fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: "Wy nam utrudniacie życie, za to karę zapłacicie" (+ VIDEO)

Bodziach - Wiadomość archiwalna

Z tygodnia na tydzień, z meczu na mecz, zaogniała się sytuacja na linii kibice - działacze i w końcu na meczu w Wielką Sobotę nastąpił wybuch. Dzień przed meczem Nieznani Sprawcy przybliżyli kibicom sytuację ultrasów na Legii i niechęć klubu wobec opraw meczowych. Kibice na mecz z Ruchem próbowali wnieść przez bramki, zgodnie z regulaminem, flagi na kiju.

Relacja z trybun

Ochrona nie chciała się na to zgodzić i... zamknęła wszystkie bramki wejściowe. Między ochroną i Bogusławem Błędowskim była gorąca linia. Fani niczego innego się nie spodziewali, wszak od pewnego czasu osoba nadzorująca kwestie bezpieczeństwa na Legii stara się utrudniać na wszelkie możliwe sposoby życie kibicom. "Nie mamy najmniejszych wątpliwości, że akcja ta stanowiła próbę prowokacji obliczoną na wywołanie zamieszek. Zamknięcie bram wejściowych na Żyletę w momencie, gdy przed kasami czeka tłum ludzi, używanie gazu i pałek, niezgodne z prawem konfiskowanie flag na kijach, mimo iż można je kupić w oficjalnym klubowym sklepie z pamiątkami - to tylko przykłady postępowania ochrony" - poinformowały po meczu grupy kibicowskie w wydanym komunikacie.

Flagi na kiju do nieistniejącego depozytu
Gdy okazało się, że zamknięto bramki wejściowe, momentalnie opustoszała Żyleta, a z dolnej trybuny ściągnięto flagi. Kibice ruszyli pod wejście, gdzie doszło do starć z ochroną. Sporo osób zagazowano, za co oberwało się kilku ochroniarzom. Poleciało też sporo pirotechniki. Do akcji gotowa była także wezwana na miejsce policja wraz z polewaczką. W końcu po kilkunastu minutach i wypsikaniu arsenału gazu, bramki otwarto. Część flag na kiju wpuszczono, ale spora część kijków trafiła do depozytu. Przynajmniej takiego teoretycznego (trawnik pod płotem), bo prawdziwego depozytu na tym stadionie po dwóch latach użytkowania nadal nie ma. Jeden z fanów, który przyleciał na mecz prosto z dalekiej podróży, nie mógł wejść na stadion, bo nie było gdzie... przechować jego walizki. "O takim (stadionie) marzyłeś!".

Nie było świątecznie
Żyleta zaczęła się na nowo zapełniać dopiero ok. 30 minut przed meczem. Kibice gości na stadionie byli już sporo wcześniej i w momencie, gdy legioniści pobiegli pod bramki wejściowe, próbowali wykorzystać ten czas na trening wokalny. Dziwić może, że zamiast odpowiednich do sytuacji przyśpiewek, preferowali bluzganie na Legię, ale co kraj, to obyczaj. Po akcji przy wejściu było już niemal pewne, że tego dnia na trybunach nie będzie świątecznie.

Żądanie nr 1 - zwolnienie Błędowskiego
"Aj-ti-aj sp...." - skandowało po chwili kilka tysięcy gardeł, zupełnie jak w czasie protestu. Jak tak dalej pójdzie, ten wydaje się nieunikniony. Na początek fani domagają się zwolnienia Bogusława Błędowskiego i rozpoczęcie rozmów, bo tych, jak przekonują grupy kibicowskie, zarząd klubu od dłuższego czasu unika. Mnożą się tymczasem zarzuty wobec działaczy - zamiast współpracy z kibicami, współpraca z... policją, zakazywanie opraw meczowych, wnioskowanie o zakaz wyjazdowy, zakazy stadionowe za byle gówno. Po chwili skandowano "Żadne prawa i ustawy nie zabiorą nam zabawy" i "Wiedzą o tym wszyscy wszędzie, race były, was nie będzie".

Gdzie są oprawy?!
Po odśpiewaniu "Snu o Warszawie" i "Mistrzem Polski jest Legia" kibice skupili się na bluzganiu na ITI i pytaniu o oprawy meczowe. "Kosmala/Ostrowski gdzie są oprawy?". Po paru minutach wszyscy usiedli na krzesełkach i w ciszy "delektowali" się meczem. Kibice Ruchu byli w tym czasie doskonale słyszalni na całym stadionie. Pozostałe trybuny naszego stadionu uszanowały protest fanatyków i nie próbowały nawet wznosić żadnych okrzyków. Taki obraz nędzy i rozpaczy trwał 15 minut. Zobaczymy, czy przez święta działacze namyślą się i zdecydują się na spotkanie z kibicami. Jeśli nie, mecz z Arką może wyglądać jeszcze smutniej.

Kara za utrudnianie życia
Po kwadransie Żyleta ruszyła z miejsc i na początek wyraziła swoje zdanie o właścicielach klubu. Następnie ponownie wypomniano działaczom donoszenie na kibiców policji, sugerując, że ci "wolą bratać się z psami". "My kibice z Łazienkowskiej nie poddamy się, będziemy z Tobą zawsze i na dobre i na złe..." - ta pieśń idealnie pasowała do obecnej sytuacji. Po chwili na Żylecie zapłonęły ognie wrocławskie i raz za razem wybuchały petardy. Bez kar się nie obędzie, ale tych można by uniknąć... podejmując dialog z fanatykami i zachowując się normalnie (vide sytuacja przy wejściu na stadion). Legioniści skwitowali to krótkim, ale treściwym okrzykiem - "Wy nam utrudniacie życie, za to karę zapłacicie".

Dobry wyjazd Ruchu
Kibice Ruchu do Warszawy przyjechali pociągiem specjalnym. Wyjazd zaplanowany mieli wcześnie, bo około 5 rano. Mimo to na sektorze nie sprawiali wrażenia zaspanych. Wręcz przeciwnie - cała grupa przyjezdnych głośnym dopingiem wspierała swój zespół i regularnie bluzgała na Legię. Dziwić może jedynie brak jakichkolwiek przyśpiewek, gdy Żyleta opuściła swoje miejsca, by walczyć z ochroną przy wejściu. Wszyscy w sektorze gości mieli okolicznościowe jednakowe szaliki "Ruch Chorzów".

Ubliżała nie tylko Żyleta
W drugiej połowie fani Legii doping prowadzili już przez cały czas. Co prawda raz na kilka minut legijne pieśni przerywano bluzgami pod adresem ITI, ale i tak poziom decybeli był wyższy. Szczególnie, gdy cały stadion świetnie bawił się przy "Ole ole..." śpiewanym raz na dwa głosy (dwa piętra Żylety), a chwilę później standardowo. W dwóch wersjach wykonano także pieśń "Szkoła, praca, dziewczyna, rodzina". Bardzo fajnie brzmiało przez kilka minut "Legia, Legia gol, lalalalala...". Wróciło parę przyśpiewek z czasów protestu, jak "Ja kocham Legię, p... ITI", a później na dwie trybuny (Żyleta i Deyna) skandowały "ITI sp...".

Niechętnie dziękowali za doping
W trakcie meczu mogliśmy powyginać śmiało ciało, bo nasi piłkarze strzelili dwie bramki w "meczu na szczycie". Mogliśmy też zaśpiewać, że "... Legia dziś trzy punkty ma" i "Mistrz, mistrz, Legia mistrz!". Po meczu chciano zawodnikom podziękować za walkę. Ci nie bardzo kwapili się by podejść pod Żyletę. W końcu czterech z nich podreptało w naszą stronę, za nimi kolejnych dwóch, a później paru kolejnych zreflektowało się, że głupio zejść do szatni, gdy pozostali zawodnicy dziękują za doping. Zaśpiewano z piłkarzami "Ole ole". Po ich zejściu do szatni raz jeszcze zaznaczono, że "między nami nigdy nie jest i nie będzie spoko".

Mało czasu na rozmowy
Już w środę czeka nas mecz z Arką w Pucharze Polski. Arka razem z Cracovią przyjedzie na Łazienkowską w ponad 1000 osób. Będzie to dla nich wyjazd sezonu. Niewykluczone, że arkowcy będą się czuli jak u siebie. Jeśli działacze Legii nie usiądą do rozmów z kibicami, wszystko - w tym kompletny brak dopingu - może się zdarzyć. Ci sami kibole, których tak się tępi, przed meczem zbierali karmę i inne rzeczy dla psów ze schronisk, a w ostatnich dniach dostarczyli do schronisk bagatela 1000 kilogramów mięsa dla czworonogów.

Stypa na Narodowym?
Po meczu z Arką, spotkanie z Widzewem obejrzymy tylko w TV. Oprócz zakazu wyjazdowego, na RTS-ie sektora gości nie ma. Później zaś Legia zagra wielki mecz rezerw z Sewillą. Prawdopodobnie to spotkanie zostanie zbojkotowane przez kibiców, więc warto się dwa razy zastanowić zanim ktoś niepotrzebnie kupi bilet. Wkrótce w tej sprawie zostaną podjęte decyzje.

P.S. Na meczu gościliśmy kilkunastu fanów FC Den Haag.

Frekwencja: 19 552
Kibiców gości: 1548
Flagi gości: 13

Doping Legii: 8
Doping Ruchu: 8




przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.