REKLAMA

Wspomnienia: Kibicując koszykarskiej Legii (15)

Bodziach - Wiadomość archiwalna

Ostatnio pisałem o meczu z Czarnymi Słupsk z 29 stycznia 2003 roku, w którym koszykarska Legia musiała ratować się sięgnięciem po juniorów, niezgłoszonych wcześniej do rozgrywek. Napięta sytuacja w sekcji była jednak już od listopada 2002 roku. Jeszcze w październiku klub pozyskał Amerykanina, Roberta Hodgsona (w debiucie w Tarnowie zdobył 18 punktów i zaliczył 6 zbiórek), by miesiąc później zawodnicy grozili strajkiem.
Hodgson w barwach Legii zagrał łącznie 10 meczów - po raz ostatni 11 stycznia 2003 roku z Notecią Inowrocław. Na kolejny mecz do Słupska już nie pojechał.

Pod koniec listopada coraz głośniej było o możliwym upadku koszykarskiej Legii. "Zawodnicy mają już dość czekania na pieniądze i zagrozili, że dopóki ich nie dostaną, nie będą grać. Tajemniczy sponsorzy, których pieniądze miały uratować klub, do tej pory nie przekazali Legii funduszy" - informowała Gazeta Wyborcza. W klubie mamiono graczy, że obiecane pieniądze zostaną wypłacone zawodnikom 20 listopada. Sponsorzy jednak nie przelali pieniędzy, co sprawiło, że koszykarze poczuli się oszukani. "Wciąż liczę, że pieniądze się pojawią. Faktury zostały wystawione, a żaden ze sponsorów nie wycofał się ze współpracy" - mówił Jacek Gembal.

Trenerzy Gembal i Chabelski robili wszystko, by zawodnicy nie decydowali się zbyt pochopnie zmieniać klubu. Wojciechem Żurawskim i Łukaszem Kwiatkowskim poważnie interesował się klub z Pruszkowa. "To wyróżniający się gracze polskiej ligi i na pewno nie tylko my bylibyśmy zainteresowani ich pozyskaniem. Dwa miesiące temu rozmawiałem z Wojtkiem, ale dopóki on i Kwiatkowski są koszykarzami Legii, sprawy przejścia ich do nas po prostu nie ma" - mówił trener MKS-u Arkadiusz Koniecki.

Mówiło się o tym, że koszykarze będą strajkować - nie przystąpią do najbliższego meczu - do czasu wypłacenia zaległości. Z tego też powodu nie doszedł do skutku planowany na 26 listopada sparing z Polonią (mecz ligowy obu drużyn został przełożony z 30 listopada na 14 stycznia, z powodu występów Polonii w pucharach). Na 7 grudnia Legia miała zaplanowany mecz ligowy z MKS-em Pruszków na Bemowie. Długo nie było wiadomo, czy legioniści zdecydują się wyjść na parkiet. Dzień przed meczem Wyborcza pisała jednak, że Legia zagra, bo tajemniczy sponsor przelał część zaległości na konta zawodników. "Długi serial pod tytułem 'Walka o przetrwanie Legii' zbliża się ku szczęśliwemu końcowi. Po środowych rozmowach z prezesem sekcji Andrzejem Szymańskim i pojawieniu się sponsora, który obiecał pomoc, przyszedł czas na czyny. "Dziś o godz. 14 poszedł przelew na nasze konta" - opowiadał rozgrywający Legii Andriej Sinielnikow w czwartek wieczorem. "Nie znam się na bankowych procedurach, ale już w piątek mamy mieć pieniądze. W sobotę powinniśmy więc zagrać w pełnym składzie" - dodał. W podobnym, lecz również tylko lekko zabarwionym optymizmem, tonie wypowiadał się skrzydłowy Wojciech Żurawski. "Czy zagramy? Raczej tak, jednak w stu procentach pewny nie jestem" - mówił. "Słyszeliśmy już tyle obietnic, ale teraz chyba naprawdę się coś ruszyło" - pisano w Gazecie.

Robert Chabelski nie chciał nazywać "sponsorem" osoby, która wypłaciła koszykarzom należności. Dodatkowo spłata części zaległości nie wszystkich graczy satysfakcjonowała. Kilku z nich już wtedy mówiło o możliwości zmiany barw klubowych. "Jeśli dostałbym lepszą propozycję z innego klubu, nie zastanawiałbym się długo" - otwarcie mówił Łukasz Kwiatkowski. W takich okolicznościach... Legia najpierw pokonała na Bemowie MKS Pruszków (94-91), a tydzień później odprawiła z kwitkiem Śląsk Wrocław (95-86).

20 grudnia legioniści zagrali przed własną publicznością z Prokomem i tym razem nie mieli najmniejszych szans, przegrywając aż 81-118. W tym meczu nie wystąpił Łukasz Kwiatkowski, który jak się okazało postanowił zaprotestować. "Postanowiłem zaprotestować, bo nie zostałem tak samo potraktowany jak inni. Nawet za poprzedni sezon wszystkim wypłacono, a mnie nie. Teraz znów było podobnie, więc postanowiłem nie grać w tym meczu" - powiedział "Kwiatek". Sprawę skomentował także trener Gembal: "Uważam, że Łukasz nie ma racji, ale w obecnej sytuacji nie mam możliwości przymusić zawodnika do gry. Taką podjął decyzję i już."

Przez kolejne tygodnie nic się w klubie nie zmieniało. W międzyczasie Legia przegrała w Stargardzie Szczecińskim 53-79 i u siebie z Notecią 76-89. Po tym ostatnim meczu zawodnicy byli już mocno sfrustrowani brakiem wypłat oraz perspektyw na odzyskanie należnych pieniędzy. Zapowiedziano więc czekanie na należności do 15 stycznia. "W ostatnim tygodniu szefowie sekcji nie mogli się z nami spotkać, więc poczekamy do środy 15 stycznia. Ponoć do tego dnia wszystko ma być już w porządku, ale słyszeliśmy to wiele razy wcześniej. Może trzeba będzie się rozstać, ale najbliższe dwa mecze rozegramy i normalnie się do nich przygotowywaliśmy" - mówił 10 stycznia kapitan zespołu Wojciech Majchrzak, powołany wówczas do reprezentacji Polski na mecze eliminacji mistrzostw Europy.

Jako że do 15 stycznia nic się nie zmieniło, pierwszy z drużyny postanowił odejść właśnie Majchrzak. "Środowe spotkanie nie przyniosło żadnej zmiany sytuacji dla koszykarzy. Usłyszeliśmy te same obiecanki, jak podczas poprzednich spotkań, żadnych konkretów. Nie widzę możliwości dalszego wywiązywania się z kontraktu. Mam propozycje z kilku drużyn i myślę, że do końca tygodnia sfinalizuję nową umowę" - mówił ówczesny kapitan koszykarskiej Legii.

Jako ciekawostkę załączam komentarz, jaki zamieściłem na LL! przy okazji newsa o odejściu Majchrzaka z Legii w styczniu 2003 roku: "W sumie to odejście budzi mieszane uczucia, bo z jednej strony Majchrzak to najlepszy koszykarz Legii, co udowodnił niejednokrotnie. Ponadto jest zawodnikiem walecznym, ambitnym i potrafiącym 'pociągnąć' zespół, być jego liderem. Ale z drugiej strony jego postawa w ostatnich meczach i na treningach była naganna. A wynikało to z przyziemnego powodu - przedłużającego się braku wypłat pieniędzy. Oczywiście każdego zawodnika by to irytowało i szukałby być może nowego klubu - o to nie można mieć żadnych pretensji. Natomiast co zraża i świadczy o braku profesjonalizmu popularnego "Maji", to właśnie obrażenie się na klub i pozorowanie gry w ostatnich spotkaniach. A przecież co innego deklarował w swych wypowiedziach - normalne przygotowania i grę. Poza tym to właśnie Majchrzak był zawsze najbardziej aktywny w krytyce zaległości klubu wobec zawodników. Tak jakby to właśnie jemu ze wszystkich zawodników najbardziej zależało tylko na pieniądzach. Oczywiście wiadomo, z czegoś trzeba utrzymać rodzinę, ale inni zawodnicy też muszą utrzymywać rodziny a jednak potrafią powstrzymać języki, nie robić afery i być profesjonalistami do końca (popatrzmy jak ambitnie i z zaangażowaniem grali w ostatnich meczach choćby Żurawski (pokłony!) i Sinielnikow). A jeśliby szukali po cichu innego klubu, nie miałbym o to do nich żadnych pretensji. Natomiast Majchrzak zachowywał się po prostu nie fair i nie popisał się etyką. To wszystko może się odbić nawet na nim samym - zaległości treningowe mogą objawić się w następnym klubie."

Pozostali koszykarze Legii postanowili poczekać dwa dni dłużej z podjęciem ostatecznej decyzji - do 17 stycznia. "Zawodnicy zawarli z trenerami dżentelmeńską umowę, że czekają do piątku. Jeśli od dawna zapowiadane umowy ze sponsorami nie zostaną podpisane, drużyna przestanie istnieć" - pisała Gazeta. Chodziło o to, by zdążyli podpisać umowy z nowymi pracodawcami, co można było robić tylko do końca stycznia. "Pytanie o przyszłość Legii proszę kierować do prezesa. Moja stoi pod znakiem zapytania. Gdy miałem oferty, łudziłem się, że wszystko się wyprostuje, teraz musiałbym sprawdzić, czy propozycje sprzed półtora miesiąca są nadal aktualne. Wierzyć w szczęśliwe rozwiązanie zawsze trzeba, ale wiary mam coraz mniej" - mówił Wojciech Żurawski.

Dzień przed 'ostatecznym terminem' Wyborcza przeprowadziła wywiad z prezesem CWKS-u, Lechem Święcickim. "Rozmowy, które prowadzimy wraz z prezesem sekcji koszykówki Andrzejem Szymańskim, są na tym samym etapie. Cały czas pertraktujemy z firmami, które mogłyby wspomóc zespół. Zwykle na dziesięć z nich dwie są zainteresowane współpracą, ale konkretów, czyli pieniędzy, nie ma. Budżet oparliśmy na umowach z dwoma firmami, które nie wywiązały się z nich. Stąd wszystkie kłopoty. Jeszcze teraz [16.01] prezes Szymański prowadzi negocjacje. Od kilku firm odpowiedź mamy dostać jutro przed południem. Wierzę, że jeśli nie teraz, to w najbliższym tygodniu znajdziemy wyjście z sytuacji. A czy zawodnicy poczekają, to już inna kwestia. (...) jestem wciąż optymistą. Sprawę uznam za rozwiązaną dopiero wtedy, gdy księgowy powie mi o wpłynięciu pieniędzy na konto. Kilka razy dostawaliśmy już sygnały, że kwoty zostały przelane, ale nic takiego się nie stało. Może było tak, bo zbytnio naciskaliśmy i zapewnienia padały na odczepnego? Jesteśmy w obłędnej sytuacji, walczymy o przetrwanie sekcji" - mówił Święcicki.

Niestety, jak można się było spodziewać, w piątek nic się nie zmieniło. Część graczy wyjechała z Warszawy w poszukiwaniu nowych klubów, inni... czekali do kolejnej środy. "Jest jeden procent szans na pozostanie w klubie, jeśli w środę nie otrzymam konkretów od działaczy, gwarancji wypłaty pensji. Po raz pierwszy w karierze i mam nadzieję, że ostatni, znalazłem się w sytuacji, gdy w środku sezonu muszę szukać pracy. Na szczęście mam propozycje i z Polski, i z Francji" - mówił Wojciech Żurawski. W podobnym tonie wypowiadał się skrzydłowy naszej drużyny, Tomasz Cielebąk: "Wiem, że prezes sekcji, pan Szymański robi wiele, by uratować zespół, ale obietnicami jesteśmy karmieni od września, a my mamy przecież na utrzymaniu rodziny. Wierzę w to, że w środę usłyszę coś pozytywnego. Jeśli tak się nie stanie, wyjeżdżam z Warszawy".

W kolejnym tygodniu działacze Legii podawali kolejny ostateczny termin rozwiązania problemów. "Na spotkaniu w bemowskiej hali nie pojawił się prezes sekcji koszykówki Andrzej Szymański. Czekali na niego i zawodnicy, i kibice, którzy chcieli wręczyć mu petycję z żądaniem ratowania klubu" - pisała Wyborcza. Wspomnianą petycję pisał niżej (czy tam wyżej) podpisany, a zanieśliśmy ją w kilka osób z LL! & CF.

Jako pierwszy z zespołu odszedł Wojciech Majchrzak, który przeszedł do Noteci Inowrocław.

CDN

Kibicując koszykarskiej Legii (14)
Kibicując koszykarskiej Legii (13)
Kibicując koszykarskiej Legii (12)
Kibicując koszykarskiej Legii (11)
Kibicując koszykarskiej Legii (10)
Kibicując koszykarskiej Legii (9)
Kibicując koszykarskiej Legii (8)
Kibicując koszykarskiej Legii (7)
Kibicując koszykarskiej Legii (6)
Kibicując koszykarskiej Legii (5)
Kibicując koszykarskiej Legii (4)
Kibicując koszykarskiej Legii (3)
Kibicując koszykarskiej Legii (2)
Kibicując koszykarskiej Legii (1)


Wojciech Majchrzak - były zawodnik Legii i reprezentacji Polski
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.