Oprawa na meczu z Hapoelem - fot. Hagi
REKLAMA

Relacja z trybun: Trzeba wierzyć do końca!

Bodziach - Wiadomość archiwalna

Pierwszy mecz fazy grupowej Ligi Europy pokazał, że Legię stać na wiele. Z Z taką postawą - zarówno piłkarzy, jak i kibiców - możemy pokusić się o awans do dalszych gier. Pierwszych i ostatnich kilkanaście minut w naszym wykonaniu było wręcz miażdżące! Jeśli po stracie bramki w niektórych sercach zabrakło wiary, przypominamy - trzeba wierzyć do końca!

Relacja z trybun

Klub w końcu obniżył ceny biletów na trybunę południową (na razie tylko na mecze LE) i od razu dało to pożądany efekt. Puste krzesełka były jedynie na trybunie wschodniej i zachodniej - najdroższych na całym stadionie - chociaż tym razem i tak nie było źle. Przed wejściem na trybuny prowadzona była zbiórka pieniędzy na oprawy kolejnych meczów. Rozdawano także kolejny numer dwutygodnika "Kibol".

Pierwsza próba mocy
Grubo ponad godzinę przed meczem na Żylecie trudno było znaleźć jakieś miejsce. Znowu, jak za dawnych lat, fani przychodzą na stadion ze sporym wyprzedzeniem. Dotyczy to oczywiście tylko naszego młyna, w którym obowiązuje niepisana zasada olewania numeracji miejsc. Przed treningiem piłkarzy sami przeprowadziliśmy pierwszą próbę mocy. Trzeba przyznać, że echo odbijające się od drugiej strony stadionu potwierdzało, że nasze akumulatory są naładowane odpowiednio ;)

Bez antysemickich przyśpiewek
Przed meczem było kilka apeli do kibiców. Między innymi chodziło o powstrzymanie się od jakichkolwiek haseł antysemickich. Chociaż niewielu wierzyło w powodzenie tego apelu - udało się, i przez cały mecz skupialiśmy się na swojej drużynie. Tylko czasami pobudzano zawodników do większej agresji i wysiłku okrzykiem "Hej Legio jazda z k...".

Kilkanaście minut przed meczem na telebimach zaprezentowano krótki film o Legii, w dużej mierze prezentujący nowy stadion przy Łazienkowskiej. Następnie, wcześniej niż przed meczami ligowymi, odśpiewaliśmy "Sen o Warszawie". Lekko zmieniony harmonogram wymuszony jest precyzyjnymi wymogami UEFA.

Dżihad Legia
W końcu piłkarze wyszli na boisko, a cały stadion odśpiewał (chyba z siedem razy!) "Mistrzem Polski jest Legia" - naprawdę wyszło kozacko. W tym samym momencie na Żylecie zaprezentowana została oprawa składająca się z kartonów i transparentu "Dżihad Legia". Po meczu okazało się, że najbardziej niezadowolona z hasła była (dziwnym trafem) Gazeta Wyborcza, która zaczęła poszukiwania winnych. Nie zdziwimy się jak pismole z Gazety Kibolskiej będą robili wszystko, by UEFA ukarała nasz klub za hasło z wieszanej od kilku lat przy Łazienkowskiej flagi.

Niewdzięczna rola stewarda
Oczywiście zaraz po prezentacji oprawy (oficjalnego utworu Ligi Europy nie było słychać zupełnie, taki był jazgot) w górę pofrunęły kartoniki. Część z nich została przerobiona na samoloty i te fruwały w górę i w dół trybuny. Sporo roboty mieli ochroniarze (oficjalnie stewardzi) stojący na dole trybuny. To właśnie oni stali się celem samolocików i papierowych kul. Zirytowani po kilkudziesięciu unikach szli na skargę do przełożonego i następowała roszada. Wtedy kibice dla zabawy porcją kul witali kolejnego stewarda.

Kapitalny początek
Doping przez pierwszych kilkanaście minut po prostu wgniatał w ziemię. Kapitalnie wychodziło nam "Ole ole", śpiewane raz ciszej raz głośniej. Co ważne, do śpiewania włączały się także pozostałe trybuny (oczywiście najmniej zachodnia), co dawało bardzo dobry efekt. Nie brakowało także pieśni na dwie strony - tak odśpiewaliśmy "Warszawę", "Za nasze miasto", Legia Warszawa to nasza duma i sława" czy "CeCeCeWuKa CeWuKaeS... Legia!".

W dobrej zabawie nie przeszkodziła nawet stracona w 34. minucie bramka. Zupełnie jakby nikt nie spoglądał na boisko - co w tym przypadku było oczywiście nieprawdą. Fani emocjonowali się tym, co działo się na murawie, często gwizdami deprymując rywali przy stałych fragmentach gry lub próbując wywrzeć presję na sędziach, gdy ci podejmowali nieprzychylne nam decyzje.

Przyjezdni zawiedli
Fani Hapoelu nie zachwycili. Może gdybyśmy nie wiedzieli, że do tej pory jeździli w znacznie lepszych liczbach na swoje mecze, nie spodziewalibyśmy się z ich strony więcej. Tymczasem większość z nich w Warszawie była pilnowana przez cały czas przez Mossad. W sektorze gości zasiadło ich około 60. Większość z nich porozsiadała się po krzesełkach w dużych odległościach od siebie, przez co prezentowali się jeszcze gorzej. Przez większość meczu coś tam próbowali dopingować, ale słychać nie było ich wcale. W dopingu brała udział tylko górna część ich sektora, bowiem na dole, wyjątkowo, wpuszczono kibiców Legii (zabrakło miejsc na południowej).

Izraelczycy przywieźli ze sobą dwie flagi, jedną po hebrajsku i drugą dobrze znaną "Ultras Hapoel" (niewiele brakowało, a zmieniłaby właściciela). Ochrona zakazała im zasłaniania logo sponsora stadionu, a do tego obawiali się utraty flagi przez legionistów z dolnego sektora, stąd płótno to było słabiej widoczne na górnej barierce. Ponadto mieli bęben i kilka chorągiewek, którymi wymachiwali przez większość spotkania.

Kapować nie wolno
Na Żylecie w czasie meczu pojawiło się kilka płócien z hasłami. Wszyscy dobrze mamy w pamięci zatrzymanie "Starucha", którego w trakcie spotkania kilka razy pozdrawialiśmy. Aby początkujący kibice wiedzieli jak się zachować (w sensie nie jak konfitura z KSP), wywieszono dla nich hasło z prostym przesłaniem. "Młody Legionisto - kapować nie wolno, skarżyć nie wolno. ODEGRAĆ SIĘ WOLNO". Niech wszyscy wezmą sobie to do serca. Ponadto na sektorze pojawiły się pozdrowienia do więzienia oraz transparent "100% anty Antifa".

Anty Tusk
Jako że wybory zbliżają się dużymi krokami, a premier nadal nie zmienia frontu i próbuje zwalczać wszelkie formy fanatyzmu na trybunach, nie mogło zabraknąć pozdrowień dla szefa rządu RP. Na stadionie wywieszone zostało hasło prezentowane już w Eindhoven - "Idę na wybory, nie głosuję na Donka". Ponadto fani skandowali "Doland matole, twój rząd obalą kibole" i "Dziewiątego października wrzuć Platformę do śmietnika".

Wierzyć trzeba do końca!
Po kilku minutach drugiej połowy wydawało się, że fani lekko zwątpili, bowiem doping był coraz bardziej monotonny. "Kto ma wierzyć, jak nie my?" - pytał retorycznie prowadzący doping "Levi". I w końcu Ljuboja doprowadził do wyrównania, a to co działo się na trybunach trudno ubrać w słowa. Szał? Amok? Jeśli tak, to to, co działo się w ostatniej minucie po bramce na 3-2 jest NIE DO OPI-SA-NIA! Obcy ludzie padali sobie w ramiona, a z gardeł niosło się 20 tysięcy okrzyków zlewających się w jedno - "JEEEEEEEEEEEST". Sprawdziły się prorocze słowa "Leviego", wypowiedziane w przerwie, że my ten mecz jeszcze wygramy. Tylko nie możemy przestać w to wierzyć!

Po meczu długo trwało świętowanie wygranej. Fani ochoczo rzucali piłkarzom swoje szaliki, później odśpiewaliśmy "Warszawę", zbito piątki z zawodnikami i w końcu można było iść w miasto, mimo późnej pory, świętować wygraną. Nie co dzień wygrywa się bowiem w fazie grupowej Ligi Europy. Przed nami mecz z Wisłą, a później dwutygodniowa przerwa. W niedzielę musi być jeszcze lepiej niż na Hapoelu!

P.S. Na meczu zadebiutowała nowa wersja flagi "White Legion". Obok wisiała także nowa wersja "Warriorsów", a już wkrótce uszyte zostanie nowe "Wielkie Księstwo Warszawskie".

Nieznani Sprawcy dziękują wszystkim kibicom, którzy pomagali przy oprawie.

Frekwencja: 21217
Kibiców gości: 60
Flagi gości: 2

Doping Legii: 9,5
Doping Hapoelu: 4


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.