Fani Legii na meczu kosza z Wisłą Kraków - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: Nie ma Legii bez Żylety (+ doping)

Bodziach - Wiadomość archiwalna

Fantastyczny doping przez cały mecz w znacznym stopniu pomógł naszym koszykarzom w odniesieniu zwycięstwa w prestiżowym meczu z Wisłą. Sekcja koszykówki dziękuje wszystkim, którzy zdzierali gardła w sobotę na Kole. Jesteście najlepsi! Jednocześnie przepraszamy wszystkich, którzy na trybunach znaleźli się już po rozpoczęciu meczu - zapewniamy, że 12 stycznia będzie lepsza przepustowość "bramek".

Fotoreportaż z meczu - 62 zdjęcia Woytka

Mecz Legii z Wisłą miał się odbyć na Torwarze... i szkoda, że tak się nie stało. Nie ma co szukać w tej kwestii winnych - koszykarska Legia zrobiła wszystko, co w jej mocy i mamy nadzieję, że za rok najciekawszy mecz naszej drużyny będzie mogło obejrzeć 5 tysięcy fanatyków.

Spotkanie drużyny ostatecznie odbyło się na Kole. Kibice nie zawiedli i wykupili wszystkie bilety, stawiając się w hali w 1500 osób. Biorąc pod uwagę poziom rozgrywek oraz wyniki naszego zespołu z początku sezonu, wynik należy uznać za doskonały.

Doping rozpoczął się sporo przed meczem. Tradycyjnie świetnie wyszedł hit, którego co poniektórzy zazdroszczą - "Ona tańczy dla mnie". Dla jednych wiocha, dla innych super zabawa. A przecież ta jest najważniejsza. Na prezentację nasi koszykarze wyszli w okazjonalnych koszulkach "Nie ma Legii bez Żylety", czym bardzo ucieszyli obecnych na trybunach fanatyków. Od razu zainicjowany został okrzyk "Żyleta, Żyleta, Żyleta...".

Trybuny szczelnie obwieszone zostały legijnymi flagami. Fani wywiesili także transparenty - jeden skierowany do "Haniora", świadka koronnego, który sprzedał wielu naszych braci po szalu, kolejny tyczył się gen. Jaruzelskiego, trzeci zaś to przesłanie, by... święta były białe. Wesołych!

Od samego początku meczu fani dawali z siebie wszystko. Główny młyn zlokalizowany był na najwyższej trybunie za koszem, ale regularnie uczestniczyli w nim wszyscy obecni w hali. Na trybunach pojawili się fanatycy Legii ze wszystkich warszawskich Dzielnic, a także legijnych miejscowości. Chyba najbardziej wyróżniali się - nie pierwszy raz zresztą na koszu - legioniści z Siedlec. BRAWO!

Osoby, które przyszły na mecz z dziećmi mogły mieć spokojną głowę - sami mogli skupić się na dopingu dla najlepszego klubu w Polsce, zaś ich pociechy znalazły się pod najlepszą opieką - żon, dziewczyn i narzeczonych naszych koszykarzy (dzięki!). W specjalnie utworzonym kąciku "młodego legionisty" najmłodsi byli uczeni za jakie barwy warto jest w przyszłości "oddać życie swe". Na dobry początek mieli przygotowane przybory pomagające stworzyć legijne malowidła. Kto wie, może w przyszłości zasilą grupę WFS? Oby! Dla najmłodszych przygotowane zostały słodkości (podziękowania dla Fanatycznego Miasta Otwock i sklepu Do-do p. Kotomskiego z Mokotowa) oraz plakaty koszykarskiej Legii. Wszyscy chętni mogli liczyć także na namalowanie legijnych barw na twarzach swoich dzieci.

Tak jak to bywa w tego typu meczach, nie mogło zabraknąć "pozdrowień" dla drużyny przyjezdnej. Co prawda mecz rozgrywany był bez kibiców z Krakowa, ale wiślacy nie narzekali na to, że raz na jakiś czas z trybun dochodził "pojazd" pod ich adresem. Zdecydowaną większość w naszym kibolskim repertuarze stanowiły jednak pieśni legijne. Początkowo często śpiewane na dwa głosy tylko pomiędzy kibicami zajmującymi miejsca za koszem, później zdecydowanie częściej odśpiewywane pomiędzy młynem a "prostymi".

Szczególnie do przerwy mecz był wyjątkowo zacięty. Koszykarze Legii walczyli jak lwy - rzucali się na piłkę jak źli, do tego grali na niezłej skuteczności. Klasą samą dla siebie był Patryk Nowerski, czyli popularny "Topór", który raz za razem blokami podcinał skrzydła wiślakom. Pewnie, blok blokowi nierówny, ale Nowerski czynił to z największą gracją - tak, że przeciwnikowi pozostawało schylić głowę i przyznać - "dzisiaj nie mamy szans".

W przerwie meczu sekcja kosza zorganizowała konkurs rzutów za 3 punkty. Cieszył się on nadspodziewaną popularnością. Ze skutecznością było trochę gorzej, ale... najważniejsza jest dobra zabawa. Tak naprawdę wyłoniony został jeden zwycięzca. Dwaj pozostali zostali wybrani przez koszykarską Legię na podstawie wieku - wygrali najmłodsi. Mamy nadzieję, że nikt ze starszych nie czuł się urażony - na kolejne dogrywki po prostu nie mieliśmy czasu. A wszystkich chętnych do udziału w konkursach zapraszamy na kolejne nasze mecze - atrakcji na pewno nie zabraknie. Sponsorem nagród w konkursie był kibolski sklep PATORIOTS, znajdujący się przy ulicy Chmielnej 21.

Po przerwie kibice urządzili prawdziwe "show". "Szkoła, praca, dziewczyna, rodzina..." śpiewane było - bez ściemy - przez jakieś 10 minut. Z ogromnym naciskiem na ostatnią zwrotkę, poświęconą chłopakom, którzy tego meczu obejrzeć nie mogli. PDW! Miejmy nadzieję, że już wkrótce doczekamy się "kiedy tu będziecie znów". Tradycyjnie doskonale wychodził hit "Hej Legia kosz..." czy "Jedno miasto i jeden klub, Legia Warszawa, Legia aż po grób". Tym razem nasi koszykarze "gryźli parkiet", aż miło było na to patrzeć. Nic więc dziwnego, że po meczu miała miejsce feta kibiców z zawodnikami. Tradycyjnie też we wspólnych legijnych pieśniach prym wiódł "Świder" - fanatycznie fanatyczny koszykarz Legii.

Gdy już większość osób opuściło halę miał miejsce coroczny mecz kibiców Legii z koszykarzami. Świetna inicjatywa, zabawy było sporo i przecież o to chodzi. Do zobaczenia na kolejnych meczach kosza - już w najbliższy piątek 21 grudnia widzimy się na Bemowie(g. 18:30, wjazd 5 zł) i 12 stycznia na Kole (18:00, wstęp 12 zł).

Przy okazji sekcja koszykówki dziękuje wszystkim kibolom Legii za stworzenie fantastycznej atmosfery na trybunach - jesteście najLepsi! Podziękowania dla SKLW, wszystkich grup kibicowskich, prowadzących doping - "Szczęściarza", "Bobicza" i "Jojka" oraz bębniarzy. Dzięki!!!




vid. Hugollek
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.