Kątem oka
REKLAMA

Kątem oka - 36. tydzień z głowy

Qbas - Wiadomość archiwalna

Prawdziwy chrześcijanin podobno pochyla się nad bliźnim, podaje mu dłoń, gdy tego potrzebuje, jest gościnny i potrafi dzielić się tym, co dla niego najcenniejsze. W sobotę okazało się, że nasi ulubieńcy najwyraźniej mocno utożsamiają się z tą postawą, bo ze wszystkich sił starali się, by Podbeskidziu zrobić tak dobrze, jak jeszcze nikt w Ekstraklasie.
Poza tym, zdecydowanie postacią tygodnia został Jakub Wawrzyniak. Po meczu z Niemcami jego nazwisko w połączeniu ze słowami na k, ch i na p znalazło się na ustach całej piłkarskiej Polski.

Poniedziałek. Zaczęło się od wywiadu, w którym "Wawrzyn" ujawnił, że czasem zdarza mu się "za bardzo odlatywać". Wówczas myśli sobie o Michale Żewłakowie i jego 102. występach w kadrze. To bardzo roztropne z jego strony. Niestety, wygląda na to, że odlatuje, a tym samym zamyśla się zbyt często, bo liczba błędów indywidualnych i taktycznych, które popełnił w tym sezonie powinna mu starczyć na całą karierę w Legii. A tu wszystko wskazuje, że to jeszcze nie koniec popisów naszego asa.

Wtorek. Minął kolejny dzień i legijny problem z formą Wawrzyniaka stał się problemem narodowym. Podczas meczu Polska – Niemcy rywale szybko zwąchali kto zacz i większość akcji prowadzili swoją prawą stroną, robiąc z naszego obrońcy wiatrak. Tak go wkręcali w ziemię, że Smuda miał mu już dać śrubokręt, by się odkręcił. Tymczasem "Wawrzyn" wziął sprawy w swoje ręce i zamiast się odkręcać postanowił przejść do historii. W ostatniej akcji meczu wyłożył się jak długi, dzięki czemu Niemcy zdobyli wyrównującą bramkę, a nasz lewy (nie mylić z trefnym!) obrońca został bohaterem Internetu.

Środa. I kolejny dzień z "Wawrzynem", który cierpliwie tłumaczył, że wcale nie popełnił błędu, tylko się po prostu poślizgnął. Idąc tym tropem dojdziemy do wniosku, że nie popełnił też błędu w spotkaniu w Moskwie, bo tam się po prostu zagapił, a w pierwszym meczu się po prostu zamyślił. Z Podbeskidziem zaś jest to już zupełnie inna sprawa, bo po prostu dwa razy się spóźnił z kryciem. Nie ma więc mowy o błędach. Ciekawe tylko, co "przydarzy się" Kubie podczas "derbów" z Polonią?
Tymczasem pismol (taki gorszy pismak, podobnie jak kibol) z "GieWu" narzekał na brak dopingu podczas meczu kadry w Gdańsku. Zupełnie nie rozumiem dlaczego. W końcu jego redakcyjni koledzy od lat walczyli o pozbycie się z trybun osób zaangażowanych w organizację dopingu. Jak widać – dopięli swego na meczach reprezentacji. Ale to też im nie pasuje. Tak źle i tak niedobrze. Jak tu dogodzić tym pismolom?

Czwartek. Na dwa dni przed meczem z Podbeskidziem w klubowych kasach pozostała masa biletów. W sumie wyszło, że w ciepłe, sobotnie popołudnie na stadionie zjawiło się raptem 18,5 tys. widzów. KP Legia ponownie nie potrafił przyciągnąć ludzi na trybuny, a warto podkreślić, że wakacje, którymi tak chętnie tłumaczono wstydliwą liczbę wolnych miejsc, już się skończyły. Teraz oczywiście doczekamy się wyjaśnień o niskiej randze przeciwnika. Później okaże się, że jest za zimno, a jeszcze potem może piłkarze będą słabo grali, to się na nich zrzuci winę. Tymczasem sprawa jest jasna jak słońce. Za drogie bilety!!! No, ale do tego to już się nikt w klubie nie przyzna.

Piątek. Rzadko się zdarza, by trener na przedmeczowej konferencji potrafił tak dobrze przewidzieć rozwój wydarzeń na boisku. Maciej Skorża potrafił. Zamiast mówić o tym, jak nasi milusińscy zleją beniaminka, asekurował się obawami o nastawienie drużyny do rywala. Apelował, zaklinał, tłumaczył. Zdało się to psu na budę. Pytanie tylko, czy zawodowy piłkarz, opłacony, najedzony, wytrenowany i wypachniony musi być proszony o profesjonalne wykonywanie swojego zawodu?
A tak w ogóle to zapomnijcie już, że Michal Hubnik będzie jeszcze strzelał dla nas bramki. Najbliższe pół roku przeznaczy na leczenie, a kolejne na dochodzenie do formy. Potem skończy mu się wypożyczenie i wróci do Sigmy.

Sobota. Krótko i na temat. Pomeczowa konferencja - Robert Góralczyk: "Jestem szczęśliwy", Maciej Skorża: "Jestem wściekły". Do pieca dał znów "Rumiany" i trzeba przyznać, że forma idzie w górę. O ile do tej pory jego konto obciążała średnio jedna bramka na mecz, to tym razem zawalił już dwa gole. Jest progres. Ale, żeby nie było, że czepiam się Kuby. Cała drużyna zagrała tak żenująco, że gorzej być naprawdę nie może. Zawodzą przede wszystkim liderzy z Bałkanów. Cieniem samego siebie jest Ivica Vrdoljak, zamula Miro Radović, a Danijel Ljuboja gra wciąż z urazem. Do tego dochodzi ekipa "bunga-bunga", której członkowie błyszczą raz na ruski rok, z naciskiem na "ruski". Z drugiej strony nie ma jednak co sapać na zaś. Legia z Ligi Mistrzów też czasem przegrywała z jakimiś ogórasami. Tylko że tamta Legia miała 22 zawodników gotowych do wygrywania w Ekstraklasie. Do wygrywania, a nie do gry.

Niedziela. Oczekiwanie na PSV czas zacząć!

P.S. Dla fanów Błażeja Augustyna – Vicenza zagra dziś o 20:45 przeciwko Torino. I ciekawostka. Błażejek gra tam z nr 44. Magiczna liczba dla magicznego piłkarza.

Zdjęcie tygodnia


Marcin Komorowski: "Wawrzyn", na to się już nie da patrzeć!

Qbas


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.