramki. Najpierw nie popisali się Jacek Zieliński i Marek Jóźwiak. Ich błąd wykorzystał Karl Peter Loken i "Beretowi" nie pozostało nic innego jak faulować rywala. Wszystko działo się w polu karnym i sędzia Adrian Porumboiu z Rumunii podyktował rzut karny. Na bramkę zamienił go Jahn Ivar "Mini" Jakobsen i w 64. minucie Legia przegrywała 0-1. Nie minęło 60 sekund i kibice przy Łazienkowskiej oszaleli ze szczęścia.

Płaskim strzałem z 25. metrów Leszek Pisz nie dał szans bramkarzowi rywali i było 1-1. Cztery minut później Legia prowadziła 2-1, a kibice zobaczyli jednego z najdziwniejszych goli, jaki padł przy Łazienkowskiej. Na strzał z dystansu zdecydował się Ryszard Staniek. Piłka leciała wysoko, ale bramkarz Rosenborga zdołał ją wypiąstkować w górę. Po chwil Jorn Jamtfall zawisł na poprzeczce, a futbolówka między jego rękoma wpadła do bramki. "Myślałem, że piłka przejdzie nad poprzeczką. Zobaczyłem tylko, jak zatrzęsła się bramka" – przyznał po meczu strzelec gola.

Po kolejnych pięciu minutach fani wpadli w ekstazę. Znów w roli głównej wystąpił Leszek Pisz. Tym razem kapitan Legii zrobił to co potrafił najlepiej. Precyzyjne uderzenie z rzutu wolnego dało "wojskowym" trzeciego gola. Wynik 3-1 utrzymał się do końca spotkania. W drugim meczu grupy B Spartak Moskwa po golu Siergieja Jurana pokonał Blackburn Rovers 1-0. Po pierwszej kolejce Legia była liderem w swojej grupie, a Leszek Pisz razem z Otto Vincze z Ferencvarosu Budapeszt najskuteczniejszym strzelcem rozgrywek.

Dwa tygodnie później legionistów czekała wyprawa do Moskwy na mecz ze Spartakiem. O tym co działo się na boisku i jak kibice Legii bawili się w stolicy Rosji przeczytacie na LL! 27 września.

13 września 1995 r. 20:30 Stadion Wojska Polskiego
Legia Warszawa 3-1 (0-0) Rosenborg Trondheim
0-1 64. min. Jahn Ivar "Mini" Jakobsen (k)
1-1 65. min. Leszek Pisz
2-1 69. min. Ryszard Staniek
3-1 74. min. Leszek Pisz

Legia: Maciej Szczęsny – Marek Jóźwiak, Jacek Zieliński, Krzysztof Ratajczyk – Grzegorz Lewandowski, Zbigniew Mandziejewicz, Leszek Pisz, Tomasz Wieszczycki (81’ Radosław Michalski), Jacek Bednarz (84’ Adam Fedoruk) – Andrzej Kubica (46’ Cezary Kucharski), Ryszard Staniek

Rosenborg: Jørn Jamtfall - Bjørn Tore Kvarme, Bjørn Otto Bragstad, Erik Hoftun, Ståle Stensaas - Karl Petter Løken, Roar Strand, Bent Skammelsrud, Trond Egil Soltvedt, (79’ Vegard Heggem), Jahn Ivar "Mini" Jakobsen, - Steffen Iversen (89’Tom Kåre Staurvik)

Sędziował: Adrian Porumboiu (Rumunia)
Widzów: 12000
Żółte kartki: Marek Jóźwiak - Bjørn Tore Kvarme

W artykule wykorzystano cytaty z archiwalnych numerów "Gazety Wyborczej"

Byłeś na meczu Legii w Lidze Mistrzów? Masz zdjęcia lub programy meczowe z tamtych lat? Wyślij je do nas na ultras@legialive.pl i pomóż w przypomnieniu atmosfery z 1995 r.



Skan biletu z meczu Legia - Rosenborg z kolekcji Patryka

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.