fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Falstart i świetna końcówka. Podsumowanie sezonu w wykonaniu Legii

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Legia dość późno rozpoczęła przygotowania do sezonu 2012/13 i być może właśnie to, a także roszady kadrowe po awansie do II ligi, miało wpływ na postawę naszej drużyny na początku rozgrywek. Inna sprawa, że wszystko mogłoby się potoczyć inaczej, gdyby nie głupia porażka na własne życzenie, na rozpoczęcie sezonu w Jaworznie.

Legia co prawda miała rozpocząć rozgrywki od meczu z Pułaskim Warka, ale wobec problemów rywali, ustalono, że pierwszy mecz obu drużyn odbędzie się już po trzeciej kolejce ligowej w Warce, zaś rewanż planowano na koniec roku na Bemowie. Tym samym na pierwszy wyjazd legioniści pojechali 13 października do Jaworzna. Był to pojedynek beniaminka II ligi ze spadkowiczem z tej klasy rozgrywkowej (MCKiS wykupił dziką kartę i dlatego grał na tym poziomie rozgrywek).

Niestety legioniści przegrali na własne życzenie, prowadząc jeszcze na 15 minut przed końcem 50-37. Fatalna końcówka w wykonaniu Legii sprawiła, że sezon rozpoczęliśmy od porażki. Już cztery dni później przyszła kolejna porażka, tym razem bardziej spodziewana, bo odniesiona w rozgrywkach Pucharu Polski z o wiele mocniejszym Śląskiem Wrocław (obecnie WKS walczy w finale play-off o ekstraklasę). Przełamanie miało przyjść w meczu z AZS-em AGH Kraków przed własną publicznością, ale zamiast tego, mieliśmy kolejną wtopę. Krakusy co prawda w czwartej kwarcie długo prowadzili, ale w końcu na 3 minuty przed końcem Legia wyrównała, chwilę później wyszła na prowadzenie i wszystko było na najlepszej drodze do zwycięstwa. Tymczasem w końcówce dwa fatalne błędy w obronie legionistów sprawiły, że nie dość, że nie doszło do dogrywki, to wygraną świętowali goście.

Kolejny, zaległy mecz w Warce to właściwie obraz nędzy i rozpaczy. Nasz zespół zagrał fatalnie i zasłużenie, choć bardzo niespodziewanie, przegrał z Pułaskim. Tak fatalnego początku nikt się nie spodziewał, a morale nie poprawiły się także po kolejnym meczu, rozegranym 3 listopada w Bielsku Podlaskim. Chociaż Legia grała naprawdę nieźle i znowu była niezwykle blisko zwycięstwa, punkty trafiły na konto Tura, a w Warszawie zastanawiano się, jak długo jeszcze przyjdzie nam czekać na pierwsze zwycięstwo.

Na szczęście odpowiedź przyszła już po tygodniu. Legia w końcu wygrała, po dramatycznej końcówce zwyciężając Novum Lublin 70-65. Od tego momentu Legia zaczęła wygrywać u siebie, ale na obcych parkietach radziła sobie słabiutko. Przekonaliśmy się o tym choćby w Piasecznie, gdzie jedna z najlepszych wtedy drużyn naszej ligi, pokonała Legię bez większych problemów aż 100-77. Później przyszła wygrana na Bemowie z Rosą II radom, a następnie katastrofalny występ w Rzeszowie, gdzie miejscowy AZS Politechnika, zwyciężył nasz zespół 69-43.

Był to na tamtą chwilę najgorszy mecz w wykonaniu Legii i żadnym usprawiedliwieniem tej porażki nie mógł być fakt braku kontuzjowanego kapitana, Piotra Nawrota. Dość powiedzieć, że najlepszy w zespole Legii był debiutant, Damian Cechniak, który po długich zmaganiach pomiędzy Legią a Ochotą, w końcu mógł zadebiutować w naszym klubie.

15 grudnia Legia podejmowała przed własną publicznością Wisłę Kraków w hali Koło. Goście byli pozytywnie zaskoczeni widząc to co działo się na trybunach warszawskiej hali. Mimo słabych wyników drużyny, na trybunach zasiadł komplet 1500 kibiców, którzy pomogli Legii w odniesieniu pewnej wygranej nad "Białą Gwiazdą". Było to najlepsze spotkanie w wykonaniu legionistów w drugiej połowie 2012 roku, szczególnie biorąc pod uwagę kapitalną atmosferę na trybunach i różne koronkowe zagrania w wykonaniu koszykarzy, którzy czuli się bardzo pewnie, a wynik 80-59 był najniższym wymiarem kary.

Nasz zespół poszedł za ciosem i jeszcze przed świętami pokonał, już na Bemowie Pułaskiego Warka. Zupełnie zasłużenie, chociać wygrana nie przyszła łatwo. Najważniejsze, że Legia u siebie miała coraz lepszą passę i z optymizmem spoglądaliśmy w przyszłość. Na początku 2013 roku, na Bemowo przyjechał lider z Jaworzna. Legioniści walczyli, ale fatalny początek meczu, odbił się na końcowym wyniku i mimo zaciekłej walki, punkty pojechały do Jaworzna. Warto dodać, że w tym meczu debiutował (w obecnych rozgrywkach) w naszym zespole Michał Wojtyński.

Końcówka sezonu zasadniczego była bardzo udana w wykonaniu Legii. Nasz zespół wygrał pięć z sześciu meczów do końca rozgrywek i zagwarantował sobie czwarte miejsce w tabeli rozgrywek po sezonie zasadniczym. Najpierw jednak wygraliśmy pierwszy w sezonie wyjazdowy pojedynek (19 stycznia z AGH Kraków), następnie bez większych kłopotów w pokonanym polu zostawiliśmy Tura Bielsk Podlaski i byliśmy niezwykle blisko wygranej z Piasecznem. Właściwie gdyby nie szczęśliwy rzut Andresa w ekwilibrystyczny sposób, była olbrzymia szansa, aby pokonać wyżej notowanego przeciwnika. Ale co się odwlecze...

Po dwutygodniowej przerwie legioniści pojechali do Radomia i nadspodziewanie gładko pokonali wciąż niepewne gry w play-off rezerwy Rosy. W ostatnim meczu sezonu zasadniczego Legia zrehabilitowała się za pierwszy mecz w Rzeszowie i jeszcze wyżej zwyciężyła (+27) Politechnikę Rzeszowską, co zapewniało naszej drużyny trzecie miejsce po sezonie zasadniczym. Legia miała bowiem lepszy bilans bezpośrednich meczów od wszystkich drużyn, nie licząc Jaworzna i Piaseczna, ale z nimi nie mogła się zrównać punktami. Na koniec sezonu nasza drużyna pojechała do Krakowa, gdzie mierzyła się z Wisłą. Krakusy zmobilizowali się na to spotkanie, wypełnili po brzegi starą halę Wisły i walczyli na parkiecie na całego. Tylko bowiem wygrana dawała Wiśle awans do play-off, porażka oznaczała ostatnie miejsce w tabeli i koniec sezonu. Legia ani przez moment nie zwalniała tempa i nasza wygrana nawet przez moment nie była zagrożona. Rywala w pierwszej rundzie poznaliśmy kilka dni później.

Jak się okazało, była nim Politechnika Rzeszowska. Pierwsze spotkanie rozegrano na Bemowie i Legia po raz drugi rozbiła rzeszowian, tym razem różnicą 21 punktów. Gdy wydawało się, że Legia jest w gazie i Rzeszowie zapewni sobie awans do półfinału, coś się zacięło. Słabsze spotkanie w wykonaniu naszej drużyny, oznaczało powrót na trzeci mecz do Warszawy. Tym razem rzeszowianie zagrali bez swojego podstawowego zawodnika Piotra Misia, a Legia trzeci raz w krótkim okresie czasu zwyciężyła AZS bardzo wysoko, pewnie zapewniając sobie awans do kolejnej rundy rozgrywek.

Tu czekała nas rywalizacja z Piasecznem, które miało przewagę własnego parkietu, ze względu na zajęcie wyższego miejsca po sezonie zasadniczym. Na szczęście wspomniana przewaga, na nic się zdała, bowiem Legia rozprawiła się z ekipą z Piaseczna w dwóch meczach! Ten pierwszy, w Piasecznie, był o wiele bardziej dramatyczny, a dobra końcówka zadecydowała o zwycięstwie 83-80. Piaseczno zupełnie nie spodziewało się takiego obrotu sprawy... ale w rewanżu nie mieli już zupełnie nic do powiedzenia. Legia grała świetnie w obronie i wyjątkowo skutecznie w ataku i rozbiła rywali w pył, gromiąc faworyta półfinału 92-66. I choć jeszcze w grudniu nikt nie spodziewałby się walki w finale o I ligę, w drugiej połowie kwietnia, wizja awansu była bardzo realna. Tym bardziej, wobec naprawdę dobrej postawy naszej drużyny w ostatnich spotkaniach.

Niestety już na początku finałowej rywalizacji z MCKiS Jaworzno, spotkał nas zimny prysznic... w postaci porażki w wyjazdowym meczu 45-79. Legia odstawała rywalom w każdym elemencie gry i poległa z kretesem. MCKiS przyjechał trzy dni później na Bemowo w doskonałych humorach, by świętować awans. Podobno przygotowane już były szampany... ale do biesiady nie doszło, bowiem Legia włączyła drugi bieg i pokazała, że jest godna awansu na zaplecze ekstraklasy. Podobnie jak mecz z Piasecznem u siebie - było to najlepsze spotkanie w obecnych rozgrywkach w wykonaniu naszych zawodników. Legia fantastycznie broniła, nie pozwalając rywalom na zbyt wiele pod własnym koszem. Jaworzno w pierwszej połowie punktowało właściwie tylko z linii rzutów wolnych. Konsekwencją wysokiego prowadzenia było lekkie rozluźnienie w szeregach Legii i w końcówce MCKiS co nieco odrobił, a mecz skończył się naszym zwycięstwem 74-49.

Decydujące o awansie spotkanie rozegrano 27 kwietnia w Jaworznie. Legia pojechała na południe kraju dzień przed meczem, by przed meczem lekko potrenować w hali z identycznymi koszami. Początek spotkania był zdecydowanie lepszy od meczu numer jeden w naszym wykonaniu. Można żałować jedynie drugich pięciu minut pierwszej kwarty, kiedy MCKiS odjechał nam na 10 punktów i później legioniści musieli gonić wynik. Dwukrotnie skutecznie, ale podopieczni Piotra Bakuna na zbyt krótko wychodzili na prowadzenie i zaraz je tracili. Przed ostatnią partią meczu MCKiS prowadził różnicą 3 punktów... różnicę tę zniwelował Holnicki na początku czwartej kwatry. Później znowu gospodarze odspoczyli na kilka punktów, powiększając przewagę nawet do 10 oczek. W konsekwencji Legia musiała faulować rywali, by nie tracić czasu, a także oddawać szybkie rzuty za 3 punkty. Może i dałoby to jakiś efekt, gdyby nie wysoka skuteczność rzutów wolnych graczy z Jaworzna. Nasi gracze sami zmarnowali w całym meczu aż 13 osobistych, a doliczając do tego pudła spod kosza w wykonaniu choćby "Zająca", czy "Drewniaka"... wygrana przeszła nam koło nosa. Szkoda, bo jeden-dwa błędy mniej w tym meczu i dziś bylibyśmy w zupełnie innych nastrojach. A tak... powoli trzeba się godzić z kolejnym sezonem w II lidze. Miejmy nadzieję, że to co nie powiodło się w poprzednich rozgrywkach, dokona się już w kolejnym sezonie.

Jaki to był sezon dla Legii? Bardzo dobry, choć pisanie tego przychodzi cały czas z bólem serca. Dlaczego? Bo bardzo, ale to bardzo wierzyliśmy w ten awans, patrząc na rozwój drużyny przez cały sezon. Z drugiej strony, warto przypomnieć sobie sytuację Legii z października, czy grudnia. Ktoś dawał wtedy naszej drużynie jakiekolwiek szanse na awans do I ligi? Nawet po awansie do play-off z trzeciego miejsca, dało się słyszeć głosy, że Piaseczno i Jaworzno są dla nas za mocne. A jednak - Piaseczno pokonaliśmy dość pewnie, a od wyeliminowania MCKiS byliśmy o krok.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.