Kątem oka - 5 lat z głowy
22 lipca 2008 r. pojawił się pierwszy tekst cyklu „Kątem oka”. Przez ten czas nie brakowało tematów do szyderstw, ironizowania i obśmiewania. Przeżywaliśmy wieloletni konflikt kibiców z klubem, zawieszenia broni, zrywane porozumienia. Przeżyliśmy wielkie klęski drużyny, kompromitującą politykę transferową, Arruabarrenę, Trzeciaka, Miklasa i Błędowskiego. Warto było się męczyć, by doczekać momentu, w którym Legia jest najlepsza w Polsce i ma wspaniałe perspektywy. Zarówno sportowe, jaki i kibicowskie.
Wydawało się, że tematów do „KO” nigdy nie zabraknie, ale nie ma lekko i ostatnio jest z tym spory problem. Bo piłkarze grają dobrze, bo działacze nie świrują, bo trenerzy mądrze mówią, a kibice wspaniale dopingują. Na szczęście zawsze można liczyć na naszych rywali (ukłony dla Mariusza Rumaka), czy władze państwowe (niezastąpiony pan wojewoda, ukochana pani ministra). Coś tam zawsze da się „wysmażyć”.
5 lat temu świat wyglądał inaczej. Przede wszystkim Legia grała na starym stadionie, ba, nie zaczęło się nawet jego burzenie. Piłkarze biegali z „trumną” na koszulkach, a wśród nich oglądaliśmy m.in. kapitana Wojciecha Szalę, Piotra Gizę, no i legendarnego już Mikela Arruabarrenę. Ze składu, który rozpoczął wówczas pierwsze spotkanie sezonu 2008/09 przeciwko FK Homel, na sobotni mecz z Widzewem wybiegli Kuba Rzeźniczak i Miro Radović. A na ławce pojawili się ci sami trenerzy – Jan Urban, Jacek Magiera i Kibu.
Przed 5 laty pierwszego gola dla Lecha strzelił Robert Lewandowski, młody napastnik, którego Mirosław Trzeciak nie chciał w Legii. Natomiast u nas na testach pojawił się Jakub Kosecki: „Pozostaje mieć nadzieję, że młody „Kosa” spełni pokładane w nim nadzieje i, wzorem ojca, poprowadzi „wojskowych” do sukcesów”. Spełnił, a nawet zrobił więcej. Ojciec przecież nigdy nie był z Legią mistrzem. Do Legii dołączył wtedy także Inaki Descarga, wieloletni kapitan Levante. Nie rozumieliśmy, czego taki piłkarz szuka w polskiej Ekstraklapie, ale okazało się, że niczego nie szukał, bo głównie się kurował.
W 2008 r. od roku trwał protest kibiców, którzy przeciwni działaniom właściciela klubu nie dopingowali piłkarzy. Wtedy wydawało się, że rok to bardzo długo. Potem bywało różnie, a w sumie okazało się, że prawdziwy spokój nastał dopiero wiosną... 2013 r. Wówczas jeszcze „Staruch” nie był wrogiem publicznym, a policja nie traktowała jego obecności na trybunach jako największego zagrożenia bezpieczeństwa na stadionie.
5 lat temu inaczej też wyglądały media. W „GieWu” i TVN trwała ostra nagonka na kibiców Legii, „Weszło” raczkowało, prasa sprzedawała się całkiem dobrze, a nawet mało znani dziennikarze zarabiali duże pieniądze. Kryzys zdemolował ten świat. Kurki zostały przykręcone, strumyczek z kasą przestał płynąć i trudno teraz wyczytać coś ciekawego. Jedynie „Weszłaki” wciąż prą do przodu, choć wielu z nas z pewnością wolało tę stronę, gdy pisał tam tylko Krzysiek Stanowski vel. Mr X.
5 lat i 209 odcinków „KO”. Nie każdy tydzień został skomentowany, wiele z nich opisanych zostało kiepsko. Mimo tego „Kątem oka” ma wiernych czytelników, których liczba od pewnego czasu utrzymuje się na tym samym poziomie.
A „KO” trochę się zmieni. Jak? Przekonacie się już w przyszłym tygodniu. Dzięki, że jesteście!
Legenda. I mistrz drugiego planu.
Qbas