fot. Szkot
REKLAMA

Na stadionach świata: Boca mi Buen amigo! cz.1

Szkot - Wiadomość archiwalna

Wyprawa do Buenos Aires na mecz Boca Juniors to z pewnością marzenie wielu kibiców piłkarskich. Jeden z kibiców Legii, obieżyświat "Szkot", miał okazję zobaczyć na żywo kibiców z "Inchady", czyli tamtejszej Żylety. Dziś pierwsza cześć jego relacji. Zachęcamy do głosowania na blog autora w konkursie (szczegóły pod relacją). Fotoreportaż - 22 zdjęcia

Ameryka Południowa to Boca Juniors!
Kiedy myślę o Ameryce Południowej w kontekście klubowej piłki nożnej, przed oczami pojawiają mi się niebiesko-żółte barwy Boca Juniors! Jako fanatyk futbolu po 2-letniej rozłące ze stadionami, spowodowanej pracą na Antarktydzie, meczu tej ekipy nie mogłem pominąć w programie mojego półrocznego wypadu do Ameryki Łacińskiej.

Klub powstał w 1905 roku w portowej dzielnicy Buenos Aires – La Boca. Założyciele o brytyjskim rodowodzie do nazwy, pochodzącej od lokalizacji klubu, dodali przydomek "Juniors", aby podkreślić związek z ich wyspiarskim pochodzeniem. Drużyna od zawsze wiązana była z klasą robotniczą, o czym do dziś świadczy industrialna zabudowa dzielnicy, w której klub ma swoją siedzibę. Potwierdzają to także liczne grafy na murach stadionu, przedstawiające portowych robotników. Między innymi stąd antagonistyczny stosunek do głównego lokalnego rywala River Plate, którego kibice utożsamiani byli z wyższymi klasami społecznymi. Blisko 60-tysięczny stadion Boca nosi nazwę La Bombonera. Wymalowany w klubowe barwy obiekt jest dobrze wpasowany w zabudowę dzielnicy.

Zagrożeń masa
La Boca (portowa część miasta), w której znajduje się stadion, nie należy do najbezpieczniejszych. Obcokrajowcom odradza się opuszczanie bezpiecznej części dzielnicy, naszpikowanej atrakcjami turystycznymi. Odradza się także kupowanie biletów u koników, a wybieranie się na Inchadę (trybuna zabramkowa, odpowiednik Żylety) to ponoć samobójstwo. Powyżej wymienione ostrzeżenia, jak to zwykle bywa, są moim zdaniem lekko przesadzone. Po dzielnicy snułem się z półprofesjonalnym aparatem w ręku przez kilka godzin, bilet kupiłem od konia, a Inchada okazała się bardzo przyjemnym miejscem. Ale o tym później.

Okolice stadionu
Im bliżej stadionu, tym wyraźniej zauważalne są barwy klubowe. Przeróżnymi niebiesko-żółtymi kompozycjami przystrojone są mury, knajpy, restauracje, spożywczaki, a nawet uliczne grille. W okolicy stadionu znajdziemy kilkanaście sklepów wyposażonych w pełen asortyment klubowych pamiątek. Ludzi w ciuchach z emblematami klubowymi sporo, czy to w podwórkach, czy w pracy, czy przy samym stadionie. Sama "bombonierka" (La Bombonera) wymalowana jest po samą górę w niebiesko-żółte pasy. Jej fasada przyozdobiona jest licznymi grafami przedstawiającymi od robotników, przez klubowe emblematy, po śpiewającego do mikrofonu Diego eM.
Ku mojemu zdziwieniu, podczas spacerów po dzielnicy udało mi się zauważyć ze 2 osoby w koszulkach River. Jak się później dowiedziałem, w dzień wolny od meczu to się zdarza, a osoby tak ubrane nie dostają reprymendy w żadnej formie. Kolejne zaskoczenie spotkało mnie, gdy okazało się, że w kilku spośród sklepów oferujących pamiątki klubowe Boca można dostać także gadżety River. Sprzedawcy mówią, że "to dla niekumatych turystów odwiedzających okolice stadionu". Marne tłumaczenie.

Bilety
Gdy przy bramie klubowej spytałem o lokalizację kas biletowych, popatrzono na mnie jak na idiotę i wyjaśniono, że sprzedaż biletów za pośrednictwem kas ostatni raz miała miejsce 3 lata temu. Jak się później dowiedziałem, dystrybucja biletów na La Bombonere odbywa się w następujący sposób: pula około 80% biletów jest wykupiona przez karneciarzy. Drobną część kupują firmy turystyczne, oferujące wycieczki na stadion, połączone ze zwiedzaniem, poczęstunkiem i bezpiecznym powrotem do hotelu. Resztę mogą za grosze wykupić wyłącznie członkowie 120-150-osobowej grupy. Przeważającą część tej grupy stanowią Barras. Wykupione przez nich bilety nie są imienne, a dalsza dystrybucja odbywa się za pośrednictwem koników. Ceny tak sprzedawanych wejściówek są wyższe od 5 do 10 razy. Każdy konik, do którego podchodzimy, mówi standardowo, że ma ostatni bilet i że cała reszta koni sprzedaje podróby. Ot, marketing.

Muzea
W okolicy stadionu znajdują się dwa muzea. Jedno należące do klubu, przedstawiające jego historię, drugie zaś poświęcone jest Enrique "Quique" Ocampo - nieżyjącej już ikonie ruchu kibicowskiego na Boca, dzięki któremu kibice z Inchady znani są na całym świecie pod pseudonimem La 12 (la dose), czyli 12 zawodnik. W muzeum znajdziemy sporo zdjęć, flag, piłek, a także butelkę wódki Wyborowej!

Wybory prezydenckie
Do Buenos Aires przyjechałem w dniu wyborów prezydenckich. Już po drodze do hostelu rzuciły mi się w oczy billboardy, zachęcające do głosowania na prezydenta. Twarz kandydata umieszczona była na tle żółto-niebieskich barw, a głównym punktem programu wyborczego było zdobycie przez Boca kolejnych trofeów. "Niezły sposób na wygranie / przegranie wyborów" - pomyślałem. Jak się później okazało, chodziło o wybory na prezydenta klubu, a nie państwa, jak wcześniej przypuszczałem. Wszyscy pytani o wybory twierdzili równocześnie, że prezydent Boca to figurant, a prawdziwy wpływ na politykę klubową mają Barra Bravas.
Fotoreportaż - 22 zdjęcia

CDN

Blog autora powyższej relacji bierze udział w konkursie na Blog roku w kategorii Podróże i szeroki świat. Szczegóły znajdziecie tutaj.

Jeśli i Ty masz ochotę podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat innych aren piłkarskich (i nie tylko) - pisz koniecznie na ultras@legionisci.com.

Poprzednie relacje w dziale Na stadionach.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.