REKLAMA

Zamieszanie z prawem do herbu Zagłębia

Bodziach, źródło: zaglebie.sosnowiec.pl - Wiadomość archiwalna

Zagłębie Sosnowiec przetrwało najtrudniejsze czasy tylko dzięki kibicom. Gdy piłkarski zespół Zagłębia zniknął z mapy Polski, o dumie Zagłębia Dąbrowskiego nie zapominali fanatycy, którym udało się krok po kroku odbudować swój klub. Mniej więcej wtedy, 14 lat temu, właścicielem praw do herbu Zagłębia został jeden z kibiców, Dariusz Kisiel.

"Właśnie wtedy, gdy Zagłębie nie istniało na mapie piłkarskiej, otworzyłem sklep kibica. Wiedząc o tym, że kibice są przywiązani do tego herbu, sprzedawałem pamiątki z trójkątem. Okazało się jednak, że herb jest łakomym kąskiem dla innych. Od znajomego dowiedziałem się, że chce go opatentować osoba, która była właścicielem praw do herbu Górnika Zabrze. Ten znajomy powiedział mi – jeżeli masz coś zrobić, zrób to szybko" - mówi w rozmowie z serwisem zaglebie.sosnowiec.pl Kisiel.

Przez długie lata działacze Zagłębia nie byli zainteresowani prawem do herbu. Zainteresował się tym dopiero silnie związany z sosnowieckim klubem Leszek Baczyński. "Dogadaliśmy się i klub miał prawo użytkowania herbu. Na pamiętnym meczu z Wisłą Kraków piłkarze po raz pierwszy wybiegli z trójzębem na koszulkach. Zaznaczam, że dostali trójkąt w użytkowanie za darmo. Wszystko było w porządku, aż do pewnego dnia" - wspomina Kisiel.

Wszystko było w porządku aż do 2010 roku, kiedy prezes Hytry próbował po cichu zastrzec herb klubu. "Usłyszałem od niego kilka przykrych słów, które przekreśliły dobre relacje na linii sklep – klub" - mówi właściciel praw do herbu. Klub chciał wówczas opatentować herb w tarczy, zaś Kisiel pozostawał właścicielem praw do trójzębu. "Klub nic nowego nie wymyślił. Taki herb, jaki chcieli i nadal chcą opatentować, funkcjonował już w latach sześćdziesiątych, tylko że miał na dole młotki, a u góry napis GKS. Sam trójząb pochodzi jeszcze z lat trzydziestych i jest integralną częścią herbu, nieważne czy umieścisz go w kółku, czy w kwadracie. W każdym razie była umowa użyczenia, która powinna obowiązywać. Klub złamał wtedy jakiekolwiek zasady współpracy. Teraz, kiedy prezesem jest pan Adamczyk, wróciliśmy do prób naprawienia tej chorej sytuacji" - mówi Kisiel.

Sprawę ma rozstrzygnąć urząd patentowy. Kisiel dementuje opinię, że domaga się wielkich pieniędzy za prawa do herbu i przekonuje, że wierzy, że dojdzie do porozumienia z działaczami. "Zawsze wychodziłem z takiego założenia, że herb powinien być przy klubie. Uważam, że nawet to, że prezes chce rozmawiać świadczy o nim lepiej, niż o jego poprzednikach, którzy w ogóle nie byli skłonni do jakichkolwiek rozmów. Klub zaproponował mi teraz przejęcie na zasadach odkupienia i zrzeknięcia się praw. Tyle, że to są trudne sprawy, bo nie rozbijają się o małe pieniądze. Z tym, że zaznaczam, ja nie oczekuję milionów, ale nie może się to odbyć na warunkach, jakie klub obecnie zaproponował" - przekonuje.

Całą rozmowę możecie przeczytać tutaj.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.