fot. 2010-11-03 katemoka - fot. Legionisci.com
REKLAMA

Kątem oka - 49. tydzień z głowy

Qbas - Wiadomość archiwalna

Rekordowo krótka runda jesienna (raptem 3,5 miesiąca kopaniny) naszej narodowej dumy o nazwie Ekstraklasa dobiegła końca. Trzeba przy tym podkreślić, że zawodnicy Legii postarali się, byśmy za bardzo nie odfrunęli z powodu ich przewodzenia w lidze i polegli w meczu, który był nie do przegrania. A że pozostali ligowcy tym razem wykorzystali potknięcie naszych milusińskich, to jeszcze wiele się może wiosną wydarzyć. Zwłaszcza, że mamy przecież świeżo w pamięci rundę rewanżową poprzedniego sezonu.

Poniedziałek. Okazało się, że na mecz z Legią Śląsk Wrocław nie zamierza wpuścić na swój stadion kibiców z województwa mazowieckiego, by przypadkiem żaden z potencjalnych sympatyków stołecznych nie zasiadł na jakże pięknym stadionie w stolicy Dolnego Śląska. Wydawać by się bowiem mogło, że to podobnie, jak w domu. Gdy nie będziemy nikogo do niego zapraszać, to ryzyko, że ktoś przyjdzie i coś w nim zepsuje jest mniejsze. Problem w tym, że konstytucja nie gwarantuje nam prawa do odwiedzania znajomych, ale do chodzenia na mecze już tak. Ba, nawet stanowi, że nikt nie może być dyskryminowany ze względu na miejsce zamieszkania. Co tam, działacze polskich klubów są ponad to. Mają po prostu inną koncepcję. A to, że naruszają w ten sposób prawa obywatelskie? A naruszają. I co pan nam zrobi?

Wtorek. Świetnego wywiadu w "Rz" udzielił Kuba Wawrzyniak. Co by nie mówić, facet im staje się starszy, tym mądrzej mówi i ma do siebie większy dystans. Dostało mu się wprawdzie w komentarzach, za to, że... powiedział prawdę. "Żyleta" chciała pokazać jak jest ważna dla funkcjonowania klubu i rzeczywiście pokazała. Wystarczy pomnożyć powiedzmy 30 zł za bilet przez 6 tys. osób (bo o tyle spadła średnia frekwencja na naszym stadionie) i otrzymamy naprawdę kolosalne pieniądze, które traci Legia z powodu "bojkotu". Nawet piłkarze mają tego świadomość. Ale i tak najlepszym tekstem był ten fragment: "Wstyd coś takiego powiedzieć, bo w polskiej lidze to my mamy raj. Praktycznie nie ma możliwości, żeby ktoś był zmęczony". Wielkie brawa. Czy wszystkie Ćwielongi to słyszą?

Środa. Miro Radović oczywiście bardzo pragnie powrotu kibiców na "Żyletę", a tym samym głośnego dopingu przy Łazienkowskiej. Z tym, że jak zawsze umywa ręce, oceniać nie chce, a już nie daj boziu rozstrzygać. I wcale nie chodzi o to, by piłkarze koniecznie pokazywali, że są po tej czy innej stronie. Skoro sami nie mają na tyle ikry, by wyrazić swoje zdanie (bo mogą podpaść swym pracodawcom albo kibicom), to niech sobie w spokoju grają i się nie stresują. Ale też niech nie oczekują dopingu. Prosty układ. Zresztą nie oszukujmy się. Ten doping nie jest dla nich, a dla ogólnie rozumianej Legii Warszawa.

Czwartek. Trener Urban przyznał, że przed meczem we Wrocławiu na zespole nie ciąży presja, bo ma sporą przewagę punktową. To Śląsk musi, a Legia może. Niestety okazało się, że determinacja i niechęć do Legii wzięły górę nad mega luzikiem arbuzikiem. Oczywiście nie sposób odmówić naszym woli walki i zaangażowania, bo do tego chyba nie trzeba już tego zespołu zmuszać.

Piątek. No i, po klasycznym spotkaniu na 0-0, Legia przegrała 0-1. Stołeczni nie grali źle, ba, nawet przyzwoicie, ale tym razem nie udało się nawet strzelić bramki. Ta porażka oczywiście boli, bo przegrać z Tadeuszem Sochą, Piotrem Ćwielongiem czy Mariuszem Pawelcem to jak w teście na inteligencję zdobyć mniej punktów niż Kamil Grosicki. Niby nie grzech, ale jednak wstyd. Na pomeczowej konferencji błysnął Stanislav "Bej" Levy, który oświadczył, że 7 punktów straty to nie 10 punktów straty. Brawo. A 40% to nie 15%.

Weekend. Legia ma nowego prezesa, pana Bogusława Leśnodorskiego. Czytając jego życiorys trudno oprzeć się wrażeniu, że facet w sam raz nadaje się do szefowania klubowi piłkarskiemu. Wprawdzie nigdy nie miał nic wspólnego w zarządzaniu klubem sportowym, ale na pewno lubi piłkę i szybko się uczy. Oto właściwa persona na trudne czasy.

Zdjęcie tygodnia.
fot. Mishka / Legionisci.com
fot. Mishka / Legionisci.com

Przedstawienie pt. "Przyjęcie a`la Radosław Kałużny". W roli głównej: Miroslav Radović. Kurtyna!

Qbas
fot. Legionisci.com


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.