REKLAMA

Plusy i minusy po meczu z Lechem Poznań

Qbas, źródło: Legioniści.com - Wiadomość archiwalna

Legia wygrała mecz sezonu. Od 1997 roku nie było takiego pojedynku na szczycie, spotkania między dwiema najlepszymi drużynami ligi, idącymi niemal łeb w łeb, które rozstrzygałoby praktycznie o losach tytułu. „Wojskowi” swoje dwa ostatnie takie mecze przegrywali z Widzewem w pamiętnych 1996 i 1997 r. Tym razem jednak zasłużenie pokonali rywala i praktycznie zapewnili sobie mistrzostwo Polski.

fot. Legionisci.comNajlepszym naszym zawodnikiem był kapitan Ivica Vrdoljak. Ivo szalał na boisku. Był wszędzie – odbierał piłki (12 razy), asekurował kolegów, inicjował ataki. Ukoronowaniem jego występu była akcja z 85 min., gdy genialnie zagrał na wolne pole w kierunku rozpędzającego się Koseckiego, a ten pognał i został sfaulowany w polu karnym. Przez dłuższą chwilę trwało zamieszenie, bo żaden z wyznaczonych do strzelania „jedenastek” nie kwapił się do jej wykonania. W związku z tym piłkę i losy mistrzostwa wziął w swoje ręce Vrdoljak, czym udowodnił, że godny jest noszenia opaski. Po chwili futbolówka zatrzepotała w siatce, a Ivo utonął w ramionach kolegów. Duże brawa dla Ivicy za grę i za odporność psychiczną. Po prostu kapitan.

Świetne spotkanie rozegrał też Jakub Kosecki i to nie tylko dlatego, że w końcówce meczu uciekł obrońcom i wywalczył rzut karny dla zespołu. Przez całe spotkanie „Kosa” rozrywał defensywę Lecha. Trzej zawodnicy z Poznania zostali ukarani żółtymi kartkami po faulach na nim, a dodatkowo Możdżeń został usunięty z boiska. Kuba w pełni zaprezentował swe atuty – szybkość, dynamikę i boiskową odwagę. Dwukrotnie dobrze uderzał w kierunku bramki, wygrywał pojedynki. Długo czekał na podanie, które pozwoliłoby mu na pełnym gazie popędzić z piłką w kierunku bramki. Na szczęście się doczekał. Kosecki nie jest piłkarskim magikiem, ale nauczył się wykorzystywać to, co ma z pożytkiem dla drużyny. Przeciwko Lechowi było to bardzo widoczne.

Sezon zbliża się do końca, a wciąż formą błyszczy Artur Jędrzejczyk, który jest bez wątpienia jedynym naszym piłkarzem z pola grającym bez przerwy na wysokim poziomie. „Jędza” w meczu przeciwko Lechowi pokazał moc. Czyścił, jak najlepszy odkurzacz – zaliczył 13 odbiorów i był nie do przejścia. Imponował szybkością, siłą i bezkompromisowością. Bardzo dobrze radził sobie w powietrzu, zarówno pod swoją bramką, jak i przeciwną. W 60 min. wybił głową futbolówkę zmierzającą do naszej bramki, ale też dwukrotnie był bliski pokonania Kotorowskiego po dośrodkowaniach ze stałych fragmentów gry. Można się jedynie przyczepić do sytuacji z 29 min., gdy poszedł „na raz” i dał się minąć Murawskiemu, ale ten na szczęście nie wykorzystał kapitalnej okazji (strzelał, zamiast podawać do Możdżenia). Artur musi zacząć grać w kadrze, nawet jeśli z selekcjonerem nie żyje najlepiej. Brak powołań dla „Jędzy” będzie po prostu sabotażem.

Udany powrót do wyjściowej jedenastki zaliczył Inaki Astiz. Niektórzy zastanawiali się, czy trener Urban powinien sadzać na ławce Jodłowca po jego udanym występie w Białymstoku i stawiać na Hiszpana. Inaki jednak wcześniej grał bardzo dobrze i przeciwko Lechowi udowodnił, że forma nie uciekła. Był przez cały mecz skoncentrowany, nie popełnił właściwie żadnego błędu, doskonale się ustawiał, przewidywał przebieg akcji, był szybki i dokładny.

Z przyjemnością patrzyło się na grę i współpracę Bartosza Bereszyńskiego i Michała Kucharczyka. „Bereś” biegał jak nakręcony od początku do końca spotkania. Skutecznie powstrzymywał w obronie Możdżenia, odebrał sporo piłek (10 przechwytów), a do tego błyszczał w ofensywie. Wciąż praca Bartka nie ma przełożenia na efekty w postaci asyst, czy bramek, ale wiele ataków odbyło się z jego aktywnym udziałem. Sporo piłek jednak „Bereś” też stracił. Natomiast „Kuchiemu” pamięta się przede wszystkim zmarnowaną okazję, gdy w I połowie nie trafił głową do pustej bramki po dośrodkowaniu Dwaliszwiliego, ale poza tym Michał również zasuwał. To on na początku spotkania stwarzał największe zagrożenie pod bramką Kotorowskiego. Potem został przeniesiony na lewe skrzydło, gdzie nie mógł się odnaleźć, ale na szczęście po przerwie wrócił na prawą pomoc i było już lepiej. Fajnie, że po wielu miesiącach całkowitej bryndzy Kucharczyk doszedł do formy, która pozwala mu na skuteczną grę w Ekstraklasie.

Dobre spotkanie rozegrał także Daniel Łukasik. „Miłek” harował aż miło i choć sił starczyło mu tylko na godzinę, to przez ten czas zrobił bardzo wiele dla zespołu. Świetnie współpracował z Vrdoljakiem, właściwie nie dał pograć Murawskiemu. Stałe fragmenty tym razem ciut lepiej, ale też w kratkę. Bura należy się jednak Danielowi za sytuację z 34 min., gdy na chwilę zwariował i niewiele brakowało, by pobił sędziego. Dostał za to na szczęście tylko żółtą kartkę.

Jakub Wawrzyniak tym razem był bardzo skupiony na defensywie, gdzie nie pozwolił pograć Lovrencsicsowi, ale też parokrotnie rozpoczął ataki zespołu dalekimi podaniami prostopadłymi w kierunku Koseckiego. Występ mało efektowny, ale bardzo efektywny. In minus – nieporozumienie z Kuciakiem z 60 minuty, po którym „Jędza” musiał wybijać piłkę z linii bramkowej.

Dusan Kuciak miał w sobotę mnie pracy niż można było się spodziewać, ale kolejny raz udowodnił, że potrafi zachować koncentrację. Dwukrotnie świetnie bronił, ale też raz nie dogadał się z Wawrzyniakiem.

fot. Legionisci.comGorzej niż ostatnio spisał się Marek Saganowski. Wprawdzie zbyt rzadko dostawał dokładne podania, ale też, gdy już takowe otrzymał, podejmował złe decyzje, jak choćby w 71 min., gdy zamiast strzelać szukał jeszcze odegrania piłki. Marek oczywiście szukał gry, ale mimo wszystko nie był w stanie poradzić sobie z bacznie go pilnującymi obrońcami.

Najsłabszy jednak w naszych szeregach był Wladimer Dwaliszwili. Gruzin był zadziwiająco wolny, apatyczny i bardzo niedokładny. Próbował się zastawiać, ale z marnym skutkiem, przegrywał fizycznie ze stoperami Lecha. Jedyną dobrą okazję stworzył na początku I połowy, gdy po jego podaniu Kucharczyk głową nie trafił do pustej bramki. Potem jeszcze zmarnował idealną sytuację, gdy zamiast głową uderzył futbolówkę ręką i sędzia, po konsultacji z asystentem, słusznie odgwizdał przewinienie.

Rezerwowi

Dominik Furman - zastąpił Łukasika i to była dobra zmiana. Po jego dośrodkowaniach z rzutów wolnych i rożnych parokrotnie kotłowało się na przedpolu bramki Kotorowskiego.

Miroslav Radović - wszedł dopiero na ostatnie kilkanaście minut, ale dał dobrą zmianę. W końcówce mógł nawet zdobyć drugiego gola, gdy kapitalnie przedarł się przez obronę gości.

Janusz Gol - zagrał krótko, nie sposób opisać jego gry.

Średnia ocen redakcji legioniści.com (skala 1-6)

Ivica Vrdoljak – 5,3
Artur Jędrzejczyk – 5,1
Jakub Kosecki – 5,0
Inaki Astiz – 4,8
Bartosz Bereszyński – 4,3
Daniel Łukasik – 4,1
Dusan Kuciak – 4,0
Michał Kucharczyk – 3,8
Jakub Wawrzyniak – 3,6
Marek Saganowski – 3,4
Wladimer Dwaliszwili – 3,1

Rezerwowi:
Dominik Furman – 3,9
Miroslav Radović – 3,6
Janusz Gol – 3,5


UWAGA! Średnia ocen wystawionych przez redakcję nie musi być spójna z treścią "Plusów i minusów" i stanowi niezależną część tej publikacji.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.