fot. Woytek
REKLAMA

SKLW: Decyzja o zamknięciu absurdalna

Woytek - Wiadomość archiwalna

"Dla nas jest to decyzja absurdalna. W tym momencie karze się wszystkich kibiców, wprowadza odpowiedzialność zbiorową, tym bardziej że kibice na meczu w Bydgoszczy świętowali, nie zachowywali się agresywnie i ich zamiarem nie było atakowanie służb porządkowych. W tym momencie zamknięty został stadion, który w ogóle nie miał nic wspólnego z rozgrywanym meczem w Bydgoszczy. Co więcej ktoś inny organizuje mecze na Legii i zupełnie inaczej to wygląda" - skomentował decyzję policji i wojewody Michał Wójcik z SKLW.

"Decyzja jest dla mnie bardzo niezrozumiała. Wyraźnie zbliża się kampania i chyba każdy uważa za stosowne karanie kibiców bez względu czy ma to sens, czy nie.

My formalnie nie mamy żadnych instrumentów, jako stowarzyszenie, aby odwołać się od tej decyzji. Wszyscy kibice będą mieli podobne zdanie do nas. Takie działania do niczego nie prowadzą. W ten sposób generalnie powoduje się i straty finansowe klubu, i nikt nie wynagrodzi kibicom tego, że nie obejrzą meczu. Ciężko mówić o jakiejś sprawiedliwości. Myślę, że będzie to efekt odwrotny do zamierzonego" - ocenił przedstawiciel SKLW.

"Wszyscy mówili, że to był ważny mecz, wiadomo było ilu fanów przyjdzie. Za chwilę nie będzie winnych oprócz kibiców. To wszystko wciąż źle funkcjonuje, brak komunikacji. Mamy już restrykcyjne prawo, a mówi się o jeszcze jego zaostrzaniu. Kibice cieszyli się na murawie, bo nie da się zapanować nad wszystkimi emocjami i poradzić sobie z nimi. Kibice wbiegli na murawę, ale trzeba zwrócić uwagę na intencje, a tą była radość po zwycięstwie. Dlatego dostosujmy karę do intencji tych ludzi" - apelował na konferencji prasowej rzecznik prasowy SKLW Michał Wójcik.

O zakazie Starucha
"Wczoraj pismo, które dotyczyło zakazu dla jednego z kibiców obiegło media i wywołało oburzenie. Tymczasem w policyjnej bazie osób z zakazami nie ma informacji o wyroku sądu. Nie wiadomo z jakich powodów może ktoś nie wejść na mecz i na jaki mecz. Także pismo nie było żadnym policyjnym lobby, tylko informacją że dana osoba nie ma zakazu na konkretne wydarzenie. Nie może być tak, że ktoś za "pyskówki" z ochroną dostaje taki sam zakaz, jak osoba walcząca na murawie z policją" - mówił przedstawiciel Stowarzyszenia Kibiców Legii Warszawa.

Stadion zamknięty
"Decyzja o ewentualnych wnioskach o zamknięcie stadionu Legii i Lecha byłaby dość kuriozalna. Stadion Lecha będzie jedną z aren Euro 2012 - to jest to bezpieczny stadion, czy nie?" - twierdzi Wojciech Wiśniewski.

"Na stadionie Legii do dziś wszystko było w porządku. Zamknięcie tego obiektu, to zamknięcie drogi do rozrywki dla tysięcy osób. Czy to naprawdę o to chodzi? Jeśli taka decyzja zapadnie, to będzie ona absurdalna" - mówił Wójcik.

Bydgoszcz - nasza organizacja idealna
"To co zrobiliśmy jako SKLW zrobiliśmy idealnie. Odpowiadaliśmy za transport - większość fanów dotarła pociągami zorganizowanymi przez SKLW. Cały przejazd był wykonany perfekcyjnie, nie było zatorów na bramkach wejściowych itd. Nasza rola skończyła się jednak w chwili wejścia na stadion. Od tego momentu za wszystko odpowiadał organizator i ochrona. To co się stało jest winą braku komunikacji, a przecież wszystko dało się przewidzieć. Kibice często świętują na murawie właśnie z piłkarzami. Tak było choćby przy okazji awansu Queens Park Rangers w Anglii. Fani nie wyszli, aby wszczynać awantury i demolować, tylko by się cieszyć. W tym słabym sezonie udało się nam coś wygrać i stąd ta radość. Zresztą, porównajmy sobie finał sprzed roku, kiedy to fani Jagiellonii również wybiegli do swoich piłkarzy, cieszyli się i wrócili na sektory" - mówił Wójcik.

"Sytuacja po meczu była zabroniona przez prawo - nikt z tym nie dyskutuje. Należało jednak wszystko przewidzieć i zorganizować tak, żeby kibice mogli się cieszyć w jakiś sposób z piłkarzami. Kibice nie dogadywali się z PZPN-em w sprawie tego, by cieszyć się na murawie. Ale gdyby była taka możliwość, to stowarzyszenia na pewno by z niej skorzystały" - powiedział kibic.

"Środki pirotechniczne są zabronione i nikt z tym nie dyskutuje. Tyle, że żaden z tych środków nie wylądował na boisku i dlatego nie rozmawiamy w taki sposób w jaki byśmy rozmawiali, gdyby tak się stało. Przyłóżmy odpowiednią miarę do popełnionych czynów. Stosujmy dobrą miarę - odpowiednią gradację kar. Nie jesteśmy służbami ochrony, nie jesteśmy policją. Ochrona nie jest w stanie wyłapać wszystkich kibiców chcących odpalić race. Nie lepiej więc poszukać odpowiednich ram prawnych - na przykład w Danii i Norwegii jest to fajnie zorganizowane i wszystko odbywa się w cywilizowany sposób" - uważa SKLW.

Płacimy wszelkie kary zgodnie z porozumieniem. Tak było do tej pory i tak będzie. Co do Bydgoszczy nie wiem jakie są straty, ale w porównaniu do sektorów Lecha - z pewnością sporo mniejsze. Nie znamy stanowiska klubu i organizatora. Gdy je poznamy będziemy rozmawiać, nie unikamy odpowiedzialności. Chcemy jako jedyni wszystko ubierać w ramy prawne, by wszystko odbywało się w cywilizowany sposób.

"Nie ma sposobności abyśmy 6,5 tys. osób znali z imienia i nazwiska. Naszą rolą jest zminimalizowanie do maksimum ryzyka zaistnienia pewnych zdarzeń. Dlatego zorganizowaliśmy pociąg specjalny dla kibiców, po to aby przejazd przebiegał bezpiecznie, bez spożywania alkoholu" - mówił Wójcik.

Wojciech Wiśniewski: "Na spotkaniu organizacyjnym przed meczem otrzymaliśmy wyraźne instrukcje, że mamy się do niczego nie mieszać, bo za wszystko odpowiada organizator. Nauka z tego jest jeszcze jedna - chcemy działać na samych trybunach i odpowiadać za bezpieczeństwo. Wtedy będziemy mogli podejść i wpływać, aby kibice nie wbiegli na murawę. Chcemy się w to zaangażować, na razie nie możemy. Prawo na dziś nie pozwala nam na wyciąganie konsekwencji wobec osób, które wniosły race. Dyrektor ds. bezpieczeństwa zabronił nam robić cokolwiek na stadionie podczas meczu".

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.