fot. Legionisci.com
REKLAMA

Juras: Protestuję, ale mam nadzieję, że wiosną wrócimy na trybunę

Bodziach, źródło: weszlo.com - Wiadomość archiwalna

"Nie chodzę na Legię, bo identyfikuję się z tą grupą ludzi, którzy protestują. Nie wszystkie postulaty są sensowne, ale kilka rzeczy musi się zmienić. Protestuję, jak wszyscy, ale mam nadzieję, że sytuacja się wyprostuje i wiosną wrócimy na trybunę. Jeśli jestem klientem i chodzę na Żyletę, to dlaczego mam być traktowany jak bydło? Przecież zapłaciłem za karnet tak samo jak kibice z innych trybun. Nie może być tak, że Żyleta stała się takim... Nie chcę przeklinać" - mówi w wywiadzie z Weszło Łukasz "Juras" Jurkowski, pionier MMA w Polsce, a obecnie komentator.

"Juras" mówi, że nadal mógłby chodzić na Legię, ale czuje się lojalny wobec grupy protestującej. "Dialog między klubem a kibicami jest potrzebny i to natychmiast. Chciałbym chodzić na Łazienkowską, podrzeć mordę przez dziewięćdziesiąt minut, jeśli oczywiście nie mam transmisji. Ale jeżeli nie wszystko zostało uregulowane wobec mnie, to nie, dziękuję. Jako klient drugiej kategorii na stadion nie przyjdę. (...) Rozumiem, że piłka to biznes i obie strony muszą czerpać profity, a teraz tracą obie. Wiem, że na "górze" kibicowskiej Legii jest chęć dialogu. Nie możemy jak w Średniowieczu wbić miecza, barykadować się i czekać, czy padnie klub, czy padniemy my. Bo obawiam się, że prędzej padliby kibice" - mówi weszlo.com. Jurkowski przekonuje, że nie rozumie demolowania swojego stadionu, jak to miało miejsce podczas meczu z Polonią.

Z drugiej strony uważa, że ochrona przyczyniła się do awantury na trybunach oraz że kary płacone przez klub za odpalanie pirotechniki nie są aż tak duże, by nie móc ich zaakceptować. "Wejście, by oczyścić ciągi ewakuacyjne – czysta prowokacja ze strony klubu i nawet średnio inteligentny zarządca przewidziałby reakcję tłumu. Nie powinniśmy się tak łatwo dać się sprowokować zachowaniu ochrony. Wiem, że klub jest wściekły, że musi płacić kary, ale ustalmy jedno – jakie to kary? Jeżeli stadion będzie pełny, cała infrastruktura będzie funkcjonować, my odpalimy race, a oni dostaną czterdzieści tysięcy, to będzie kropla w morzu przychodów z meczu. Wolałbym to przekalkulować i przymknąć oko i na kilka rac. "OK, róbmy show, ale pod kontrolą, kibicowsko jesteśmy najlepsi w Polsce, piłkarze mają wsparcie i wszystkim – nawet "normalnym" kibicom się spodoba". Jeszcze niedawno stadion się zapełniał co mecz. Race pod kontrolą dodają tylko kolorytu, a jeżeli ktoś mówi, że jest to niebezpieczne, to chciałbym poznać ludzi, których race w jakiś sposób uszkodziły. Więcej kibiców połamało sobie ręce upadając na trybunach niż poparzyło je sobie od pirotechniki" - mówi.

"Juras" jest przekonany, że poradziłby sobie jako negocjator w rozmowach kibiców z działaczami, ale nie chce się pchać przed szereg. "Myślę, że poradziłbym sobie w takiej roli, ale nie pcham się przed szereg i nie chciałbym się otwarcie mieszać w konflikt, będąc stroną w sporze, z racji tego, co robię. Oczywiście jestem za kibicami, ale prowadzę programy telewizyjne i nie wypada mi bawić się w politykę" - wyjaśnia.

Całą rozmowę możecie przeczytać tutaj.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.