REKLAMA

Kątem oka - 41. tydzień z głowy

Qbas - Wiadomość archiwalna

Mecze kadry, które powinny być świętem, powinno się na nie czekać i powinny ekscytować, stały się teraz wyłącznie powodem, dla którego nie gra Dupoklasa, a my, jak masochiści, trwamy w stanie niecierpliwego przebierania nogami, w oczekiwaniu na powrót naszych milusińskich na boiska. Straszne zboczenie, ale też misie z PZPN skutecznie obrzydziły nam spotkania reprezentacji. A na Legii ponuro. Wiele wskazuje na to, że przynajmniej do zimy zostaniemy bez napastnika.

Poniedziałek. Kuba Kosecki to fajny facet, ale w piłkę wciąż gra jeszcze nieszczególnie. Za to strzelił dwie bramki Wiśle i hop! Proszę, od razu powołanie do kadry. Nie to, żebym się czepiał – na piłce znają się przecież ci, którym za to płacą. Dziwne tylko, jak niewiele trzeba zrobić, by zwrócić na siebie uwagę selekcjonera. Ale też z drugiej strony jakby tak na spokojnie się zastanowić, to "Kosa" i tak jest o klasę lepszy od wynalazków, które przewinęły się przez reprezentację. Ba, takie Sibiki, Zahorskie czy Pazdany zagrały nawet na mistrzostwach świata albo Europy. Może więc pora przywyknąć, że jak tylko ktoś dwa razy prosto kopnie piłkę, a do tego trafi jeszcze do bramki, to trzeba go łapać oburącz.

Wtorek. Na weszlo.com pojawiły się wspomnienia Sylwestra Czereszewskiego, który przyznał, że nawet gdyby wygrali pamiętny mecz z Widzewem w 1997, to i tak podobno mieli odpuścić GKS Katowice finał Pucharu Polski w ramach popularnej transakcji "puchar za ligę". No, ale przegrali i "musieli" zdobyć ten puchar na pocieszenie. "Czereś" zapewnia za to, że porażka z Widzewem była czysta. Wiadomo, że lepiej już być taką pierdołą i przegrać wygrany mecz niż być takim zerem i sprzedać tytuł największemu rywalowi.

Środa. Nudzonko. W prasie z ciekawostek był tylko zaskakująco rozsądny felieton w "GieWu", w którym autor rozprawia o realnej sile Legii i jego wnioski nie są zbyt optymistyczne. Rzeczywiście prawda jest taka, że do tej pory "wojskowi" ograli jedynie samych ogórków w tej lidze, a zimą prawdopodobnie czeka nas wyprzedaż zawodników. Trudno więc być optymistą. Może po prostu nie nastawiajmy się na nie wiadomo co? Cieszmy się każdym zwycięstwem. W takich czasach żyć przyszło.

Czwartek. Pojawił się komunikat lekarzy – "Sagan" przynajmniej przez miesiąc nie może grać w piłkę. Oczywiście żal nam Marka, ale jak to jest możliwe, że Legia go nie przebadała przed podpisaniem kontraktu? Saganowski przecież sam wspominał w wywiadzie, że ostatnie badania miał w ŁKS-ie. Jeżeli to prawda, to ktoś powinien za to ponieść konsekwencje, ale przecież nie od dziś wiadomo, że w naszym klubie są zawsze sami niewinni.

Piątek. Maciej Skorża w końcu przemówił i... może lepiej, by jednak się nie odzywał. Zdaniem "Benedykta", przygotował on młodzież do gry w pierwszym zespole, a jego praca w Legii jest źle oceniana, bo zdobył o 3 punkty za mało. Ciekawe czy ma świadomość, że mało kto go w tym zespole poważał? I czy tu rzeczywiście chodziło o te punkty? W każdym razie panu Maciuniowi życzymy wszystkiego najlepszego, bo to w gruncie rzeczy dobry człowiek. Niech sobie odłoży, jak najwięcej pieniążków, a w międzyczasie spróbuje przestawić ustawienie swojego zespołu z 1-2-8 na coś bardziej cywilizowanego. Legia zaś zagrała sparing z Żalgirisem Wilno i... dobrze, że tego nie widzieliście. Natomiast na deser mieliśmy popisy biało-czerwonych w spotkaniu z RPA. Miłym akcentem była radość Marcina Komorowskiego, strzelca zwycięskiej bramki. "Komor" pokazał całemu światu piękną "eLkę". Brawo!

Weekend. Trudno wytrzymać weekend bez piłki nożnej. Grały wprawdzie niższe ligi i też było ciekawie, ale to wciąż za mało dla wygłodzonych dupoklasowej kopaniny.

Zdjęcie tygodnia.



Złoty but 2012.

Qbas


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.