REKLAMA

Analiza: Błędy Wawrzyniaka przy obydwu bramkach

Jan Wiśniewski - Wiadomość archiwalna

Legia Warszawa sensacyjnie przegrała z Podbeskidziem Bielsko-Biała 1-2, jednak śmiało można powiedzieć, że w dużym stopniu sama się do tego przyczyniła. Po raz kolejny proste błędy w defensywie zakończyły się stratą gola i finalnie odebrały piłkarzom stołecznej drużyny cenne punkty.

Tegoroczny beniaminek ekstraklasy w tym meczu stworzył sobie zaledwie 2-3 dobre okazje do strzelenia bramki, jednak to wystarczyło, aby odnieść na Łazienkowskiej historyczne zwycięstwo. Podopieczni Macieja Skorży nie potrafili przeciwstawić się dobrze zorganizowanej obronie gości, dlatego oprócz sytuacji, kiedy Ivica Vrdoljak pokonał Mateusza Bąka praktycznie ani razu nie skonstruowali ciekawej akcji.

Pierwsza bramka dla Podbeskidzia padła po kolejnym błędzie w tym sezonie Jakuba Wawrzyniaka, który przy rzucie wolnym z głębi pola nie upilnował Tomasza Górkiewicza. Ze stałego fragmentu gry futbolówkę dorzucał František Metelka, a defensor Legii zamiast na swojego rywala, patrzył w zupełnie innym kierunku. W konsekwencji tego wszystkiego przyszły strzelec gola spokojnie przebiegł za jego plecami i pokonał Dušana Kuciaka, który mimo wszystko mógł chyba zachować się lepiej.



Potem było już tylko gorzej. Niedługo przed końcem pierwszej połowy wynik mógł podwyższyć Sylwester Patejuk, który z łatwością przedarł się lewą stroną boiska, stanął oko w oko z Kuciakem, ale na szczęście dla Legii minimalnie przestrzelił. Jednak Patejuk w pełni zrehabilitował się za tę sytuację w ostatniej akcji pierwszej odsłony meczu, kiedy w ekwilibrystyczny sposób zaskoczył słowackiego bramkarza gospodarzy. Piłkę z autu w pole karne dorzucił Marek Sokołowski, pojedynek główkowy z Marcinem Komorowskim wygrał jeden z zawodników Podbeskidzia, dograł do niepokrytego Patejuka i beniaminek sensacyjnie trafił po raz drugi.
Winą po raz kolejny obarcza się tutaj Jakuba Wawrzyniaka, ponieważ to on nie dopełnił swoich obowiązków, pozostawiając przeciwnika bez krycia w polu karnym.



Słaby w tym meczu Wawrzyniak został zmieniony po pierwszych 45 minutach, kiedy zastąpił go Iñaki Astiz. Od tamtej pory defensywa warszawskiego zespołu wyglądała już nieco lepiej, jednak miało to również związek z tym, że Podbeskidzie nie starało się już tak często atakować bramki Kuciaka. Jakub Wawrzyniak jak na razie obecnego sezonu nie może zaliczyć do udanych, można śmiało powiedzieć, że większość straconych w tym sezonie bramek przez Legię padło z jego winy lub z sektora, w którym aktualnie się znajdował. W obecnych rozgrywkach zanotował on najwięcej strat (18), fauli (12) i strzałów niecelnych (6) ze wszystkich graczy formacji obronnej Legii.

Niejako powtarza się teraz sytuacja, którą kibice mogli oglądać w 4. kolejce ekstraklasy, kiedy Legia grała na własnym stadionie ze Śląskiem Wrocław. Wtedy też dla warszawian było to ostatnie przetarcie przed arcyważnym meczem pucharowym ze Spartakiem Moskwa i wtedy też w słabym stylu ulegli rywalowi 1-2. Jednak w Rosji drużyna pokazała, że potrafi walczyć do końca, dzięki czemu zagrała jeden z najlepszych meczów minionych lat. Miejmy nadzieję, iż w Eindhoven, w pojedynku z PSV, będzie podobnie i legioniści wrócą do Polski z podniesioną głową.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.