Stadion Lazio na meczu z Fiorentiną zapełnił się zaledwie w 1/3 - fot. Długi
REKLAMA

Na stadionach świata: Lazio - Fiorentina

Długi - Wiadomość archiwalna

Po wizytach na stadionach Holandii i Cypru, dziś zaglądamy do Włoch, a dokładniej na stadion Lazio. Pod koniec stycznia Lazio zmierzyło się z Fiorentiną. Na trybunach 70-tysięcznego obiektu zasiadło tylko 20 tysięcy widzów. Także liczba przyjezdnych, 200, nie może robić wrażenia. O tym co działo się na trybunach dowiecie się z poniższej relacji.
Jeśli i Ty masz ochotę podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat innych aren piłkarskich (i nie tylko) - pisz koniecznie na ultras@legialive.pl.

29.01.2011: Lazio 2-0 Fiorentina (200).

Jakoś w grudniu z moją drugą połówką wpadliśmy na pomysł, żeby ostatni weekend stycznia trochę wydłużyć i spędzić gdzieś za granicą. Wybór padł na Rzym, głównie ze względu na śmiesznie niskie ceny biletów lotniczych. Jeszcze zanim zacząłem planować wycieczkę po mieście, sprawdziłem terminarz Serie A i już wiadomo było, pod jakie wydarzenie cały wypad będzie planowany ;). W sobotę miały ze sobą zagrać SS Lazio i Fiorentina. Lazio to drużyna, o której wiedziałem, że ma żywiołowych kibiców, część o poglądach faszystowskich, w Fiorentinie obecnie gra nasz Artur Boruc.

Pierwszego dnia po przylocie zacząłem szukać możliwości nabycia biletu. W Rzymie przy stadionie nie ma kas biletowych. Wejściówki podobno można było dostać w punktach "lottomatica", gdzie jednak kilkakrotnie byłem odsyłany do innego punktu - biletów oczywiście brak. Chodząc po mieście w oczy rzucało się, że wszędzie można było zakupić gadżety kibicowskie, przede wszystkim AS Roma, ale też Juve, Milanu, Interu czy innych, nie tylko włoskich, drużyn. Nigdzie natomiast nie widziałem żadnych symboli Lazio.

W piątek, jadąc do Watykanu, wpadliśmy po drodze do Fan Shop-u Lazio. Wychodziło na to, że tylko tam można kupić bilet. Tu pierwsze zaskoczenie. Przyzwyczajony do narzekania na sklep na Łazienkowskiej 3 spodziewałem się czegoś "europejskiego", a spotkałem z czymś, przy czym "barak", który do niedawna u nas straszył ,jest pełnym profesjonalizmem. Marny wybór.

W sklepie sprzedawca na początku chciał mi wcisnąć bilety po 40 euro na prostą. No, ale przecież nie o sam mecz chodzi, więc zdecydowałem się na Curva Nord (20 euro), gdzie siedzą kibice rzymskiej drużyny. Najtańsze wejściówki są oczywiście do ichniejszego młyna, ale raczej chciałem go zobaczyć, niż się w nim znaleźć. Jeszcze odnośnie biletów, drugie zaskoczenie. Najpierw trzeba było podać swoje dane i zapłacić, a same bilety dostępne do odbioru były dopiero następnego dnia. Widać, że nie tylko u nas próbuje się kibicom uprzykrzyć życie wprowadzając powszechną inwigilację.

W dniu meczu przy stadionie byliśmy około godziny 16., tj. dwie godziny przed meczem i kolejne zdziwienie - kręciły się tu niewielkie grupki ludzi, żadnych tłumów, co już wróżyło, że na jakąś specjalną frekwencję nie ma co liczyć. Spiłem piwko w plenerze i jakąś godzinę przed meczem zacząłem wbijać się na stadion. Policji sporo, ale raczej trzymali się na uboczu nie zwracając na siebie większej uwagi. Wejście na obiekt dość sprawne, chociaż dwukrotnie trzeba było przejść kontrolę osobistą. Trochę uproszczoną, bo za każdym razem sprawdzali czy mam coś w plecaku, nie próbując nawet sprawdzić, czy przypadkiem czegoś nie wnoszę w kurtce.

Sam obiekt oczywiście ogromny, jest częścią ich kompleksu olimpijskiego, a robi jeszcze większe wrażenie jak jest się już w środku. Częściowo trybuny są wkopane w ziemię, co jeszcze bardziej potęguje ogrom. Co jednak nie robiło dobrego wrażenie, to około godzinę przed meczem były na obiekcie jakieś dwa, trzy tysiące ludzi, na trybunie bardziej w oczy rzucali się wszechobecni stewardzi, sprzedający popcorn i tym podobne wyroby. W cateringu dostępne było piwo. Fajnie - bo jest, mniej ciekawa była jednak jego cena - 4 euro za 0,33 to 'lekka' przesada. Sam catering to kolejna rzecz, która nie powala. Zarówno ceny, jak i wybór marne, mogliby czegoś się nauczyć od nas ;).

Im bliżej meczu, tym stadion zapełniał się szybciej i w kulminacyjnym momencie było na nim około 20 000 kibiców. Smutny to widok na arenie mogącej pomieścić ponad 70 000 widzów. Tuż przed meczem odegrano hymn (bardzo melodyjny) i... pojawił się orzeł. W herbie Lazio są skrzydła orła, a przed każdym meczem nad boiskiem przez kilka minut lata orzeł, żeby na koniec wylądować na ręce swojego opiekuna. Nie powiem, robi to wrażenie. Spiker kilkakrotnie powtarzał o zakazie używania pirotechniki. Jaki stosunek mają do tego kibice, pokazali odpalając symboliczną racę wraz z pierwszym gwizdkiem.

Sam doping taki chyba włoski, niepowalający na kolana. Niby przez cały mecz fani śpiewali, ale z racji tego, że nie jest to tak zorganizowane jak u nas, to i specjalnie nie mogło to wyjść. Klasycznego wodzireja brak, zauważyłem, że zarzucała na zmianę jedna z kilku grupek w młynie.
Większe wrażenie robiły reakcje zebranych na to, co działo się na boisku i przyznam, że to mi się podobało. Nieważne czy stary, czy młody, mężczyzna czy kobieta, każdy na trybunie żył tym spotkaniem. Wszędzie bluzgi, włączali się też do śpiewu, choć to głównie w ramach ubliżania na zmianę sędziemu, Fiorentinie i... Romie - zupełnie tak jak by to z lokalnym rywalem mecz był rozgrywany. Po pierwszej bramce szał i odpalona raca, po drugiej to już była dzicz, jakbym był u siebie :).

W ostatnich minutach meczu stadion zaczął pustoszeć. Trochę to dziwne, biorąc pod uwagę, że ich drużyna ostatnio grała marnie i przegrywała, a tu niespodzianka w postaci wygranej i pewnego utrzymania w lidze, o co mieli w tym sezonie walczyć.
Ostatni rzut na piłkarzy podchodzących do trybuny cieszyć się z piłkarzami i koniec. Jeszcze słowo o kibicach przyjezdnych - można o nich powiedzieć tylko tyle, że byli. Marna liczba, tak na oko jakieś 200 osób, kompletnie niesłyszalni przez cały mecz.

Podsumowując, nie ma to jak nasz polski, przede wszystkim warszawski klimat, ale i tak warto było. Widać, że w Rzymie stadion żyje w swój specyficzny sposób i każdemu jak tylko będzie miał okazję tam być, polecam wybrać się na mecz. Sam też mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miał okazję.

Poprzednie relacje z tej kategorii znajdziecie w dziale Na stadionach.

Masz ciekawą historię z meczu europejskich (i nie tylko) klubów lub Mistrzostw Europy, czy Świata?
Wychodząc naprzeciw Waszym pomysłom, zachęcamy do przesyłania nam relacji i zdjęć! Wy również możecie mieć swój wkład w tworzenie materiałów na LegiaLive!

Relacje prosimy nadsyłać na specjalnie przeznaczonego maila ultras@legialive.pl.





















fot. Długi
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.