fot. Tomek
REKLAMA

Na stadionach świata: Derby Limy

Tomasz Kruczek - Wiadomość archiwalna

Uwielbiamy takie historie. Jeden z kibiców Legii w ostatnim czasie był na dwóch meczach ligowych w stolicy Peru i specjalnie dla Was przygotował raport kibicowski. Z poniższego tekstu dowiecie się m.in. jak prezentują się fani ekip ze stolicy: Alianza, Universitario i Sporting Cristal oraz Realu Garcilaso z Cuzco. W Peru na meczach podwyższonego ryzyka odgórnie zakazano opraw meczowych i np. przy wejściu zabierane są nawet gazety. Wszak te mogłyby zostać podpalone. Zapraszamy do lektury!

Niedawno miałem przyjemność spędzić miesiąc w Peru, i oczywiście nie mogłem przepuścić okazji, żeby sprawdzić jak wygląda tamtejszy futbol. Udało mi się pójść na dwa mecze, o których będzie poniżej mowa. Oba były rozgrywane na Stadionie Narodowym w Limie (Estadio Nacional), mimo że każdy z klubów z Limy ma swój stadion. Pierwszy pojedynek to Sporting Cristal Lima z Realem Garcilaso z Cuzco (region na południu Peru, gdzie znajduje się Machu Picchu), drugi to derby Limy, tzw. El Clásico, między najbardziej utytułowanymi zespołami ligi peruwiańskiej: Alianza Lima i Universitario Lima.

Stadiony
Główną areną w Peru jest Estadio Nacional del Perú, czyli Stadion Narodowy. Pojemność 45 000 stadion zyskał przy gruntownej modernizacji, a otwarcie odbyło się w 2011 roku. Jeśli ktoś ma zastrzeżenia co do budowy stadionów na naszym podwórku, to przytoczę interesujące fakty z budowy tego stadionu – opóźnienie wyniosło 2 lata, a koszt końcowy wyniósł 700% (!) kosztu zakładanego. Można więc śmiało zacytować utwór Kazika "Nie mam nogi": "Hej, Hej, Hej, inni mają jeszcze gorzej, ale nie da ukryć się że są tacy, którym jest lepiej". W porównaniu z Peru jest nam lepiej, także jeśli chodzi o ultras i traktowanie przez policję.
Sam stadion robi fajne wrażenie, zarówno na zewnątrz (ogromna owalna betonowa bryła), obok pięknego parku z fontannami, dojazd między innymi szybkim autobusem (jedyna linia w Limie spełniająca europejskie standardy), jak i wewnątrz. Wrażenie robi ogromna ilość lóż VIP, które powstały trochę bez sensu, bo nie zapełniają się nawet na El Clásico (większości Peruwiańczyków po prostu na nie nie stać). Krzesełka na trybunie północnej i południowej (za bramkami), na których zasiadają młyny wszystkich ekip, nie mają oparć, pewnie w ten sposób oszczędzają na ich wymianie (np. na moskiewskich Łużnikach ulubioną metodą wyładowania frustracji jest rozwalenie oparcia kopnięciem).

Trybuny wschodnia i zachodnia mają już krzesełka z oparciami, tam też zasiadają ludzie bardziej zamożni (bilet kosztuje dwa razy tyle co na te za bramkami: derby Limy – za bramką 25 soli (30 złotych), na prostych 50 soli. Bilet na mecz Sportingu kosztował tylko 15 soli.

Trybuny mają pełne zadaszenie, które chroni wyłącznie od słońca, bo w Limie nigdy nie pada. Zadziwił mnie brak klasycznego monitoringu z widocznymi kamerami na słupach, czy pod dachem. Na tym stadionie (choć nie tylko) rozgrywa swoje mecze reprezentacja Peru, a inne zespoły wynajmują go na lepsze mecze (ciekawostką jest, że każdy klub w lidze peruwiańskiej może zgłosić dwa stadiony).

Alianza Lima rozgrywa swoje mecze na stadionie Alejandro Villanueva, zwanym Matute (35 000), Universitario Lima na Estadio Monumental (80 000), Sporting Cristal na Estadio Alberto Gallardo (18000), zaś Universidad San Martín de Porres aktualnie na Stadionie Narodowym.

Liga
W lidze gra 16 zespołów z czego aż 4 w samej Limie, 10-milionowym mieście. Zespoły ze stolicy są też tradycyjnie najlepsze. W tym roku Alianza Lima zakwalifikowała się do pucharu Copa Libertadores, a odpadła w 1/8 finału. Najwięcej kibiców przyciągają mecze Universitario i Alianzy, dopiero długo po nich jest Sporting Cristal.

Ultras
Przejdźmy do najciekawszej części, czyli samych meczów i ich otoczki.
Ogromnym ułatwieniem jest fakt, że bilety na mecz można kupić w każdej większej sieci supermarketów na stanowiskach firmy Teleticket. Do zakupu biletów potrzebny jest dokument, dowód lub w przypadku obcokrajowców paszport, choć na jeden dokument i tak można kupić ile biletów się chce. Jedynie na El Clásico są ograniczenia, a bilety na sektory za bramką można było kupić tylko na stadionie, ale i tak za 5 soli więcej bilet dostałem u konika, więc zaoszczędziłem przynajmniej 3 godziny – podróż plus kolejka. Przed meczem Sportingu na obiekcie byłem ok. godzinę przed rozpoczęciem, gdyż stadion wypełnił się jedynie w połowie, więc nie było potrzeby być wcześniej. Pod stadionem masa sprzedawców koszulek, jedzenia i lodów. Brakowało jedynie zimnego piwa. Między kibicami przechadzają się policjanci, ci zwykli, wzrostu przeciętnego Peruwiańczyka, czyli 160 cm, i prewencja, o głowę wyższa od przeciętnego Peruwiańczyka, ubrani na czarno, z beretami, pałkami i bronią palną wyglądają jak komandosi. Obstawą meczów zajmuje się Escuadron Verde, czyli Zielony Szwadron. Oprócz tego prewencja na koniach - wyglądają jak dżokeje, tyle że z pałą w ręku. Ciekawostka: żaden policjant się nie patyczkuje w użyciu pałki – jeśli zbyt wolno schodzisz z drogi, możesz mieć 100 procent pewności, że zarobisz po plecach lub po nogach. I nikt się burzy, bo wie za co dostał. Ale i policjanci nie walą za nic, więc wszystko odbywa się fair. Można powiedzieć, że to taka atrakcja meczowa. To samo dzieje się na trybunach: jeśli rzuciłeś petardę, odpaliłeś racę, zaraz wpada kilku z prewencji w kaskach, z tarczami i pałami, i dostaje się wszystkim, którzy byli w pobliżu i nie zdążyli uciec. A potem przeważnie znajdują winnego (choć nie ma kamer, zadziwiła mnie skuteczność w rozpoznawaniu sprawców) i wyprowadzają go ze stadionu. Zakazy stadionowe nie istnieją. Kilka pał i do domu, bez problemów, Peruwiańczycy nie lubią się stresować, to tyczy się też policjantów.

Wejście na trybunę odbywało się sprawnie – kontrola biletów, kontrola osobista (pasków nie wolno wnosić na stadion, więc lepiej iść bez, depozytu jak na Łazienkowskiej brak ;) i już można wejść na trybunę. Przed głównym meczem zawsze występują rezerwy, więc ci którzy przyjdą wcześniej mogą obejrzeć ich mecz w cenie biletu. Inaczej było przed derbami. Ulice prowadzące do stadionu były odgrodzone i pierwsza kontrola następowała właśnie tam. Kilometrowa kolejka do tej pierwszej kontroli to hardcore – najważniejsze, to nie stracić swojego miejsca i nie dać się nikomu wepchnąć. Żeby nie stać za długo, zawsze można się wkupić za kilka soli – ten, który odsprzedał miejsce, wychodzi z kolejki! Wzdłuż kolejki przechadzają się policjanci częstując pałką nieposłusznych, przede wszystkim w sytuacjach, kiedy zbliża się większa grupa (ludzie zbierają się w swoich dzielnicach i na stadion często idą pieszo) i próbuje zrobić wjazd do kolejki. Więc razy się sypią niemiłosiernie. Kłótnie w kolejce non-stop, ale wszystko kulturalnie, bez bójek. Zdanie starszych młodzież szanuje, więc nawet jeśli ktoś się wbił, to musi wyjść. Kibice obu drużyn przechodzą obok siebie, ale najwyżej słychać gwizdy albo docinki, żadnej walki nie widziałem (tak samo było również po meczu). Jako że Peru jest ciepłym krajem, szaliki klubowe nie istnieją. Za to wiele osób przychodzi w normalnej koszulce i przynosi ze sobą koszulkę klubową, którą zakłada na stadionie, a normalna koszulka służy do machania niczym szalik. Na ten mecz wybrałem się już 3 godziny przed rozpoczęciem, 1,5 godz. spędziłem na stadionie czekając na pierwszy gwizdek i oglądając drugą połowę meczu drugich drużyn. W tym czasie stadion był już prawie pełny, więc warto zastanowić się nad takim rozwiązaniem u nas. Myślę, że Młodej Legii przyjemniej by się grało przy pełnych trybunach i dopingu.
Wracając do Sportingu, ich główny młyn nie robi większego wrażenia, ok. 500 osób, bęben a do tego rzadko przyłączające się do dopingu sektory przylegające. Za to repertuar pieśni mają bardzo urozmaicony. Fajnym motywem były piosenki mieszane z pogwizdywaniem. Doping od pierwszej do ostatniej minuty i żadnego zamulania, czysty fanatyzm!

Barwy Sportingu to biały i błękitny. Główna ekipa ultras nazywa się Extermo Celeste (Ekstremalnie błękitni), która miała jedną flagę szytą. Co do flag to na mecze podwyższonego ryzyka nie można ich wnosić, więc derby Limy były dość ubogie. Oprawy też są zabronione, a dodatkowo żadne konfetti czy gazety przy wejściu nie przechodziły. Trzeba wyrzucić, żeby nikt nic nie podpalił. Na mecz Sportingu na Estadio Nacional flagi mogli wnieść. Łatwiej jeżeli chodzi o ultras mają na swoich własnych stadionach, tam obowiązują trochę mniej rygorystyczne reguły. Na trybunach wschodniej i zachodniej też były małe grupki ultrasów ze swoimi flagami, ich jednak prawie nie było słychać. Jako że głównym sponsorem Sportingu jest browar Cristal, ekipę nazywa się też piwoszami (cerveceros). Mówiąc o przyjezdnych, to ok. 200 osób wybrało się z dalekiego Cuzco – podróż autobusem trwa 20 godzin (z założenia, bo ja jechałem w drugą stronę 23h). Cały czas prowadzili doping, choć z drugiej strony ich nie usłyszałem ani razu. Peru jest 4 razy większe od Polski, więc wyjazdy do najłatwiejszych nie należą, a zatem i tak należą im się słowa uznania.

Na El Clásico ultras wygląda inaczej, bo brakuje flag, ale za to doping jest o niebo lepszy. Ekipa Universitario ma barwy kremowo-czerwone, ekipa Alianzy biało-czarne. Na trybunie południowej zasiadają kibice Universitario (w herbie mają U w kółeczku, prawie jak L w kółeczku ;), na północnej kibice Alianzy. Młyn nieporównywalnie większy, ok. 5000 osób z każdej ze stron - śpiewają cały czas. Do tego sektory ościenne włączające się do dopingu. Lepiej według mnie wypadli kibice Alianzy, którzy częściej byli w stanie zmobilizować swoje boczne sektory do dopingu. Obie ekipy nie szczędziły sobie uprzejmości, ale wrzucały sobie w miarę kulturalnie. "Gównojady" to chyba najgorsze co słyszałem. Jeśli chodzi o piro, to popularne są petardy hukowe: ktoś rzuca petardę, wszyscy się rozbiegają z tego miejsca, a po wybuchu momentalnie biegiem wracają na to miejsce. Za moment wpada policja, pałuje kilka osób i wszystko wraca do normy. To samo robią wszystkie ekipy. Ważne, żeby było jak najwięcej hałasu, który Peruwiańczycy zdają się uwielbiać :) Na koniec jeszcze ktoś odpalił racę, ta oczywiście szybko padła łupem panów w kaskach.

Podsumowując, zarówno futbol jak i ultras w Peru nie stoją na wysokim poziomie, choć cały czas się rozwija, tak jak cały kraj. Czynników jest wiele, przede wszystkim dość krótki czas od końca (2000 rok) czasów terroryzmu Świetlistego Szlaku, który od lat 80-tych ogarniał cały kraj. Wtedy dopiero zaczęły powstawać nowe stadiony i zaczęto inwestycje w drużyny piłkarskie. Przez brak doświadczenia w tej dziedzinie zarówno Alianza jak i Universitario popadły w długi, odjęto im po 4 punkty w tym sezonie, a kibice U zorganizowali pod stadionem imprezę kulinarną, aby zebrać środki na ratowanie klubu (byłem, wjazd 10 soli – ok. 15 złotych, i można było kupić specjały kuchni peruwiańskiej, ze świnką morską włącznie :)) Inną sprawą, która aktualnie blokuje rozwój ruchu ultras jest program władz, mający na celu polepszenie "imidżu" peruwiańskiej piłki. Stąd te wszystkie bezsensowne zakazy wnoszenia czegokolwiek, co mogłoby ubarwić widowisko piłkarskie. Prawie jak w Polsce, ale wracając do słów Kazika: "inni mają jeszcze gorzej".

Jeśli i Ty masz ochotę podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat innych aren piłkarskich (i nie tylko) - pisz koniecznie na ultras@legionisci.com.

Poprzednie relacje w dziale Na stadionach.





Estadio Monumental


Festyn dla ratowania klubu


Świnka morska z grilla




Freddy i autor tekstu


Młyn Universitario





Estadio Nacional


Policja kradnie racę














Gerson i autor tekstu



Młyn Sportingu





REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.