REKLAMA

Kątem oka - rok z głowy cz. 2

Qbas - Wiadomość archiwalna

Podobno po marnej pierwszej połówce, druga zawsze jest lepsza. Mogliśmy się o tym przekonać na własnej skórze. Rozsądnie wzmocniona Legia zanotowała przyzwoitą rundę w lidze i świetnie wypadła na arenie międzynarodowej. Jeżeli zespół będzie się równie dobrze rozwijał wiosną, to zabraknie tematów do "KO". Wcale byśmy z tego powodu nie płakali.

Lipiec. Z początkiem miesiąca nauczyliśmy się robić "Komora". Natomiast samo hasło stało się przebojem warszawskich dyskotek. W tym samym czasie błyszczał nowo pozyskany Michał Żewłakow, który ładował samobóje w sparingach. Głośno zrobiło się też o testowanym wówczas bramkarzu Dusanie Kuciaku, któremu poprzedni klub odmawiał prawa do treningów z Legią. Kto by pomyślał, że Słowak za niecałe dwa miesiące stanie się jednym z bohaterów Warszawy? W "KO" pojawiały się także błędne prognozy: "Srdja Kneżević wyleciał z treningu. Nie wdając się w szczegóły, Serb olewał sobie zajęcia, co w końcu wkurzyło Macieja Skorżę. "Sergio" nie pierwszy raz, zamiast realizować założenia trenera, myślami był w Partizanie. Musiał jednak wybitnie rozzłościć szkoleniowca, a ten, jak rozumiem, chciał wstrząsnąć drużyną, pokazać, że to on rządzi. Jakoś jednak mam dziwne wrażenie, że z tej dwójki dłużej w Warszawie zostanie Kneżević. I jeszcze zacznie grać tak, jak w Belgradzie. No chyba, że jednak nie zacznie i na pożegnanie otrzyma nagrodę im. Piotra Gizy – Wydyganiec sezonu". Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Kneżević jest bliski nagrody. Do Warszawy trafił za to inny Serb, przez wielkie "s". Panie i panowie: Daniel Ljuboja! Zagraniczny piłkarz, jakiego jeszcze nad Wisłą nie widzieliśmy. Od razu pokładaliśmy w gościu duże nadzieje, i na razie, póki co je spełnia. Żarty poszły jednak na bok, gdy przyszło nam się potykać z tureckim Gaziantepsporem, gdzieś na krańcu cywilizacji. Ale udało się. To był pierwszy, i wydawałoby się, że ostatni sukces ekipy Skorży. W kolejce do gry o awans do Ligi Europy czekał na nas bowiem Spartak Moskwa. Wcześniej jednak nie odbył się mecz na wodzie przeciwko Zagłębiu Lubin w ramach 1. kolejki Ekstraklasy.

Sierpień. Miesiąc zaczął się od zwycięskiego remisu w rewanżu z Turkami, a zaraz później ograliśmy Cracovię. Redakcja Legionisci.com nie zaliczy tego wyjazdu do najbardziej udanych: "Do Krakowa pojechała rekordowa (jak na wyjazd ligowy) liczba osób z redakcji LL!, bowiem stawiliśmy się tam w 7 osób konkretnej ekipy samochodowej. I szkoda jedynie, że oba auta nawaliły nam w drodze powrotnej. W czego efekcie do Warszawy dotarliśmy dopiero po 2 w nocy. Aeaeao!". W końcu przyszedł mecz ze Spartakiem w Warszawie, a wraz z nim seria błędów popełnianych przez Jakuba Wawrzyniaka. "Wawrzyn" zawalił niebywałą liczbę goli w rundzie jesiennej, ale jest jedynym polskim lewym obrońcą. Dlatego gra regularnie w reprezentacji. W każdym razie skończyło się 2-2 i przed rewanżem miny mieliśmy nietęgie. Zwłaszcza, że z powodu nadmiaru żółtych kartek nie mógł zagrać Miro Radović. "KO" trafiło jednak z prognozą i jednym z bohaterów spotkania w Moskwie został Maciej Rybus. Rozstrzygającą bramkę zdobył jednak Janusz Gol (allez, allez!). Dzięki czemu mogliśmy w środku nocy zgotować piłkarzom królewskie przywitanie na Okęciu. Tego samego dnia urodziła się Natalka Dobrzyńska. Nasz Woytek na lotnisku był pijaniutki ze szczęścia. Mniej szczęśliwy był kwartet wspaniałych: Borysiuk, Rybus, Kucharczyk i Jędrzejczyk, po tym jak przyłapano ich na świętowaniu awansu do fazy grupowej w burdelu. Oczywiście żaden z nich nie korzystał z usług pracujących tam pań. Po prostu pili wodę mineralną. W międzyczasie w lidze trafiła nam się przykra wpadka u siebie ze Śląskiem Wrocław, która, jak wskazuje tabela po jesieni, może być brzemienna w skutkach.

Wrzesień. Wylosowaliśmy przyzwoitą grupę w LE, ale nieprzyzwoite zrobiły się ceny biletów na mecze. Oczywiście, kibice na europejskie puchary walili drzwiami i oknami, ustanawiając przy tym rekord frekwencji nowego obiektu. Wydawało się, że drożej na mecze Legii już się nie da. A jednak się da. Na spotkanie ze Sportingiem Lizbona czeka nas kolejna podwyżka. Wracając do września, to reprezentacja Polski była o włos od historycznego zwycięstwa nad Niemcami. Tym języczkiem u wagi okazał się być nasz "Wawrzyn": "W ostatniej akcji meczu wyłożył się jak długi, dzięki czemu Niemcy zdobyli wyrównującą bramkę, a nasz lewy (nie mylić z trefnym!) obrońca został bohaterem Internetu." Najważniejsza jednak jest równa forma. Jak Wawrzyniak zawalił na kadrze, tak i nie popisał się w najbardziej wstydliwym momencie jesieni, czyli przegranym meczu przeciwko Podbeskidziu Bielsko-Biała. Od tej porażki zaczęła się czarna seria: 0-1 w Eindhoven ("Bezdyskusyjnie wygraliśmy przedmeczową wojnę psychologiczną. W efekcie czego PSV ze strachu strzelił tylko jedną bramkę. Nie chcieli drażnić potwora. Bo jak Maciek Rybus się wkurza, to bywa nieobliczalny. Jak w Moskwie.") i 1-2 w derbach ("Czarna rozpacz, czarna dupa i czarne chmury."). Jak dzieje się źle, to zaczyna się polowanie na czarownice. I tak, Maciej Skorża miał usłyszeć ultimatum od działaczy, a Daniel Ljuboja do spółki z Miroslavem Radoviciem podzielić szatnię. W tym przypadku jest trochę prawdy, jak to pisaliśmy w "KO": "Co by nie mówić, większość naszych małolatów, zamiast pyszczyć, mogłoby troszkę popatrzeć jak pan Danijel gra w piłkę. Jak już się napatrzą, to popróbować tego samego. Tylko ostrożnie oczywiście, bo niektórych bozia nie wyposażyła w odpowiednie umiejętności pozwalające na takie zabawy z piłką. A jak się komuś nie podoba, że musi biegać za pana Danijela, to niech się zastanowi, co byłoby, gdyby było odwrotnie i to pan Danijel miał biegać za niego. Kto miałby wówczas grać w piłkę?". Tak czy owak, gra zaczęła się zazębiać i po pechowej serii porażek przyszła passa gier bez porażki. W tym, po pięknym boju, wygraliśmy 3-2 kluczowy mecz przeciwko Hapoelowi Tel Awiw w LE. Zaraz potem bezapelacyjnie ograliśmy 2-0 Wisłę i można było kończyć ten miesiąc.

Październik. Polska i legijna złota jesień. Wygraliśmy wszystko, w tym arcyważny i prestiżowy mecz z Wisłą, by na sam koniec przywieźć remis z trudnego terenu w Poznaniu. Mimo przewagi gospodarzy, "wojskowi" mogli nawet wygrać, ale pudło miesiąca zaliczył Ivica Vrdojlak. Wcześniej, po wygranej z Ruchem w Chorzowie, pisaliśmy: "Passę trzeba obowiązkowo podtrzymać w spotkaniu przeciwko słabiutkiemu Widzewowi. A po drodze przywieźć jakieś punkty z Bukaresztu. Czy my oczekujemy zbyt wiele? ;-)". I udało się. Po chyba najlepszym tegorocznym meczu Legia ograła na wyjeździe Rapid i przy korzystnym układzie innych spotkań była już o krok od awansu z grupy. Wyjazd do Rumunii spuentowaliśmy w "KO" następująco: "Piłkarze rozpieszczają nas tak, że można dostać zawrotu głowy. Tak - piłkarze, bo legioniści w Bukareszcie udowodnili, że nie są już grajkami czy kopaczami. To kilkunastu gości z jajami, młodszych i starszych facetów. Bez względu na to, w jakim stylu będą grać i czy wciąż cieszyć kibiców zwycięstwami, tego oczekujemy zawsze: drużyny walczącej po męsku i z głową. Jeśli tak ma wyglądać "Skorżyzm", to ja jestem "skorżystą". Październik był na tyle udany, że trudno się do czegoś przyczepić.

Listopad. Zaczęło się bardzo niesympatycznie: "Po dwóch latach sądowego sporu przegraliśmy z KP Legia, którego przedstawiciele stali na stanowisku, że "Legia" w domenie "LegiaLive.pl" używana jest przez nas bezprawnie. W efekcie czego domena została przejęta. Cóż, rozumiemy wiele, ale czy naprawdę włodarze z Wiertniczej sądzą, że dzięki temu spadnie liczba czytelników odwiedzających LL!? Że wzrośnie oglądalność strony oficjalnej? Jeśli tak, to mamy złe wieści. W czwartek zanotowaliśmy jeden z najlepszych wyników w historii pod względem liczby odwiedzin". Na szczęście od razu humory poprawili nam piłkarze, którzy po dramatycznym meczu poradzili sobie w Warszawie z Rapidem i po czterech kolejkach zapewnili sobie awans z grupy. Niestety, potem było już gorzej. Tylko jedno zwycięstwo, dwie porażki i remis ze słabiutką Jagiellonią. Ozdobą miesiąca była bramka Rafała Wolskiego w spotkaniu przeciwko Lechii Gdańsk. "Hitem meczu był tekst piłkarza Lechii Marcina Pietrowskiego, który w przerwie powiedział: "Mam nadzieję, że bramka dla Legii doda nam animuszu". Tak jest, im więcej bramek stracicie, tym więcej doda Wam to odwagi i zapału". Tydzień później w Kielcach zakończyliśmy passę meczów bez porażki. Gola strzelił nam Maciej Korzym, który potem odrobinę popłynął w mediach - "Maciej Korzym, znany ze swej łysej głowy i defensywnego stylu gry w ataku, doszedł do wniosku, że zdobywając zwycięską bramkę w meczu przeciwko Legii utarł nosa ludziom z Łazienkowskiej, którzy z ulgą pozbyli się go z klubu, a teraz to on się odegrał. Kłopot w tym, że w Warszawie mało kto już pamięta o Maćku, a tym bardziej za nim tęskni. 23 lata, 137 meczów w Ekstraklasie i 17 bramek. Taki bilans napastnika robi wrażenie. Korzym powinien przyjrzeć się temu bilansowi, zobaczyć w jakim klubie gra, podrapać się po łysinie i zejść na ziemię". Minęło parę dni i znów schodziliśmy pokonani, tym razem w Lidze Europy. Porażka 0-3 nie pozostawia złudzeń, "Niemniej, ciekawe co byłoby, gdyby sędzia odgwizdał pozycję spaloną jednego z piłkarzy gości w sytuacji, po której faulował Dusan Kuciak...?". W międzyczasie na testach w drużynie pojawił się jakiś anonimowy skrzydłowy z Niemiec i to wówczas pierwszy raz przez myśl nam przeszło, że Manu, cudowne dziecko portugalskiej piłki, może nas opuścić: "Nie wiem, co ten "Beret" sobie wyobraża, ale chyba nie sądzi, że znalazł kogoś, kto jest lepszy od Manu?!". Niestety, okazało się, że wykrakaliśmy. Tymczasem w całym kraju rozgorzał spór o brak godła na koszulkach piłkarzy Smudy. Bożyszczem społeczeństwa został Zdzisław Kręcina, twarz Polskiego Związku Piłki Nożnej. Zgodzicie się, że facet to wzór działacza?

Grudzień. Końcówka roku była naprawdę kiepska. Wprawdzie udało nam się wysoko ograć beznadziejne Zagłębie Lubin, ale też straciliśmy bezcenne dwa punkty po remisie z Cracovią. Zauważyliśmy przy tym "Tak przy okazji, wśród wielu pochwał i zachwytów nad grą Legii, warto podkreślić, że wygraliśmy tylko z trzema drużynami z pierwszej dziesiątki w tabeli. Co najmniej o dwa razy za mało...". Do tego doszła porażka w Tel Awiwie. Najgorsze jednak, że słowo ciałem się stało i Legia sprzedała Manu... Tak żegnaliśmy Portugalczyka: "Maciej Skorża okazał się być niewdzięcznikiem i zrezygnował z usług Portugalczyka. I to za nędzne, judaszowe 200 tys. euro!!! A przecież tyle razem przeszli, a bywało, że ulubieniec trybun ratował skórę Maciuniowi. Powodzenia Manu! Nigdy o Tobie nie zapomnimy! Byłeś zjawiskowym zawodnikiem, jedynym defensywnym skrzydłowym, jakiego znaliśmy".

Zdjęcie półrocza


Alesięwyebauem!!!

I to byłoby na tyle w 2011 r. Oby przyszły rok dał jak najmniej powodów do szyderstwa, a jak najwięcej do radości! Wszystkiego najlepszego, mordeczki!

Qbas


Przeczytaj podsumowanie pierwszych sześciu miesięcy tutaj.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.