Legia Warszawa w Bukareszcie - fot. Hagi / Legionisci.com
REKLAMA

Komentarz po remisie w Bukareszcie

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Po meczu Legii w Bukareszcie przez media przetoczyła się lawina dyskusji. Masa tzw. ekspertów, komentatorów, a także zwykłych kibiców narzekała na poziom gry „wojskowych”. Jeżeli jest się koneserem futbolu i z zapartym tchem śledzi się ligi zagraniczne, Ligę Mistrzów, tudzież finały Euro czy Mistrzostw Świata, to rzeczywiście porównanie wczorajszego meczu wypada słabo. Ale trzeba wziąć pod uwagę, że nasza reprezentacja zajmuje 72 miejsce w rankingu FIFA, a Legia bodajże 126 w rankingu klubów UEFA.

Jesteśmy 100 lat za Murzynami w kulturze gry, jej organizacji i szkoleniu. Dopiero powolutku wygrzebujemy się z mułu, by zastukać od spodu do dna. Meczami, jak w Bukareszcie właśnie robimy kolejne kroki ku górze. Grono niedzielnych kibiców ma prawo być zażenowane. Jakby jednak troszkę myśleli, to by nie narzekali, tylko zastanowili się czego właściwie oczekują od polskich piłkarzy i czy ich wymagania nie są za wysokie. Od 17 lat nie graliśmy w Lidze Mistrzów, od 27 lat nie wygraliśmy poważnego meczu na Mistrzostwach Świata. Nigdy w historii nie wygraliśmy na Euro (graliśmy zresztą tylko 2 razy w finałach; ostatnio bo sami zorganizowaliśmy).

Nie można zbyt wiele wymagać od piłkarzy, których teraz mamy. Po prostu są oni w dolnych rejonach III ligi europejskich zespołów i wyżej nie podskoczą, bo nie są do tego przygotowani. Tu zaczyna się rola trenera, który tak zestawia zespół, by ze zbieraniny słabych na miarę europejską graczy stworzyć przynajmniej przeciętną drużynę. W Legii właśnie tak się dzieje. Jan Urban ze sztabem wykonują na razie świetną pracę, mierzą zamiary na siły, opracowują taktyki, które zawodnicy są w stanie zrealizować. A wszystkim wyśmiewającym męki Legii z Molde warto przypomnieć, a jeszcze rok temu ówczesny mistrz został piłkarsko zgwałcony przez mistrza Szwecji. To najlepsza odpowiedź na pytanie, w jakim miejscu znajduje się nasz futbol. To nie oni równają do nas, a właśnie przeciwnie.

Pismaki zarzucają Urbanowi, że jest słabym trenerem (vide: wybitny ekspert piłkarski z „PS” i jego słynny sondaż, w którym wyszło, że 70% piłkarzy jest przeciwko szkoleniowcowi). Może i jest, ale nikt mu nie zarzuci, że nie zna się na piłce, bo zjadł na niej zęby. On dobrze wie, jakim potencjałem dysponuje i wyciska z niego, co może. Bo jakby się tak dobrze zastanowić, to który stołeczny piłkarz gra już na poziomie Champions League? Mamy Kuciaka i długo, długo nic. Mówi się wiele o szerokiej kadrze Legii, ale nie ma to przełożenia na jakość. Np. w ataku Urban ma do dyspozycji żyjącego z podań wiekowego Saganowskiego i sfochowanego, chimerycznego Dwaliszwiliego. I jak tu ukręcić bat z piasku?

U nas natomiast ciągle modne jest wspominanie Orłów Górskiego, medalu w 1982 r., czy Ligi Mistrzów w 1995 i 1996 r. i odnoszenie tamtych sukcesów do dzisiejszych drużyn. Świadczy to o nieznajomości futbolowych realiów. Świat nam odjechał na początku lat 90. Mozolnie próbujemy wrócić do grona europejskich średniaków. Nie mamy zawodników na miarę Pisza, Zielińskiego, Podbrożnego, o Deynie, Gadosze czy Szarmachu już nawet nie wspominając. A jak przychodzi co do czego i obrywamy po głowie od Czechów, tracimy punkty z Mołdawią, czy męczymy się z San Marino, to wszyscy zaskoczeni. „Ale jak to?!”. Ano tak to!

Ludzie bezmyślnie powielają opinie komentatorów i dziennikarzy, którzy z jednej strony krytykują naszych gamoniowatych piłkarzy (specjaliści z weszlo.com), a z drugiej wymagają od nich pięknej gry z realnie lepszymi przeciwnikami. Steaua Bukareszt to zespół budowany stopniowo od kilku lat. Wiosną w Lidze Europy ograł Chelsea i odpadł, bo był gorszy raptem o jedną bramkę. Bez wątpienia to ekipa znacznie lepsza od mistrza Polski. A mimo to Legia, po słabej grze do straty bramki, wzięła się w garść, zaczęła grać w piłkę i w efekcie wywiozła bardzo korzystny wynik z Bukaresztu. Duża przy tym zasługa trenera, który potrafił zebrać piłkarzy do kupy w przerwie.

Legia gra różnie, a w pucharach często bywa, że nawet słabo, a i tak nie ma polskiego zespołu, który grałby lepiej. W eliminacjach Ligi Mistrzów osiąga przeciętne wyniki, ale jeszcze nie przegrała i po wczorajszym 1-1 jest o krok od awansu. Może i nie awansuje, tym bardziej, że sportowo wcale nie jest na to w pełni gotowa. Wczoraj jednak po dobrym taktycznie meczu osiągnęła świetny wynik przed rewanżem, dzięki któremu do ostatniej chwili realnie walczymy o Ligę Mistrzów. Doceńmy to.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.