REKLAMA

W grudniu premiera książki "Stadiony w ogniu"

Bodziach - Wiadomość archiwalna

Jeszcze w tym roku ukaże się książka będąca kontynuacją "Krwi na stadionach" autorstwa Michała Buczaka. "Stadiony w ogniu", bo taki tytuł będzie nosiła część druga, to powieść osadzona w realiach stadionowych, wykorzystująca rzeczywiste wydarzenia. Książka będzie miała około 270 stron i za 30 złotych będzie ją można nabyć w kilku miejscach. Kilka egzemplarzy będzie także do wygrania w konkursie na LL!

Książka będzie do kupienia m.in. w:
- Sklepie ABJ na Torwarze II
- Sklepie Zagłębia Sosnowiec
- Sklepie Olimpii Elbląg
- Sklepie Buldog (przejście podziemne koło Remontu)
- Internetowej księgarni Sendsport
- Sprzedaży wysyłkowej "To My Kibice"
- Aukcjach internetowych i Allegro

Informacje o dokładnej dacie premiery i dystrybucji jeszcze w tym miesiącu na Legionisci.com. Poniżej fragment książki, która ukaże się w grudniu tego roku:

"(...) Po tych słowach atmosfera uległa jeszcze większemu rozluźnieniu i młodsze towarzystwo ochoczo zaczęło wypytywać naszych trzech przyjaciół o ich przygody związane z meczami. Jeden z nich chciał się przy tym wykazać znajomością tematu i zaczął wymieniać potencjalne transfery Legii. Nie mógł jednak zrozumieć, czemu ten temat nie wywołuje wielkich emocji wśród jego rozmówców. Wreszcie zdobył się na odwagę i zapytał ich wprost.

- Marek, rozmawiacie o wyjazdach, o flagach, awanturach i tym, kto kogo gdzie oklepał. A od samego początku nawet słowa o tym, jak będą grali po przerwie. Kogo kupią, kto odejdzie...
- Bo to nie jest ważne – uciął krótko Marcin.
- Jak to nie jest ważne? – chłopak nie mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał – przecież mówiliście, że Legia jest najważniejsza.
- Jakby ci tu wytłumaczyć? – Marek próbował wyjaśnić temat rozmówcy.
- Posłuchaj – tym razem zaczął Marcin – Legia to jesteśmy MY. To my, kibice jeździmy za Nią po całym kraju, to my nadstawiamy głowę, nie śpimy po nocach i wydajemy ciężko zarobione pieniądze, żeby się dostać na drugi koniec Polski. Dla nas klub to nie jest praca albo hobby.
To jest religia, sens życia i coś ważniejszego niż powietrze. Bez Legii nie byłoby nas. Ale bez nas, Legia nie byłaby tym, czym jest. To my tworzymy jej charakter, to my powodujemy, że na samo słowo "Legia" podnosi się ciśnienie w dziurach, których nawet na mapie nie ma. To słowo działa jak magnes. Legię można kochać lub nienawidzić, nikt wobec Niej nie jest obojętny. Ale to my, kibice stworzyliśmy Jej legendę. To pokolenia kibiców, starszych od nas, jeździły po całym kraju bez eskorty policyjnej i ryzykowały swoim zdrowiem, żeby pokazać warszawski charakter. I zaznaczyć, że Legia to MY.
- No dobra, ale przecież Legia to jej piłkarze. Zdobyli już tyle tytułów, pucharów, że też chyba coś ważnego dla was znaczą.
- Słuchaj dalej młody. Piłkarze są jak dziwki, pójdą tam gdzie im lepiej zapłacą. Oni są tylko najemnymi pracownikami, którzy mają zasrany obowiązek robić to, za co im dobrze płacą. Wielu z nich, gdy przychodzi, to kłapie dziobem, jak to marzyli o grze w Legii, jak to jej kibicowali od małego itd. A potem co? Dostaną w Łodzi, Krakowie czy innym Poznaniu kilka groszy więcej i rzucają "miłość swojego życia". Zasilone konto bankowe okazuje się silniejszym obiektem uwielbienia.
- Przecież są jednak tacy piłkarze, których kibice szanują i kochają?
- Jasne, że są. To są właśnie te wyjątki, które się zdarzają i dlatego taki piłkarz jest na trybunach uwielbiany. Mamy w Legii Lucjana Brychczego, który kiedyś był najlepszym piłkarzem, a potem został w klubie i zajął się trenerką, choć jest przecież rodowitym hanysem. Był Dziekanowski, któremu szkodziło łódzkie powietrze, mimo że grał w znienawidzonym Widzewie. Otwierał okno w samochodzie, jak mijał tablice "Warszawa".

Potem był Kosecki, był swój chłop Wojtek Kowalczyk, który pierwszą premię za wygraną z Sampdorią w Pucharze Zdobywców Pucharów przepił w Parku na Bródnie. A wcześniej Władek Grotyński czy Tadzio "Ferrari" Nowak. Ale ten najważniejszy i jedyny był Kazio Deyna. Jego trybuny wręcz ubóstwiały, był w Warszawie bogiem. Cała Polska go nienawidziła za to, że grał dla Legii. Do tego stopnia, że jak strzelił bramkę dla reprezentacji na Śląskim, to z trybun rozległy się gwizdy. Ale u nas tym bardziej był kochany, żeby mu zrekompensować szykany jakich doświadczał w całym kraju za grę dla naszej kochanej Legii. (...)".

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.