fot. Bodziach
REKLAMA

Legia walcząca do K.O.ńca

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Legia fatalnie rozpoczęła sobotni mecz z MKS-em Kalisz. Tak słabej postawy w pierwszej połowie, a przede wszystkim w pierwszej kwarcie, jeszcze w tym sezonie legioniści nie zanotowali. Nasz zespół już na samym początku oddał inicjatywę rywalom, którzy rozpoczęli spotkanie od trójki Mrówczyńskiego.

Zawodnik MKS-u, chciał psychicznie pokazać "Świdrowi", że nawet jego krycie, nie przeszkodzi "Mrówie" w zdobywaniu punktów. "Świder" po chwili chciał odpowiedzieć tym samym, ale jego rzut nie znalazł drogi do kosza. Prowadzenie gości zagrożone było tylko przez chwilę - po trafieniu Cechniaka spod kosza legioniści przegrywali 8-9. W ostatnich czterech minutach tej kwarty nasi gracze ani razu nie trafili z gry, słabo prezentując się nie tylko w ataku, ale i obronie. W efekcie po 10 minutach gry było 20-10 na korzyść gości.

Na początku drugiej kwarty za 3 punkty trafił "Pepe", ale przewaga gości zamiast topnieć, zaczęła z minuty na minutę rosnąć. Przyjezdni najwyżej prowadzili w 17. minucie spotkania różnicą 16 punktów (37-21). Na szczęście w ostatnich akcjach tej części gry za sprawą Świderskiego i Kobusa, a także niecelnych rzutów gości, straty udało się zmniejszyć do 10 punktów. Trzeba przyznać, że wynik 27-37 był lepszy niż gra naszej drużyny. Legioniści w pierwszej połowie zaliczyli 14 strat. Jakby tego było mało - już w pierwszej minucie III kwarty, Holnicki zaliczył dwie straty z rzędu!

Na szczęście stosunkowo szybko udało się zmniejszyć straty do 6 punktów - ale dość długo rywale nie pozwalali na więcej, na każde trafienie Legii, odpowiadali punktami. Straty z pewnością udałoby się szybciej odrobić, gdyby nie fatalna skuteczność naszych graczy z linii rzutów wolnych. "Szczytem" były dwa osobiste Holnickiego, chwilę po tym jak drugim przewinieniem niesportowym (w efekcie zawodnik musiał opuścić parkiet) ukarany został Szymczak. Zresztą tego dnia sędziowie dość często odgwizdywali niesportowe przewinienia - oprócz dwóch na Szymczaku, dwukrotnie w ten sposób ukarani zostali legioniści - najpierw Kobus (ukarany razem z Szymczakiem przy starciu z 29. minuty), później Zapert.

W końców po trójce Podobasa w 27. minucie traciliśmy już tylko cztery punkty. Chwilę później "Pepe" w sobie tylko znany sposób przestrzelił spod samego kosza, ale chwilę później raz jeszcze trafił za 3. Do rywali brakowało nam już tylko jednego punktu, a gdy raz jeszcze "Czarny" odegrał piłkę do kolegi z drużyny - tym razem Kobusa, zaliczając asystę przy jego "trójce", legioniści po raz pierwszy w meczu objęli prowadzenie (47-45). Dobra gra w obronie sprawiła, że rywale trafiali rzadko i po trzech kwartach to gospodarze prowadzili 48-45.

Nie wiadomo, czy nasz zespół nie za szybko nie chciał rozstrzygnąć losów meczu w IV kwarcie, ale na szczęście niecelne rzuty w pierwszych akcjach oraz kolejna niepotrzebna strata, nie odbiły się Legii czkawką. Rywale co prawda doprowadzili do remisu 50-50, ale trójki Paszkiewicza i Kobusa ponownie dały trochę wytchnienia. Końcówka jednak nie była aż tak nerwowa, na jaką zapowiadało się po trafieniu Pławuckiego na 2,5 minuty przed końcem, kiedy przewaga legionistów stopniała do dwóch oczek. Na szczęście od tego momentu legioniści nie stracili już ani punktu, a sami nieźle spisywali się w ataku, czego efektem były punkty Bojki, Kobusa oraz celna dobitka rzutu Podobasa w wykonaniu Holnickiego. RHS6 skutecznymi rzutami wolnymi wolnymi ustalił wynik meczu na 64-54. Legia miała jeszcze okazję na podwyższenie wyniku, ale nasi gracze zrezygnowali z oddania rzutu w ostatniej akcji.

Spotkanie z MKS-em pokazało, że o awans do I ligi będzie bardzo ciężko. Pojedynek z kaliszanami wygraliśmy bardzo szczęśliwie. Do poprawy, poza koncentracją w pierwszej połowie, na pewno rzuty osobiste.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.