REKLAMA

Plusy i minusy po Sportingu

Qbas - Wiadomość archiwalna

"Wiosenny" debiut legioniści mają za sobą. Wydaje się, że wypadł przyzwoicie. Mimo potężnego osłabienia ofensywy, jakim był brak Miroslava Radovicia, zdobyliśmy dwa gole, a powinniśmy przynajmniej drugie tyle. Niestety, jesienne upiory nie pozwalają o sobie zapomnieć i wciąż szwankuje nasza gra defensywna, nawet w starciu z przeciwnikiem, który przypomina bezzębnego tygrysa. Niemniej, mecz ze Sportingiem możemy dopisać do listy udanych spotkań Legii w tym sezonie.


Cieszy przede wszystkim świetny występ Ivicy Vrdoljaka. Nasz kapitan zagrał ponownie tak, jak na lidera drużyny przystało. Był wszędzie w środku pola, skutecznie dryblował, koncertowo odbierał piłkę (13 odbiorów, najwięcej w drużynie), a do tego precyzyjnymi podaniami otworzył kilka akcji, jak choćby ta, po której sam na sam z bramkarzem znalazł się Daniel Ljuboja. Brawa dla Ivicy, oby tak dalej.

Ivicy nie ustępował Maciej Rybus, godnie żegnający się z warszawską publicznością. Przed meczem można było mieć obawy, czy "Rybka" zagra z pełnym zaangażowaniem. Już początek meczu je rozwiał. Rybus dwoił się i troił, jakby chciał zapaść w pamięci fanów jak najlepiej. Brał udział w większości akcji ofensywnych, ale też dobrze radził sobie asekurując bocznych obrońców. Zaliczył też kilka dynamicznych wejść w pole karne, ale tam już lizbońscy defensorzy byli od niego lepsi. Warto odnotować, że po faulu Maćka w niebezpiecznej strefie Sporting zdobył gola po rozegraniu rzutu wolnego. Można jednak mieć poważne wątpliwości czy nasz zawodnik na pewno popełnił przewinienie.

Na pochwały zasłużył też Jakub Rzeźniczak, który debiutował w oficjalnym meczu na nowej – starej pozycji defensywnego pomocnika. Dobrze asekurował kolegów, rozsądnie się przesuwał i, co ważne, podłączał do akcji ofensywnych. Próbował też strzałów z dystansu. Nie wychodziło, ale przynajmniej nie nadziewaliśmy się na kontrataki. Mówiąc krótko – "Rzeźnik" dał sobie radę.

Podobnie jak jego zmiennik Rafał Wolski. Małolat grał wprawdzie tylko 20 minut, ale zdążył popisać się doskonałym startem do piłki i asystą przy golu na 2-1. Poza tym był jak zawsze ruchliwy, szukał gry i nieźle dogrywał ze stałych fragmentów gry.

W środku pola dobrze wypadł też Janusz Gol. Wprawdzie pierwsza połowa w jego wykonaniu była słabiuteńka, bo nie nadążał za akcjami, zbyt rzadko wchodził w pole karne, za mało był pod grą. Dwukrotnie też głupio stracił futbolówkę w środku pola. Jednak swą postawą w drugiej, gdy praktycznie przez cały czas był aktywny, a przede wszystkim zdobytą bramką znacząco poprawił ocenę końcową. Ogólnie naprawdę przyzwoity występ Gola, co cieszy, bo późną jesienią notorycznie należał do najgorszych w drużynie.

Natomiast byliśmy bardzo ciekawi występu Daniela Ljuboji i to co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze Serb z powodu kontuzji nie przepracował okresu przygotowawczego, a po drugie musiał radzić sobie bez wsparcia ukochanego kompana Miro Radovicia. I mając to wszystko na uwadze "Ljubo" znów pokazał klasę. Szukał gry, wychodził na pozycje, tradycyjnie świetnie dryblował i co najważniejsze znacznie lepiej niż jesienią rozumiał się z kolegami. Jeśli dodamy do tego okrągłe zero w rubryczce "spalone", to można by go ocenić naprawdę bardzo wysoko. Niestety, notę musi obniżyć niewykorzystana sytuacja z 48. minuty, gdy nasz najlepszy napastnik zmarnował sytuację sam na sam. Wielka szkoda.

Pochwalić wypada Artura Jędrzejczyka. Nasz prawy obrońca użerał się przez długi czas z błyskotliwym technicznie i szybkim Adre Carillo, ale nie pozwalał się ogrywać. O ile w obronie błyszczał, to w ofensywie szło już gorzej, być może właśnie ze względu na zaangażowanie w tyłach. Dość powiedzieć, że "Jędza" po raz pierwszy pod polem karnym rywala pojawił się dopiero w 30. minucie. Zaangażowanie i nieustępliwość naszego obrońcy muszą imponować. Ale ta ofensywa do poprawki!

Po drugiej stronie linii obrony zagrał nasz reprezentant Jakub Wawrzyniak i grał naprawdę dobrze. W przeciwieństwie do Jędrzejczyka, co rusz angażował się w ofensywę, skutecznie grał także w obronie. I gdy wydawało się, że wreszcie nie będzie można się o nic przyczepić do "Wawrzyna" nadeszła 88. minuta i błąd w ustawieniu, którego Kuba nie zdołał już skorygować, a w efekcie w pole karne wpadł Andre Santos i zdobył gola życia. Inna sprawa, że Wawrzyniakowi nie ułatwili życia Żyro z Hubnikiem, którzy dali się łatwo ograć Joao Pereiro.

Okazało się, że był to też ostatni mecz przy Łazienkowskiej Marcina Komorowskiego , który podąży szlakiem im. Macieja Rybusa do Terieka Grozny. Z pewnością tracimy piłkarza w dobrej formie. "Komór" był pewnym punktem naszej defensywy, nie zdarzały mu się głupie straty (choć w I połowie grał nieco nerwowo), a sporo piłek odzyskał (7 odbiorów). Widać też, że trener bardziej zaufał mu przy stałych fragmentach, bo w takich sytuacjach śmiało pomyka w pole karne przeciwnika, a jeszcze jesienią zostawał na asekuracji. No i warto tu też wspomnieć o jego rajdzie a'la Kaka w końcówce pierwszej połowy. Rywale zgłupieli, publiczność zgłupiała, "Komór" chyba też, ale wyszło świetnie.

Nieźle zagrał też dyrygujący obroną Michał Żewłakow. Nasz stoper doskonale się ustawiał, ale tylko do czasu. "Żewłak" w końcu popełnił błąd w ustawieniu i nie sięgnął piłki zagrywanej z rzutu wolnego. A że Oguchialu Oneyewu doskonale zblokował Dusana Kuciaka, to wprowadzony po przerwie Daniel Carrico nie miał problemów z wpakowaniem piłki do siatki. Nasz bramkarz nie popisał się jeszcze przy kilku wyjściach do piłki, ale poza tym zagrał bez zarzutu. Inna sprawa, że pracy nie miał zbyt wiele. Przy drugim golu nie miał szans.


Marnie spisał się Michał Żyro i aż dziw bierze, że wytrwał na boisku do końca, bo do zmiany nadawał się już w przerwie. Może trener widział coś, czego nie sposób było dostrzec z trybun? W każdym razie Żyro nic nie dał drużynie. Nie wywiązał się ze swych zadań ofensywnych, zmarnował doskonałą okazję w 24. minucie, a do tego raził nieporadnością w operowaniu piłką. Był w swoich poczynaniach jakiś taki niezgrabny. Co więcej, w ogóle nie pomagał obrońcom, bo był objeżdżany przez przeciwników na wszystkie możliwe sposoby. Na plus trzeba mu jednak zaliczyć szybkość i wolę walki. Będzie lepiej.

Równie nikczemnie wypadł Jakub Kosecki, który zmienił Rybusa i dostał pół godziny gry. Nie istniał w ogóle, nie licząc faulu, po którym otrzymał żółtą kartkę. Oblał test na tle silnego rywala, ale na szczęście będzie miał jeszcze za tydzień okazję do poprawki.

Michal Hubnik zagrał raptem 10 minut, ale nie ma o czym mówić. Było źle. Pamiętajmy jednak, że chłopak wraca do gry po półrocznej przerwie. Kolejny poprawkowicz.


Oceny redakcji legioniści.com
Ivica Vrdoljak – 5,0
Marcin Komorowski – 4,2
Janusz Gol – 4,1
Daniel Ljuboja – 4,0
Maciej Rybus – 3,9
Jakub Wawrzyniak – 3,9
Rafał Wolski – 3,9
Artur Jędrzejczyk – 3,9
Michał Żewłakow – 3,5
Dusan Kuciak – 3,5
Jakub Rzeźniczak – 3,5
Michal Hubnik – 2,7
Michał Żyro – 2,6
Jakub Kosecki – 1,9.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.