Kibice Legii odpalili pirotechnikę w meczu z Lechem - fot. Tomek Janus
REKLAMA

Wyceniono straty, nie milkną komentarze

źródło: Sport.pl / TVP Info/ Express Bydgoski/ PAP - Wiadomość archiwalna

Po zakończeniu wtorkowego finałowego spotkania o Puchar Polski, kibice Legii zdobycie trofeum świętowali z piłkarzami na murawie. Fetę próbowali zakłócić fani Lecha, którzy najpierw wtargnęli na płytę boiska, gdzie starli się z ochroną i policją, a następnie zaczęli niszczyć wyposażenie stadionu. Straty wyceniono na ok. 40 000 zł.

"Szkody na stadionie, wbrew pozorom, nie okazały się tak wielkie. Zniszczonych zostało około 500 siedzisk, płoty i bramy, a także głośniki. Jestem przekonany, że w ciągu tygodnia naprawimy zniszczenia" - powiedział w środę Dariusz Bednarek, wiceprezes Cywilno-Wojskowego Związku Sportowego Zawisza, który zarządza stadionem w Bydgoszczy.

Na temat wtorkowych wydarzeń wypowiedzieli się m.in. Grzegorz Lato, prezes PZPN, przedstawiciel Kujawsko-Pomorskiego ZPN, przedstawiciele władz miasta Bydgoszcz, a także premier Donald Tusk.

Donald Tusk: Nie będziemy dopuszczać do meczów tam, gdzie policja nie będzie miała pewności, że da się zapewnić wszystkim bezpieczeństwo. Decyzje w sprawie organizacji imprez masowych nie będą podlegały presji. Nawet jeśli miałoby to trwać miesiącami, nie ustąpimy nawet na krok. Zajmujemy się tym nie tylko dlatego, że zbliża się Euro 2012 i w związku z wtorkowymi wydarzeniami podczas finału Pucharu Polski w Bydgoszczy, ale dlatego, że stadiony nie mogą być miejscem agresji. Wydarzenia w Kownie i Bydgoszczy pokazują, ze niektóre służby łudziły się, że możliwe jest porozumienie z grupami chuliganów, tak by na stadionie był spokój. Ta symbioza władz klubowych i stowarzyszeń kibicowskich, za którymi często kryją się chuligani, a czasami zwykli przestępcy, jest jednym ze źródeł niemocy, jeśli chodzi o przeciwdziałanie przemocy na stadionach.

Premier powiedział także, że czeka na ocenę związaną z zagrożeniami dotyczącymi stadionów Lecha Poznań i Legii Warszawa. "Jeśli będzie negatywna, podejmiemy decyzję na poziomie wojewodów o zamknięciu dla publiczności obu stadionów" - stwierdził.


Grzegorz Lato, prezes PZPN: Wszyscy starają się zrobić kozła ofiarnego z PZPN, bo był organizatorem spotkania. Tymczasem my nie mamy żadnego narzędzia do walki z pseudokibicami, mają je policja, prokuratura i sądy. My ze swojej strony zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. O godz. 21:02 lub minutę później na piśmie poprosiliśmy policję o interwencję. Funkcjonariusze pojawili się na stadionie, ale to była tylko demonstracja siły, bowiem nic nie robili. Nie wiem, może się bali kibiców? Cała sytuacja pokazuje słabość polskiego prawa. W Anglii pani premier Margaret Thatcher potrafiła rozprawić się ze stadionowymi bandytami, a u nas słyszymy, że najlepiej zamykać obiekty.
Mamy listy kibiców, wiemy gdzie dana osoba siedziała, w którym sektorze i na którym krzesełku. Łatwo będzie sprawdzić, czy siedzisko np. Kowalskiego z któregoś z klubów jest zniszczone. Podczas Euro na stadionach będzie spokojnie, bo w jednym miejscu nie zgromadzi się grupa pseudokibiców. Po losowaniu wiemy, że bilety otrzymają osoby z różnych krajów i nie ma możliwości, aby obok siebie siedzieli sami prowodyrzy. Obawiam się natomiast stref kibica w centrach miast.

Eugeniusz Nowak, prezes Kujawsko-Pomorskiego ZPN: To co się wczoraj wydarzyło na stadionie Zawiszy, przeszło nasze najdalej idące obawy, które oczywiście mieliśmy. Przed rozegraniem tego meczu stwierdziłem, że to będzie najtrudniejsza impreza, jaką przyjdzie nam zorganizować w ostatnich 10. latach.
Spełniliśmy wszystkie zalecenia policji przed meczem. Wiedzieliśmy o zagrożeniu związanym z meczem, ale takie ryzyko występuje przy okazji każdego meczu podwyższonego ryzyka. Nie staram się usprawiedliwić zajść lub przenieść na kogoś innego odpowiedzialność. Zdajemy sobie sprawę z tego co się wydarzyło, ale pewne rzeczy są nie do przewidzenia. Ponieśliśmy porażkę, bo przedmeczowe rozmowy z kibicami obu klubów nie przyniosły po meczu efektów.

Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy: To co wczoraj się wydarzyło, nie powinno mieć miejsca. W takich momentach zawsze szukamy winnych. Nieorganizowanie meczu w ogóle lub bez udziału kibiców, oznaczałoby, że na rok przed Euro nie potrafimy zorganizować takiej imprezy. Tam zagrożenie będzie kilkukrotnie większe. Najważniejsza jest nie wysokość, a nieuchronność kary. I tu jest problem, który od wielu lat dotyka imprezy sportowe. Lista zagrożeń była długa i wielokrotnie weryfikowana. Obiekt lekkoatletyczno-piłkarski ma wszelkie zgody, aby takie spotkania organizować. Sytuacja, kiedy moglibyśmy odmówić organizacji zawodów, nie wystąpiła. Nie było żadnych przesłanek ustawowych, żeby tej decyzji nie wydawać. Bardziej bałem się o zagrożenia przy okazji przemarszów kibiców z dworców na stadion, bo wtedy straty byłyby o wiele większe i trudniej byłoby zapanować nad kibicami.

Sebastian Chmara, wiceprezydent Bydgoszczy: To, że kibice Legii weszli na boisko, można tłumaczyć ich euforią. Do dyskusji pozostaje reakcja kibiców Lecha. Można by się więc zastanowić, czy gdyby płot był wyższy, nie doszłoby do takiej sytuacji, ale przy naporze kilkudziesięciu osób, nie wytrzymałby nawet, gdyby miał 20 metrów. Czy w ogóle wtedy jest sens organizować takie widowiska? Według mnie, tak. Można budować coraz to mocniejsze ogrodzenia, ale w Europie nie ma ogrodzeń, a kibice nie szaleją.

Mariusz Sokołowski, rzecznik komendanta głównego policji: Mamy wiele wątpliwości związanych z dystrybucją biletów, brakiem pełnej identyfikacji kibiców, niewłaściwą kontrolą osób wchodzących na stadion i wnoszeniem przedmiotów niebezpiecznych. Stadion nie spełniał warunków do imprezy o podwyższonym ryzyku.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.