Na Łazienkowskiej trybuny znowu tętnią fanatyzmem - fot. Hagi
REKLAMA

Kibicowskie podsumowanie rundy jesiennej cz.I

Bodziach - Wiadomość archiwalna

Ostatnia runda w wykonaniu kibiców Legii była zupełnie inna niż dotychczasowe. Wszystko za sprawą porozumienia z działaczami, które nastąpiło po 1115 dniach! Pod koniec lipca tego roku doszło do zawieszenia broni, które pozwoliło na powrót normalności na trybunach. Od razu stadion Legii zaczął tętnić życiem i dziś pod względem dopingu znów jesteśmy w ścisłej czołówce... a może nawet na czele.
W pierwszej części kibicowskiego podsumowania rundy jesiennej skupiamy się na tym, co działo się na meczach przy Łazienkowskiej.

Po raz pierwszy fani Legii mogli zobaczyć nowy stadion w czasie Dnia Otwartego. Wówczas na trybunach pojawiło się sporo rodzin, a okoliczne trawniki służyły za miejsca postojowe. Wówczas nie przeszkadzało to nikomu, nawet węszącej wszędzie spisek gazecie Antykibolskiej. Przed sezonem klub zorganizował także prezentację drużyny. Ta w zgodnej opinii fanów, gdyby nie ich obecność, byłaby mocno przeciętnym "widowiskiem". Była to jednak okazja do przećwiczenia pieśni na dwupoziomowych trybunach.

Jeszcze większym zainteresowaniem cieszył się mecz towarzyski z Arsenalem, rozgrywany na otwarcie stadionu (de facto chodziło o otwarcie 3/4 nowego stadionu). Fanatycy przemieszani z mocno piknikowym towarzystwem pokazali, że w nowym obiekcie drzemią spore możliwości. Choć na Żylecie nie było jeszcze ani gniazda, ani nagłośnienia, a bębny trzymane były na krzesełkach pośród kibiców, doping mógł się podobać. Jak na rozgrzewkę, nie było źle. Liczbę kibiców gości trudno oszacować, bo większość miejsc w sektorze przeznaczonym dla przyjezdnych zajęli sympatycy Legii. Fani "Kanonierów" zaprezentowali cztery flagi, ale pod względem dopingu nie pokazali zupełnie nic.

Półtora tygodnia później Legia rozegrała pierwsze ligowe spotkanie przed własną publicznością. Chociaż poniedziałkowy termin na pewno nie był najlepszy na rozegranie meczu z Cracovią, na trybunach pojawiło się 14 tysięcy fanów, którzy dali popis wokalny. Mimo słabiutkiej gry piłkarzy, Żyleta nadawała ton legijnym pieśniom od początku do końca. I właśnie fanatyczny doping w końcówce pomógł Legii zwyciężyć! Legioniści, choć w skromnej liczbie (z perspektywy całej rundy), zaprezentowali się bardzo dobrze. Słabiutko należy ocenić Cracovię, która na Łazienkowską dotarła w zaledwie 350 osób i wokalnie nie miała żadnych szans na zaistnienie.

Na pewno lepiej, biorąc pod uwagę potencjał, zaprezentowali się kibice GKS-u Bełchatów półtora tygodnia później. Bełchatowianie przyjechali do stolicy w 3 setki i wokalnie nie odstawali od "Pasów". Żyleta tym razem nie "pociągnęła" za sobą piłkarzy. Legioniści przegrali 0-2, a nasz doping sami oceniliśmy bardzo surowo. Na trybunach wywieszono transparenty "Polonia konfidenci!!!" oraz "12 września - wszyscy do Chorzowa!", zachęcający do licznego wyjazdu na Ruch, na który legioniści otrzymali tysiąc biletów. Pozdrawiano także Starucha, który cały czas nie mógł uczestniczyć w spotkaniach przy Łazienkowskiej.

Aż miesiąc trzeba było czekać na kolejny mecz Legii przed własną publicznością. Jak można się było spodziewać, pojedynek z Lechem przyciągnął na stadion komplet widzów. Lechici jako pierwsi zasiedli w powiększonym sektorze gości - tym razem dla przyjezdnych przygotowano nie tylko sektory na dolnej trybunie południowej, w okolicy studia telewizyjnego, ale także miejsca znajdujące się ponad nimi. Zapomniano jednak o sektorze buforowym, przez co nie brakowało wzajemnych uprzejmości pomiędzy lechitami i legionistami zasiadającymi w pobliżu "klatki". Kibice z Poznania, podróżujący do stolicy pociągami specjalnymi w mocno niekomfortowych warunkach (ze względu na oszczędności spowodowane licznymi wyjazdami w europejskich pucharach), narzekali na zachowanie ochrony w sektorze gości. Okazało się, że w sektorze gości, podobnie jak na trybunach gospodarzy, nie przygotowano depozytu, więc przywiezione kanapki lechici musieli... wyrzucić lub zjeść przed wejściem. Do tego poznaniacy nie chcieli okazać dyrektorowi ds. bezpieczeństwa przywiezionych szalików. Ostatecznie Bogusław Błędowski zdecydował się wpuścić całą grupę gości bez weryfikacji barw, na których jak się później okazało znajdowały się wulgarne hasła. Lech ponadto odpalił pirotechnikę, której wnikliwie, ale bez rezultatów, szukali ochroniarze przy wejściu. Po meczu Błędowski przyznał, że kolejne ekipy gości nie będą mogły liczyć na jakiekolwiek pobłażanie ze strony organizatora meczu.

Długo wyczekiwane spotkanie z Lechem nie zawiodło. Legioniści, którzy skoncentrowali się tylko na dopingu, pokazali klasę w swoim fachu. Mecz rozpoczął się od 15-minutowej ciszy na trybunach gospodarzy, co miało być formą protestu przeciwko niewpuszczeniu przez klub "Starucha" i "Kelnera". Ten kwadrans wykorzystali przyjezdni, którzy już później byli praktycznie niesłyszalni. O ile pod względem dopingu przewaga Legii była wyraźna, to ultrasowali tylko goście. Warto dodać, że fani Legii zrezygnowali z prezentacji gotowej już oprawy meczowej, ze względu na niewpuszczenie na trybuny "Starucha". Lech zaprezentował sektorówkę przedstawiającą Batmana, który przybył do stolicy i hasło "Wróg jest znów w mieście...". Kontynuacją była druga sektorówka w formie komiksu, przedstawiająca Batmana straszącego kibica z tatuażem "TB". W II połowie Lech wyciągnął sektorówkę w biało-niebieskie pasy z hasłem "Siemano Guantanamo", odnoszącym się do naszego stadionu. Po chwili przyjezdni pokazali, że nawet w tak świetnie strzeżonej "twierdzy" można wywinąć psikusa i odpalili kilkadziesiąt rac. Gdy race już wygasły, nad ich głowami ponownie powiewała sektorówka w pasy, tym razem przedstawiająca ikonkę z uśmiechem. Sektorówki pozwoliły "piromanom" na skuteczne zmylenie ochrony i doskonałego, wydawałoby się, systemu monitoringu.

I dlatego m.in. problemy z wniesieniem sektorówek mieli kibice kolejnych ekip odwiedzających nasz stadion. A już tydzień później do stoLicy przyjechali lechiści. Ci, podobnie jak Lech, wypełnili sektor gości do ostatniego miejsca. Imponować mogła liczba płócien wywieszonych przez fanów z Trójmiasta. Ich doping jednak był mocno przeciętny. Z aspektów ultras Lechia zaprezentowała 100 flag na kiju oraz trzy pojedynczo odpalane race. Tym razem "jaskółkowi" na Legii byli o wiele czujniejsi i złapali osoby odpalające race na trybunach.
Legia wokalnie na meczu z Lechią nie zachwyciła, na co wpływ miał z pewnością końcowy wynik (0-3). Najlepszą formę legioniści zaprezentowali na początku II połowy, kiedy do śpiewów włączyły się pozostałe trybuny. W końcówce, gdy nasz zespół tracił kolejne bramki, było fatalnie - doping ograniczał się przede wszystkim do wrzutów na gdańszczan, których tego dnia było niestety zbyt wiele.

Tydzień później wszystkie ekipy w Polsce miały wolne ze względu na przerwę na mecze reprezentacji. Na Łazienkowskiej natomiast zamiast przerwy, była robota na najwyższych obrotach. Kibice mocno zaangażowali się w organizację meczu charytatywnego dla Wojtka "Legii", który przed laty zapoczątkował zgodę z Den Haag. Cały zysk z organizacji spotkania przyjaźni przeznaczony został właśnie na leczenie kibica. Do Warszawy przyleciało niespełna 400 fanów z Holandii, którzy z pewnością na długo zapamiętają pobyt w naszej stoLicy. To co działo się na trybunach, trudno wręcz opisać. Na gniazdo wrócił "Staruch", bowiem organizatorem meczu nie był klub a SKLW. Ultrasi natomiast przygotowali oprawę, która później została uznana choreo całej rundy jesiennej w naszym kraju. Składały się na nią kartony, pirotechnika oraz wielka sektorówka przedstawiająca Jezusa oraz transparent "Boże Chroń Fanatyków". W I połowie na trybunie im. Kazimierza Deyny rozciągnięta została "Panorama Warszawy". Druga oprawa składała się z foliowej Żyletki z wplecionym Bocianem - symbolem Den Haag. Całości dopełniały folie aluminiowe w barwach Legii oraz race i stroboskopy, podświetlające choreografię. Atrakcje ultras zakończyło pierwsze flagowisko na nowej Żylecie, połączone oczywiście z racami i kolejną porcją serpentyn. A wszystko poprzedzone standardowym odliczaniem od 10.
Warto dodać, że przed meczem oraz w jego przerwie wystąpiły warszawskie ekipy hip-hopowe - Dixon37 oraz Hemp Gru. Ten mecz jeszcze długo pozostanie w naszej pamięci.

Kolejny mecz na Łazienkowskiej rozegrany został dopiero 3 tygodnie później. Trudno powiedzieć czy tak długa przerwa, czy jakieś inne powody przyczyniły się do słabszej niż zwykle dyspozycji legijnego młyna. Niestety ten dzień zostanie przez nas zapamiętany nie dzięki kolejnej wygranej piłkarzy w końcówce, a przewadze wokalnej Górnika - szczególnie biorąc pod uwagę proporcje; zabrzan było 1400, nas wielokrotnie więcej. Legioniści wywiesili pośród swoich flag transparent przypominający ostatnie starcie Legii i Górnika: "Honor cenniejszy niż zwycięstwo". Ochrona nie wpuściła na stadion transparentu poświęconego zmarłym kibicom Legii. Nasz doping stał na odpowiednim poziomie dopiero w samej końcówce, kiedy piłkarze zdobyli dwie bramki. Szkoda, że wcześniej wiele osób nie angażowało się w podobny sposób.

Tydzień później, 6 listopada na Łazienkowską przyjechała Jagiellonia, a spotkanie jako jedyne jesienią było transmitowane przez ogólnopolską telewizję. Na gniazdo, po rocznej przerwie (nie licząc meczu z Den Haag), wrócił "Staruch" i doskonale poprowadził doping legionistów. Na trybunach fani Legii wywiesili do góry kołami zdobytą kilka tygodni wcześniej flagę Arisu Saloniki. Na górnej trybunie wywieszone zostały same flagi dzielnicowe, zaś na dole płótna fanklubów, które najliczniej nas w tej rundzie odwiedzały. W przeciwieństwie do meczu z Górnikiem, tym razem Żyleta trzymała wysoki poziom przez całe spotkanie. Przez większość meczu w młynie powiewało kilkadziesiąt flag na kiju. W doskonałej zabawie pomogli także piłkarze, którzy w ostatnich minutach każdej z połów trafiali do bramki rywala. Pod koniec meczu cały stadion śpiewał głośno "Bo Warszawa, bo Warszawa, bo Warszawa jest od tego, aby bawić się, aby bawić się, aby bawić się na całego".

Rundę jesienną na własnym stadionie zakończyliśmy meczem z Arką. Po raz kolejny wszystkie wejściówki rozeszły się i na trybunach był niemal komplet widzów. Zawiedli goście z Trójmiasta (wspierani przez Zagłębie Lubin, Gwardię Koszalin, Cracovię, Górnika Wałbrzych i Lecha), którzy niespodziewanie nie wykorzystali przysłanej im puli biletów nawet w połowie. Fani Legii tym razem świętowali parę jubileuszy i to właśnie im poświęcone zostały dwie oprawy. Tuż przed wyjściem piłkarzy na boisko legioniści zaprezentowali oprawę numer 1 - składały się na nią foliowe sektorówki tworzące hasło "Born To Be wild", podświetlone pirotechniką oraz sektorówka przedstawiająca białego niedźwiedzia. Całość dopełniały folie aluminiowe, a przesłanie oczywiście dotyczyło 15. rocznicy powstania legijnej grupy mocnych wrażeń. W II połowie zaprezentowano oprawę nawiązującą do 25-lecia powstania słynnego flagi "Żyleta jest zawsze z Wami". Takiej treści transparent, dość sporych rozmiarów, został rozciągnięty pomiędzy piętrami legijnej Żylety. Oprawę uzupełniała pirotechnika. Przez cały mecz legioniści odpalali sporo petard hukowych, które dawały bardzo dobry efekt. Doping przez całe spotkanie stał na bardzo wysokim poziomie. W bardzo dobrym stylu zakończyliśmy tę rundę na własnym stadionie.

Przyjezdni
W końcu, po kilkunastu miesiącach, na nasz stadion zaczęto ponownie wpuszczać kibiców drużyn przyjezdnych. Dzięki temu zdecydowanie spotkania stały się ciekawsze, tym bardziej, że sektor przeznaczony dla gości jest dość pojemny. Aż cztery ekipy wypełniły znajdującą się przy studiu telewizyjnym "klatkę" do ostatniego miejsca (Legia przyznawała kibicom gości 1400 biletów) - Lech, Lechia, Górnik i Jagiellonia. Zdecydowanie poniżej oczekiwań stawiły się Arka (500) i Cracovia (350). W najskromniejszej grupie zawitał co prawda GKS Bełchatów, ale trzy setki to z pewnością wynik niezły jak na możliwości bełchatowian.

Pod względem oflagowania zdecydowanie najlepiej wypadła Lechia - mowa oczywiście o liczbie płócien, których gdańszczanie przywieźli 36. Samo ich wykonanie z pewnością nie powalało na kolana. Jeśli zaś chodzi o oprawy, to na dobrą sprawę, nie licząc 3 rac Lechii, jedyną ekipą, która zaprezentowała na naszym stadionie oprawę (nawet nie jedną) był Lech Poznań. Właśnie prezentacja "Kolejorza" pokazała, że "Guantanamo arena" nie jest tak pilnie strzeżona jak więzienie na Kubie.

Jeśli zaś mielibyśmy oceniać doping ekip przyjezdnych, to bez dwóch zdań, najlepiej pokazała się zabrzańska Torcida. Fani KSG wykorzystali słabszy dzień legionistów i przez cały mecz zdzierali gardła na wysokim poziomie. Najsłabiej pod tym względem, nie licząc śmiesznej grupki "Kanonierów", zaprezentowali się Arkowcy.

Kibice gości mocno narzekali na ochronę i dyrektora ds. bezpieczeństwa na Legii. Sporym minusem sektora gości na Łazienkowską, na który wejście jak przed laty jest od strony kanałku Piaseczyńskiego, jest brak depozytu. Przyjezdni wskazywali ponadto, że listy wyjazdowe drukowane przez Legię są nieposortowane alfabetycznie, a sprawdzający je ochroniarze mają spore problemy ze znajomością języka polskiego (co akurat jest problemem ochrony na większości stadionów w Polsce). Już dziś wiadomo, że kibice gości, którzy przyjadą w 1400 osób, aby wejść na stadion całą grupą, muszą stawić się przy wejściu ponad 2 godziny przed meczem. Klub zagwarantował także (dzięki stanowczej postawie kibiców Legii), że jeśli którakolwiek z grup przywiezie ze sobą oprawę np. w postaci sektorówki, będzie mogła ją wnieść na stadion po jej wcześniejszym okazaniu ochronie (dwie godziny przed pierwszym gwizdkiem sędziego).

Na wiosnę na Łazienkowską przyjadą takie ekipy jak Polonia Warszawa, Śląsk, Ruch (dwukrotnie), Zagłębie Lubin, Widzew, Korona, Wisła i Polonia Bytom. W większości przypadków (nie licząc może obu Polonii i lubinian), sektor gości powinien wypełnić się do ostatniego miejsca. Ze względu na fakt, że czwarta trybuna zostanie oddana do użytku dopiero w trakcie trwania sezonu (działacze twierdzą, że nastąpi to dopiero na meczu z Zagłębiem Lubin, 9 kwietnia), sektor gości przez całą rundę wiosenną pozostanie niezmieniony i znajdować będzie się dokładnie w tym samym miejscu co jesienią.

Podsumowanie
Miniona runda była bardzo ciekawa, głównie ze względu na powrót normalności na trybunach. Nasz młyn, dzięki nowemu stadionowi znacznie się rozrósł i dziś już można powiedzieć, że liczba miejsc na Żylecie jest za mała wobec liczby fanatyków, którzy chcą zdzierać gardła przez całe spotkanie. To właśnie wejściówki na trybunę najbardziej zagorzałych kibiców Legii rozchodzą się w pierwszej kolejności. W koordynacji dopingu pomógł z pewnością powrót pod koniec rundy "Starucha" na trybuny. Miejmy nadzieję, że sprawa za mecz z Ruchem z listopada 2009 roku zakończy się po myśli naszego gniazdowego i będzie on mógł dalej kierować legijnym dopingiem. Obecnie na Żylecie przy gnieździe znajdują się miejsca na dwa bębny. W najbliższej przyszłości przydało by się powiększenie tej konstrukcji, aby liczba bębnów była większa, a także powstanie kolejnej, na górnym piętrze legijnego młyna. Często bowiem koordynacja górnej i dolnej trybuny pozostawia wiele do życzenia. Dobrze byłoby także, gdyby nowe nagłośnienie zostało wzmocnione właśnie na górnej trybunie, bo tam zdecydowanie najsłabiej obecnie słychać prowadzącego doping.

Choć w rundzie jesiennej oprawy pojawiły się tylko na dwóch meczach (nie licząc flagowiska na Jagiellonii), to obie były świetnie przygotowane i dzięki pracy NS-ów, Legia znów jest na czele ruchu ultras w Polsce. Spora w tym zasługa kibiców, którzy chętnie dokładają się do opraw meczowych (Legia jesienią pobiła rekord podczas zbiórek do puszki). Wiadomo już, że na wiosnę możemy spodziewać się nowej Wielkiej Flagi na naszym stadionie. Liczba ciekawych kibicowsko meczów na naszym stadionie może także zwiastować kilka ciekawych opraw, na które już dziś wiele osób nie może się doczekać. Od kwietnia na nasz stadion będzie mogło wejść ponad 30 tysięcy widzów - ta liczba wydaje się optymalna i już teraz można założyć, że na większości wiosennych spotkań, na Łazienkowskiej pojawi się komplet widzów. Oby tylko na wiosnę nasza forma była przynajmniej tak dobra jak na spotkaniach z Den Haag, czy Arką, a mecz z Górnikiem okazał się jedynie wypadkiem przy pracy.

Frekwencja:
Arsenal: 23500
Cracovia: 13980
GKS: 18000
Lech: 22304
Lechia: 17034
Den Haag: 18000
Górnik: 17887
Jagiellonia: 21963
Arka: 21255
Łącznie: 173923
Średnio: 19325

Liczba gości:
Arsenal: 400
Cracovia: 350
GKS: 298
Lech: 1400
Lechia: 1400
Den Haag: 400
Górnik: 1400
Jagiellonia: 1400
Arka: 500
Łącznie: 7548
Średnio 839

Flagi gości:
Arsenal: 4
Cracovia: 5
GKS: 6
Lech: 16
Lechia: 36
Górnik: 8
Jagiellonia: 12
Arka: 9
Łącznie: 105
Średnio 13

Doping Legii:
Arsenal: 7
Cracovia: 8,5
GKS: 6,5
Lech: 8,5
Lechia: 7,5
Den Haag: 9
Górnik: 6,5
Jagiellonia: 9
Arka: 9
Średnio 7,9

Doping gości:
Arsenal: 1
Cracovia: 4,5
GKS: 4
Lech: 7,5
Lechia: 5,5
Górnik: 9
Jagiellonia: 7
Arka: 1
Średnio 4,9


Doping w czasie prezentacji drużyny:


Doping na meczu z Arsenalem:


Doping na meczu z Cracovią:


Doping na meczu z Lechem:


Oprawa i doping na meczu z Den Haag:




Doping na meczu z Górnikiem:


Doping na meczu z Jagiellonią:


Oprawa na meczu z Arką:



REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.