REKLAMA

Plusy i minusy po meczu w Bełchatowie

Qbas - Wiadomość archiwalna

Legia wygrała drugi ligowy mecz i wygodnie usadowiła się w naszym ulubionym fotelu lidera Ekstraklasy. Nasi zawodnicy wygrali zdecydowanie, a różnica klas między nimi a gospodarzami była na tyle wyraźna, że dwubramkowe zwycięstwo pozostawia niedosyt, bo powinniśmy wygrać co najmniej 4-0. Nie ma co jednak wybrzydzać, bo liczą się 3 punkty, a do tego bardzo cieszy też styl, w którym je zdobyliśmy. Plusy są zatem oczywiste, ale nie zabrakło i minusów.

fot. Legionisci.com Michał Żyro, który prezentował się ostatnio słabiuteńko i grał tylko ogony, dostał tym razem od Jana Urbana szansę gry od początku. I znakomicie ją wykorzystał! Nasz lewoskrzydłowy był niezwykle aktywny, zwłaszcza w I połowie, a w mecz wszedł wręcz fenomenalnie. Dość powiedzieć, że na przestrzeni 10 minut przeprowadził 5 groźnych ataków, w tym raz uderzał na bramkę z ostrego kąta. Wziął też udział w akcji bramkowej, w której najpierw przejął piłkę, a potem przytomnie odegrał do Ljuboji, asystującego przy golu Saganowskiego. Po przerwie Żyro, podobnie jak cały zespół, grał już nieco gorzej, ale za to podwyższył wynik przytomnym strzałem. W przekroju całego meczu trudno się do niego o coś przyczepić, bo na tle słabych bełchatowian prezentował się wybornie. To chyba obecnie największy problem "Żyrki" – dobrze radzi sobie grając przeciwko słabym, a znacznie gorzej, gdy mierzy się z silniejszymi. Ma jednak jeszcze czas, by to zmienić.

Za to w wysokiej formie wciąż pozostaje Danijel Ljuboja. Nie ma w polskiej lidze piłkarza, który lepiej utrzymywałby się przy piłce. W Bełchatowie Danijel zaliczył piękną asystę, ale na jego pozytywną ocenę wpłynęła postawa w całym meczu. Parokrotnie doskonale wypatrzył Żyrę, który nie wykorzystał jego podań, strzelał na bramkę (genialne uderzenie lobem w 39 min.), rozgrywał piłkę, a do tego wspaniale walczył. "Ljubo" gra tak, jakby jutra miało nie być, chyba wie, że to końcówka jego kariery i robi wszystko, by pozostawić po sobie doskonałe wrażenie. Oczywiście, kompletnie nieprzydatny był w defensywie, ale trener Urban świadomie zwolnił go z tego typu obowiązków. Na poczet minusów trzeba mu tym razem zapisać wykonywanie stałych fragmentów gry. Rzuty wolne Serba nie stanowiły zagrożenia dla bramki GKS-u.

Świetnie spisał się też inny z naszych bałkańskich "stranierich" - Ivica Vrdoljak. Ivo zaliczył aż 12 odbiorów, a przy tym nie stracił żadnej piłki. Grał tak, jak tego od niego oczekujemy – skutecznie i odpowiedzialnie. Trzymał w ryzach naszą pomoc, która spisywała się rewelacyjnie, zwłaszcza w pierwszej części spotkania. Chorwat rzadko rzucał się w oczy, ale ciężko pracował w destrukcji i to w dużej mierze dzięki niemu skrzydłowi i napastnicy Legii mogli zdecydowaną większość sił przeznaczyć na ofensywę. Oby tylko Ivica mógł zagrać w rewanżu przeciwko Rosenborgowi, bo boisko w Bełchatowie opuścił z kontuzją kolana.

Jan Urban po meczu z Norwegami opowiadał o kiepskiej formie Janusza Gola, tymczasem Janek przeciwko GKS-owi spisał się bardzo dobrze. Przede wszystkim zagrał na dużym luzie. Jego podcinki, dryblingi i prostopadłe podania robiły wrażenie. Gol był ważnym trybem w taktycznej układance naszego trenera i z powierzonych mu zadań wywiązał się wyśmienicie. Cieszy mądrość i spokój w grze Janusza. Może to właśnie on powinien zagrać od początku w Trondheim?

Koszmarne błędy z początku sezonu, a także nierówną formę z poprzednich rozgrywek wydaje się mieć za sobą Inaki Astiz. Na jego koncie należy zapisać kolejne udane zawody, w których pewnie sobie poczynał w defensywie, skutecznie rozbijając ataki GKS-u. Nieźle szło mu też wyprowadzanie piłki. Można się jednak przyczepić do drobnych błędów w ustawieniu, jak choćby w 7. minucie, gdy futbolówka przeleciała Inakiemu nad głową i oko w oko z Kuciakiem stanął Buzała. W II połowie zaś dał się dwukrotnie ograć młodemu Wrońskiemu.

Na pochwały zasłużył Marek Saganowski, zdobywca bramki otwierającej wynik. Ponownie świetnie układała mu się współpraca z Ljuboją, który odwdzięczył mu się za asysty ze spotkania inauguracyjnego i otworzył drogę do bramki GKS-u. Później "Sagan" nie miał już okazji strzeleckich, ale cały czas absorbował uwagę obrońców rywali, był bardzo aktywny i tradycyjnie walczył na całej połowie gospodarzy. Szkoda, że z powodu braku zmiennika musiał pozostać na placu gry do końca spotkania, bo jego ewentualny zastępca mógł jeszcze dorzucić coś od siebie, a Marek dłużej by odpoczywał przed rewanżem z Norwegami.

Spokojny mecz ma za sobą Dusan Kuciak, niemniej po raz kolejny udowodnił, że jest bramkarzem wysokiej klasy, gdy w 7. minucie szybkim wyjściem skrócił kąt strzału Buzale i instynktownie obronił jego strzał. Poza tym właściwie bezrobotny. In minus – dwa niedokładne wznowienia w aut po przerwie.

Legia po raz drugi z rzędu w lidze nie straciła bramki. Tym razem przyczynił się do tego Michał Żewłakow, który wrócił do składu po dwóch meczach pauzy. Nasz kapitan wypadł nieźle, zwłaszcza na początku meczu wygrywał rywalizację z przeciwnikami. W 16. min. kapitalnie wyprowadził piłkę, zagrywając zewnętrzną częścią stopy na skrzydło do Jędrzejczyka. Nieco gorzej było po przerwie, gdy w 52. min. dał uciec Buzale, a potem pozwolił się ograć Wrońskiemu.

fot. Legionisci.com Trudno natomiast jednoznacznie ocenić Michała Kucharczyka, bo z jednej strony dużo biegał, walczył, zaliczył przebojową akcję indywidualną i asystę przy drugim golu (genialnie wypatrzył Żyrę i dokładnie mu podał na strzał!), a z drugiej znów miał problemy ze skutecznością (nie wykorzystał sytuacji sam na sam w 11. min.) i przez długie okresy spotkania był bezproduktywny. "Kucharz" wciąż też jest na bakier z taktyką w grze defensywnej i źle się ustawia do asekuracji. Na tle zawodników GKS wszystko to jeszcze wyglądało nieźle, ale w Trondheim może nie wystarczyć.

Nie najlepiej spisali się zaś obaj boczni obrońcy - Artur Jędrzejczyk i Jakub Wawrzyniak. Obaj wprawdzie niczego nie zawalili, ale parokrotnie nie nadążali z powrotem po akcjach ofensywnych, a do tego popełniali błędy w ustawieniu. Nie umieli też ułożyć sobie współpracy w obronie ze skrzydłowymi. Sporo do życzenia pozostawiła też efektywność ich gry w ofensywie. Obaj byli wprawdzie aktywni w ataku, ale bez skutków w postaci sytuacji czy strzałów po akcjach z ich udziałem. Kilka udanych podań (jak "Wawrzyna" do Saganowskiego w 58. min.) czy dynamicznych wejść pod pole karne GKS (jak "Jędzy" w 5. min.) to wciąż za mało.

Rezerwowi:

Jakub Kosecki był długo niewidoczny, aż wreszcie w 87. min. popisał się indywidualną akcją w polu karnym, gdzie przy dużej dynamice i na szybkości dwoma zwodami wymanewrował obrońców i pięknie uderzył na bramkę. Niestety, Stachowiak był na posterunku.

Jorge Salinas grał wprawdzie krótko, ale pokazał, że nieźle potrafi utrzymać się przy piłce, jest ruchliwy i stara się być pod grą. Jednak też raził niedokładnością.

Dominik Furman grał zbyt krótko, by scharakteryzować jego występ.

Średnia ocen redakcji legioniści.com (skala 1-6)

Ivica Vrdoljak – 4,6
Michał Żyro – 4,5
Danijel Ljuboja – 4,4
Inaki Astiz – 4,3
Marek Saganowski – 4,2
Michał Kucharczyk – 4,2
Janusz Gol – 4,1
Michał Żewłakow – 4,0
Dusan Kuciak – 3,9
Artur Jędrzejczyk – 3,5
Jakub Wawrzyniak – 3,4

Rezerwowi:

Dominik Furman – 3,0 (nota wyjściowa)
Jorge Salinas – 3,0 (nota wyjściowa)
Jakub Kosecki – 3,3

UWAGA! Średnia ocen wystawionych przez redakcję nie musi być spójna z treścią "Plusów i minusów" i stanowi niezależną część tej publikacji.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.