fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: Kibolskich Świąt! (+ VIDEO)

E. - Wiadomość archiwalna

Do Lubina udaliśmy się po ponad roku przerwy. Ostatnia nasza wizyta w tym mieście miała miejsce we wrześniu 2010 r., i chociaż pod względem gry chcielibyśmy zapomnieć o tamtym wyjeździe, to wówczas nasz doping był bardzo dobry. Tym razem zarówno termin wyjazdu, jak i pogoda nie były tak sprzyjające, jednak nie zabrakło na stadionie licznej grupy kibiców Legii. Relacja z trybun

Na pierwszy grudniowy mecz ekstraklasy wybrało się 704 fanów Legii. Biorąc pod uwagę, że był to poniedziałek, a do Lubina ze stolicy jest ponad 400 kilometrów, frekwencję można uznać za imponującą. Ponieważ droga do zagłębia miedzi nie należy do najlepszych, niektóre samochody dojeżdżały sporo po pierwszym gwizdku sędziego. Po raz kolejny także przekonaliśmy się, że w Polsce nie opanowano sztuki sprawnego wpuszczania kibiców gości na stadion, natomiast rewelacyjnie wytrenowano umiejętność wydłużania tego procederu. Każda osoba była sprawdzana na liście, zgodnie z numerem biletu, jaki posiadała. Jeżeli ktoś przypadkiem zabrał nie "swoją" wejściówkę, to na długiej liście trzeba było odszukać odpowiednie i nazwisko i numer biletu. Potem następowała dokładna rewizja, niczym na meczu w Bukareszcie, z zaglądaniem do środka opakowań od gumy do żucia włącznie.

Po raz kolejny na wyjeździe na stadion nie wpuszczono naszej oprawy. Tym razem argumentem służb porządkowych było to, że sektorówka jest... za duża. Ochrona stwierdziła, że na sektor gości można wnieść tylko płótna wielkości maksymalnie 2x2 metry, więc możemy zapomnieć o tym, aby wnieść oprawę. Dyskusja była bez sensu i sektorówka musiała znaleźć się w depozycie.

Doping rozpoczęliśmy ze sporym opóźnieniem. Miało to związek z faktem, że wiele osób zdołało wejść na sektor dopiero na drugą połowę. Oprócz naszych tradycyjnych pieśni, kilkakrotnie zachęcaliśmy Zagłębie do kontynuowania protestu hasłem: "Zagłębie, walczcie o swoje". Na naszym sektorze panowała istnie świąteczna atmosfera. Okolicznościowe czapki Świętego Mikołaja z napisem "Kibolskich Świąt" oraz śpiewane "Legia gol" na melodię Jingle bells przypominały nam o zbliżających się świętach Bożego Narodzenia. Warto dodać, że po spotkaniu jedna z kibolskich czapek trafiła do Miroslava Radovicia.
Pod koniec meczu odpaliliśmy również trochę pirotechniki - tym samym udało się zaprezentować chociaż jeden element oprawy. Jeżeli chodzi o doping - przez cały mecz nie mieliśmy żadnego konkurenta, gdyż nieliczni tego dnia na stadionie fani Zagłębia protestowali w milczeniu.

Po spotkaniu piłkarze tradycyjnie podeszli do naszego sektora. Powodów do świętowania nie brakowało, w końcu od kilku lat nie mogliśmy cieszyć się tak wysoką wygraną na wyjeździe.

Ponieważ mieliśmy jeszcze w pamięci niedawne przygody z vlepkometrem w Kielcach, w Lubinie staraliśmy się pobić kolejny rekord. Kto wie, może narodzi nam się nowa tradycja ;). Po meczu dość szybko zostaliśmy wypuszczeni z sektora i mogliśmy udać się w drogę powrotną do Warszawy. Jeszcze tylko trzeba było przejść przez szpaler policjantów, którzy wypatrywali "piromanów". Niestety nie wszystkim z nas udało się przejść tę kontrolę pomyślnie.
Jak zwykle stacje benzynowe po trasie do Warszawy, nawet te znajdujące się w dużej odległości od Lubina, zostały szczelnie obstawione przez policję, która nierzadko uniemożliwiała zatankowanie samochodu.

Przed nami jeszcze tylko dwa mecze - u siebie z Cracovią i wyjazd do Izraela - po czym rundę jesienną oficjalnie uznamy za zakończoną.

Frekwencja: 3837
Kibiców gości: 704
Flag gości: 3

Doping Zagłębia: 0
Doping Legii: 8











REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.