Statystyki w meczu z Górnikiem

Choć już w pierwszym wiosennym meczu Legia miała szansę zmniejszyć dystans do liderującego Śląska Wrocław, to w Zabrzu legioniści przegrali 0-2. Po spotkaniu piłkarze tłumaczyli się, że zabrakło im skuteczności i szczęścia. Meczowe statystyki, które prezentujemy poniżej, potwierdzają, że niedzielne spotkanie w Zabrzu po raz kolejny pokazało, że ze skutecznością "wojskowych" nie jest najlepiej.



Podczas spotkania w Zabrzu piłkarze Legii częściej niż gospodarze strzelali na bramkę rywali. Przez 90 minut meczu legioniści oddali 13 strzałów. Tylko pięć z nich było celnych, a dodatkowo żaden z nich nie zakończył się golem. Górnicy Dusana Kuciaka niepokoili 11 razy, jednak ponad połowa ich strzałów zmierzała w światło bramki, a co najgorsze dla "wojskowych", dwa z nich zamienione zostały na gole.

Aż sześciu piłkarzy Legii po dwa razy uderzało na bramkę Łukasza Skorupskiego. Każdy z nich marnował jednak dogodne okazje i golkiper gospodarzy ani razu nie musiał wyciągać piłki z siatki.

Legioniści zagrali bardziej fair niż ich rywale. Przez całe spotkanie podopieczni Macieja Skorży 11 razy przekraczali przepisy. Gospodarze w nieprzepisowy sposób zagrywali 14 razy.

Podobnie jak w meczu ze Sportingiem Lizbona, przepisy najczęściej przekraczał Ivica Vrdoljak, który również w niedzielę grał twardo i zdecydowanie. Po dwa faule na swoim koncie zapisali Michał Żyro, Janusz Gol i Michał Żewłakow.

Na celowniku rywali najczęściej znajdował się Rafał Wolski, który faulowany był trzy razy. Nieprzepisowe zagrania rywali skutkowały aż ośmioma rzutami wolnymi z okolic pola karnego Górnika. Żaden ze stałych fragmentów gry nie został jednak zamieniony na gola.

55 odbiorów i 50 strat zanotowali w niedzielny wieczór legioniści. Paradoksalnie najwięcej akcji rywali przerwał Michał Żewłakow, który w 24. minucie nie potrafił powstrzymać Prejuce Nakoulma i ten dał prowadzenie Górnikowi.

Klasyfikacja strat pokazuje, że słabo zaprezentował się Janusz Gol, który dziewięć razy tracił piłkę. Po raz kolejny w czołówce znalazł się także Danijel Ljuboja.